William Wharton - Niezawinione Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «William Wharton - Niezawinione Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niezawinione Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niezawinione Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka o charakterze autobiograficznym, w której Wharton opisuje przeżycia związane ze śmiercią swojej córki, zięcia i dwóch wnuczek. Dzieli się miłością, smutkiem, gniewem oraz pragnieniem doskonałej sprawiedliwości.
"Niezawinione śmierci" to powieść, która w tym samym stopniu jest afirmacją życia, co opowieścią o śmierci. To książka o życiu pogodzonym za śmiercią, o duchowej przemianie i pogłębionym rozumieniu naszych codziennych zmagań.
"Sądzę, że Wharton jest jedynym współczesnym pisarzem, który trafia wprost do czytelniczych serc i przyśpiesza ich bicie…".
"London Evening Standard"

Niezawinione Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niezawinione Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Cześć, stary draniu. To tak się zachowują przyjaciele?

Ruszam przed siebie, sam nie wiem dokąd. Mona idzie ze mną, krok w krok, pomimo tych swoich idiotycznych butów.

– Proszę cię, Will, zaczekaj. Musisz mnie wysłuchać. Chcę ci powiedzieć, że jest mi strasznie przykro. Próbowałeś mi to wszystko wytłumaczyć, ale ja ciebie nie słuchałam. Myślałam, że słucham, ale tak naprawdę nie słuchałam. Powinnam była się domyślić, widząc zadowoloną minę Chucka Hurtza. Jezu, prawo to czasem taki cholerny, pieprzony biznes.

– A przynajmniej sposób, w jaki się je praktykuje w Oregonie, w całej Ameryce i pewnie na całym świecie. Ale to już wina prawników, ludzi, którzy zostają adwokatami i sędziami, sposobu w jaki są kształceni, w oderwaniu od realnego życia i w przekonaniu, że są lepsi od innych. Pojęcie sprawiedliwości traci tu rację bytu. Pozostaje tylko kulawe prawo i jego ubodzy praktykanci.

Rzygać mi się chce. Usiądźmy gdzieś, Mona.

Opadam na zieloną ławkę w małym parku. Ręce kładę na oparciu. Mona siada obok. Ze zdenerwowania jestem cały spocony.

Śmierdzę pewnie jak stary, obleśny knur. Oboje ciężko oddychamy – ja, ponieważ rozsadza mnie wściekłość, ona przez te swoje buty i może jeszcze z paru innych powodów.

– Chcesz tego procesu czy mam zadzwonić do sędziego Marlowe'a i całej reszty, żeby wszystko odwołać? Jeżeli ich nie zawiadomimy i tak po prostu nie stawimy się na rozprawie, skażą nas za obrazę sądu, ciebie, Clinta i mnie.

– Wiesz, że moja opinia o sędziach starczyłaby na kilka takich wyroków. Nie zdecydowałem jeszcze, co zrobię. Cokolwiek jednak to będzie, nie sądzę, żebyś ze względu na mnie musiała brać udział w tej farsie. Jakoś to załatwię.

– Will, jesteśmy nadal przyjaciółmi?

Nie wiem, jak jej to powiedzieć. Czuję się zdradzony, ale wiem, że sytuacja przerosła tak samo ją, jak i mnie. Tylko takie pokręcone umysłowości jak Hurtz czy też sędzia Marlowe, wspomagany przez Hurtza, mogły przewidzieć rozwój wypadków.

– Nadal jestem twoim przyjacielem, Mona, i chciałbym, abyś ty była moim. Po prostu nie tańczymy do tej samej muzyki.

Czuję, że dławi mnie w gardle i zaraz się rozpłaczę. Nie chcę tego, nie teraz. Mona rozgląda się po parku, tej małej oazie na kamiennej pustyni. Siedzimy w milczeniu. Mona wie, że próbuję się jakoś pozbierać.

– Will, chciałabym, żebyś wrócił ze mną do domu. Możesz odsunąć mnie od sprawy, możesz się do mnie nie odzywać, ale wróć ze mną do domu.

Zagryza wargi. Oboje przeżywamy ciężkie chwile. Nie mogę wydobyć z siebie głosu. Nie potrafię nawet spojrzeć jej w oczy.

Z tej gównianej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Podnoszę się.

Nogi mam jak z waty.

– Jedźmy, Mona. Jak adwokat i klient, podróżujący w stronę słońca.

Rozdział XVIII

Po kolacji, w czasie której mówił głównie Jonah, a Mona i Tom, w stosownych momentach, wydawali z siebie jedynie dyplomatyczne chrząknięcia i pomruki, wstaję i sprzątam ze stołu.

Mimo sprzeciwu Mony składam naczynia do zlewu i przygotowuję się do zmywania. Zawsze tak robię, kiedy jestem zdenerwowany. To mi pozwala spojrzeć na wszystko od innej, lepszej strony, zaprowadzić ład w nieładzie.

Dwukrotnie przychodzi Mona i dwukrotnie wyganiam ją z jej własnej kuchni. Na szczęście ona rozumie. Po naczyniach czyszczę wszystko, co mi się nawinie pod rękę, piekarnik, kuchenkę mikrofalową i blaty. Właśnie zabieram się do szorowania podłogi, kiedy znowu zjawia się Mona.

– Wszyscy już poszli spać, Will. Chciałabym teraz usiąść na werandzie. Tam mogę palić, nie dmuchając ci dymem prosto w nos, no i moglibyśmy wreszcie porozmawiać.

Wychodzę za nią na werandę. Mona czeka na mnie, po czym zamyka drzwi. Siada na szerokiej balustradzie i sprawdza palcem kierunek wiatru. Resztę załatwia w czterech szybkich ruchach: otwiera pudełko, wyciąga papierosa, wkłada go sobie do ust i zapala. Dym, podświetlony przez latarnię z ulicy, wygląda jak mgła. Przynoszę sobie krzesło z drugiego końca werandy i stawiam je pod ścianą. Mona patrzy na mnie zza sinego obłoku.

– Od czego zaczniemy?

– Myślałem, że mamy rozmawiać o tym, jak to zakończymy?

Mona powoli wydmuchuje nie kończącą się, jak się wydaje, strużkę dymu. Długo mógłbym tak siedzieć i patrzyć, jak szara wstążka wije się w świetle ulicznej latarni.

– Zastanawiałem się nad tym, tam, w kuchni. Jestem przekonany, że gdybym bardziej się postawił i przez cały czas trzymał rękę na pulsie, nie znalazłbym się w takiej sytuacji. Zaślepił mnie mój własny smutek i gniew. Miałem nie dość szeroko otwarte oczy i uszy. Wyręczałem się zawodowcami w sprawach, którymi sam powinienem się zająć. To była zwykła głupota. Za bardzo ufałem innym, z lenistwa. Teraz nie mam zbyt dużego wyboru.

– Boję się, jak to wszystko wytłumaczę Bertowi, kiedy znowu odwiedzi mnie we śnie. Posłuchaj, Mona. To, co ci powiem, musi pozostać między nami. Myślę o ugodzie. Nie mam ochoty brać udziału w tym sądowym cyrku. Mówię to tylko tobie – między nami, zawodowcami. Zgadzasz się?

– Chodzi o to, żebym grała dotychczasową rolę?

– Tak, musisz nadal udawać pogromczynię lwów.

– To nie takie łatwe. Co planujesz?

– Zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, ale przy pełnej szybkości.

– Jak chcesz, możesz prowadzić albo ustąp mi miejsca. Będę potrzebował pilota.

– Tylko się za bardzo nie rozpędź, Will.

– Jaka była ostatnia propozycja Cuttera? Nie zwróciłem na nią uwagi, bo wtedy to nie miało dla mnie żadnego znaczenia.

– Sześćdziesiąt tysięcy. Od negocjacji jest ten grubas, nazywa się Kramer.

– Jasne, że jest gruby. Utuczył się ludzką krzywdą. Obrzydliwość. Za zabicie czterech osób to wychodzi po piętnaście tysięcy za głowę. Mamy sezon obniżek na rynku morderstw.

– To nie jest takie proste, sam o tym wiesz.

– Tak, wiem, ale i tak mi się to nie podoba. Posłuchaj, Mona.

– Nie ma takich pieniędzy, które mogłyby nam wynagrodzić to, co się stało. Ale nie zgodzę się na żadną propozycję poniżej dwukrotności tej sumy. Tak, wiem, że to pieniądze splamione krwią, czarne, spalone, splamione krwią pieniądze, ale tak właśnie postanowiłem.

– To co zamierzasz zrobić?

– Mam nadzieję, że to my będziemy robić.

– Ja też.

– Dzięki. Na razie udajemy, że nic się nie zmieniło; odrzucamy wszystkie oferty. Tylko koniec z zatrudnianiem tych pieprzonych biegłych. Sprawdźmy, czy da się chociaż trochę zmniejszyć nasze straty. Cutterowi, Hurtzowi i całej reszcie damy do zrozumienia, że jesteśmy pewni, że wygraną mamy w kieszeni i że nie interesuje nas nic oprócz werdyktu ławy przysięgłych. Będziemy udawać, że mamy zamiar przeciągać proces tak długo, jak to tylko będzie możliwe. Twojej firmie to się nie spodoba, sędziemu Marlowe'owi także nie. To może dać do myślenia nawet Hurtzowi. Nikt przecież nie chce tego procesu.

Mona wyciąga drugiego papierosa, ale go nie zapala.

– I co dalej? Nic nie zrobimy? Co z moimi przygotowaniami, moją mową na inaugurację i na zakończenie rozprawy, z dowodami, których zdobycie kosztowało tyle pieniędzy i wysiłku? Pracowałam nad tym od miesięcy, ba, już lat.

– Zachowaj je, jeszcze ci się mogą przydać. Przykro mi, Mona. To jeden z aspektów tego planu, który najbardziej mnie martwi.

– Napracowałaś się i wygrałabyś ten proces, to prawda. Prawdą jest także to, że byłabyś jedyną osobą, która by coś na tym zyskała.

– Twoja firma miała szansę wygrać co nieco, ale nie wygra. Moja wygrana, publiczny proces relacjonowany przez środki masowego przekazu, została skreślona z listy nagród. W dodatku, biorąc pod uwagę wszystkie wydatki i pule, te legalne i nielegalne, i tak zostanie niedużo do podziału. Tak czy owak, jeśli wygramy, oni założą apelację i wszystko będzie się ciągnąć rok albo dłużej, a pieniędzy z naszego psiego odszkodowania przez cały czas będzie ubywać. Jak widzisz, zapoznałem się z twoją biblioteką. Do tego dojdą rachunki z Bakera, Forda za rozprawę apelacyjną i będę miał szczęście, jeżeli uda mi się spłacić długi, które zaciągnę do tego czasu. Jak ci się podoba taka perspektywa, Mona? Powiedz, jeśli gdzieś się pomyliłem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niezawinione Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niezawinione Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


William Wharton - Dad
William Wharton
William Wharton - Birdy
William Wharton
William Wharton - Ever After
William Wharton
William Wharton - A Midnight Clear
William Wharton
William Wharton - Houseboat on the Seine
William Wharton
William Wharton - Franky Furbo
William Wharton
William Wharton - Last Lovers
William Wharton
William Wharton - Scumbler
William Wharton
William Wharton - Tidings
William Wharton
William Wharton - Shrapnel
William Wharton
William Wharton - The WWII Collection
William Wharton
William Wharton - The Complete Collection
William Wharton
Отзывы о книге «Niezawinione Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Niezawinione Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x