Kiedy wieść o poparzeniu Lu Xuan'er dotarła do Yu Wielkiej Łapy, wuj chwycił długą strzelbę, z którą polował na ptaki i wtargnął do domu Shangguanów. Bez słowa wycelował w pierś Shangguan Lü i nacisnął spust. Broń nie wypaliła; Shangguan Lü ocaliła życie – zanim Wielka Łapa zdążył wymienić ładunek, zdążyła zamknąć się w swojej izbie. Wściekły Yu Wielka Łapa wycelował w drzwi. Rozległ się straszliwy huk; setka żelaznych kulek wybiła w desce dziurę wielkości miseczki do ryżu. Shangguan Lü wrzeszczała.
Wielka Łapa walił w drzwi kolbą i dyszał ciężko. Zwalisty, kołysał się na nogach niczym niedźwiedź. Stadko córek rodziny Shangguan, ukryte we wschodniej izbie, przyglądało się temu wszystkiemu ze zgrozą.
Obaj panowie Shangguan, jeden ze stalowym młotem, drugi ze szczypcami kowalskimi w dłoni, krążyli po podwórzu, usiłując zbliżyć się do Yu Wielkiej Łapy. Wreszcie Shouxi podfrunął jak ptaszek i dziabnął go szczypcami w plecy. Wielka Łapa odwrócił się z wściekłym rykiem, napastnik upuścił szczypce i chciał uciec, lecz nie mógł się ruszyć z miejsca. Na jego twarz wypełzł przymilny uśmieszek.
– Zatłukę cię, sukinsynu! – wrzasnął Wielka Łapa i dźgnął go kolbą strzelby.
Shouxi padł jak długi, strzelba złamała się na pół. Shangguan Fulu zamierzył się na Wielką Łapę młotem, lecz trafił w powietrze i zachwiał się; ciężkie narzędzie omal go nie przeważyło. Wielka Łapa przyłożył mu pięścią w bark; ojciec legł obok syna.
Yu Wielka Łapa skopał obu Shangguanów; podskakiwał przy tym, by przydać jeszcze więcej siły swoim ciosom. Siostry Shangguan, rozpoznawszy „ciotecznego dziadka", doszły do wniosku, że to wszystko musi być zabawą. Shangguanowie kulili się na ziemi i turlali jak piłeczki. Z początku ich wrzaski stawały się coraz głośniejsze, potem jednak przestali wydawać jakiekolwiek dźwięki. Shangguan Shouxi niczym zraniona żaba popełzł przed siebie z wypiętymi pośladkami, lecz Yu Wielka Łapa kopnął go z całej siły i przewrócił z powrotem na ziemię.
W końcu wuj podniósł wielki młot rodziny Shangguan i uniósł go wysoko w górę, zamierzając się na Shangguana Shouxi.
– A teraz, psi synu, rozwalę ci ten twój cholerny arbuz! – wrzasnął.
W tym krytycznym momencie matka otworzyła drzwi i wyszła na podwórze chwiejnym krokiem.
– Wuju, to rodzinne sprawy, nie chcę, żebyś się do tego wtrącał – rzekła.
Yu Wielka Łapa upuścił młot i spojrzał boleśnie na siostrzenicę mizerną jak zeschłe drzewo.
– Xuan'er… Tyle wycierpiałaś…
– Z chwilą gdy opuściłam dom Yu, weszłam do rodziny Shangguan. Czy to przeżyję, czy nie – nie życzę sobie, żebyś się do tego mieszał.
Wybuch Yu Wielkiego Łapy pohamował okrutne zapędy rodziny Shangguan. Shangguan Lü opamiętała się nieco i jej zachowanie wobec synowej zmieniło się na lepsze. Shangguan Shouxi, który znalazł się o włos od śmierci, czując wdzięczność wobec żony, przestał ją maltretować.
Poparzone ciało matki zaczęło gnić i wydzielać przykry zapach. Przeczuwała bliską śmierć, więc przeniosła się do wschodniej izby.
Pewnego ranka dźwięk kościelnego dzwonu wyrwał ją ze snu. Wprawdzie słyszała go codziennie, lecz tym razem wydał jej się szczególnie bliski. Piękny, wibrujący brzęk o miedzianej barwie poruszał duszę do głębi; w sercu matki rozchodziły się kręgi drobniutkich fal. Czemu nigdy nie zwracałam uwagi na ten dźwięk? Czym były zatkane moje uszy? Zamyśliła się, zapominając o dręczącym ją bólu; z zadumy wyrwały ją dopiero szczury, które zaczęły podgryzać jej ciało. Muł, który przed laty wraz z nią opuścił dom ciotki, spojrzał na nią czułym, melancholijnym wzrokiem staruszka. Jego spojrzenie uspokoiło ją, pocieszyło i pobudziło do działania.
Podpierając się laską, matka wywlokła swoje rozkładające się ciało na ulicę. Krok za krokiem, mozolnie, jakby wspinała się po drabinie do nieba, podążyła do kościoła.
Była niedziela. Pastor Malloy stał z Biblią w ręku na zakurzonej ambonie i odczytywał kilkunastu siwowłosym staruszkom fragment Ewangelii według świętego Mateusza [36] Fragment przytoczony według Biblii Tysiąclecia.
:
– Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów".
Łzy popłynęły z oczu matki, kapiąc na ubranie. Upuściła laskę i padła na kolana. Wpatrując się w nieruchomą twarz Jezusa z popękanego daktylowego drewna, zawieszonego na żelaznym krzyżu, wyjąkała głosem zduszonym od płaczu:
– Panie… Przyszłam do ciebie za późno…
Staruszki obrzuciły ją zdumionymi spojrzeniami, marszcząc nosy od przykrej woni.
Pastor Malloy odłożył Biblię, zszedł z ambony i pomógł Lu Xuan'er wstać. Przejrzyste łzy wypełniły jego błękitne, łagodne oczy.
– Młodsza siostro – rzekł – czekałem na ciebie od zawsze.
W początkach wiosny tysiąc dziewięćset trzydziestego ósmego roku, w gęstym soforowym gaju, porastającym nieodwiedzany przez ludzi zakątek piaszczystych wzgórz, pastor Malloy klęczał z czcią obok matki, której rana zaczynała się już goić i trzęsącymi się, czerwonymi rękami delikatnie gładził całe jej ciało. Jego wilgotne czerwone wargi drżały, błękit załzawionych oczu mieszał się z głęboką barwą nieba, przeświecającego między ukwieconymi gałęziami.
– Młodsza siostro… – szeptał łamiącym się głosem – moja piękna przyjaciółko… moja gołębico… idealna istoto… twoje uda są gładkie niczym drogocenny jadeit, kształtne jak wyrzeźbione ręką mistrza… twój pępek jest niby okrągła czarka, w której nigdy nie brakuje wybornego wina o doskonale harmonijnym smaku… twoja kibić niczym snop pszenicy, zawiązany sznurem uplecionym z lilii… piersi twe jak dwoje koźląt bliźniaczych, jak ciężkie owoce palmy… twój nos wonny jak jabłko, usta jak najlepsze wino… Moja ukochana, jakże jesteś piękna! Jakże rozkoszna! Ileż sprawiasz mi radości!
Wsłuchując się w słowa pełne zachwytu i ciesząc się czułym dotykiem pastora, matka czuła się jak piórko, jak gęsi puch, unoszący się na tle głębokiego błękitu nieba Północno-Wschodniego Gaomi, tańczący w błękitnych oczach Malloya. Mocny zapach czerwonych i białych kwiatów sofory porwał ją ze sobą niczym ogromna fala.
Spis najważniejszych postaci
Matka – Shangguan Lushi [37] W dawnych Chinach nazwisko zamężnej kobiety składało się z dwóch członów: nazwiska rodu męża i nazwiska panieńskiego; wraz z zamążpójściem kobieta traciła imię nadane przez rodziców, czyli tak zwane imię mleczne. Shangguan Lushi oznacza więc „Shangguan z domu Lu". Uwaga: u Chińczyków nazwisko zawsze poprzedza imię.
(Shangguan Lu). Imię mleczne: Xuan'er. Sierota; wychowywana przez ciotkę i wuja, Yu Wielką Łapę. Poślubiła kowala Shangguana Shouxi. Pod koniec życia została chrześcijanką. Zmarła w wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat.
Najstarsza Siostra – Shangguan Laidi. Córka Shangguan Lu i jej wuja, Yu Wielkiej Łapy. Poślubiła Sha Yuelianga i miała z nim córkę, Sha Zaohua. Po wyzwoleniu zmuszona do małżeństwa z kalekim żołnierzem Sunem Niemową. Zakochała się w Hanie Ptaszku po jego powrocie z Japonii i urodziła mu syna, Hana Papugę. W czasie bójki pozbawiła życia Suna Niemowę, za co została skazana na śmierć.
Читать дальше