Pazurki umożliwiają chodzenie po suficie. Oczy panoramiczne – kąt widzenia do 180°. Czułki wyłapują tysiące nieuchwytnych dla nas informacji, a ich końce mogą służyć za młoteczki. Odwłok wypełniony jest kieszeniami, komorami, przedziałami, gdzie owad składuje substancje chemiczne. Żuwaczki tną, szczypią, chwytają. Zadziwiający system wewnętrznych przewodów pozwala na emitowanie zapachowych wiadomości.
Edmund Wells, Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej
Nicolas nie chciał iść spać. Nadal siedział przed telewizorem. Skończyły się właśnie wiadomości, w których poinformowano o powrocie sondy Marco Polo. Wynik ekspedycji: w sąsiednich systemach słonecznych nie ma najmniejszego śladu życia, wszystkie odwiedzone przez sondę planety przekazały jedynie widoki kamienistych pustyń lub zbiorników amoniaku. Nigdzie najmniejszego mchu, żadnej ameby czy drobnoustroju.
„A jeśli tata miał rację? – powiedział do siebie Nicolas. – Jeśli jesteśmy jedyną inteligentną formą życia w całym wszechświecie?…”
Wyglądało na to, że ta przygnębiająca wizja może okazać się prawdziwa.
Po wiadomościach nadawano reportaż z serii Kultury świata, poświęcony tym razem problemowi kast w Indiach.
„Hindusi należą dożywotnio do kasty, w której się urodzili. Każda z nich funkcjonuje według własnego zbioru reguł, surowego kodu, którego nikt nie może naruszyć, nie skazując się tym samym na wykluczenie ze swojej kasty i zarazem ze wszystkich innych. Aby zrozumieć takie zachowanie, musimy pamiętać, że…”
– Jest pierwsza w nocy – postanowiła interweniować Lucie.
Umysł Nicolasa był przeładowany obrazami. Od czasu pojawienia się problemu z piwnicą spędzał przed telewizorem po kilka godzin dziennie. To był jego sposób na to, by nie myśleć i nie być sobą. Głos matki sprowadził go do przykrej rzeczywistości.
– Nie jesteś zmęczony?
– Gdzie jest tato?
– Ciągle w piwnicy. A teraz trzeba iść spać.
– Nie mogę zasnąć.
– Chcesz, żebym ci opowiedziała bajkę?
– O tak! Bajkę! Piękną bajkę!
Lucie poszła z nim do pokoju i usiadła na brzegu łóżka, rozpuszczając swoje długie rude włosy. Wybrała starą hebrajską historię.
– Był sobie kamieniarz, zmęczony drążeniem skał w gorących promieniach słońca. „Dość mam tego życia – rzekł sobie pewnego dnia. – Łupanie kamienia mnie wykańcza… i to słońce, ciągle to słońce! Ach! Jakże chciałbym być na jego miejscu, byłbym wszechwładny – tam w górze. Byłbym gorący, zatapiałbym wszystkich w swych promieniach”. Wtedy zdarzył się cud, jego wołanie zostało wysłuchane. Kamieniarz przeobraził się w słońce. Był szczęśliwy, że jego prośba została spełniona. Ale w pewnym momencie, gdy delektował się rozsyłaniem promieni, zauważył, że te zatrzymywane są przez chmury. „Cóż z tego, że jestem słońcem, skoro zwykłe chmury mogą zatrzymać moje promienie! – wykrzyknął. – Jeśli chmury są silniejsze od słońca, wolę być chmurą”. I stał się chmurą. Płynął przez świat, gnał, zsyłał deszcz, aż nagle podniósł się wiatr i rozpędził chmurę. „Ach, wiatr rozpędza chmury, on zatem jest najsilniejszy, chcę być wiatrem” – zdecydował.
– I stał się wiatrem?
– Tak, i wiał po świecie. Powodował burze, zawieje, tajfuny. Pewnego razu stanął mu na przeszkodzie mur – bardzo wysoki i bardzo twardy. Skała. „Cóż z tego, że jestem wiatrem, skoro zwykła skała może mnie zatrzymać? Ona jest najsilniejsza!” – rzekł do siebie.
– I stał się skałą!
– Tak jest. W tym momencie poczuł, że coś w niego uderza. Coś silniejszego od niego, co drąży go od wewnątrz: był to… mały kamieniarz…
– Aaaaa!
– Podobała ci się ta historia? – O tak!
– Jesteś pewny, że nie widziałeś ładniejszych w telewizji?
– O nie, mamo. Zaśmiała się i przytuliła go.
– Mamo, myślisz, że tato też kopie?
– Może, kto wie? W każdym razie wydaje mu się, że scho dząc tam na dół, zmieni się w kogoś innego.
– Źle mu tutaj?
– Nie, synu, wstydzi się być bezrobotnym. Wierzy, że lepiej jest być słońcem. Podziemnym słońcem.
– Tata myśli, że jest królem mrówek. Lucie uśmiechnęła się.
– Przejdzie mu. Wiesz, on też jest dzieckiem. A mrowiska zawsze fascynują dzieci. Ty pewnie też bawiłeś się mrówkami?
– O tak!
Lucie poprawiła mu poduszkę i ucałowała go.
– Teraz się połóż, kochanie. Dobranoc.
– Dobranoc, mamo.
Lucie ujrzała zapałki leżące na nocnym stoliczku. Chłopiec z pewnością po raz kolejny próbował ułożyć cztery trójkąty. Wróciła do salonu i znowu oddała się lekturze książki opowiadającej historię ich domu.
Mieszkało tu poprzednio wielu naukowców. Głównie protestantów. Kilka lat spędził tu na przykład Michel Servet. Pewien fragment zwrócił szczególnie jej uwagę. Podobno w czasach wojen religijnych wykopane tu zostało podziemne przejście, które miało umożliwić protestantom ucieczkę z miasta. Podziemne przejście o niespotykanej długości…
Trzy owady siadają, tworząc trójkąt, aby przystąpić do Porozumienia Absolutnego. Dzięki temu nie będą musiały relacjonować swych przygód, gdyż dowiedzą się o wszystkim natychmiast, jakby były jednym ciałem, które rozdzieliło się na trzy, by móc lepiej prowadzić śledztwo.
Spajają czułki. Myśli zaczynają krążyć, łączyć się. To działa. Każdy mózg jest jak tranzystor, który przewodzi elektryczną wiadomość, wzbogacając ją. Trzy zjednoczone w ten sposób mrówcze umysły wychodzą poza zwykłą sumę swych myśli.
Nagle czar prysnął. 103 683 wyczuła zakłócający zapach. Mury mają czułki. A dokładniej dwa czułki, które wychylają się z otworu wejściowego komnaty 56. Ktoś ich podsłuchuje…Północ. Od dwóch dni Jonatan nie wychodził na powierzchnię, Lucie nerwowym krokiem krążyła po pokoju. Zajrzała do Nicolasa, który spał głębokim snem, gdy nagle jej wzrok zatrzymał się na czymś. Zapałki. Poczuła, że one mogą kryć w sobie początek rozwiązania zagadki piwnicy. Cztery trójkąty równoboczne z sześciu patyczków…
„Trzeba myśleć inaczej. Jeśli się myśli zwyczajnie, do niczego się nie dojdzie”, powtarzał Jonatan. Wzięła zapałki i wróciła do salonu, gdzie siedziała nad nimi do późna. Wreszcie, wycieńczona zmartwieniami, położyła się spać.
Tej nocy miała dziwny sen. Zobaczyła najpierw wuja Edmunda, a w każdym razie kogoś, kto odpowiadał jego opisowi. Stał w czymś w rodzaju długiej kolejki, która ciągnęła się pośrodku żwirowej pustyni. Meksykańscy żołnierze pilnowali kolejki i czuwali nad tym, by „wszystko przebiegało sprawnie”. W oddali widać było z dziesięć szubienic, na których wieszano ludzi. Gdy jedni już całkowicie sztywnieli, zdejmowano ich i umieszczano kolejnych. Kolejka posuwała się do przodu…
Za Edmundem stał Jonatan, później ona sama, a dalej gruby mężczyzna w małych okularkach. Wszyscy skazani na śmierć, dyskutowali spokojnie, jak gdyby nigdy nic.
Kiedy wreszcie założono im pętle na szyje i zawiśli wszyscy czworo, jeden obok drugiego, nie pozostało im nic innego, jak po prostu czekać. Wuj Edmund jako pierwszy zdecydował się przemówić – i spytał zachrypłym głosem:
– Co my tu robimy?
– Nie wiem… żyjemy – odpowiedział Jonatan. – Urodziliśmy się, więc żyjemy jak najdłużej się da. Ale teraz, mam wrażenie, zbliża się koniec.
– Drogi siostrzeńcze, jesteś pesymistą. Rzeczywiście jesteśmy powieszeni i otoczeni przez meksykańskich żołnierzy, lecz to tylko traf życiowy; nie koniec, lecz przypadek. Zresztą z pewnością musi być jakieś wyjście z tej sytuacji. Jesteście mocno związani z tyłu?
Читать дальше