Paul Auster - Lewiatan

Здесь есть возможность читать онлайн «Paul Auster - Lewiatan» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lewiatan: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lewiatan»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Niewiarygodne perypetie Benjamina Sachsa, opisane przez jego przyjaciela Petera Aarona (obydwaj są pisarzami), to, jak często u Austera, ciąg przypadków odzwierciedlających bogactwo, złożoność i wieloznaczność ludzkiego życia, tym razem splecionych z realną, historyczną rzeczywistością. Lewiatan to nie tylko państwo-potwór pożerające swych obywateli, lecz zarazem sumienie prowadzące do samounicestwienia: sumienie "Ducha Wolności" wysadzającego w powietrze repliki nowojorskiej Statue of Liberty. Ben Sachs to kolejny Austerowski antybohater o psychice zagubionej w labiryncie świata.

Lewiatan — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lewiatan», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rozmowa telefoniczna ciągnęła się ze dwadzieścia minut. Kiedy Lillian odłożyła wreszcie słuchawkę, Sachs był z powrotem w korytarzu i czekał przy schodach. Schodziła z góry z poważną, posępną miną; widząc, jak dolna warga jej lekko drży, Sachs domyślił się, że płakała. Nie miała już na sobie ani płaszcza, w którym przyjechała do domu, ani sukienki; sukienko zastąpiły czarne dżinsy i biały podkoszulek. Była boso, palce u nóg miała pomalowane na jaskrawoczerwony kolor. Gdy schodziła ze schodów, Sachs wpatrywał się w nią intensywnie, ale ona unikała jego spojrzenia. Kiedy zeszła na dół, odsunął się nieco, aby ją przepuścić; minęła go i dopiero gdy była w połowie drogi do kuchni, stanęła i rzuciła przez lewe ramię:

– Masz pozdrowienia od Marii. Ona też nie rozumie, czego ode mnie chcesz.

Nie czekając na odpowiedź, poszła dalej. Sachs, niepewien, czy ma za nią iść, czy czekać dalej przy schodach, po krótkim wahaniu postanowił jednak towarzyszyć Lillian do kuchni. Zapaliwszy światło, kobieta jęknęła cicho na widok sterty brudnych naczyń, po czym odwróciła się plecami do Sachsa i otworzyła szafkę, z której wyjęła butelkę Johnny Walkera. W innej szafce znalazła pustą szklankę i nalała sobie porcję alkoholu. Trudno było nie zauważyć wrogości w jej zachowaniu. Nie zaproponowała Sachsowi whisky, nie wskazała mu krzesła. Nagle Sachs uświadomił sobie, że powoli traci kontrolę nad sytuacją. Wcześniej wszystko dokładnie sobie zaplanował, a teraz w obecności Lillian nogi miał jak z waty, czuł się onieśmielony i nie wiedział, od czego zacząć. Kobieta upiła łyk ze szklanki i przyjrzała się uważnie swemu gościowi.

– Maria też nie rozumie, czego ode mnie chcesz – powtórzyła spokojnie, głosem lekko ochrypłym. Właśnie ten brak emocji w głosie najlepiej wyrażał jej stosunek do Sachsa: lekceważenie graniczące niemal z pogardą.

– Wcale mnie to nie dziwi…

– Jeśli masz coś do powiedzenia, to mów, a potem wynocha. Kapujesz? Nie mam ochoty dłużej na ciebie patrzeć.

– Nie zamierzam sprawiać kłopotu…

– W każdej chwili mogę sięgnąć po telefon i zadzwonić na policję. Wystarczy, że wykręcę numer, i już po tobie. Do jasnej cholery, z jakiegoś ty się drzewa urwał? Strzelasz do mojego męża, po czym przyjeżdżasz tu i oczekujesz, że będę dla ciebie miła?

– Wcale go nie zastrzeliłem. Nigdy w życiu nie miałem w ręku broni.

– Gówno mnie obchodzi, co zrobiłeś. To mnie w najmniejszym stopniu nie dotyczy.

– Mylisz się. Dotyczy jak najbardziej. Dotyczy zarówno ciebie, jak i mnie – rzekł Sachs.

– Chcesz, żebym ci wybaczyła, tak? Dlatego tu przyjechałeś? Żeby paść przede mną na kolana i błagać o przebaczenie? Niepotrzebnie się fatygowałeś. To nie moja sprawa przebaczać innym. Naprawdę mnie to nie interesuje.

– Ojciec twojej córeczki nie żyje, a ty mówisz, że to cię nie interesuje?

– Mówię, żebyś się ode mnie odczepił.

– Maria nie wspomniała ci o pieniądzach?

– O pieniądzach? – spytała Lillian.

– Musiała o nich wspomnieć.

– Nie wiem, o czym mówisz.

– Mam dla ciebie pieniądze. Dlatego przyjechałem: żeby dać ci pieniądze.

– Nie chcę twoich zasranych pieniędzy. Nic od ciebie nie chcę. Wynoś się.

– Nawet mnie jeszcze nie wysłuchałaś.

– Nie szkodzi. Nie ufam ci. Nie wiem, o co ci chodzi, ale o coś na pewno. Nikt nie rozdaje forsy ot tak.

– Nie znasz mnie, Lillian. Nie masz najmniejszego pojęcia, jaki jestem.

– Mam wystarczające. Zdążyłam je sobie wyrobić. I wiem, że mi się nie podobasz.

– Nie po to przyjechałem, żeby ci się podobać. Przyjechałem, żeby ci pomóc. A co sobie o mnie myślisz, to naprawdę nieistotne.

– Jesteś wariat. Wiesz o tym, że gadasz jak wariat?

– Wariactwem byłoby, gdybyś nie przyjęła mojej pomocy. Pozbawiłem cię czegoś, więc w zamian chcę ci coś ofiarować. Tylko tyle. Ja cię nie wybrałem. To był zbieg okoliczności. Teraz chcę jedynie rozliczyć się do końca.

– Zupełnie jakbym słyszała Reeda. Widzę, że z ciebie też jest wygadany skurwiel, który ma łeb nabity różnymi durnymi teoriami. Nic z tego, profesorku. Nie mamy się z czego rozliczać. Sam to sobie wymyśliłeś. Nie jestem ci nic winna.

– No właśnie. Ty mnie nie, ale ja tobie tak.

– Pieprzysz.

– W porządku, nie musi cię interesować moja motywacja. Ale weź pieniądze. Jeżeli nie dla siebie, to przynajmniej dla dziecka. O nic nie proszę. Chcę tylko, żebyś przyjęła pieniądze.

– A potem co? – spytała Lillian.

– Potem nic.

– Będę twoją dłużniczką. O to ci chodzi, prawda? Żeby mieć nade mną władzę. Żeby traktować mnie jak swoją własność.

– Własność? – Sachs wreszcie nie wytrzymał. – A co mi po tobie?! Nawet cię nie lubię! Sądząc po dzisiejszym wieczorze, im mniej będę miał z tobą do czynienia, tym lepiej.

Nagle, zupełnie niespodziewanie, Lillian uśmiechnęła się. Był to niemal bezwiedny, spontaniczny odruch, krótka chwila wytchnienia w wojnie nerwów, którą z sobą toczyli. Mimo że uśmiech zgasł po sekundzie czy dwóch, Sachs poczuł się podbudowany. Wreszcie nawiązał się jakiś kontakt, coś zostało przekazane i choć Sachs nie wiedział, co z tego dalej wyniknie, miał świadomość, że nastrój uległ zmianie.

Postanowił nie tracić czasu. Korzystając z okazji, powiedział Lillian, żeby chwilę na niego poczekała, a sam poszedł do samochodu po pieniądze. Nie było sensu próbować jej cokolwiek tłumaczyć. Należało skończyć abstrakcyjne rozważania i zacząć operować konkretami – pozwolić, aby pieniądze przemówiły za siebie. Tylko wtedy Lillian mu uwierzy – kiedy ich dotknie, kiedy je ujrzy na własne oczy.

Ale nic już nie było proste. Kiedy Sachs otworzył bagażnik i spojrzał na torbę z pieniędzmi, nagle się zawahał. Dotychczas wyobrażał sobie, że od razu przekaże Lillian całą sumę: wejdzie do domu, wręczy jej pieniądze i wyjdzie. Całe ich spotkanie miało być jak scenka ze snu i trwać zaledwie parę sekund. Niczym anioł miłosierdzia pojawia się u wdowy, obsypuje ją bogactwem i znika, zanim ona się spostrzega, o co chodzi. Ale teraz kiedy już z nią rozmawiał, stojąc naprzeciw niej w kuchni, zdał sobie sprawę, jaki to niedorzeczny pomysł. Przeraziła go wrogość Lillian; nie umiał przewidzieć, jak się kobieta dalej zachowa. Jeszcze miał nad nią przewagę, ale bał się, że ją straci, jeśli wręczy Lillian całą sumę za jednym razem. Wszystko było możliwe; tak, ten drobny błąd mógł go wiele kosztować. Lillian może go upokorzyć, odmawiając przyjęcia pieniędzy. Albo gorzej, weźmie pieniądze, po czym zadzwoni na policję. Już raz groziła, że tak zrobi, a wiedząc, jak bardzo jest zagniewana i podejrzliwa, wcale by się nie zdziwił, gdyby groźbę spełniła.

Więc zamiast wnieść torbę do domu, wziął z niej pięćdziesiąt studolarowych banknotów, podzielił plik na pół i wsunął do dwóch kieszeni w kurtce, po czym zamknął torbę na suwak i zatrzasnął klapę bagażnika. Nie miał żadnego planu. To była improwizacja, działanie na oślep, skok w nieznane. Kiedy odwrócił się od samochodu, zobaczył w drzwiach domu drobną, oświetloną od tylu postać z rękami wspartymi na biodrach, która z uwagą śledziła jego poczynania. Ruszył przez trawnik, świadom, że kobieta nie spuszcza z niego oczu, i nagle na myśl o niepewnej, szalonej przyszłości, o tym, co za chwilę nastąpi, ogarnęło go podniecenie.

Kiedy wszedł po schodach, odsunęła się na bok, żeby wpuścić go do środka, po czym zamknęła drzwi. Tym razem nie czekał na zaproszenie. Od razu skierował się do kuchni, wyciągnął jedno z ze stojących przy stole rachitycznych drewnianych krzeseł i usiadł. Po chwili Lillian zajęła miejsce naprzeciw niego. Żaden uśmiech nie błąkał się na jej ustach, najmniejsza ciekawość nie wyzierała z jej oczu. Kobieta siedziała z kamienną twarzą i kiedy Sachs popatrzył na nią, szukając jakiejś wskazówki, czegoś, co by mu ułatwiło rozmowę, miał wrażenie, że patrzy na mur. Nie potrafił go przebić, nie mógł się zorientować, o czym Lillian myśli. Oboje milczeli; każde czekało, aż drugie najpierw się odezwie. Im dłużej trwała cisza, tym bardziej kobieta mu się opierała. Wreszcie czując, że za moment zacznie się dusić, że w płucach wzbiera mu krzyk, Sachs podniósł prawą rękę i jednym gestem zgarnął wszystko ze stołu na podłogę. Brudne talerze, filiżanki po kawie, popielniczki, sztućce wylądowały z głośnym brzękiem na zielonym linoleum; część rzeczy potłukła się, część gdzieś potoczyła. Lillian nie zareagowała; dalej siedziała z kamienną twarzą, jakby nic się nie stało. Dla Sachsa była to wzniosła chwila, chwila, jaka nieczęsto się w życiu zdarza, i kiedy tak siedzieli wpatrzeni w siebie, nie odzywając się słowem, czuł, że zaczyna drżeć, a jego strach powoli przemienia się w dziką radość. Nie dając nic po sobie poznać, wyciągnął z kieszeni dwa piliki banknotów, położył je na blacie i pchnął w stronę kobiety.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lewiatan»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lewiatan» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Lewiatan»

Обсуждение, отзывы о книге «Lewiatan» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x