Eliasz dokończył dzieła i padł ze zmęczenia, lecz nim zasnął, doznanie tego ranka powróciło raz jeszcze. Coś niezwykle ważnego przedzierało się rozpaczliwie do jego pamięci. Nie było to nic, czego nauczył się w Akbarze, lecz jakaś dawna historia, która jakby miała nadać sens wszystkiemu, co się teraz działo.
Owej nocy ktoś wszedł do namiotu Jakuba i zmagał się z nim aż do wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, rzekł: “Puść mnie".
Jakub odpowiedział: “Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!"
Wtedy tamten rzekł mu: “Niczym książę walczyłeś z Bogiem. Jakie masz imię?"
Jakub wyjawił mu swe imię, a tamten odpowiedział: “Odtąd będziesz się zwał Izrael".
Eliasz zbudził się nagle w środku nocy i popatrzył w niebo. To była ta brakująca historia!
Dawno temu, gdy patriarcha Jakub rozbił swój obóz, ktoś wszedł nocą do jego namiotu i walczył z nim do wschodu słońca. Jakub stanął do walki, choć wiedział że jego przeciwnikiem był sam Bóg. O świcie nie dawał jeszcze za wygraną i walka trwała dopóki Wiekuisty nie zgodził się go pobłogosławić.
Tę historię przekazywano z pokolenia na pokolenie, aby nikt nie zapomniał, że niekiedy trzeba walczyć z Bogiem. W życie każdego człowieka pewnego dnia wdziera się tragedia: czasem jest to zniszczenie miasta, śmierć dziecka, oskarżenie bez powodu, choroba, która okalecza na zawsze. Wtedy Bóg każe człowiekowi stanąć naprzeciw Niego twarzą w twarz i odpowiedzieć na Jego pytanie: “Dlaczego kurczowo czepiasz się egzystencji tak ulotnej i tak pełnej cierpienia? Jaki jest sens twej walki?"
Człowiek, który nie potrafi odpowiedzieć, poddaje się. Zaś ten, który poszukuje sensu życia, uznaje że Bóg jest niesprawiedliwy i rzuca wyzwanie losowi. Wtedy z nieba spływa ogień, nie ten, który zabija, lecz ten, który burzy dawne mury i uświadamia człowiekowi jego prawdziwe możliwości. Tchórz nigdy nie dopuści, by jego serce zapłonęło tym ogniem. Jedyne czego pragnie, to by sytuacja wróciła do poprzedniego stanu, żeby mógł żyć i myśleć jak kiedyś. Natomiast odważni podkładają ogień pod tym, co stare – choćby za cenę ogromnego cierpienia – i porzucają wszystko, nawet Boga, i ruszają naprzód.
“Odważni są zawsze uparci".
Pan uśmiechał się radośnie z niebios – tego właśnie pragnął: aby każdy wziął w swoje ręce odpowiedzialność za własne życie. Ostatecznie dał swoim dzieciom dar największy ze wszystkich – zdolność wyboru i decydowania o swych czynach.
Jedynie te kobiety i ci mężczyźni, w których sercach płonie święty ogień, mają odwagę się z Nim zmierzyć. I tylko oni znają drogę powrotu do Jego miłości, bo w końcu rozumieją, że tragedia nie jest karą lecz wyzwaniem.
Eliasz przyjrzał się raz jeszcze swojemu życiu. Od chwili gdy porzucił warsztat ciesielski, przyjmował swą misję bez słowa sprzeciwu. Nawet jeśli była słuszna – a tak przecież sądził – nigdy nie miał sposobności sprawdzić, co działoby się na ścieżkach, na które zabronił sobie wstępu, z obawy, że utraci wiarę, oddanie, swą wolę. Uważał, że drogi zwyczajnych ludzi były bardzo niebezpieczne, bo mógł przyzwyczaić się i polubić je. Nie rozumiał, że on też był taki jak inni, choć słyszał anioły i choć od czasu do czasu Bóg wydawał mu rozkazy. Tak mocno był przekonany o tym, iż wie czego chce, że zachowywał się jak ci, którzy nigdy w życiu nie podjęli ważnej decyzji.
Uciekał przed wątpliwościami, przed porażką, przed chwilami niepewności. Ale Pan okazał się łaskawy i przyprowadził go na skraj nieuniknionego, aby mu pokazać, że człowiek musi wybierać , i że nie wolno mu godzić się na swój los.
Wiele lat temu, pewnej podobnej do tej nocy, Jakub nie pozwolił Bogu odejść, nim Bóg go nie pobłogosławił. Wtedy Pan zapytał go: Jakie masz imię?
To było ważne: mieć imię. A gdy Jakub odpowiedział, jak ma na imię, Bóg nadał mu nowe: Izrael . Każdy z nas ma imię od kołyski, ale musi być zdolny wybrać dla swojego życia nowe imię, aby nadać mu sens.
“Jestem Akbarem " – powiedziała wdowa.
Potrzeba było aż zagłady miasta i utraty ukochanej kobiety, aby Eliasz pojął, że potrzebne mu imię. I nadał swojemu losowi imię Wyzwolenie .
Podniósł się i popatrzył na plac. Dym wciąż unosił się z prochów tych, którzy stracili życie. Podkładając ogień pod te ciała, sprzeniewierzył się prastaremu obyczajowi swego kraju, który nakazywał chować zmarłych zgodnie z rytuałem. Decydując się na spalenie zwłok, podjął walkę z Bogiem i tradycją, ale czuł, że nie ma w tym grzechu, gdyż trzeba było znaleźć nowe rozwiązanie dla nowej sytuacji. Bóg jest nieskończony w swym miłosierdziu i nieubłagany w swej surowości dla tych, którym brak odwagi, by się odważyć.
Znów objął wzrokiem plac: niektórzy nie położyli się jeszcze spać, patrzyli w płomienie tak, jakby ogień pożerał również ich wspomnienia, przeszłość, dwieście lat pokoju i bierności Akbaru. Czas strachu i oczekiwania minął. Teraz została jedynie odbudowa albo klęska.
Mogli, jak Eliasz, wybrać dla siebie imiona. Pojednanie, Mądrość, Kochanek, Pielgrzym – możliwości wyboru było tyle, co gwiazd na niebie, ale każdy musiał nadać imię swemu życiu.
Eliasz podniósł się i zaczął modlić:
“Walczyłem przeciw Tobie, Panie, ale mi nie wstyd. Dzięki temu odkryłem, że idę moją drogą, bo tak wybrałem, a nie dlatego, że mi ją narzucili rodzice, tradycja mego kraju, albo Ty sam.
Do Ciebie pragnę teraz powrócić, Panie. Chcę Ci ofiarować całą siłę mojej woli, nie zaś tchórzostwo człowieka, który nie potrafi wybrać innej drogi. Jednak, abyś powierzył mi Twą ważną misję, muszę walczyć z Tobą, aż mnie pobłogosławisz.
Odbudowę Akbaru Eliasz uważał za wyzwanie rzucone Bogu, w istocie była pojednaniem z Nim.
Kobieta, która prosiła o jedzenie, zjawiła się następnego ranka w towarzystwie innych kobiet.
– Znalazłyśmy dużo jedzenia – powiedziała. – Ponieważ wielu ludzi zginęło, a inni uciekli razem z namiestnikiem, starczy nam zapasów na cały rok.
– Zgromadź ludzi starszych, aby pilnowali podziału żywności – odparł. – Oni mają doświadczenie w organizacji.
– Starcom nie chce się już żyć.
– Mimo to poproś ich, żeby przyszli.
Kobieta już miała odejść, gdy Eliasz odezwał się:
– Umiesz pisać, posługując się literami?
– Nie.
– Ja potrafię i mogę cię nauczyć. Przyda ci się, gdy będziesz mi pomagała w kierowaniu miastem.
– Ale przecież Asyryjczycy wrócą.
– Kiedy nadejdą, będą potrzebowali naszej pomocy w zarządzaniu sprawami miasta.
– Po cóż robić to dla wroga?
– Zrób to, aby każdy mógł nadać imię swemu życiu. Wróg jest tylko pretekstem, by wystawić na próbę naszą siłę.
Starcy przyszli, tak jak przewidywał.
– Akbar potrzebuje waszej pomocy – zwrócił się do nich Eliasz. – I w tej sytuacji nie możecie sobie pozwolić na luksus starości, potrzebna nam wasza utracona młodość.
– Nie wiemy, gdzie jej szukać – odparł jeden z nich. – Skryła się za zmarszczkami i rozczarowaniami.
– To nieprawda. Młodość się przed wami ukryła, bo nigdy nie mieliście złudzeń. Nadszedł czas, by ją odnaleźć, bowiem mamy wspólne marzenie: chcemy odbudować Akbar.
– Jak możemy dokonać rzeczy niemożliwej?
– Z entuzjazmem.
Spowite smutkiem i przygnębieniem oczy pragnęły zabłysnąć na nowo. Nie byli to już bezużyteczni mieszkańcy, którzy przysłuchiwali się sądom, aby mieć o czym rozprawiać po zmroku. Teraz mieli ważną misję do spełnienia, byli potrzebni.
Читать дальше