Do karawanu wchodzi producent i zamyka za sobą drzwi. Siada przy stole, opierając o blat stopy.
– Ładny program – mówi swobodnie. – Ale myślałem, że będziesz więcej mówił o dziecku.
– O Izaaku?
– O Faith White. – James wzrusza ramionami. – Bo wiesz, jesteśmy tu już kilka tygodni. Moim zdaniem, widzowie oczekują czegoś więcej.
– Czego?
– No… sam nie wiem. Więcej zaangażowania. Więcej faktów. Więcej dowodów, nie tylko teatralnych mów.
Ian czuje, jak zaczyna drgać mu mięsień na szczęce.
– Powiedz, co masz na myśli. Producent podnosi ręce.
– Jezu Chryste, nie skacz mi do gardła.
– Wiesz, co ludzie o mnie mówią? Że jestem cholernie nieobliczalny. Mam ochotę udowodnić, że mają rację.
– Ian, chodzi mi tylko o to, że dzwonisz do mnie z drogi i sugerujesz, że trafiłeś na istotny ślad w sprawie White'ów. A potem wracasz, robisz dwa programy na żywo i ledwo o tym wspominasz, Ian, Faith White to dojna krowa. Żyła złota. Izaak i Abraham? Tak, to było niezłe, ale mogłeś ich zostawić na dzień, kiedy sieć odnowi kontrakt z tobą. – James wpatruje się w twarz Iana. – Lepiej, żeby coś się zaczęło dziać. Coś, co wybuchnie jak petarda, a ty będziesz siedział na jej grzbiecie. – Kiedy Ian nie reaguje, James warczy: – Słyszysz?
Ian wolno podnosi głowę, patrząc Jamesowi prosto w oczy.
– Bum – mówi.
– To jest Betelgeza – pokazuje Faith. – Czerwona część Oriona.
Usadowiona na szorstkim kocu Kenzie wpatruje się w nocne niebo. Otula się szczelniej zimowym płaszczem.
– A to Byk – dodaje Faith. – Jest tak blisko, bo Orion chce go zastrzelić.
– Dużo wiesz o gwiazdach.
– Uczyliśmy się w szkole, zanim przestałam chodzić. I tatuś czasami też pokazywał mi gwiazdozbiory.
Po raz pierwszy Faith wspomina o Colinie z własnej woli.
– Lubiłaś oglądać gwiazdy z tatusiem?
– Tak – mruczy Faith.
Kenzie podciąga kolana i próbuje innego podejścia.
– Mój ojciec grał ze mną w hokeja. Ściślej rzecz biorąc, w hokeja na lodzie.
Faith śmieje się zaskoczona.
– Grałaś w hokeja na lodzie?
– Tak, wiem. Szło mi fatalnie. Ale miałam pięciu starszych braci i nie sądzę, żeby ojciec zauważył, że jestem dziewczyną. – Słysząc chichot Faith, Kenzie cieszy się, że to powiedziała, choć równocześnie wraca do niej nieprzyjemne uczucie bycia niechcianą w rodzinie.
– Byłaś bramkarzem?
Kenzie uśmiecha się.
– Głównie byłam krążkiem.
Faith obraca się na bok i opiera na łokciu.
– Czy twój tata tutaj mieszka?
– Mieszka w Bostonie. Rzadko go widuję. – Kenzie waha się tylko sekundę, potem dodaje: – Tęsknię za nim.
– Ja też tęsknię za moim tatusiem. – Słowa są ciche jak noc, pochłania je szum drzew. – Nie chcę, ale i tak tęsknię.
– Dlaczego nie chcesz?
– Bo on zrobił coś strasznego – mówi Faith cicho. – Mama przez to płakała.
– A co to było?
Faith nic nie mówi. Po chwili Kenzie uświadamia sobie, że dziewczynka szlocha bezgłośnie.
– Faith?
Faith odwraca się od niej, ukrywa twarz na ramieniu.
– Nie wiem! – płacze. – Mówiłam do niego, w łazience była ta pani i tatuś odszedł. Odszedł, bo powiedziałam coś złego.
– Nie powiedziałaś nic złego, słoneczko. To był problem pomiędzy twoją mamą i tatą.
– Nie, on po prostu: nie chce ze mną mieszkać.
– Twój tata chce z tobą mieszkać – tłumaczy Kenzie. – I mama też. Oboje bardzo cię kochają. To dlatego sędzia i ja musimy zdecydować, w którym domu powinnaś być. – Mimowolnie przypomina sobie opowiadaną w szkółce niedzielnej przypowieść o królu Salomonie. Kiedy dwie kobiety twierdziły, że są matkami jednego niemowlęcia, król kazał rozciąć je na pół, by się przekonać, która z nich będzie wolała ustąpić, niż narazić dziecko na śmierć. Podręcznikowa mądrość: problem rozwiązany bez rozlewu krwi. Ale to tylko opowieść. W prawdziwym świecie często oboje rodzice są całkowicie odpowiedzialni lub całkowicie bezwartościowi. W prawdziwym świecie występują okoliczności łagodzące. W prawdziwym świecie często właśnie dzieci muszą sprzątać bałagan, którego narobili rodzice.
15 listopada 1999
Malcolm Metz wchodzi do sali konferencyjnej, w której kazał czekać Lacey Rodriguez, i opiera się biodrem o stół.
– Mnie też przyniosłaś? – pyta.
Lacey nieruchomieje z kanapką z indykiem i sałatką tuż przy ustach.
– Nie. A przy okazji, ty mi stawiasz. Malcolm prycha.
– Co jest czarne, opalone i dobrze wygląda na prawniku?
– Nie wiem. Co?
– Doberman. – Uśmiecha się, wyjmuje jej kanapkę z ręki i odgryza spory kęs. – Świetne. Nie pomyślałbym o sałatce. – Ociera usta serwetką i oddaje kanapkę. – Więc co masz?
Lacey kładzie dłoń na stosie papierów.
– Co wiesz o Kansas City?
– Nowoczesne miasto. Do diabła, nic nie wiem. A przypadkiem nie za to ci płacę?
Lacey szczerzy zęby.
– O wiele za mało, Malcolm. Mój kontakt w liniach lotniczych okazał się skuteczny. Zgadnij, gdzie w zeszłym tygodniu Mariah White się ukryła?
Metz bierze listę, którą Lacey mu podaje, i przebiega wzrokiem po nazwiskach.
– Wielka sprawa – mówi. – Cały świat wie, że wyjechała z córką.
Lacey wstaje i przerzuca spis na stronę, na której widnieją nazwiska pasażerów pierwszej klasy.
– A czy cały świat wie, że Ian Fletcher leciał tym samym samolotem?
– Fletcher? – Metz rozważa wcześniejsze spotkanie z dziennikarzem, twierdzenia teleateisty, że ma jakąś sensację, o której Metz na razie nie może się dowiedzieć, i wykorzysta ją do zdemaskowania Faith jako oszustki. Potem zajęli się zeznaniami i Fletcher więcej nie wspominał o tej sprawie. Najwyraźniej ta podróż miała coś wspólnego z wielkim planem.
Metz uśmiecha się, bez słowa umieszczając tę kartę atutową w swojej talii. Fletcher może uważać, że jego tajemnica jest bezpieczna, ale nie myśli po prawniczemu. Kiedy stanie na miejscu świadka, Metz będzie mógł go pytać o wszystko, co zechce. Pod przysięgą Fletcher nie ma innego wyjścia jak tylko mówić prawdę.
Mariah dokłada starań, by nie wchodzić Kenzie w drogę, kiedy ta odwiedza Faith. Jeśli Kenzie jest w kuchni, Mariah ma coś do zrobienia w salonie. Jeśli idą na górę, Mariah schodzi do piwnicy. W obecności kuratorki nie potrafi utrzymać nerwów na wodzy, przekonana, że powie coś, czego później będzie żałować.
Na dzisiaj Kenzie obiecała, że zaplecie włosy Faith we francuski warkocz.
– Bawimy się w salon piękności – mówi do Mariah. – Ciebie też zapraszamy.
– Och, nie trzeba.
– Nie, naprawdę. Moja ocena polega też na obserwowaniu twoich interakcji z Faith.
Mariah pochyla głowę. Pójdzie, ale tylko na chwilkę. I na pewno będzie gorzej, jeśli odmówi.
– Dobrze – mówi i uśmiecha się. – Pod warunkiem, że nie zrobicie mi trwałej.
Kenzie idzie za nią do pokoju Faith. Pukają i drzwi otwierają się natychmiast.
– Jestem gotowa! – krzyczy Faith. – Umyłam włosy, nałożyłam odżywkę i w ogóle.
Kenzie siada na łóżku i gładzi Faith po włosach. Przelewają się jej przez dłonie niczym srebro.
– Chcesz warkocz do środka czy na zewnątrz?
Faith spogląda na matkę i obie wzruszają ramionami.
– Na razie doszłyśmy do etapu końskiego ogona – wyznaje Mariah. – Cokolwiek zrobisz, sprawisz nam przyjemność.
Kenzie na czubku głowy rozdziela włosy Faith na trzy części.
Читать дальше