Rosamunde Pilcher - Czas burzy

Здесь есть возможность читать онлайн «Rosamunde Pilcher - Czas burzy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas burzy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas burzy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Po śmierci matki, która w młodości zerwała kontakt z rodziną, Rebeka postanawia odwiedzić dziadków. Jedzie do Kornwalii, gdzie Baylissowie mieszkają, i tam wkracza w świat, który tylko wyrywkowo zna ze wspomnień matki. Stopniowo odkrywa rządzące nim prawa, zgłębia zasady zawiłej gry, jaką życie toczy z prawdą, aż uświadamia sobie, że to co ważne nie dzieje się z dnia na dzień…

Czas burzy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas burzy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Znałam Jossa dopiero od kilku dni, a już widziałam go chyba w każdym możliwym nastroju. Wiedziałam, że może być zarówno czarujący, jak uparty, zły lub po prostu niegrzeczny. Nietrudno było wyobrazić go sobie jako bezkompromisowego i namiętnego kochanka, jednak wręcz niesmaczne było wyobrażenie jego z Andreą..

Nagle spojrzał w górę i jego wzrok napotkał mój. Zrobiło mi się głupio, gdyż przyłapał mnie z moimi myślami. Dla odwrócenia uwagi szybko powiedziałam:

– Przy ładnej pogodzie musi być stąd piękny widok.

– Tak, stąd aż do latarni morskiej.

– W lecie czujesz się tu chyba jak za granicą.

– W lecie jest tu jak na stacji Piccadilly w godzinach szczytu. Ale to trwa tylko dwa miesiące.

Wyszedł zza lady kuchennej, niosąc tacę z parującymi filiżankami, cukierniczką i dzbanuszkiem na mleko. Kawa apetycznie pachniała. Joss popchnął nogą do przodu długą ławę, postawił tacę na jednym jej końcu, a sam usiadł na drugim. Tym sposobem mogliśmy siedzieć naprzeciw siebie.

– Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o dniu wczorajszym – zaczął. – Gdzie jeszcze byliście poza Falmouth?

Opowiedziałam mu o St. Endon i małej knajpce nad zatoką.

– Aha, słyszałem o tym lokalu, ale sam nigdy tam nie byłem. Zjedliście dobry lunch?

– Owszem. A było tak ciepło, że siedzieliśmy na dworze, w słońcu.

– No tak, to południowe wybrzeże. A co było potem?

– Już nic. Pojechaliśmy do domu. Podał mi filiżankę i spodeczek.

– A czy Eliot zabrał cię do High Cross?

– Tak.

– A widziałaś autosalon?

– Tak, i dom Mollie też.

– I co sądzisz o tych eleganckich, rajcownych wózkach?

– Właśnie to, że są eleganckie i rajcowne.

– A widziałaś któregoś z tych typków, którzy tam pracują?

Jego głos był tak pozornie obojętny, aż zaczęło to być podejrzane.

– Którego na przykład?

– Morrisa Tatcombe’a.

– Joss, zaprosiłeś mnie nie na kawę, tylko na przesłuchanie. Chcesz wszystko ze mnie wyciągnąć.

– Już nie będę, przyrzekam. Po prostu jestem ciekawy, czy Morris pracuje u Eliota.

– A co wiesz o tym Morrisie?

– Tylko tyle, że to łobuz.

– Ale jest dobrym mechanikiem.

– To akurat tak. Wszyscy wiedzą, że to jego jedyna cecha pozytywna. Poza tym jest nieuczciwy i zdemoralizowany do szpiku kości.

– Jeżeli jest nieuczciwy, to czemu nie siedzi za kratkami?

– Już siedział. Dopiero co wyszedł.

To mnie zdezorientowało, lecz odważnie brnęłam dalej, robiąc wrażenie bardziej pewnej siebie, niż rzeczywiście byłam.

– A na jakiej podstawie sądzisz, że jest zdemoralizowany?

– Ponieważ któregoś wieczoru wdał się ze mną w kłótnię w barze. Wyszliśmy na dwór i dałem mu w ryja. I całe szczęście, że zrobiłem to pierwszy, gdyż miał już w ręku nóż.

– Dlaczego mi to wszystko mówisz?

– Ponieważ zapytałaś. Kto nie chce wiedzieć pewnych rzeczy, nie powinien o nie pytać.

– I co mam teraz z tym zrobić?

– Absolutnie nic. Przepraszam, że poruszyłem tę sprawę. Po prostu słyszałem, że Eliot zatrudnił go u siebie, i miałem nadzieję, że to nieprawda.

– Chyba nie lubisz Eliota.

– Ani go lubię, ani nie lubię. Nie mamy ze sobą nic wspólnego. Powiem ci tylko, że on dobiera sobie nieodpowiednich przyjaciół.

Masz na myśli Ernesta Padlowa? Joss obrzucił mnie spojrzeniem, w którym niechęć mieszała się z zachwytem.

– Powiem ci, że nie tracisz czasu. Wiesz już chyba wszystko o wszystkich.

– Wiem o Erneście Padlow, ponieważ widziałam go z Eliotem w tamten pierwszy wieczór, kiedy byliśmy na kolacji „Pod Kotwicą”.

– A właśnie. To już drugie śmierdzące jajo. Gdyby Ernest miał wolną rękę, splantowałby całe Porthkerris i zamienił na parkingi, ani jeden dom nie zostałby na swoim miejscu. A my wszyscy musielibyśmy przenieść się na górę i mieszkać w tych jego śmiesznych budach, które za dziesięć lat będą już przeciekać, osiadać i pękać!

Nie skomentowałam tego wybuchu. Piłam kawę i myślałam, jak miło byłoby rozmawiać nie będąc raptem wciąganą w długotrwałe spory, z którymi nie miałam nic wspólnego. Byłam już zmęczona wysłuchiwaniem, jak każdy, którego chciałam polubić, obracał w perzynę reputację wszystkich pozostałych.

Skończyłam kawę^ odstawiłam filiżankę i stwierdziłam:

– Muszę już wracać.

Joss z widocznym wysiłkiem wykrztusił:

– Przepraszam.

– Za co?

– Za to, że straciłem panowanie nad sobą.

– Wiesz, że Eliot jest moim kuzynem?

– Wiem. – Obracał w dłoniach filiżankę, nie patrząc mi w oczy. – Ale, całkiem niezamierzenie, też zostałem uwikłany w sprawy Boscaryy.

– Bylebyś tylko nie wyładowywał swoich uprzedzeń na mnie.

Jego oczy napotkały moje.

– Nie miałem pretensji do ciebie.

– Wiem – wstałam. – Muszę już wracać – powtórzyłam.

– Odwiozę cię do domu.

– Wcale nie musisz…

Nie zwracał uwagi na mój protest, tylko po prostu zdjął mój płaszcz z wieszaka i pomógł mi go nałożyć. Naciągnęłam na uszy mokry wełniany kapelusz i podniosłam swój ciężki koszyk.

W tym momencie zadzwonił telefon.

Joss, już w kurtce, poszedł go odebrać, a ja zaczęłam schodzić w dół. Jeszcze usłyszałam, jak przed podniesieniem słuchawki rzucił mi: „Rebeko, to tylko chwileczka”, a już do słuchawki mówił: „Słucham? Tak, Joss Gardner przy telefonie…”

Zeszłam na parter i do sklepu. Na dworze wciąż padało. Z góry słychać było, że Joss pochłonięty jest rozmową telefoniczną. Trochę znudzona czekaniem na niego, a trochę z ciekawości, pchnęłam uchylone drzwi od warsztatu, zapaliłam światło i zeszłam w dół po czterech kamiennych schodkach.

Był tam bałagan, jak w każdym warsztacie; stoły robocze, wióry, ścinki, różne narzędzia i imadła. Było tam też nieco stłoczonych starych mebli, tak zakurzonych i rozklekotanych, że trudno było stwierdzić, czy przedstawiają jakąś wartość. Komoda nie miała uchwytów przy szufladach, a szafce nocnej brakowało nogi…

Ale w najdalszym zakątku warsztatu, w cieniu, było jeszcze coś. Stało tam biurko davenport w świetnym stanie, a przy nim krzesło w stylu chińskiego chippendale, z siedzeniem pokrytym gobelinowym haftem w kwiaty.

Zrobiło mi się niedobrze, jakbym dostała kopniaka w żołądek. Odwróciłam się i popędziłam po schodkach w górę, wyłączając po drodze światło i zamykając drzwi.

Przeszłam przez sklep i wyszłam na dwór, w tę okropną wichurę paskudnego lutowego dnia.

„To mój warsztat. Jest tam straszny bałagan, pokażę ci go kiedy indziej”.

Szłam, a potem zaczęłam biec pod górę w kierunku kościoła, w gęstwinę małych uliczek, tam gdzie nigdy by mnie nie odnalazł. Biegłam wciąż w górę, obładowana koszykiem, który ciążył mi jak ołów. Serce waliło mi w piersiach, w ustach czułam smak krwi.

Eliot miał rację. Dla Jossa była to łatwa sposobność, więc ją po prostu wykorzystał. To było moje biurko, ale on zabrał je z domu Grenville’a, nadużywając zaufania i grzeczności starego człowieka.

Mogłam sobie wyobrazić, że łatwo by mi przyszło w tej chwili zabić Jossa. Mówiłam do siebie, że nie zamienię z nim już nigdy ani słowa, nawet się do niego nie zbliżę. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak wściekła; na niego, ale jeszcze bardziej na siebie. Na siebie za to, że dałam się tak łatwo zwieść jego zewnętrznemu wdziękowi; za to, że się aż tak pomyliłam. Nigdy jeszcze nie byłam aż tak zła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas burzy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas burzy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Rosamunde Pilcher - Días De Tormenta
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher - September
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher - Septiembre
Rosamunde Pilcher
Rosamunde Pilcher - Błękitna sypialnia
Rosamunde Pilcher
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Poul Anderson - Stanie się czas
Poul Anderson
Robert Silverberg - Czas przemian
Robert Silverberg
libcat.ru: книга без обложки
Marina i Siergiej Diaczenko
Andrzej Sapkowski - Czas pogardy
Andrzej Sapkowski
Отзывы о книге «Czas burzy»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas burzy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x