Wszystko, jak się zdaje, zaczęło się na około piętnaście dni przed feralną datą, na spotkaniu towarzyskim – a nie religijnym, jak mówiono – które odbyło się pod niewinną maską spotkania kilku przyjaciół w odległym miasteczku Reąuena. Uroczystość musiała mieć miejsce dnia 14 grudnia ubiegłego roku, w domu eks-burmistrza miasteczka, Teofila Morey, z okazji obchodzonej przez niego pięćdziesiątej czwartej rocznicy urodzin. W czasie owej biesiady, w której udział wzięli wszyscy oskarżeni (to znaczy: Artidoro Soma, lat 23; Nepomuceno Quilca, lat 31; Caifas Sancho, lat 28; Fabio Tapayuri, lat 26; Fabriciano Piznago, lat 32, i Renan Marąuez Curichimba, lat 22), wypito wiele kieliszków wódki, co wprowadziło wszystkich wyżej wymienionych w stan zamroczenia alkoholowego. Właśnie w trakcie tej uroczystości sam eks^burmistrz Teofilo Morey, osoba bardzo znana w Reąuena ze swych lubieżnych instynktów, upodobania do suto zastawionego stołu i pociągu do napojów wyskokowych, jak i innych tego typu rozrywek, rzucił – według zeznań niektórych współuczestników – myśl urządzenia zasadzki na jeden z konwojów wizytantek w czasie jego podróży do któregoś z obozów wojskowych, by używając przemocy nasycić się urokami upadłych kobiet. (Jak nasi czytelnicy zapewne pamiętają, w pierwszej chwili napastnicy zeznali, że projekt ataku został powzięty podczas jednej z mszy nocnych Arki w Reąuena, w trakcie której wylosowano siedmiu „braci” celem wypełnienia przez nich misji uchwalonej przez wszystkich, ponad stu, obecnych na ceremonii, jak stwierdzili.) Pomysł został przyjęty z całkowitą aprobatą i entuzjazmem przez resztę winowajców. Wszyscy oni przyznali, że temat wizytantek był często przez nich poruszany, tak w życiu prywatnym, jak towarzyskim, co odzwierciedliło się w wielokrotnie wysyłanych do wyższych dowódców Sił Lądowych protestach z żądaniami wydania wymienionym kobietom z półświatka zezwolenia na przyjmowanie klienteli cywilnej w miejscowościach amazońskich, przez które przejeżdżały, jak również w skierowaniu się jako delegacji młodzieży Reąuena bezpośrednio do dowódcy bazy marynarki Santa Isafoel sąsiadującej z tą miejscowością, celem złożenia swego protestu wobec bezprawnego ich zdaniem monopolu Sił Zbrojnych na ekspedycje wspomnianych pań. Znając te precedensy łatwo można zrozumieć, że propozycja eks-burmistrza Teofila Morey, ukazująca im możliwość nasycenia nieokiełznanych żądz, została przyjęta przez oskarżonych z zadowoleniem i prawdziwym wybuchem radości. Nie jest jeszcze całkowicie wyjaśnione, czy siedmiu spiskowców było wyznawcami Brata Francisco i czy często brali udział w tajnych obrzędach Arki w Reąuena, jak przyznali się do tego, czy też, jak stwierdziło to wielu apostołów sekty w komunikatach przesłanych prasie z ukrytych. miejsc ich pobytu, są całkowicie fałszywe, co potwierdził sam Brat Francisco (zob. str. 3 szp. 3-4). Podczas tej samej libacji siedmiu przyjaciół zdołało podobno naszkicować pierwsze plany i uzgodnić, iż swoje przestępcze zamiary doprowadzą do skutku z dala od Reąuena, by nie podrywać dobrego imienia tej miejscowości, jak również celem wprowadzenia władz, w wypadku ewentualnego śledztwa, na fałszywy trop. Jednocześnie postanowili zdobyć w tajemnicy informacje o datach przybycia najbliższych konwojów wizytantek do Nauta lub Bagazan, których okolice uznali od samego początku za najbardziej sprzyjające do realizacji ataku. Eks-tourmistrz Morey sam zaofiarował się zdobyć dokładne informacje, posługując się szerokimi znajomościami, które utrzymywał z oficerami z bazy Santa Isabel dzięki pełnionym przez niego magistrackim funkcjom.
Nie zwlekając i przystępując od razu do swych zamierzeń, oskarżeni udoskonalili plan podczas następnych dwóch lub trzech zebrań. Teofilo Morey zdołał rzeczywiście podstępnie uzyskać od pierwszego porucznika Marynarki Wojennej, Germana Urioste, informacje, że składający się z sześciu wizytantek i przybywający z Iquitos konwój rzeczny odwiedzi w pierwszych dniach stycznia posterunki w Nauta, Bagazan i Reąuena, przy czym data przybycia do pierwszego z wymienionych posterunków ustalona była na dzień 2 stycznia około południa. Zebrawszy się ponownie w mieszkaniu eksburmistrza, siedmiu osobników zapięło na ostatni guzik swój kryminalny plan, decydując się zastawić zasadzkę na konwój w okolicach Nauta, aby zasugerować ofiarom i policji, że autorami bandyckiego napadu seksualnego są mieszkańcy tej historycznej miejscowości. Wydaje się, że również wówczas powzięli myśl pozostawienia w pobliżu miejsca zasadzki, w charakterze fałszywego śladu, krzyża z przybitym do niego zwierzęciem, pragnąc zasugerować, że cała akcja była dziełem Bractwa Arki z Nauta. W tym celu zaopatrzyli się w odpowiednią ilość gwoździ i młotków, nie podejrzewając – tak zeznają – że przypadek w sposób okrutny będzie sprzyjał ich planom i ofiaruje im do ukrzyżowania nie zwierzę, lecz ciało młodej i pięknej córy Koryntu. Siedmiu osobników postanowiło rozdzielić się na dwie grupy, z których każda w różny sposób miała usprawiedliwić przed rodzinami i znajomymi nieobecność w Reąuena. I tak jedna grupa, składająca się z Teofila Morey, Artidora Soma, Nepomuceno Quilca i Renana Marąuez Curichimba, opuściła miejscowość dnia 29 grudnia, na motorówce będącej własnością pierwszego z wyżej wymienionych, dając wszystkim do zrozumienia, że kierują się w stronę jeziora Carahuite, gdzie zaimierzają spędzić koniec roku poświęcając się zdrowemu sportowi łowienia sabalo i gamitany. Druga grupa – Caifas Sancho, Fabio Tapayuri i Fabriciano Pizango – wyruszyła dopiero o świcie l stycznia, na ślizgaczu należącym do tego ostatniego, zapewniając znajomych, że wyruszają na polowanie w okolice Bagazan, gdzie właśnie stwierdzono obecność grasującego w pobliżu tej miejscowości stada jaguarów.
Zgodnie z ustaleniami obydwie grupy skierowały się w dół rzeki, w stronę Nauta, nie zatrzymując się, a jedynie przez nią przepływając, tak jak przepłynęli również przez Bagazan, ich zamiarem było bowiem niepostrzeżenie osiągnąć punkt usytuowany około trzech kilometrów w dół rzeki od miejsca narodzin Amazonki, naszej wielkiej rzeki-oceanu, to znaczy Quebrada del Caciąue Cocama, miejsce nazwane tak w związku z legendą, głoszącą, że w tym miejscu w dniach wielkich deszczów dostrzec można płynącego blisko brzegu ducha słynnego kacyka plemienia Cocama don Manuela Pacaya, który 30 kwietnia 1840 roku, kierowany pionierskim zapałem, założył u ujścia dwóch rzek: Marańón i Ukajali, postępową miejscowość Nauta. Siedmiu oskarżonych wybrało to miejsce mimo przerażenia, które wzbudzał u niektórych z nich wspomniany przesąd, gdyż bujna roślinność zarastająca część koryta sprzyjała ich zamiarom zamaskowania się. Obydwie grupy, spotkawszy się w Quebrada del Caciąue Cocama l stycznia o zmierzchu, rozbiły na plaży obóz i rozpoczęły całonocną libację. Przewidując bowiem i to, zaopatrzyli się na wyprawę nie tylko w rewolwery, karabiny, gwoździe i koce, ale również każdy z uczestników wziął ze sobą w podróż butelki anyżówki i piwa, co pozwoliło im osiągnąć stan zamroczenia alkoholowego i oddać się w egzaltowanym upojeniu podniecającym myślom o następnym dniu, który miał urzeczywistnić ich chorobliwe machinacje i zaspokoić dzikie żądze.
PIRACTWO W QUEBRADA DEL CACIQUE COCAMI
Od wczesnych godzin rannych siedmiu osobników wspiąwszy się na drzewa obserwowało wody Amazonki. W tym celu zaopatrzyli się w lornetkę, którą przekazywali sobie z rąk do rąk, aby uzyskać jak najpełniejszy widok rzeki. Obserwację tę prowadzili przez dłuższą część dnia, gdyż dopiero o czwartej po południu Fabio Tapayuri dostrzegł w dali ziełono-czerwone barwy statku „Ewa”, który pruł żółte wody rzeki-oceanu wioząc tak pożądany ładunek. Osobnicy natychmiast przystąpili do realizacji swych przebiegłych planów. Podczas gdy czterech z nich – Teof ilo Morey, Fabio Tapayuri, Fabriziano Pizango i Renę Marąuez Curichimba – maskowali wśród przybrzeżnej roślinności łódź motorową kryjąc się razem z nią, Artidoro Soma, Nepomuceno Quilca i Caifas Sancho wsiedli na ślizgacz i skierowali.się w stronę nurtu, by odegrać swą podstępną sztukę. Płynąc na małej szybkości, Soma i Quilca zaczęli, zbliżając się do „Ewy”, gestykulować i wydawać okrzyki wzywające pomocy dla Caifasa Sancho, twierdząc, iż ten, ukąszony przez żmiję, potrzebuje natychmiastowej pomocy lekarskiej. Pierwszy podoficer Carlos Rodriguez Saravia słysząc krzyki rozkazał zatrzymać statek i zezwolił wnieść chorego na pokład „Ewy” (znajduje się tam bowiem podręczna apteczka) z szlachetnym zamiarem udzielenia pierwszej pomocy symulantowi Caifasowi Sancho.
Читать дальше