– Zapominasz, że ona jest uzdrowicielką – powiedział.
Rano pojechali razem do szpitala. Podczas gdy MacReady odwiedzał swoich parafian, Rampini czytał karty chorobowe Millie Epstein. W żadnej nie znalazł jednoznacznych konkluzji. Z medycznego punktu widzenia ta kobieta umarła. Z całą pewnością teraz jest żywa i pełna wigoru. A równocześnie plotka głosi, że Faith dotknęła jej i wskrzesiła z martwych – uzdrawianie przez kładzenie dłoni wydaje się cokolwiek podejrzane.
Jedynym sposobem udowodnienia, że Faith White kłamie, jest rozmowa z nią. I to dzisiaj Rampini ma zamiar zrobić. Przygotował atak na trzech frontach: po pierwsze, zawęzi prawdę dotyczącą tej kobiecej wizji – może to Matka Boska, ale na pewno nie Bóg. Po drugie, dowiedzie, że wizja nie jest autentyczna. Po trzecie, podda dokładnemu badaniu rzekome stygmaty i zbierze argumenty świadczące o ich fałszywości.
MacReady prosi go, by zachował milczenie podczas wstępnej rozmowy z Mariah White, i kierowany zawodową uprzejmością Rampini wyraża zgodę.
– Proszę poczekać – odpowiada kobieta. – Zaraz przyprowadzę Faith.
MacReady przeprasza i idzie do łazienki – Bóg wie, że zjadł na śniadanie tyle kiełbasek, że koń by się napchał, nic dziwnego więc, że jego kiszki nie wytrzymują – podczas gdy Rampini rozgląda się wokół siebie. Jak na stary wiejski dom, ten jest w doskonałym stanie, proste krokwie wygładzone papierem ściernym, podłogi wypolerowane na wysoki połysk, ściany pokryte wypukłą tapetą. Wyglądałoby tu jak w rezydencji z „Country Home”, gdyby nie rzucające się w oczy dowody, że dom zamieszkują prawdziwi ludzie: Barbie wetknięta pomiędzy banany w ozdobnej misie na owoce, dziecięce rękawiczki na poręczy. Rampini nie widzi palm wielkanocnych za lustrami, świec szabasowych na stole, żadnych śladów religii.
Słyszy kroki na schodach i prostuje się, gotów na spotkanie z heretyczką.
Faith White przystaje przed nim i uśmiecha się. Brakuje jej jednego zęba na przedzie.
– Cześć – mówi. – Pan jest ojciec Rampenis?
Twarz Mariah White zalewa się purpurą.
– Faith!
– Rampini – prostuje ksiądz. – Ojciec Rampini.
W progu pojawia się rozbawiony proboszcz.
– Może nazywaj go po prostu ojcem.
– Okay. – Faith ujmuje Rampiniego za rękę i ciągnie ku schodom. Rampini równocześnie uświadamia sobie dwie rzeczy: szorstkie plastry, ocierające się o wnętrze jego dłoni, i niezwykły magnetyzm, który odczuwa, patrząc w oczy dziewczynki. Przypomina sobie, jak w dzieciństwie oglądał pierwszy śnieg, okrywający farmę jego rodziców w Iowa – świetlisty niczym brylant i tak czysty, że nie mógł oderwać od niego wzroku.
– Chodźmy – mówi Faith. – Myślałam, że chciał się pan ze mną pobawić.
MacReady krzyżuje ręce na piersiach.
– Zostanę tutaj. Napiję się kawy z twoją mamą.
Rampini z twarzy kobiety odgaduje, że sądziła, iż będzie obecna przy rozmowie. Cóż, doskonale. Bez niej łatwiej wydobędzie prawdę z dziewczynki.
Faith prowadzi go do swojego pokoju i siada na podłodze z lalką Madeline i kolekcją ubrań dla niej. Rampini wyciąga notatnik i zapisuje kilka uwag. O ile dobrze pamięta, Madeline mieszkała w internacie szkoły katolickiej. Niewykluczone, że ta rzekomo niewinna religijnie dziewczynka wie więcej, niż ludziom się wydaje.
– Woli pan strój łyżwiarski czy na przyjęcie? – pyta Faith.
Minęło wiele czasu, odkąd Rampini bawił się z dzieckiem – odkąd zajmował się czymś innym niż badaniem oszustów i heretyków oraz pisaniem obszernych dysertacji o swoich odkryciach – i teraz przez chwilę patrzy na nią zbity z tropu. Dawniej coś takiego przyszłoby mu bez trudu. Obecnie jest zupełnie innym człowiekiem.
– Tak naprawdę to chciałbym się pobawić z twoją przyjaciółką.
Faith zaciska usta.
– Nie chcę o niej rozmawiać.
– Dlaczego nie?
– Bo nie – odpowiada Faith, wpychając nogę Madeline w rajstopy.
No no, myśli zaskoczony Rampini. Ten, co paple na lewo i prawo o swoich objawieniach, z reguły kłamie. Autentycznych wizjonerów zwykle trzeba namawiać do rozmowy o wizjach.
– Założę się, że jest piękna. Faith zerka na niego spod rzęs.
– Pan Ją zna?
– Pracuję w miejscu, gdzie ludzie uczą się o Bogu. Dlatego tak bardzo mi zależało na rozmowie z tobą, żebyśmy mogli porównać to, co wiemy. Czy twoja przyjaciółka ma imię?
Faith prycha.
– To Bóg.
– Powiedziała ci to? Powiedziała: „Jestem Bogiem”?
– Nie. – Faith wsuwa but na stopę lalki. – Powiedziała: „Jestem twoim Bogiem”.
Rampini także i to notuje.
– Czy ona przychodzi zawsze wtedy, gdy jej potrzebujesz?
– Tak myślę.
– A mogłaby przyjść teraz?
Faith ogląda się przez ramię.
– Nie chce.
Wbrew rozsądkowi Rampini patrzy w tym samym kierunku, ale nic tam nie ma.
– Czy ona jest ubrana w niebieską suknię? – Szuka w myślach określenia na szatę Matki Boskiej, które zabrzmiałoby znajomo dla siedmiolatki. – Taką z kapturem?
– Jak płaszcz przeciwdeszczowy?
– Właśnie.
– Nie. Ubrana jest zawsze tak samo, w brązową spódnicę i bluzkę, ale to jest całość i wygląda jak rzeczy, które ludzie z dawnych czasów noszą w telewizji. Włosy też ma brązowe i długie dotąd. – Faith pokazuje na swoje ramiona. – I ma takie buty, w których się chodzi na plażę i do wody, i mama nie krzyczy. Takie z rzepami.
Ojciec Rampini krzywi się.
– Ma sandały?
– Tak, tylko że bez rzepów. I mają kolor wymiocin.
– Założę się, że chciałaś zobaczyć swoją przyjaciółkę, zanim po raz pierwszy się pojawiła.
Ale Faith nie odpowiada. Grzebie w szafie i po chwili wraca z pudełkiem Lite – Brite. Rampini czuje ukłucie tęsknoty; pamięta, jak dał taką samą zabawkę swojemu synowi, na długo przedtem, nim przyjął święcenia. Czyżby dzieci wciąż się nimi bawiły?
Faith obserwuje go ciekawie.
– Pozwolę panu zrobić żółty kolor.
Rampini zmusza się do koncentracji.
– Więc… prosiłaś, żeby przyszła?
– Co wieczór.
Rampini widział dość rzekomych wizjonerów, by poczynić porównania. Pobożni, którzy przez lata modlili się o objawienie i nagle Jezus im się ukazywał, zawsze mieli pomieszane w głowie. Tak było także, co ze smutkiem stwierdził, w przypadku tej przemiłej starej zakonnicy z Medford, którą zajmował się ubiegłej zimy. I porównać to z dziećmi z Fatimy, które po prostu pasły owce, gdy Matka Boska objawiła się im bez żadnej zapowiedzi. Albo święta Bernadetta: zbierała drewno niedaleko śmietniska, kiedy zmaterializowała się przed nią Najświętsza Panienka.
Niebiańskie wizje pochodzą z nieba, ale są nieoczekiwane. Jednakże, jak twierdzi Faith, ona prosiła o objawienie – pobożnie, ktoś mógłby powiedzieć.
– Strasznie zależało mi na przyjaciółce – ciągnie dziewczynka. Więc co wieczór prosiłam gwiazdę. A potem przyszła.
Rampini waha się z długopisem zawieszonym nad notatnikiem. Prośba o przyjaciółkę nie jest tym samym co modlitwa o cudowne objawienie, ale były przypadki dzieci, które bawiły się, by tak to ująć, na pastwiskach naszego Pana. Święty Herman – Joseph igrał z Marią Panną i Dzieciątkiem Jezus, święta Juliana Falconieri miała wizje, w czasie których Chrystus jako dziecko splatał dla niej wianki z kwiatów.
Jego wzrok pada na dłonie Faith, wsuwające kołeczki w odpowiednie otwory Lite – Brite.
– Słyszałem, że się zraniłaś.
Dziewczynka pośpiesznie chowa zwinięte piąstki za plecy.
Читать дальше