– Cześć, Lauren.
Mówię jej, jaka jest duża i mądra. Wygaduję głupstwa, myśląc, że małe dzieci to lubią. Przygląda mi się bezdennymi oczami i ziewa szeroko. Zaglądam w głąb jej buzi przez maleńkie różowe usta.
– Lubi cię – stwierdza Zoey. – Wie, kim jesteś.
Trzymam Lauren Tessę Walker w ramionach i głaszczę ją po plecach. Słucham bicia jej serca. Jest ostrożnie i zdeterminowane. Lauren wydaje się niesamowicie ciepła.
Pod jabłonką tańczą cienie. Słonce prześwituje przez konary. Z oddali dobiega warkot kosiarki. Zoey wciąż czyta swoje czasopismo, ale odkłada je, gdy spostrzega, że się obudziłam.
– Długo spałaś – stwierdza.
Śniło mi się, że Lauren się urodziła.
Była śliczna?
Oczywiście.
Adam podnosi głowę i uśmiecha się do mnie.
– Cześć – mówi.
Tata idzie w naszą stronę z kamerą, nagrywa nas.
– Przestań – proszę. – To chore.
Odnosi kamerę do domu i wraca z kartonowym pudelkiem na odpady. Stawia je przy furtce i obcina głowy kwiatom.
– Usiądź z nami, tato.
Ale on nie może usiedzieć w spokoju. Idzie do domu i wraca z miską winogron, czekoladą i szklankami z sokiem.
– Czy ktoś ma ochotę na kanapkę?
Zoey kręci przecząco głową.
– Mnie wystarczą winogrona.
Podoba mi się, jak wysysa z nich sok.
Czary odpędzające śmierć.
Poproś najlepszą przyjaciółkę, żeby przeczytała ci jakieś soczyste kawałki ze swojego czasopisma – dotyczące mody, plotki. Zachęć ją, żeby usiadła tak blisko ciebie, żebyś mogła dotknąć jej zadziwiająco wielkiego brzucha. A kiedy będziesz musiała już iść do domu, weź głęboki oddech i powiedz, że ją kochasz. Przecież to prawda. Kiedy pochyli się nad tobą i szepnie ci to samo, przytul ja mocno, bo nie są to słowa, których normalnie ludzie używają.
Poproś brata, żeby usiadł przy tobie po powrocie ze szkoły i opowiedział ci ze szczegółami jak spędził cały dzień. Niech mówi o każdej lekcji, każdej rozmowie, nawet o tym, co jadł na obiad, do chwili, aż będzie tak znudzony, że zacznie błagać, żebyś pozwoliła mu pójść pograć w piłkę z kolegami.
Obserwuj mamę, jak zrzuca buty i masuje sobie stopy, bo nowa praca w księgarni wymaga od niej uprzejmości i radosnego uśmiechu na twarzy, mimo że stoi na nogach cały dzień. Okazuj wesołość, kiedy widzisz, jak ofiarowuje tacie książkę, którą kupiła, ponieważ przysługuje jej rabat.
Patrz, jak tata całuje ja w policzek. Obserwuj ich uśmiechy. Wiedz, że cokolwiek się zdarzy, pozostaną twoimi rodzicami.
Słuchaj, jak twoja sąsiadka nuci pod nosem jakaś starą piosenkę, pieląc róże w ogródku. Cienie wydłużają się na trawniku, a ty leżysz pod kocem ze swoim chłopakiem. Powiedz mu, że jesteś z niego dumna, bo założył ogród i znalazł matce zajęcie.
Obserwuj księżyc. Znajduje się całkiem blisko, otoczony różową poświatą. Twój chłopak twierdzi, że to złudzenie, a księżyc wydaje się duży tylko dlatego, że jest zwrócony do ziemi pod pewnym katem.
Zmierz się na tle księżyca.
Nocą, kiedy już zniosą cię na górę i kolejny dzień dobiegnie końca, nie pozwól swojemu chłopakowi zasypiać na łóżku polowym Powiedz mu, że chcesz, żeby cię tulił w ramionach, i nie obawiaj się, że nie ma na to ochoty. Wystarczy, że się zgodzi, a będziesz wiedziała, że cię kocha, i nic prócz tego się nie liczy. Spleć swoje nogi z jego nogami. Obserwuj, jak zasypia, wsłuchaj się w jego delikatny oddech.
A kiedy usłyszysz dźwięk przypominający cichy łopot latawca, szelest ramion wiatraka na słabym wietrze, powiedz „Jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz”.
Oddychaj. Nie przestawaj oddychać. To proste. Wdech i wydech.
Zaczyna się rozjaśniać. Absolutna ciemność powoli mija. Mam sucho w ustach. W gardle pozostał proszek po wieczornych lekach.
– Cześć – mówi Adam.
Ma erekcję, przeprasza z nieśmiałym uśmiechem, a potem rozsuwa zasłony i wygląda za okno. Za nim rozciągają się różowe poranne obłoki.
– Zostaniesz tu jeszcze długie lata beze mnie – oznajmiam.
– Zrobić śniadanie? – pyta.
Wraca z tacą jak lokaj. Niesie cytrynowego loda, butelkę z gorącą wodą plasterki pomarańczy ułożone na talerzu. Podaje mi drugi koc. Układa kawałki cynamonu na piecyki, bo chcę poczuć zapach świąt Bożego Narodzenia. Dlaczego to się stało tak szybko? Jak to się mogło stać?
proszę chodź do łóżka połóż się na mnie i otul mnie swoim ciepłem sprawa żebym w twoich ramionach znalazła ukojenie – Mama ustawia pergolę – opowiada Adam. – Najpierw chciała mieć zielnik, potem róże, a teraz sadzi wiciokrzew. Pójdę jej pomóc, kiedy przyjdzie do ciebie tata. Zgadzasz się?
– Jasne.
– Może wyjdziesz do ogrodu?
– Nie.
Nie chcę żeby mnie ruszali. Słońce przenika do mózgu i wszystko mnie boli.
ten świr każe wszystkim wyjść na pole i mówi wybiorę jedno z was tylko jedno z was umrze każdy myśli że to na pewno nie będzie on ponieważ są nas tysiące i jest to statystycznie bardzo mało prawdopodobne ale świr przechadza się i przygląda nam po kolei kiedy zbliża się do mnie waha się i uśmiecha a potem celuje palcem w moją pierś i mówi ty przeżywam szok nie mogę uwierzyć że właśnie mnie wybrał ale przecież spodziewałam się tego Wpada Cal.
– Mogę wyjść? Tata wzdycha.
– Dokąd?
– Na dwór.
– A dokładniej?
– Dam ci znać, kiedy będę na miejscu.
– To nie wystarczy.
– Każdy może czasem wyjść.
– Nie interesuje mnie każdy.
Cal wspaniale się wścieka. Ma źdźbła trawy we włosach i brudne paznokcie. Jego ciało jest tak mocne, że może otworzyć drzwi na oścież i zatrzasnąć je za sobą.
– Wszyscy jesteście świniami! – wrzeszczy, zbiegając po schodach.
Instrukcje dla Cala
Nie umieraj młodo. Nie choruj na zapalenie opon mózgowych, AIDS ani nic innego. Bądź zdrowy. Nie bierz udziału w żadnych walkach, nie wstępuj do sekt, nie popadaj w fanatyzm religijny ani nie trać serca dla kogoś, kto nie jest tego wart. Nie sądź, że musisz zachowywać się grzecznie, bo tylko ty zostałeś. Bądź niegrzeczny, jak tylko zechcesz.
Biorę tatę za rękę. Jego palce przypominają surowe mięso, naskórek jest całkiem starty.
– Co z nimi zrobiłeś? Wzrusza ramionami.
– Nie wiem. Nawet nie zauważyłem.
Dalsze instrukcje dla taty – niech Cal ci wystarczy.
Kocham cię. Kocham. Wysyłam tę wiadomość przez palce do jego dłoni, wzdłuż ramienia, aż do serca. Usłysz mnie. Kocham Cię. Przepraszam, że cię zostawiam.
Budzę się kilka godzin później. Jak to się stało?
Wraca Cal, siada obok mnie na łóżku zasłanym poduszkami.
– Przepraszam, że krzyczałem.
– Tata kazał ci mnie przeprosić?
Kiwa głową. Zasłony są rozsunięte, a mimo to ciemność wróciła.
– Boisz się? – pyta miękko, jakby mimowolnie powiedział coś, o czy myślał.
– Boje się zasypiać.
– Bo możesz się już nie obudzić?
– Tak.
Cal ma błyszczące oczy.
– Ale wiesz, że to się nie stanie dzisiejszej nocy, prawda? Będziesz wiedziała, tak?
– Nie dzisiejszej nocy. Opiera głowę na moim ramieniu.
– Nienawidzę tego, nienawidzę – mówi.
Dzwonek, który mi dali, głośno rozbrzmiewa w ciemnościach, ale trudno. Wchodzi Adam z nie przytomnym wzrokiem, w bokserkach i koszulce.
– Zostawiłeś mnie samą.
– Na sekundę, poszedłem zaparzyć herbatę.
Читать дальше