Marc Levy - A Gdyby To Była Prawda…

Здесь есть возможность читать онлайн «Marc Levy - A Gdyby To Była Prawda…» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

A Gdyby To Była Prawda…: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «A Gdyby To Była Prawda…»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Co można zrobić z siedzącą w waszej szafie nieznajomą kobietą? Poprosić, żeby sobie poszła? Ale to nie takie proste, zwłaszcza dla przystojnego architekta, Arthura. Bo, po pierwsze, ta kobieta jest młoda i czarująca, po drugie, twierdzi, że jej ciało znajduje się zupełnie gdzie indziej – leży pogrążone w głębokiej śpiączce w szpitalu. Lauren uważa, że tylko Arthur może jej pomóc, jako jedyna osoba, która ją słyszy i widzi w cielesnej postaci. Chociaż zaintrygowany mężczyzna ma mnóstwo podejrzeń i wątpliwości, ostatecznie poddaje się urokowi ślicznego "ducha" i przyjmuje wyzwanie. Tymczasem lekarze, zniechęceni długą, daremną walką o życie pacjentki, planują eutanazję. Przerażony Arthur wykrada ze szpitala ciało ukochanej. Następuje seria nieoczekiwanych zdarzeń…

A Gdyby To Była Prawda… — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «A Gdyby To Była Prawda…», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Pogadaj o mnie ze schowkiem na rękawiczki! – wtrącił Paul. – Wiesz, a ja wczoraj wieczorem otworzyłem lodówkę, zobaczyłem światło, wlazłem do środka i co najmniej przez pół godziny rozmawiałem o tobie z masłem i główką sałaty. – Nie rozmawiam o tobie ze schowkiem na rękawiczki, ale z nią! – Ach tak, no to poproś swoją Lady Casper, żeby poszła poprawić sobie makijaż, a my w końcu będziemy mogli pogadać! Lauren zniknęła.

– Już sobie poszedł? – spytał Paul, lekko zdenerwowany. – To jest ONA, nie ON! Tak, już jej tu nie ma, ależ ty jesteś grubiański! Gadaj, co znowu kombinujesz?

– Co kombinuję? – spytał Paul nadąsany. Auto ruszyło.

– Niczego nie kombinuję, chciałem tylko, żebyśmy zostali sami. Chcę z tobą pomówić na tematy osobiste. – Ale o czym?

– O skutkach ubocznych. Czy wiesz, że mogą pojawić się nawet wiele miesięcy po rozstaniu?

Paul wygłosił prawdziwą tyradę. Carol – Ann nie była dla Arthura odpowiednią dziewczyną, uważa, że przysporzyła mu wiele cierpień i wcale nie była go warta. Jednym słowem, nie potrafi dać mężczyźnie szczęścia. Powinien szczerze przyznać, że nie zasługiwała na to, aby się przez nią znaleźć w podobnym stanie.

Od czasu rozstania z Karine jeszcze nigdy nie był tak zdruzgotany. Ale to można zrozumieć, to była Karine.

Natomiast Carol – Ann…

Arthur przypomniał mu, że w czasach sławetnej Karine miał zaledwie dziewiętnaście lat i tak naprawdę nawet z nią nie flirtował. A Paul rozprawiał o niej od dwudziestu lat i tylko dlatego, że pierwszy ją poznał. Paul zaprzeczył, wcale o niej nie wspominał. „Co najmniej dwa, trzy razy w roku!' – odparował Arthur. – Ciągle pojawia się w twoich wspomnieniach. A ja nawet nie mogę sobie przypomnieć jej twarzy!”

Paul zaczął gestykulować, wyglądał na speszonego.

– Dlaczego nigdy nie chciałeś powiedzieć prawdy o tym, co was łączyło? Do diaska, mógłbyś się wreszcie przyznać, że z nią chodziłeś. A poza tym sam twierdzisz, że minęło już dwadzieścia lat, więc chyba teraz mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy.

– Paul, jesteś upierdliwy! Chyba nie tylko po to wybiegłeś jak wariat z biura i wozisz mnie po mieście, żeby rozmawiać o Karine Lowenski! A tak przy okazji, dokąd właściwie jedziemy?

– Podobno nie pamiętasz nawet, jak wygląda, ale pamiętasz jej nazwisko!

– Czy właśnie o tym chciałeś ze mną tak pilnie pomówić?

– Nie. Chcę porozmawiać o Carol – Ann.

– Ale po co? Dzisiaj mówisz o niej już po raz trzeci. Powtarzam: nie widziałem się z nią ani do siebie nie telefonowaliśmy. Jeśli tak cię to martwi, to zapewniam, że nie musisz z tego powodu wieźć mnie aż do Los Angeles; właśnie minęliśmy port i jesteśmy już w South – Market. O co tu chodzi, czyżby zaprosiła cię na obiad?

– Jak w ogóle może ci przyjść do głowy, że chciałbym zjeść obiad z Carol – Ann? Nawet kiedy byliście ze sobą, nie sprawiało mi to zbytniej przyjemności, chociaż ty też siedziałeś przy stole.

– No więc o co w końcu chodzi? Dlaczego każesz mi zwiedzać pół miasta?

– Chcę tylko z tobą porozmawiać i żebyś ty ze mną porozmawiał.

– Ale o czym?

– O tobie!

Paul gwałtownie skręcił w lewo i wjechał na parking przed czteropiętrowym budynkiem. Fasadę domu wyłożono białymi kafelkami.

– Paul, wiem, że to zabrzmi idiotycznie, ale ja naprawdę spotkałem ducha!

– Arthurze, wiem, że to zabrzmi idiotycznie, ale ja naprawdę zabieram cię na badania!

Patrzący na przyjaciela Arthur odwrócił nagłym ruchem głowę i zobaczył napis na budynku z białymi kafelkami.

– Przywiozłeś mnie do kliniki? Naprawdę? Nie wierzysz mi?

– Ależ wierzę! A jeszcze bardziej uwierzę, jak zrobisz tomografię.

– Chcesz, żebym zrobił tomografię?

– Posłuchaj mnie w końcu, ty stary ośle. Gdybym pewnego dnia zjawił się w biurze z facjatą gościa, który na miesiąc zaklinował się na ruchomych schodach, potem wyleciałbym wściekły, choć nigdy nie tracę panowania nad sobą, a przez okno zobaczyłbyś, że idę chodnikiem z wyciągniętą poziomo ręką, otwieram samochód od strony nieistniejącego pasażera i, jakby tego było mało, po wejściu do samochodu gestykuluję w najlepsze, jakbym do kogoś mówił, chociaż nie ma przy mnie nikogo, naprawdę nikogo, i wyjaśniałbym ze stoickim spokojem, że po prostu spotkałem ducha, to mam nadzieję, że ty też byś się zmartwił, tak jak ja teraz martwię się o ciebie.

Arthur spróbował się uśmiechnąć.

– Kiedy znalazłem ją w szafie, pomyślałem, że wyciąłeś mi jakiś numer.

– Teraz idziesz ze mną. Muszę się uspokoić.

Arthur pozwolił zaciągnąć się do rejestracji. Dyżurna pielęgniarka nie spuszczała z nich wzroku. Paul posadził Arthura na krześle i kazał mu się nie ruszać z miejsca.

Traktował go jak niezbyt grzeczne dziecko, którego za nic nie można spuścić z oka. Następnie podszedł do recepcji i przywołał pielęgniarkę.

– Pilny przypadek! – rzekł.

– A jakiego typu? – zapytała pielęgniarka dość swobodnym tonem, wyraźnie kontrastującym z niepokojem i zdenerwowaniem Paula.

– Raczej typa. Siedzi tam, w fotelu.

– Pytam o rodzaj schorzenia.

– Uraz czaszki!

– Jak to się stało?

– Miłość jest ślepa, a on tą białą laską dostaje bez przerwy w łeb, więc ostatecznie musiało się to skończyć urazem!

Odpowiedź wydała jej się zabawna, choć całkowicie nie była pewna, czy wszystko dobrze zrozumiała. Ale bez umówionej wcześniej wizyty i zapisu nie może nic zrobić, bardzo jej przykro. „Proszę zaczekać, przykro pani będzie dopiero potem!”

„Sama się przekona” – dodał autorytatywnym tonem i zapytał, czy to klinika doktora Bresnika. Potwierdziła skinieniem głowy. Wtedy wyjaśnił lekko podniesionym głosem, że sześćdziesięciu pracowników jego firmy architektonicznej przeprowadza każdego roku kontrolne badania właśnie w tej klinice, rodzi tu dzieci, przyprowadza je na szczepienia, na leczenie kataru, grypy, anginy i innych tego typu świństw. Nawet nie przerwał, by złapać oddech, i dodał, że wszyscy ci sympatyczni pacjenci, a jednocześnie klienci tej placówki medycznej, są ślepo zapatrzeni w swoich chlebodawców: jednego z nich ma przed sobą, a drugi siedzi na fotelu z niepewną miną.

– A więc, droga pani, albo ten doktor natychmiast zajmie się moim wspólnikiem, albo obiecuję, że żaden z naszych współpracowników nie przestąpi progu tej pompatycznej kliniki, nawet gdyby miał wrzód na tyłku! Nie minęła nawet godzina, kiedy Arthur, z nieodstępującym go na krok Paulem, został poddany kompleksowym badaniom. Najpierw musiał przez dwadzieścia minut pedałować na rowerku, oblepiony na piersiach elektrodami, aby lekarz mógł mieć wynik elektrokardiogramu wysiłkowego, potem pobrano mu krew (Paul wolał wyjść z gabinetu). Następnie lekarz przeprowadził kilka testów neurologicznych (Arthur musiał podnosić nogę z otwartymi lub zamkniętymi oczami, młoteczkiem uderzano go w łokcie, kolana i brodę, a nawet igłą drapano w stopę). W końcu, na wyraźne żądanie Paula, zgodzono się wykonać tomografię. Pomieszczenie przedzielała szklana ściana. Z jednej strony stała pokaźna robiąca wrażenie cylindryczna maszyna, wewnątrz której kładziono pacjenta (dlatego tak często urządzenie to nazywane jest sarkofagiem). Po drugiej stronie była sala techniczna, wypełniona pulpitami i monitorami, połączonymi ze sobą pękami czarnych kabli.

Arthura położono na przykrytej białym prześcieradłem wąskiej platformie; głowę i biodra przymocowano pasami. Doktor nacisnął guzik i platforma wjechała do wnętrza aparatu. Między ciałem pacjenta a ścianą tuby było zaledwie kilka centymetrów wolnej przestrzeni, Arthur nie mógł więc wykonywać żadnych ruchów. Lekarz uprzedził go, że może doznać uczucia głębokiej klaustrofobii.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «A Gdyby To Była Prawda…»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «A Gdyby To Była Prawda…» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «A Gdyby To Była Prawda…»

Обсуждение, отзывы о книге «A Gdyby To Była Prawda…» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x