– Nie.
– Jak to „nie”?
– Nie wyłamiemy zamka i nie będziemy korzystać z tej piwnicy. Nie mówmy o tym więcej. Nie należy się do niej zbliżać ani myśleć o jej otwieraniu.
– Żartujesz! Dlaczego?
Jonatan nie pomyślał o logicznym wytłumaczeniu zakazu dotyczącego piwnicy. Niechcący wywołał efekt przeciwny do zamierzonego. Jego żona i syn byli zaintrygowani. Co mógł teraz zrobić? Wytłumaczyć, że wuj dobroczyńca żył otoczony tajemnicą i że chciał ich ostrzec przed niebezpieczeństwem, którym może grozić zejście do piwnicy?
To nie było wytłumaczenie. W najlepszym wypadku przesąd. Jako osoby logicznie myślące Lucie i Nicolas nie dadzą się przekonać.
– Notariusz mnie przestrzegł – wykrztusił.
– Przed czym?
– Ta piwnica jest pełna szczurów!
– Feee! Szczury? Ale przecież one przejdą przez szczelinę – zaprotestował chłopiec.
– Nie przejmujcie się, wszystko zatkamy.
Jonatan był zadowolony z wywołanego efektu. Co za szczęście, że przyszedł mu do głowy ten pomysł ze szczurami.
– Dobrze, więc nikt się nie zbliża do piwnicy, zgoda? Ruszył do łazienki. Lucie dołączyła do niego.
– Byłeś u babci?
– Tak jest.
– Zajęło ci to całe przedpołudnie? – Tak.
– Nie możesz się tak włóczyć i marnotrawić czasu. Pamiętasz, co mówiłeś innym na fermie w Pirenejach: „Lenistwo matką wszystkich wad”. Musisz znaleźć inną pracę. Kończą nam się pieniądze!
– Odziedziczyliśmy właśnie dwustumetrowe mieszkanie w eleganckiej dzielnicy, na skraju lasu, a ty mi mówisz o pracy! Nie umiesz się cieszyć chwilą?
Chciał ją objąć, ale się cofnęła.
– Tak, umiem, ale umiem również myśleć o przyszłości. Ja nie mam nic, ty jesteś bezrobotny, za co będziemy żyć za rok?
– Mamy jeszcze oszczędności.
– Nie bądź niemądry, mamy jeszcze za co przetrwać kilka miesięcy, ale potem…
Oparła swoje małe pięści na biodrach i wysunęła pierś do przodu.
– Słuchaj Jonatanie, straciłeś pracę, bo nie chciałeś chodzić wieczorami po niebezpiecznych dzielnicach. Zgoda, rozumiem to, ale musisz znaleźć coś innego!
– Oczywiście, poszukam roboty, pozwól mi tylko trochę się rozerwać. Obiecuję, że niedługo, powiedzmy za miesiąc, dam ogłoszenie.
W drzwiach pojawiła się blond główka, a za nią pudel na czterech łapkach. Nicolas i Ouarzazate.
– Tato, był tu jakiś pan, żeby oprawić książkę.
– Książkę? Jaką książkę?
– Nie wiem, mówił coś o wielkiej encyklopedii napisanej przez wuja Edmunda.
– No proszę, coś takiego… Wszedł? Znaleźliście ją?
– Nie sprawiał miłego wrażenia, a poza tym i tak nie ma żadnej książki.
– Brawo, synu. Dobrze postąpiłeś.
Ta wiadomość zakłopotała Jonatana, potem zaintrygowała. Przeszukał obszerną suterenę, na próżno. Spędził potem sporo czasu w kuchni, badając drzwi od piwnicy, wielki zamek i szeroką szparę. Cóż za tajemnica kryła się za nimi?
Trzeba zanurzyć się w te zarośla.
Sugestia rzucona przez jedną z najstarszych uczestniczek wyprawy. Ustawić się w szyku „wąż z wielką głową” to najlepszy sposób na przemieszczanie się po nieprzyjaznym terenie. Jednomyślnie podjęły decyzję.
Z przodu pięć zwiadowczyń ustawionych w odwrócony trójkąt stanowi oczy grupy. Małymi równymi krokami wyma-cują ziemię, węszą, badają mchy. Jeśli wszystko jest w porządku, rzucają wiadomość zapachową, która oznacza: „Z przodu wolne!”. Wracają następnie na koniec procesji, a na ich miejscu stają nowe osobniki. Ten system rotacyjny przemienia grupę w rodzaj długiego zwierza, którego „nos” jest niezmiennie wyjątkowo czujny.
„Z przodu wolne!” rozbrzmiewa ze dwadzieścia razy. Dwudziesty pierwszy raz jest przerwany przez obrzydliwe mlaśnięcie.
Jedna ze zwiadowczyń przez nieostrożność zbliżyła się do mięsożernej rośliny. Muchołówka. Skusił ją oszałamiający aromat, lep zniewolił odnóża.
Wszystko już stracone. Kontakt z włoskami powoduje uruchomienie mechanizmu zawiasu organicznego. Dwa szerokie liście zamykają się nieuchronnie. Długie frędzle służą za zęby. Krzyżując się, zamieniają się w mocne kraty. Drapieżna roślina zgniata ofiarę, po czym wydziela żarłoczne enzymy, zdolne strawić najtrwalsze pancerze. Tak stapia się mrówka. Całe jej ciało zmienia się we wzburzony sok. Puszcza parę, wołając o pomoc. Ale nie można jej pomóc. To nieuchronny element wszystkich dalekich ekspedycji. Pozostaje tylko zostawić przy pułapce sygnał „Uwaga niebezpieczeństwo!”.
Ruszają znowu zapachowym szlakiem, zapominając o incydencie. Feromony wskazują drogę. Przeszedłszy przez gęstwinę, mrówki idą dalej za zachód. Ciągle kąt 23° w stosunku do promieni słonecznych. Odpoczywają nieco, gdy robi się zbyt zimno lub zbyt gorąco. Muszą się śpieszyć, żeby wrócić przed wybuchem wojny. Zdarzało się już, że uczestniczki wyprawy stwierdzały po powrocie, że ich miasto jest otoczone przez wrogie oddziały, a niełatwo było przedrzeć się przez blokadę.
Udało się, znalazły feromon-ślad, który wskazuje wejście do jaskini. Od nagrzanej gleby bije ciepło. Zagłębiają się w kamienistą ziemię. Im głębiej schodzą, tym wyraźniej słyszą plusk strumyka. To źródło ciepłej wody. Paruje, wydzielając mocny zapach siarki.
Mrówki gaszą pragnienie.
W pewnym momencie zauważają dziwne zwierzę: coś w rodzaju kulki na nóżkach. W rzeczywistości to żuk gnojowy, pchający kulę z nawozu krowiego i piasku, w której ukrył swoje jaja. Jak legendarny Atlas dźwiga swój „świat”. Gdy nachylenie terenu jest korzystne, kula toczy się sama, a on podąża za nią. Jeśli jest niesprzyjające, kula ześlizguje się i zdyszany żuk często musi po nią wracać na dół. Spotkanie z chrząszczem jest w tym miejscu niespodzianką. To raczej zwierzę z ciepłych regionów…
Belokanijki pozwalają mu przejść. Tak czy owak jego mięso nie jest zbyt smaczne, a ciężar pancerza czyni go trudnym do przeniesienia.
Po ich lewej stronie przebiega czarna sylwetka, aby się schować we wgłębieniu skały. Skorek. Ten z kolei jest pyszny. Najstarsza z uczestniczek ekspedycji jest najszybsza. Podciąga odwłok aż pod szyję, ustawia się w pozycji do strzału, wspierając się na tylnych nóżkach dla zachowania równowagi, celuje instynktownie, wystrzeliwuje z dużej odległości kroplę kwasu mrówczego. Żrący czterdziestoprocentowy skoncentrowany płyn przecina powietrze.
Trafiony.
Skorek ginie w biegu. Czterdziestoprocentowy kwas to nie żarty. Już przy czterdziestu promilach ma niezłą moc, a przy czterdziestu procentach wręcz powala! Owad pada, wszystkie mrówki rzucają się, by pożreć spalone ciało. Jesienna ekspedycja zostawiła dobre feromony. Ten obszar wydaje się obfitować w zwierzynę. Polowanie będzie udane.
Schodzą do studni artezyjskiej i terroryzują wszystkie podziemne gatunki dotychczas im nieznane. Nietoperz próbuje zakończyć ich wizytę, ale zmuszają go do ucieczki, pokrywając go mgłą kwasu mrówkowego.
W ciągu kolejnych dni nadal dokonują grabieży w ciepłej jaskini, gromadząc szczątki małych białych zwierzątek i resztki jasnozielonych grzybów. Gruczołem odbytu sieją feromony-ślady, które powinny tu bez przeszkód doprowadzić ich siostry na polowanie.
Misja się powiodła. Terytorium sięgnęło aż tutaj, poza zachodnią gęstwinę. Objuczone zapasami żywności, ruszają w drogę powrotną, zostawiwszy chemiczną flagę Federacji. Jej zapach dźwięczy w powietrzu: BEL-O-KAN!
– Może pan powtórzyć nazwisko?
– Wells, jestem siostrzeńcem Edmunda Wellsa.
Читать дальше