Cormac McCarthy - Dziecię Boże

Здесь есть возможность читать онлайн «Cormac McCarthy - Dziecię Boże» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziecię Boże: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziecię Boże»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Prowadziła go zła gwiazda… Stał na rozstaju dróg, poza społeczeństwem, ponad prawem, ponad moralnością. Niekochany, niechciany. Mordował, przekroczył próg zła, odkrył w sobie bestię. Lester Ballard w peruce z wyschłego skalpu ludzkiego, ubrany w bieliznę należącą do swych ofiar. Lester Ballard, „dziecię boże, stworzone na wzór i podobieństwo twoje”. Powieść dla osób o mocnych nerwach. Tylko dla dorosłych.

Dziecię Boże — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziecię Boże», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Śni mi się dom - zaśpiewał Murzyn.

Będziesz miał dom, a jakże – zapewnił go szeryf. – Dom stwórcy.

Spieprzyć by stąd, do kurwy nędzy - zaśpiewał Murzyn.

Wrzuć na luz – zawołał Ballard.

Murzyn nie skomentował.

Nazajutrz szeryf wrócił, stanął przed klatką Ballarda i zajrzał do środka. Ballard odwzajemnił spojrzenie. Szeryf wyjął słomkę spomiędzy zębów i przemówił:

Skąd była tamta kobieta?

Jaka kobieta?

Ta, którą zgwałciłeś.

Tamta stara kurwa?

Zgadza się. Tamta stara kurwa.

Nie wiem. Skąd mam, do diabła, wiedzieć?

Pochodziła z hrabstwa Sevier?

Cholera, nie wiem.

Szeryf spojrzał na niego, włożył znów słomkę w zęby i odszedł.

Nazajutrz rano przyszli po Ballarda. Strażnik więzienny i urzędnik sądowy.

Ballard – wezwał go strażnik.

Yhy.

Poszedł korytarzem za urzędnikiem. Strażnik zamykał pochód. Zeszli na dół, Ballard odlał się przy żelaznej rurze w balustradzie. Wyszli na dwór, przez parking, do budynku sądu.

Posadzili go na krześle w pustym pomieszczeniu. Przez szparę w dwuskrzydłowych drzwiach widział smużkę koloru i ruchu. Przysłuchiwał się trochę sprawie. Po godzinie wyszedł adwokat i przywołał Ballarda palcem. Ballard wstał, wszedł na salę i usiadł w kościelnej ławce za barierką.

Usłyszał swoje nazwisko. Zamknął oczy, lecz zaraz otworzył. Siedzący za biurkiem mężczyzna w białej koszuli spojrzał na niego, potem na papiery przed sobą, potem na szeryfa.

Ile siedzi? – zapytał.

Będzie tydzień.

No to niech już się stąd wynosi.

Urzędnik podszedł, otworzył bramkę, nachylił się do Ballarda.

Możesz iść – powiedział.

Ballard wstał, przeszedł przez bramkę, przemierzył salę w stronę drzwi, skąd wpadało światło dzienne, minął hol, minął frontowe drzwi gmachu sądu hrabstwa Sevier. Nikt go nie zawrócił. Zaraz za drzwiami obśliniony mężczyzna wyciągnął do niego wyświniony kapelusz i coś wymamrotał. Ballard zszedł po schodach i ruszył dalej, przez ulicę.

W centrum pochodził po sklepach. Wstąpił na pocztę, gdzie przejrzał wachlarz plakatów. Ścigani listem gończym patrzyli na niego ponuro. Ludzie o wielu nazwiskach. Wszędzie tatuaże. Ich zmarłe miłości uwiecznione w śmiertelnym ciele. Przeważały niebieskie pantery.

Stał na ulicy z rękami w tylnych kieszeniach, gdy podszedł do niego szeryf.

Co teraz zamierzasz? – spytał.

Wrócić do domu – odparł Ballard.

A potem? Co knujesz?

Niczego nie knuję.

Powinieneś dać nam cynk. Byłoby sprawiedliwiej. Popatrz: niezastosowanie się do nakazu sądu, zakłócenie porządku publicznego, napad z pobiciem, pijaństwo w miejscu publicznym, gwałt. Chyba następne na liście jest już zabójstwo, co? Albo coś, co już zrobiłeś, a myśmy dotąd nie wykryli.

Nic nie zrobiłem – obruszył się Ballard. – Uwzięliście się na mnie.

Szeryf, z założonymi rękami, kiwał się na piętach i wpatrywał w posępnego złoczyńcę.

Wiesz co? Zbieraj już dupsko w troki. Bo miejscowi nie wytrzymają dłużej twoich wybryków.

Nikogo o nic nie proszę w tym tchórzliwym mieście.

Ballard, zbieraj dupsko w troki.

Nic mnie tu nie trzyma, jedno tylko, że ty jeszcze kłapiesz ozorem.

Szeryf zszedł z drogi Ballardowi. Ten minął go i wyszedł na ulicę. W pół drogi do następnej przecznicy obejrzał się. Szeryf nadal za nim patrzył.

Całe szczęście, żeś się spietrał, szeryfie – rzucił w jego stronę.

Tę strzelbę miał prawie od małego. Żeby ją sobie kupić, najął się u starego Whaleya do stawiania płotu, po osiem centów od słupka. Powiedział mi, że jak zebrał dość pieniędzy, to rzucił robotę w środku dnia i w środku pola. Nie pamiętam, ile za tę dwururkę dał, ale chyba musiał postawić coś ponad siedemset słupków.

Wiem jedno, że strzelać to on z niej, na miły Bóg, potrafił. Walił, w co popadło. Widziałem, jak zestrzelił pająka z pajęczyny na szczycie wielkiego dębu czerwonego, a stałem od niego jak stąd do tamtej drogi.

Raz go pogonili na jarmarku. Zabronili mu dalej strzelać.

Skoro się zgadało o jarmarkach, pamiętam, jak kilka lat wstecz taki jeden gość strzelał razem z ludźmi do żywych gołębi. On ze strzelby, człowiek ze śrutówki czy z czegoś tam. Gość miał chyba całą ciężarówkę tych gołębi. Wysłał chłopaka na środek pola z pełną skrzynką i jak krzyknął, to chłopak wypuszczał jednego. Wtedy on podnosił strzelbę i trach! zmiatał go na amen. Ludzie, dosłownie pióra latały. Nigdy przedtem nie widzieliśmy, żeby ktoś tak strzelał. Wielu z nas, zapalonych myśliwych, straciło kupę forsy, zanim przejrzeliśmy gościa. Odkryliśmy, że faszerował gołębiom tyłki petardami. Zrywały się do lotu jak te wolne ptaki, fru do nieba, aż tu trach, rozrywało im kupry. Po prostu gość strzelał, jak widział, że fruwają pióra. Nie można się było pokapować. Zresztą, co ja gadam, ktoś się w końcu pokapował. Już nie pamiętam kto. Wyrwał gościowi strzelbę, nim zdążył wystrzelić, a gołębia i tak, kurna, rozerwało. Chcieli go za to wytarzać w smole i w pierzu.

Zaraz mi się przypomina, jak raz w Newport urządzili ludziom zabawę. Jeden facet miał goryla czy innego małpiszona, mniejsza z tym, w każdym razie wielki był, sięgał potąd. Był prawie takiego wzrostu jak ten tu Jimmy. Postawili taki niby ring, na którym człowiek wkładał rękawice bokserskie, wchodził i mógł zakosić pięćdziesiąt dolarów, jak wytrzyma trzy minuty z tym małpiszonem.

Kumple, z którymi żem przyszedł, zaczęli na mnie nastawać. A kobitka uwieszona mojego ramienia ciągle tylko wywalała na mnie gały jak zarzynane cielę. Kumple nie przestają mnie prosić. Już nie pamiętam, chyba deczko sobie chlapnęliśmy. Tak czy siak patrzę ja się na tego małpiszona i myślę: Diabła tam. Zwierzak jest mniejszy ode mnie. Trzymają go na łańcuchu. A pamiętam, że siedział na stołku i wtrząchał główkę czerwonej kapusty. No to zaraz im wyrąbałem: A, w cholerę. Podniosłem rękę i powiedziałem facetowi, że raz spróbuję.

Wzięli mnie na zaplecze, wsadzili mi rękawice, a właściciel małpy przykazał: Tylko nie bij za mocno, bo jak go rozwścieczysz, to dopiero sobie napytasz biedy. Pomyślałem, że widocznie chce oszczędzić małpiszonowi lania. Starał się chronić swoją inwestycję.

Tak czy siak wychodzę ja stamtąd, wyłażę na ring. Czułem się jak kretyn, bo kumple darli się jak opętani i podjudzali, a ja żem tylko spojrzał na dziewuszkę, z którą przyszedłem, i puściłem do niej oko. W sam raz wtedy wyprowadzili małpiszona. Na pysku miał kaganiec. Zwierzak łypnął na mnie łaskawie. Wywołali nasze imiona, wszystko jak trzeba. Już zapomniałem, jak się nazywał ten małpiszon, ale jak facet zadzwonił takim wielkim obiadowym dzwonkiem, dałem krok naprzód i zacząłem naciskać na zwierza. Trochę mu pokazałem pracę nóg. Nie wyglądał mi na takiego, co dużo wskóra, no to wyprowadziłem cios i go zaprawiłem.

Popatrzył się na mnie łaskawie. Niewiele myśląc, złożyłem się i znów go lutnąłem. Trafiłem w bok głowy. Głowa mu odskoczyła, tak jakoś dziwnie przewrócił oczami, na co wypaliłem: Niech mnie diabli, poszło jak z płatka. Właśnie wyrwałem pięćdziesiąt dolców. Odwinąłem się i już miałem dołożyć małpiszonowi jeszcze raz, a ten jak nie skoczy mi na głowę, wepchnął mi łapsko do gęby, jakby mi chciał rozerwać szczękę. Nie mogłem nawet krzyknąć o pomoc. Myślałem, że już nigdy tego bydlaka ze mnie nie zdejmą.

Ballard stąpał ostrożnie w błocie w tłumie jarmarkowiczów. Chodził po wysypanych trocinami dróżkach, wśród namiotów, świateł, rożków, waty cukrowej, kolorowych kramów zawalonych nagrodami, lalek i pluszaków wiszących na sznurkach. Na tle nieba wznosił się diabelski młyn, przypominający pstrokatą bransoletkę, a wśród podniebnych stroboskopowych świateł śmigały z furkotem jastrzębich skrzydeł lelki kozodoje, które rozdziawiały dzioby i wydawały dziwne okrzyki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziecię Boże»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziecię Boże» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Cormac McCarthy - Child of God
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - The Orchard Keeper
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - Cities of the Plain
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - The Crossing
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - The Sunset Limited
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - En la frontera
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - Droga
Cormac McCarthy
Cormac McCarthy - The Road
Cormac McCarthy
Cormac Mccarthy - No Country For Old Men
Cormac Mccarthy
Cormac McCarthy - All The Pretty Horses
Cormac McCarthy
Отзывы о книге «Dziecię Boże»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziecię Boże» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x