Dominika Stec - Kobieca Intuicja

Здесь есть возможность читать онлайн «Dominika Stec - Kobieca Intuicja» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kobieca Intuicja: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kobieca Intuicja»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Spełniły się życzenia Dominiki – bohaterki Mężczyzny do towarzystwa. Żyje sobie szczęśliwie z Pedrem, wydała nawet powieść o ich wielkiej miłości. Z tego też powodu udziela wywiadu prestiżowemu pismu My Fair Lady i wzbudza niezdrowe zainteresowanie swoich uczniów. Spełnione uczucie miewa i wzloty i upadki, niemniej nic nie zapowiada katastrofy, toteż kiedy ta następuje, na Dominikę zwala się lawina pytań – ważnych, mniej ważnych i zgoła podstawowych.

Kobieca Intuicja — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kobieca Intuicja», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dopiero gdy znalazł prawdziwe uczucie u prawdziwej polonistki, która oprócz ust ma coś więcej do zaoferowania… Ha, czytałam w Pedrze jak w książce! Może napiszę Robercie poradnik psychologiczny? Mądry, kasowy. „Mężczyzna i my -trudna droga do szczęścia". Tylko to mało wesołe jak na wymogi dzisiejszych czasów. Za to prawdziwe. Prawda też jest ważną wartością, gdy chwilowo rozrywkowych wartości brak.

Z tym, że gdyby faktycznie miała być prawda, trzeba by podrasować tytuł. „Mężczyzna i my – trudna droga do szczęścia i łatwa z powrotem" – tak to powinno brzmieć.

Pasztet z zająca

Nie dałam rady otworzyć ust, żeby wyznać, że pomyłka. Stałyśmy z Rucką w mrocznej klatce schodowej, stopnie kończyły się przed progiem, dla utrzymania równowagi opierałam się o ścianę. Wszędzie trafiałam dłonią na męskie lub damskie szczegóły anatomiczne w sprayu. Z otwartego mieszkania buchnęła woń oprawianego zająca. Ogromnie daleka od przyszłej woni pasztetu. Toteż nie otwierałam ust. Nawet je zacisnęłam. Dla bezpieczeństwa.

– Zgadnij, kto cię odwiedził, Iwonko – zagaiła zagadkowo Rucka. – Czekam!

Dorosła osoba nie radzi sobie z pytaniami tak łatwo jak dzieci do lat pięciu. W każdym razie Solska ewidentnie sobie nie poradziła.

– Świadkowie Jehowy? – strzeliła.

– Coś ty! Oni chodzą parami.

Mogła ją tłumaczyć okoliczność, że źle widziała. Nie miała czym pstryknąć światła w przedpokoju. Łącznie z okularami ubabrana była w zajęczej krwi.

– A ile was jest?

– Dwie, ale musi jeszcze zgadzać się wyznanie. Nie świadkowie, tylko ja i kto? Twoja koleżanka z kolonii! Poznajesz ją? Pani Dominika.

– Ale numer! Dominika! – ucieszyła się Solska i z powodu krwawych rąk wciągnęła nas do mieszkania pantomimicznie. -Z których kolonii?!

– Nie jestem pewna – stropiłam się. Złapałam oddech przez zęby, uzupełniłam: – Po szóstej klasie może?

– Piątej – poprawiła mnie Solska. – Po mojej piątej. Ty byłaś rok wyżej. Bukowina Tatrzańska. Namioty. Ale nie pamiętam cię w ogóle, wiesz. Siadajcie, przypomnę sobie. Nigdy nie zapominam. Tylko wyrzucę flaki od zająca.

– Czekamy – zgodziła się Rucka. – Jest taki specyficzny zapaszek.

– Nie mów, Agniecha! Jak się w tym babrzesz, żal ci stworzonka, nic nie czujesz. Jak przy katarze, od łez. Łan moment, nie lubię flaków w domu, przynoszą pecha.

– Tak? Dlaczego? – zainteresowałam się z grzeczności. Nadal przez zęby.

– Co dlaczego? – zdumiała się Solska. – Dla niczego. Pech nie ma powodu.

Wróciła domyta z krwi i pachnąca lawendą. Poprzedni zapach wywietrzał, po pokoju rozszedł się aromat kawy. Ale ja straciłam humor. Najgłupsze pytania zadaje się z grzeczności. Wyszłam na największą idiotkę spośród zebranych tu wdów po Pedrze Romanie. Kiedy pójdę, tamte będą mnie wspominały jako świruskę, która dociekała realnych podstaw fatalnego działania zajęczych flaków. Czyżby Pedro wybrał mnie tylko dlatego, że błyskotliwszych nie pamiętał?

– Ty się bardziej trzymałaś z Janką – wypomniała mi bezpodstawnie Solska.

Delikatne rysy, miły głos. Aż trudno uwierzyć, że wszystko to stworzyła natura, żeby zmylić biednego zająca!

– Z Janką?

– Z Janką czy z Joasią, przypomnij mi. Spałyście w pierwszym namiocie od bacówki.

– Tego nie pamiętam – przyznałam się uczciwie.

Solska wyciągnęła z dna szuflady opasły album fotograficzny. Zbladłam.

– O, to ty – wskazała palcem. – W drugim rzędzie. Rozpoznajesz się?

W drugim rzędzie na zbiorowej fotografii stała dziewczynka z warkoczykiem. Ładna, sympatyczna. Ewentualnie mogłam się do niej przyznać. W jej wieku nie zaplatałam warkoczyka, za to miałam piegi. Ta nie miała ani jednego, szczęściara, o takiej buźce mogłam wtedy tylko pomarzyć.

– Tak jakby… – pokiwałam głową.

– Rozpoznajesz się, serio? A całkiem niepodobna. – Solska podsunęła album Ruckiej. – To ona. Poznałabyś? Ja w życiu! O, tu po lewej klęczę ja, z kucykami, w żółtych adidasach… Poznajesz? Zaraz… W życiu nie nosiłam kucyków, moment… Nie, sorki, tu po prawej stoję, w granatowych adidasach… Aha, na imię masz Dominika, pamiętam!

Powinna grywać w totolotka zawodowo. Skąd wytrzasnęła tę Dominikę? Może faktycznie byłyśmy razem w Bukowinie pod namiotem, choć dałabym głowę, że nie.

– Nie Dominika? – zwątpiła Solska na widok mojej miny. -Jak ci było… Manuela? Może i Manuela.

Przypomniałam sobie, że zna moje imię z prezentacji przy drzwiach. Widocznie zapomniała o tym.

– Nie, dobrze, Dominika! Dziwię się po prostu, że pamiętasz po tylu latach.

– Ona wszystko pamięta – zapewniła Rucka. – Ona, weźmy, jedyna ze znajomych pamięta, jak się oprawia zająca. Po babci pamięta. Inni kupują gotowe mięso. Iwonka pamięta, jak powiesić, obedrzeć ze skóry, wypatroszyć, co pani zechce.

To wyglądało na pamięć sięgającą czasów neandertalskich. Ciekawe, czy Pedro Roman istniał w jej pamięci wypatroszony jak zając, czy raczej lirycznie. Z jednej strony pierwsza miłość, ale z drugiej to on ją porzucił.

Mieszkała w starym mieszkaniu, składającym się z czterech pokoików i monstrualnie wielkiej kuchni – wyciągniętej z babcinego lamusa jak prehistoryczne przepisy kulinarne – z kredensem, fajerkami, kwadratowym stołem na środku i zazdrostkami w oknach. Zaprosiła nas tam, że usiądziemy, pogadamy, a ona w tym czasie zajmie się pasztetem. Przeniosłyśmy na kwadratowy stół nasze kawy i nalewkę na wiśniach karolinkach. Niewyobrażalnie słodką. W niej też była babcina receptura, jeśli nie wiśnie jako takie.

Gdy zając gotował się w garze pośród przypraw, Solska odpytała mnie z mojego życia prywatnego. Czy mam męża, dzieci, pieniądze. Uzmysłowiłam sobie z przygnębieniem, że nic nie mam. W każdym razie nic z tego, o co pyta.

– Czy to ważne? – pocieszyła mnie. – Ludzie ganiają z wywieszonym językiem za rzeczami, które da się pomacać. Po co to? W życiu liczy się co innego! To, co niematerialne. Że spotkałaś koleżankę z kolonii, że masz wspomnienia z Bukowiny, to jest ważne. Tego nikt ci nigdy nie odbierze.

Tym dobiła mnie naprawdę, zołza! Nie miałam ani tego, co można pomacać, ani tego, czego nie można pomacać, niczego. Co ja miałam? Czy musiałam w przeddzień Wigilii z kobietą o erotycznych ustach pić świętej pamięci babcine wiśnie karolinki u oprawczyni zajęcy, żeby zastanawiać się nad niedostatkami własnego życia? Gdybym skoczyła z okna wieżowca, byłoby znacznie przyjemniej!

Choć mieszkanie wyglądało na babcine, Solska mieszkała w nim z dziadkiem. Zdumiewająco podobnym do Tutenchamona. Wynurzył się z pokoiku jak z sarkofagu i zagadnął bez dzień dobry, bez wesołych świąt:

– Mataczyć?

Pytając, zbliżył się zbytnio do gotującego się zająca i pasek od szlafroka, którym był przepasany, zajął się żywym ogniem. Dziadek nie zwrócił uwagi, ja wrzasnęłam ze strachu. Solska zareagowała z zimną krwią, jakby gasiła dziadka trzy razy dziennie. Zalała go kubeczkiem wody i wyprowadziła pod ramię do przedpokoju.

– Jeszcze nie, dziadziu – powiedziała. – Powiem, jak przyjdzie pora. Niech dziadziu ogląda telewizję, bo będzie nieszczęście. Co pokazują ciekawego?

– Skrót wiadomości. To nie mataczyć jeszcze?

– Jeszcze nie. I mówi się kręcić, a nie mataczyć. Niech dziadziu nie powtarza po telewizji, bo będzie nieszczęście.

Wracał jeszcze dwa razy. Za pierwszym razem strącił sobie na głowę młynek do pieprzu, za drugim urwał klamkę przy drzwiach. Każdorazowo Solska odprowadzała go cierpliwie do telewizora, gdzie nieodmiennie leciał skrót wiadomości. Telewizja jest w dzisiejszych czasach szybko montowana, więc może dziadek wszystko uznawał za skrót wiadomości, łącznie z reklamami i telenowelami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kobieca Intuicja»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kobieca Intuicja» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Kobieca Intuicja»

Обсуждение, отзывы о книге «Kobieca Intuicja» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x