Petra Hammesfahr - Sefowa
Здесь есть возможность читать онлайн «Petra Hammesfahr - Sefowa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Sefowa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Sefowa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sefowa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Sefowa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sefowa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Było to romantyczne ustronie. Wokół chaty roztaczała się wielka, obrośnięta lasem łąka, stromo opadająca na wszystkie strony. Na zachodzie kończyła się sztucznym stawem, na którym kiedyś rosły nawet lilie wodne. Teraz już ich nie było i rzadko kto tam chodził.
Jeden z członków zarządu stowarzyszenia sportowego powiedział Betty, że rozważa się możliwość zasypania stawu w przyszłym sezonie. Z tego powodu Betty początkowo w ogóle nie uwzględniła w swoich planach tego małego zbiornika wody. Woda ta była właściwie błotnistą zupą, znad której rozchodził się smród zgnilizny. Na samym brzegu woń była najbardziej intensywna, nawet w odległości kilku metrów od wody skłaniała jeszcze ludzi do pociągania nosem. Ale aż do chaty nie dochodziła. A nawet gdyby, to Herbert Theissen by jej nie poczuł.
Leżał, wbrew przykazaniom Betty, na brzuchu koło swojego lamborghini na płasko udeptanej trawie. Leżał tak już od kilku godzin, od kiedy Thomas Lehnerer wyciągnął go z auta i położył obok.
Wskazówka Betty: – W żadnym wypadku nie zostawiaj go w samochodzie. Może dłużej potrwa, zanim go znajdą. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby samochód jakoś dziwnie pachniał. Sam rozumiesz.
Oczywiście, że Thomas rozumiał i oprócz tej drobnostki zaaranżował wszystko według jej życzenia, chociaż musiał przy tym mocno zaciskać zęby. Wyglądało to tak, jakby Herbertowi Theissenowi z trudem udało się jeszcze wysiąść z auta, zanim opuściły go siły. A w tym wypadku człowiek przewracał się raczej do przodu niż do tyłu, pomyślał Thomas.
Drzwi samochodu po stronie kierowcy były wysoko uniesione w górę. Obie foliowe plandeki usunął z siedzeń i wracając ze swojego leśnego joggingu, od razu schował w garażu, razem z nożycami do cięcia drutu. Rękawice i czepek kąpielowy wetknął po drodze do pojemnika na śmieci.
Nie wiedział, że żona widziała go przez kuchenne okno wracającego do domu, że zadawała sobie pytanie, co trzyma w ręku i dlaczego najpierw poszedł do garażu. Nie spytała go o to, bo od razu zaczął mówić o złym samopoczuciu Betty i natychmiast sięgnął po telefon.
Pomiędzy pedałem gazu i hamulcem leżał na podłodze mały kuchenny nożyk z zakrwawionym ostrzem, jakby spadł z kolan Herbertowi Theissenowi przy wysiadaniu. Pomiędzy mężczyzną i samochodem leżała pusta butelka po wódce, jakby do końca trzymał ją w ręku. Na siedzeniu pasażera leżało puste opakowanie po lekach. Na każdej z tych rzeczy znajdowały się odciski palców Herberta Theissena. Była to inscenizacja perfekcyjna w swym wyrazie i wiarygodna w każdym szczególe.
Herbert Theissen leżał twarzą w zabarwionej krwią kałuży. Około dziewiątej zwymiotował. Jego prawe udo spoczywało na nadgryzionym kawałku chleba grubo posmarowanego ziołowym masłem. Kolejna drobnostka, której Betty nie była w stanie przewidzieć w swoim planie.
Wyjątkowo już w poprzedni weekend po raz pierwszy w tym roku korzystano z chaty. Jeden z członków zarządu stowarzyszenia sportowego pozwolił swemu synowi urządzić w chacie urodziny dla około pięćdziesięciu gości. Bawiono się dosyć hucznie i nikt już potem nie pamiętał o posprzątaniu.
W poniedziałek wczesnym rankiem młody człowiek wrócił jeszcze raz, by przynajmniej pobieżnie posprzątać w chacie i na okolicznym trawniku. Nie pozbierał jednak wszystkiego. Dobrze o tym wiedział. Tak samo wiedział też, że opuszczając to miejsce, założył łańcuch z normalnie działającą kłódką.
Ból głowy i panika doprowadzały ją niemal do szaleństwa. Pod przymkniętymi powiekami przesuwały się obrazy. Na przykład, jak jej mąż wyjął z barku butelkę. Naprawdę wziął ją sam, zaraz po czwartej. Skłonienie go do tego było dziecinną igraszką. Wystarczyło kilka zdań. I to podanych pod płaszczykiem troski i zdenerwowania.
– Chyba nie jechałeś znowu w tym stanie? Któregoś dnia to przeklęte picie cię wykończy! Powinieneś kiedyś porozmawiać z lekarzem. To twoje picie to już nałóg.
Uśmiechał się, idąc do barku. Był to pełen samozadowolenia uśmiech mężczyzny, którego mózg rozpływał się pod wpływem dostarczonych promili. A jego głos wraz z nim.
– Posłuchaj, gołąbeczko, piję tyle i tak długo, jak długo sprawia mi to frajdę i smakuje. Ale ty nie będziesz już musiała zbyt długo na to patrzeć. Jeszcze tylko ten jeden raz. Mam ci powiedzieć, za co piję? Za dzień, w którym będziesz musiała obwieścić całej załodze: Koniec z nami, ludzie. Betty nie dała rady utrzymać wspaniałego przedsiębiorstwa swojego pracowitego teścia. Betty nie uda się niestety popsuć krajobrazu za pomocą kilkudziesięciu tanich domków jednorodzinnych. Betty z całym swoim zapałem i zaangażowaniem jest skończona. Nic jej nie pomogło, że w domu nie pozwalała sobie nawet na sensowny posiłek, nie mówiąc już o nowej bluzce. Betty splajtowała, nie może już was opłacać. Piję za jutrzejszy poranek.
Jak to się potem rozsiadł w fotelu, jak ujął za szyjkę butelki. Musiał sobie pomóc drugą ręką, żeby w ogóle móc z niej pić. Zostawiła go, mogła spokojnie poczekać, dobrze wiedziała, że nie przestanie, dopóki flaszka nie wypadnie mu z rąk. Aby być zupełnie pewną, że nie skończy pić wcześniej, musiała jedynie obłudnie udawać zagniewaną i zbuntowaną.
– Żebyś się tylko nie pomylił z tym jutrzejszym porankiem. Naprawdę sądzisz, że mnie złamiesz? Nie w ten sposób. Jakoś zdobędę te pieniądze. Zawsze dotąd jakoś sobie radziłam. A teraz przestań chlać, to obrzydliwe. Weź dwie tabletki, nie mam ochoty wysłuchiwać jutro twojego marudzenia.
Wziął dwie tabletki – dobrowolnie. Zażył jeszcze dwie, kiedy wkrótce potem tego od niego zażądała. I kolejne dwie, kiedy kilka minut później ponowiła swoje żądanie. Dopiero za czwartym razem zaczął coś podejrzewać. – Ale przecież już wziąłem dwie…
Już nawet nie był w stanie liczyć, tylko skamleć i błagać, kiedy pistoletem przystawionym do skroni zmusiła go, by połknął siódmą, ósmą, dziewiątą i kolejne, aż opróżnił całe pudełko.
– Skończ z tym idiotyzmem, Betty. Nie to miałem na myśli. Przecież mnie znasz. Porozmawiajmy rozsądnie. Muszę ci coś powiedzieć, właśnie chciałem to zrobić. To było głupie z mojej strony, że zacząłem od kłótni. Posłuchaj, Betty! Zabierz ten pistolet! Od dziś nie będę ci już sprawiał kłopotów. Słowo honoru! Zniknę, w porządku? Możesz mieć wszystko, należy do ciebie, firma, dom, wszystko, co chcesz. Pieniądze też dostaniesz z powrotem. Sprzedam samochód, tego przecież chcesz, prawda? Zadzwonię jutro rano do tego tam, tego… no, cholera, jak on się nazywa? Możesz nawet sama do niego zadzwonić. Zadzwoń do niego teraz, zaraz. Może mieć ten wózek. Wszystko dostaniesz z powrotem, Betty, co do grosza, najświętsze słowo honoru. Zabierz już ten przeklęty pistolet. To nie przejdzie. Nikt ci nie uwierzy, że sam się…
A teraz wyglądało na to, że miał rację. Znajdą go za wcześnie, o wiele za wcześnie, jeśli Thomas niczego nie przedsięweźmie.
Wytrzymać! Może trochę porozmawiać, żeby nie oszaleć albo nie stracić opanowania. Przede wszystkim jednak po to, żeby zobaczyć, z kim została sam na sam. Tymczasem trzymać się tej roli, do której przygotowywała się od miesięcy. Bardzo chłodnej, przygotowanej na każdą sytuację, stale opanowanej kobiety, która ani przez sekundę nie wierzy, że jej mąż naprawdę mógłby się otruć.
Mimo że policjant w żaden sposób nie usiłował przeforsować poleceń lekarza, uśmiechnęła się do niego przepraszająco. – Nie mogę teraz leżeć, przykro mi. Jestem zbyt zdenerwowana.
– To zrozumiałe – powiedział.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Sefowa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sefowa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Sefowa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.