Faith wyciąga komplet z ptaszkiem Tweety, spinki do włosów i bluzę z serduszkami przy szyi. A potem trafia na koszulę, która jest w odpowiednim rozmiarze dla Mariah.
Więc po to pojechał rano? Żeby kupić im te wszystkie ubrania?
– Domyślam się, że taksówka nie będzie wam potrzebna – mówi pracownik stacji. – Zadzwonię do dyspozytora.
– Byłoby… świetnie – duka Mariah.
Ian macha do mężczyzny i wsiada do samochodu. Mariah zajmuje miejsce koło kierowcy.
– Chyba trochę czasu wam zajęło dojście do miasta – mówi Ian spokojnie. – Przejeżdżając obok, przypadkiem was zobaczyłem.
– To dobrze, bo chodzenie mnie zmęczyło – wtrąca Faith.
Mariah próbuje odczytać w jego słowach oskarżenie, stara się zobaczyć w nim człowieka, za jakiego brała go na początku, Ian zwraca się ku niej.
– Oczywiście mogę odwieźć Faith, jeśli wciąż masz ochotę na spacer.
– Nie – mówi Mariah do niego i samej siebie. – Tak będzie dobrze.
Nowy Kanaan, New Hampshire – 22 października 1999
Niektórzy winę zwalali na taksówkarza, który odwoził młodego księdza nazwiskiem Rourke na dworzec kolejowy. Inni twierdzili, że sprawę wywęszył jakiś dziennikarz. Wiele miesięcy później nikt dokładnie nie pamiętał, w jaki sposób wiadomość przedostała się z akt księdza do ludzi koczujących przed domem Mariah White, ale nagle wszyscy wiedzieli, że Bóg, którego widuje Faith White, jest kobietą.
Liczącą trzy akapity notkę autorstwa reportera z Associated Press opublikowały dzienniki od Los Angeles do Nowego Jorku. Jay Leno wygłosił prześmiewczy monolog o Jezusie – kobiecie, która martwi się, jak wpłynie na modę korona cierniowa. Nowi wyznawcy przybyli na granice posiadłości White'ów; nieobecność Faith tylko trochę osłabiła ich entuzjazm. Pojawiła się mniej więcej stuosobowa grupa kobiet z katolickich college'ów, gildii kościelnych i szkółek parafialnych. Niektóre bezskutecznie walczyły o święcenia kapłańskie dla siebie. Uzbrojone w Biblie i teksty Naomi Wolf, rozwinęły pośpiesznie przygotowany transparent z napisem TOWARZYSTWO BOGA MATKI i bardzo głośno odmawiały Modlitwę Pańską, zmieniając zaimki tam, gdzie było to konieczne. Miały plakaty ze zdjęciami tak poddanymi retuszowi, by wyglądały jak święte obrazki, oraz tabliczki z hasłami: RUSZAJ, DZIEWCZYNO!
Były zaangażowane i agresywne jak żeńska drużyna hokejowa, chociaż pozostali nie sądzili, by mogły się stać niebezpieczne.
Ale też nie orientowali się, że sto innych członkiń Towarzystwa Boga Matki w miastach całego Wschodniego Wybrzeża rozdaje broszury z poprawionym tekstem Modlitwy Pańskiej oraz nazwiskiem i adresem Faith White.
Manchester, New Hampshire – 22 października 1999
– Na świętego Franciszka, a co to jest? – pyta biskup Andrews, odsuwając się od różowej broszury, jakby to był grzechotnik. – „Matko Nasza, któraś jest w niebie”? Kto napisał te brednie?
– To nowa katolicka grupa, wasza ekscelencjo – odpowiada ksiądz DeSoto. – Propagują rzekomą wizjonerkę z New Hampshire.
– Dlaczego brzmi to znajomo?
– Bo tydzień temu wasza ekscelencja rozmawiał o niej z prałatem O'Shaughnessym. Ksiądz Rourke, psycholog pastoralny z seminarium Świętego Jana, przysłał swój raport faksem.
Biskup Andrews nie czytał tego raportu. Całe rano spędził na paradzie szkoły parafialnej imienia papieża Piusa XII, usadowiony w starym fordzie tuż przed zespołem perkusyjnym, od czego nabawił się bólu głowy. Ksiądz DeSoto podaje mu kartkę.
– „Całkowity brak zachowań psychotycznych…”. Taka otwartość pożytku mu nie przyniesie – mruczy biskup Andrews, poczym bierze telefon i wybiera numer bostońskiego seminarium.
Bóg kobieta. Na litość boską!
Po co posyłać psychologa, skoro wyraźnie jest to sprawa dla teologa?
Jezioro Perry, Kansas – 22 października 1999
Po południu Ian i Faith grają w karty, podczas gdy Mariah zasypia na kanapie. W jednej chwili rozmawia z nimi, w następnej zapada w drzemkę, Ian patrzy na jej wygiętą szyję, słucha cichutkiego pochrapywania. Boże, czuje zazdrość. Umieć odpłynąć w sen… w środku dnia…
Faith tasuje karty, ale wylatują jej z dłoni.
– Hej, panie Fletcher – mówi wojowniczo, gramoląc się na nogi, by je pozbierać.
– Cicho – ostrzegł Ian, głową wskazując kanapę. – Twoja mama śpi. – Wie, że prawdopodobnie to sam na sam z Faith w takim małym domku nie będzie trwało długo. – Może chciałabyś wyjść na dwór? – szepcze.
Faith krzywi się.
– Nie mam ochoty znowu bawić się w trawie. Robiłam to całe rano.
– Pamiętam, że obiecałem ci pójście na ryby. – Ian widział zakurzoną starą wędkę i kołowrotek w szopie koło biura kierownika. – Moglibyśmy spróbować.
Faith zerka na Mariah.
– Nie wiem, czy mama by mi pozwoliła.
Jasne, że nie, myśli Ian. Faith mogłaby niechcący się zdradzić.
– W takim razie szybko to załatwimy. Jak mama się nie dowie, nie będzie zła. – Wstaje i przeciąga się. – Ja tak czy owak idę na ryby.
– Niech pan poczeka! Tylko włożę buty.
Ian wzrusza ramionami, pozornie nie dbając o to, czy będzie miał towarzystwo. Ale po raz pierwszy jest sam z Faith White od tamtej nocy, gdy uciekła z domu, bo krwawiły jej dłonie. Cholernie dużo chciałby się o niej dowiedzieć, sam nawet nie ma pojęcia, od czego zacząć.
Na dworze jest rześko i chłodno, słońce wisi ciężko nad horyzontem, Ian idzie z rękami w kieszeniach, pogwizdując cicho, i udaje, że nie dostrzega zadyszanej Faith, która usiłuje dotrzymać mu kroku. Bierze z szopy wędkę i łopatę, po czym kieruje się nad jezioro.
Kuca nad brzegiem przy kępie pałek i wręcza Faith łopatkę.
– Ty będziesz kopać czy ja?
– To znaczy kopać robaki?
– Nie, skarby. A twoim zdaniem, czego użyjemy jako przynęty?
Faith bierze łopatę i bez entuzjazmu próbuje przewrócić gęstą darninę, Ian wpatruje się w plastry na jej dłoniach, po jednym z każdej strony. Naturalnie przestudiował przypadki rzekomych stygmatyków, w jego zawodzie trzeba dobrze poznać konkurentów. Pamięta, jak czytał, że rany podobno są bardzo bolesne, choć nie do końca w to uwierzył. Mimo to odbiera łopatę Faith.
– Ja to zrobię – mówi szorstko.
Podnosi kępę trawy, odrzucając ją niczym skalp, i odsłania kilka fioletowych robaków, pulsującym ruchem przebijających się przez ziemię. Faith marszczy nos.
– Obrzydliwość.
– Nie, jeśli jesteś okoniem. – Ian wkłada kilka robaków do plastikowego woreczka i gestem wskazuje pomost. – Idź tam. Weź ze sobą wędkę.
Kiedy do niej dołącza, Faith siedzi i gołymi stopami przebiera w wodzie.
– Jak twoja mama się o tym dowie, dostanie ataku.
Faith ogląda się na niego przez ramię.
– Dowie się tylko wtedy, jak pan jej powie, że tu z panem byłam, a wtedy będzie krzyczeć na pana, a nie na mnie.
– Z tego wynika, że jesteśmy wspólnikami w przestępstwie. – Ian podaje jej rękę i pomaga wstać. – Wiesz, jak zarzuca się wędkę? Czy twój tata zabierał cię na ryby?
– Nie, a pański?
Jego dłoń nieruchomieje na dłoni Faith. Dziewczynka przygląda mu się uważnie, jej buzia częściowo ukryta jest w cieniu.
– Nie – odpowiada Ian. – Nie przypominam sobie. – Staje za dziewczynką i kładzie dłonie na jej dłoniach. Skóra Faith jest ciepła i niesamowicie gładka; Ian czuje, jak jej łopatki odbijają się od jego klatki piersiowej. – Popatrz, to się robi tak. – Odrzuca wędkę do tyłu, wprawiając w ruch linkę.
Читать дальше