Patrzę na Monę i Ravena. Raven niechętnie podnosi rękę.
– Panie sędzio, jest jeden wyjątek. W sprawie państwa Whartonów przeciwko firmie przewozowej Cuttera nie doszło do zawarcia ugody.
Zapada długa cisza. Murphy podnosi złożone dłonie do ust, jakby się modlił.
– Dziękuję, że mnie pan poprawił, panie Raven. Ale idźmy dalej, żeby całą sprawę odłożyć wreszcie ad acta. – Daje znak protokolantowi i ogłasza, że od tej chwili każde słowo będzie rejestrowane.
Potem rozpoczyna się następna wyliczanka. Murphy prosi kolejno wszystkich adwokatów, żeby poinformowali o aktualnej sytuacji prawnej ich klientów. Każdy wstaje i mówi mniej więcej to samo, to znaczy, nazwisko, nazwę firmy, dla której pracuje, nazwisko klienta, i na końcu składa krótkie oświadczenie, że w sprawie ich klienta została zawarta ugoda; żadnych liczb. Czekam, co powie Raven. Jeśli oświadczy, że wszystkie nasze sprawy zakończyły się ugodą, publicznie zaprzeczę; stało się tak tylko w sprawie Danny'ego przeciw Cutterowi i nie dotyczy to ani mnie, ani Rosemary. Poza tym zostały wniesione jeszcze dwa pozwy: przeciwko władzom stanowym i przeciwko Sweglerowi. Nie wydaje mi się, żeby w tych dwóch wypadkach można było mówić o ugodzie; tak naprawdę, w ogóle ich nie dyskutowano.
W końcu sędzia Murphy dochodzi do naszej grupy. Wstaje nie Raven, lecz Mona. Zamieniam się w słuch. Mona informuje, że we wszystkich przypadkach, z wyjątkiem spraw państwa Whartonów, zawarto satysfakcjonującą obie strony ugodę. Właśnie na to słówko czekałem: „sprawy”. Teraz mamy to w aktach. Jest przecież więcej niż jedna sprawa, nie chodzi tylko o Cuttera.
Po wysłuchaniu ostatniego adwokata Murphy poprawia się w swoim fotelu. Upewnia się, czy protokolant w dalszym ciągu wszystko rejestruje, i oświadcza:
– Pod groźbą złamania prawa nikomu nie wolno ujawnić żadnych szczegółów tego posiedzenia.
Sala cichnie. Po chwili odzywa się jakiś starszy adwokat z ostatniego rzędu.
– Panie sędzio, tego raczej nie da się uniknąć. W moim biurze już teraz czeka cała chmara dziennikarzy, urywają się telefony.
Nie możemy udawać, że nic się nie stało.
Murphy osuwa się niżej w swoim fotelu.
– W porządku, można powiedzieć, że posiedzenie się odbyło, ale nie wolno podawać żadnych szczegółów ani ujawniać sum składających się na ogólny fundusz czy też kwot uzgodnionych w poszczególnych ugodach.
Głos zabiera Forcher, adwokat Sweglera.
– Panie sędzio, wydaje mi się, że nie jesteśmy w stanie utrzymać tego w tajemnicy. Zwolnił pan już wszystkich powodów i pozwanych, którzy przecież znają te liczby, a nie sądzę, aby im również mógł pan zabronić ich ujawniania. Tych informacji po prostu nie da się zataić przed opinią publiczną.
Sędzia Murphy zsuwa się jeszcze niżej – jeszcze chwila, a wyląduje na podłodze. Złożone w modlitewnym geście dłonie wciąż trzyma przy ustach.
– Rozumiem. Nic na to nie poradzimy. Wydamy wobec tego oficjalny komunikat.
Prostuje się na fotelu.
– W gmachu sądu federalnego w Eugene, w stanie Oregon, odbyło się posiedzenie pojednawcze poświęcone pozwom wniesionym w związku z wypadkiem drogowym na autostradzie 1 – 5, z trzeciego sierpnia ubiegłego roku, w którym zginęło siedem osób, a wiele zostało rannych. Posiedzenie trwało nieprzerwanie przez trzy dni. Przewodniczył sędzia federalny, Joseph Murphy.
Wszystkie sprawy załatwiono polubownie poprzez zawarcie satysfakcjonującej zainteresowane strony ugody. Było to jedno z największych posiedzeń pojednawczych w historii Oregonu.
Oglądam się na Ravena i Monę i widzę, że Raven trzyma rękę w górze.
– Panie sędzio, moi klienci, państwo Whartonowie, nie zawarli ugody.
Po raz kolejny zapada cisza, a sędzia Murphy znowu zaczyna zjeżdżać ze swojego fotela. Oczy wznosi ku sufitowi, a może ku niebu. Któż to może wiedzieć?
– Dobrze. Zmienimy to na: Niemal wszystkie sprawy zostały załatwione polubownie poprzez zawarcie satysfakcjonującej zainteresowane strony ugody.
Raven wydaje się zadowolony z takiego rozwiązania. Jest to wystarczająco bliskie prawdy, więc postanawiam się nie odzywać.
Murphy prostuje się na fotelu i podnosi palec.
– Przypominam, że pod groźbą złamania prawa nikomu z tu obecnych nie wolno ujawniać szczegółów tego posiedzenia.
Odpowiada mu głuche milczenie. Sędzia Murphy wstaje i wraca do swojego gabinetu. A więc to koniec? Czuję się bardzo rozczarowany. Wychodzimy na korytarz. Mona zapala papierosa.
Mówi Ravenowi, że odwiezie mnie do Portland. Raven kiwa głową. On już stąd dawno wyjechał.
Idziemy do samochodu. Mona mówi, że mamy jeszcze szansę wyjechać z Eugene przed porą największych korków, kiedy wszyscy wracają z pracy do swoich domów.
– Widzisz, Will, wychowałam się w Tacoma, ale kiedyś pracowałam w tutejszym sądzie apelacyjnym. Znam dobrze to miasto.
Zresztą studiowałam w Corvalis. To ładne miasteczko, niecałe czterdzieści tysięcy mieszkańców, piękna okolica. Myślę, że zmienisz zdanie o Oregonie, jeśli pojedziemy inną drogą zamiast 1 – 5.
I ma rację. Krajobraz wkrótce się zmienia, jest więcej zieleni, dużo drzew owocowych, część z nich obsypana kwiatami. Droga wije się między pagórkami, czasem lekko się wznosząc, to znów opadając.
Nadal jednak jestem przybity tym, co się stało w sądzie. Tyle pytań ciśnie mi się na usta. Sędzia – magik zaprezentował swoje sztuczki, a ja nie rozgryzłem ani jednej z nich. Jestem bardzo zawiedziony. Mona musi wyczuwać mój nastrój, ponieważ prawie się nie odzywa i czasem tylko zwraca mi uwagę na jakiś ładny widok za oknem.
W Corvalis zatrzymujemy się przy barze, jednym z jej ulubionych z czasów, kiedy była studentką. Właściwie to raczej kawiarnia niż bar, wypełniona młodzieżą, głośnymi rozmowami i głośną muzyką. Znajdujemy stolik pod ścianą, daleko od źródła muzyki, po czym Mona wyrusza po piwo.
Wraca z dwoma wielkimi kuflami, podobnymi do tych, które widziałem w Monachium, tylko zrobionymi ze szlifowanego szkła.
– Proszę, może to ci poprawi humor.
Śmieje się na głos.
– Mona, możesz mi wytłumaczyć, co się właściwie stało?
– Nie jestem idiotą, ale nic z tego nie rozumiem. Mam wrażenie, że wszystko rozegrało się za kulisami.
– Murphy od początku tak to ustawił. Prawdopodobnie nie było innego sposobu przy takiej liczbie pozwów. Sama nie lubię czegoś takiego, ale prawie wszyscy są zadowoleni. Danny chyba dostał to, na co liczył, tak samo Claire Woodman.
– A Wills? Czuję się naprawdę podle, że nie umiałem go uchronić przed czymś takim. Danny'ego znam jeszcze z czasów, kiedy chodził do szkoły średniej i umawiał się na randki z Kate.
– Myślenie abstrakcyjne nigdy nie było jego mocną stroną. Obawiałem się tego i moje obawy sprawdziły się co do joty. Ale, na litość boską, sam nie mogłem więcej zdziałać, a ty i Raven nie śpieszyliście się z pomocą.
– Postaraj się mnie zrozumieć. Robię to, co mi każe Charles Raven. W tej sprawie powierzał mi tylko niektóre prace przygotowawcze. Wszystkie ważniejsze decyzje podejmował sam.
– Zmieńmy już temat, dobrze?
Zaczyna szukać czegoś w torebce. Z początku myślę, że papierosów, ale okazuje się, że portfela. Wyciągam swój.
– Ja zapłacę. Tego nie musisz wrzucać w koszty, chociaż, jak widzisz, nadal korzystam z twoich porad.
– Niech cię diabli wezmą, Will. Nieraz słyszałam o trudnych klientach, ale dopiero teraz wiem, co to oznacza.
Sprawdzam rachunek i kładę pieniądze na stole. Podnoszę się z krzesła.
Читать дальше