Manula Kalicka - Tata, One I Ja

Здесь есть возможность читать онлайн «Manula Kalicka - Tata, One I Ja» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Tata, One I Ja: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Tata, One I Ja»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Osadzona we współczesnych polskich realiach, a jednocześnie baśniowa opowieść o dwóch dziewczynkach wychowywanych przez samego ojca. Ciepła i krzepiąca – dowodzi, że nawet najtrudniejszy problem można rozwiązać, uciekając się do inteligencji i poczucia humoru. Zwariowane, dowcipne dialogi, niesamowite przygody, o których jednak się-wie-że-się-dobrze-skończą, osadzone w pejzażu podwarszawskiej miejscowości. Do tego przewijające się przez dom taty tabuny panienek, z których każda miałaby ochotę zostać na zawsze, ale nic-z-tego, i czuwająca nad dziewczynkami z Warszawy babcia Fredzia – niezrównana: mądra i szalona, złośliwa i serdeczna. Jak ta książka.

Tata, One I Ja — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Tata, One I Ja», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kleopatra, zmęczona, wachlowała się gazetą.

– Tu być gorzej niż w Egipta. Straszny gorąc. Ja chcieć się położyć.

Każda miłość trwa tyle, na ile zasługuje. Uczucie tatusia wyraźnie wchodziło w fazę schyłkową. Rano Elwira unikała wzrokiem taty, a tata – Elwiry. Krzyś natomiast wpatrywał się w swoją Kleopatrę, donosił jej poduszki, napoje, a nawet ją wachlował. Był skacowany, zmarnowany, ale wciąż bardzo zakochany.

Kleo nie czuła się najlepiej. Patrzyliśmy na nią ze szczerą obawą. Było jej duszno, miała skurcze. Honorata, jedyna doświadczona wśród nas, zarządziła pomiar przerw między bólami. Paulina przyniosła ze swego pokoju gigantyczny budzik w formie skauta i zaczęłyśmy mierzyć czas, zapisując wyniki. Krzysia i tatę wygoniłyśmy, bo strasznie przeszkadzali. Krzyś od razu chciał jechać do szpitala, ale Honorata go powstrzymała. Na razie odnotowałyśmy jeden skurcz i Kleo twierdziła, że jeden miała też nad ranem. Siedziałyśmy w ogrodzie, nie mogąc oderwać wzroku od jej wielkiego brzucha, jakbyśmy się obawiały, że wyjdzie z niego jakiś potwór. Alien na przykład.

Starałyśmy się zagadywać Kleo. Ja opowiadałam o Molasie, Elwira o nauce pływania dla noworodków, a Paula rysowała obrazki dla bejbika. Naprawdę pięknie rysowała. Jeszcze o tym nie wspominałam, że moja siostrzyczka ma uzdolnienia plastyczne i muzyczne. Tylko mnie Pan Bóg poskąpił talentów.

– Ja chcieć już rodzić, ja mieć dość brzucha i siusiania co minuta – powiedziała Kleo i poszła, jak to ona mówi, do klozeta.

Honorcia piekła pizzę, a mnie nic się nie chciało. Przyniosłam koc i leżałam na trawie, patrząc w niebo. Wakacje powinny trwać wiecznie, tak uważam.

Kleo wróciła i znowu miała silny skurcz. Od poprzedniego minęły dwie godziny. Poleciałam do Honoraty, a ta kazała wołać Krzysia i tatę. Mały Omarek pchał się na świat. Krzysiek był tak strasznie zdenerwowany, że co chwila gubił kluczyki, a potem odjechał, powiewając niezamkniętymi drzwiami samochodu. Walnął nimi w naszą bramę. Straty były niewielkie, ale tata kazał mu wysiąść i sam przejął kierownicę. A potem ruszył z kopyta jak Molas w najlepszej formie.

Kiedy wrócił, natychmiast pokłusował do barku i nalał sobie szklaneczkę whisky.

– Gdzie twoje zasady?! – zawołała zrozpaczona Elwira.

A tatuś odpowiedział:

– Utonęły w alkoholu. To podobno się zdarza w chemii. Nie martw się, Myszko, sytuacja jest niezwyczajna. Prawie odebraliśmy dziecko na tylnym siedzeniu. Krzysio będzie potrzebował terapii, bo doznał szoku. To był jeden horror. Zaledwie pokonaliśmy dwieście metrów, wody odeszły i całą drogę do Warszawy Kleo rodziła. Jak zajechaliśmy pod szpital, było już widać główkę.

– W jakim kolorze? – spytała Paulina.

– Czarnym, żuczku, czarnym. To śliczny, duży chłopczyk. Krzyś oszalał z radości. Pojechał pić z chłopakami, a ja wróciłem do domku jak grzeczny harcerz, więc się nie złość – rzekł do Elwiry.

Nie robiła wrażenia usatysfakcjonowanej, lecz kiwnęła przyzwalająco głową i powiedziała:

– Dobrze, kochanie, ale od jutra koniec z tym wszystkim i wracasz do normalnej diety. Musisz koniecznie zrobić sobie to płukanie jelit. Te wszystkie świństwa, które jadłeś ostatnio… Wyobraź sobie, jak one tam zalegają, psują się, rozkładają…

Tatuś nie miał zadowolonej miny, mnie zaś zrobiło się niedobrze, a przecież nie o moich jelitach była mowa.

Zadzwoniłam do babci. My mamy taką gorącą linię, dzięki której mogę sobie poustawiać wszystkie sprawy. Babcia ucieszyła się z narodzin Omarka. Kiedy jej powtórzyłam dialogi taty i Elwiry, stwierdziła:

– Każdy człowiek jest mieszanką kwasów i zasad. U Elwiry jednak te dwa składniki są od siebie oddzielone. Do przymknięcia oczu trzeba dojrzeć. Ona widocznie jeszcze nie doszła do tego punktu. Niektórzy uważają, że gra miłosna to najłatwiejsza z gier, ale ja uważam ją za najtrudniejszą. Wariacji i kombinacji tu najwięcej. Najrzadsze są wygrane, a klęski – najdotkliwsze. Mam, jak wiesz, w tych sprawach pewne doświadczenie i powiem ci znaną prawdę. Zakochujemy się z jakiegoś powodu: dla czyjejś urody, inteligencji czy nawet dlatego, że po prostu chcemy się zakochać. Kochamy zaś pomimo. I gdy ten etap nadchodzi, związek albo się kończy, albo staje dojrzały, mądry, wspaniały. Eryk i Elwira weszli w ten etap, kiedy należy kochać pomimo, a co dalej będzie, czas pokaże.

Lubiłam Elwirę pomimo jej wad. Nie kochałam jej jednak.

Tatuś się w niej zakochał. W jej zielonych oczach, jej duchowości i w czym jeszcze, nie wiem. Elwira miała swoje ograniczenia i w żaden sposób nie chciała z nich zrezygnować. Czasami myślałam: „Ona jest egoistką. Jak można się tak koncentrować na własnym zdrowiu, na tym tylko, co dotyczy jej bezpośrednio? Gdzie świat daleki, gdzie przygoda?” Dla niej Bogiem był organizm, każde jego drgnienie. Podporządkowywała całe swoje życie medycynie. Tej prawdziwej i tej alternatywnej. Moim zdaniem nie miało to sensu.

Podobne refleksje snuł, zdaje się, tata. Po pierwszym okresie totalnego zauroczenia, kiedy całkowicie poddał się Elwirze, próbował się wyrwać z zaklętego kręgu biologii, jaki wokół nich roztoczyła. Zdobyć, wywalczyć własną przestrzeń. Namawiał Elwirę do rozszerzenia jadłospisu, opowiadał o radości, jaką daje jedzenie, i wiązał to z afirmacją życia, z darami Boga i sama nie wiem z czym jeszcze. Na własne uszy słyszałam, jak jej tłumaczył, że nie można być tak ortodoksyjnym jak na przykład starozakonni żydzi. Elwira się obrażała. Niestety, u niej kwasy i zasady dominowały. Nie udało się tatusiowi jej zmienić. Ani jej zmienić tatusia.

Jednak zupełnie nie rozumiałam, dlaczego nie mogli akceptować siebie takimi jakimi byli. Może jestem zbyt młoda na takie problemy.

Elwira, by sprostać wyzwaniu, jakie stanowił dla niej nasz tatuś, zapisała się na kurs asertywności. Uczęszczała bardzo pilnie na zajęcia. Wkrótce zaczęła wprowadzać u nas w domu świeżo zgłębione metody radzenia sobie z trudnym partnerem. Przede wszystkim rozpoczęła walkę z niską samooceną, której przyczyną było krnąbrne zachowanie tatusia, bez żadnych zahamowań objadającego się zwierzątkami. Martwymi, oczywiście. Wszędzie znajdowaliśmy kartki, na których było napisane: „Jestem mądra. Jestem dobra. Jestem współczująca. Jestem błyskotliwa. Jestem zgodna”. Otwierało się na przykład szufladę w poszukiwaniu skarpetek, a tam kartka. Zaglądało się do szafki z lekarstwami, a tam napis: „Jestem tolerancyjna”. Na lustrze była przyczepiona kartka: „Jestem ekscytująca”. Dostawaliśmy lekkiego obłędu. Tatuś poskarżył ssie Krzyśkowi, a ten go pocieszył, że jeszcze nie jest tak źle, bo przecież mógłby rozwinąć papier toaletowy i znaleźć tam napis: „Jestem sexy”. Niespecjalnie to pocieszyło tatkę, i ale przynajmniej się pośmiał. Tyle jego.

Zjawiła się u nas ciocia Ewa, ale jakże odmieniona! Ubrana skromnie: biała bluzeczka, czarna spódniczka, włosy gładko uczesane, wypisz, wymaluj, uczennica przedwojennej pensji. Jak nam oznajmiła, przyjechała się pożegnać. Wyjeżdża. Do Kazachstanu. Uczyć polskie dzieci.

– To wspaniałe! – wykrzyknęłam. – Nareszcie na coś się przyda twoja polonistyka.

– Właśnie! Zawsze marzyłam, żeby uczyć – oznajmiła ciocia. – Ale polskie szkoły są takie anachroniczne, nie dają pola do popisu prawdziwym, twórczym pedagogom. Jak zobaczyłam ogłoszenie, że poszukują nauczycieli dla Polonii, zgłosiłam się i zostałam zakwalifikowana. Dostałam skierowanie do Kazachstanu. To wspaniała idea i taki szlachetny cel.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Tata, One I Ja»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Tata, One I Ja» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Tata, One I Ja»

Обсуждение, отзывы о книге «Tata, One I Ja» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x