Kiedy przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości przekazał mu wiadomość o wyroku śmierci, przyjął ją z radością. Urzędnik zapytał go, czy ma jakieś życzenia, a on pogładził zarost na brodzie i oznajmił:
– Chciałbym, żeby przyszedł golarz i mnie ogolił.
– Przekażę to zwierzchnikom – odrzekł urzędnik.
Zjawił się golarz ze swoją skrzyneczką i z drżeniem wszedł do celi skazańca. Bez ceregieli ogolił mu głowę, po czym zabrał się do zarostu. Ogoliwszy połowę, zaciął Simę Ku w policzek. Sima wrzasnął z bólu, a golarz przeraził się tak bardzo, że wyskoczył z celi i schował się za dwóch uzbrojonych strażników.
– Włosy ma grubsze od kolców jeża – oznajmił, pokazując stępioną brzytwę. – Cała poszczerbiona. Broda jest jeszcze gorsza, zarost gruby jak ciernie. On skupia swoją energię w cebulkach włosowych!
Golarz pozbierał narzędzia i chciał odejść, lecz Sima Ku krzyknął za nim:
– Co to ma znaczyć, ty psie? Mam się spotkać z moimi przodkami z ogoloną do połowy gębą?
– Brodę masz już wystarczająco twardą, skazańcze, a jeszcze skupiasz tam całą energię! – oburzył się golarz.
– Synu – rzekł Sima Ku, nie wiedząc, czy ma się śmiać, czy płakać. – Nie mam pojęcia, o co ci chodzi z tą energią. Nie miej pretensji do trawy, gdy nie umiesz się na nią wysikać.
– A to twoje stękanie to co, jak nie skupianie energii? – odparł bystro golarz. – Nie jestem głuchy!
– Ty idioto! Jęczę z bólu!
– Panie majster, rób pan swoją robotę – odezwał się jeden ze strażników. – Wysil się pan trochę i ogol człowieka do końca.
– Nie da rady. Musicie zawołać lepszego speca – oznajmił golarz.
– Diabli cię nadali – westchnął Sima Ku. – Skąd się biorą tacy partacze? Zdejmijcie mi te kajdanki, chłopcy, to sam się ogolę.
– Co to, to nie! – odmówił stanowczo strażnik. – Jeśli nam przy okazji uciekniesz albo popełnisz samobójstwo, wszystko będzie na nas.
– Pieprzyć wasze matki! – zezłościł się Sima Ku. – Zawołajcie tu swojego szefa – zażądał, pobrzękując kajdankami o stalowe kraty w oknie.
Nadbiegła pani oficer służby bezpieczeństwa.
– O co się awanturujesz, Sima Ku? – spytała.
– Popatrz pani na moją brodę. Ogolili mi połowę, a dalej nie chcą, bo za twarda. Rozumie pani coś z tego?
– Nie. Czemu nie chce pan go ogolić? – Klepnęła golarza w ramię.
– Ma za twardą brodę i jeszcze skupia tam całą swoją energię!
– Pieprzyć twoich przodków! Co ty wygadujesz, do cholery?
Golarz pokazał wyszczerbioną brzytwę.
– Może niech pani podejmie męską decyzję i zdejmie mi te kajdany, to się sam ogolę. To moja ostatnia prośba w życiu – rzekł Sima Ku do funkcjonariuszki.
Pani oficer, która wcześniej brała udział w jego schwytaniu, wahała się przez chwilę, po czym poleciła strażnikowi:
– Zdejmij mu kajdanki.
Strażnik, trzęsąc się ze strachu, zdjął kajdanki Simie Ku i czym prędzej odskoczył na bok. Sima Ku rozmasował sobie spuchnięte nadgarstki i rozprostował ręce. Pani oficer zabrała brzytwę golarzowi i wręczyła mu. Sima Ku przyjął narzędzie i z uczuciem popatrzył w jej czarne, podobne do winogron oczy, ozdobione gęstymi brwiami.
– Nie boi się pani, że ucieknę albo popełnię samobójstwo? – spytał.
– Nie byłbyś prawdziwym Simą Ku, gdybyś to zrobił – odparła z uśmiechem.
– Kto by pomyślał, że to właśnie kobieta zrozumie mnie naprawdę – westchnął Sima Ku.
Uśmiechnęła się lekceważąco.
Sima Ku przyjrzał się jej twardym, czerwonym wargom, po czym przesunął spojrzenie niżej, na klatkę piersiową, gdzie pod mundurem w kolorze khaki rysowały się spore wypukłości.
– Piersi ma pani niemałe, siostrzyczko! – zauważył.
– Śmierć blisko, a tobie jeszcze zbytki w głowie! – wycedziła gniewnie przez zaciśnięte zęby.
– Byłem w życiu z wieloma kobietami, siostrzyczko – rzekł ponuro Sima Ku. – Co za szkoda, że nie zdążyłem pójść do łóżka z żadną komunistką!
Funkcjonariuszka z wściekłością wymierzyła mu policzek, tak głośno, że kurz posypał się z krokwi. Uśmiechnęła się i oznajmiła, jakby nic się nie stało:
– Mam młodą szwagierkę, która jest komunistką. To bardzo bezkompromisowa osoba i ma piękne, duże piersi…
Poczerwieniała. Splunęła Simie Ku w twarz i rzuciła niskim głosem:
– Uważaj, kundlu, bo cię wykastruję!
Pełen gniewu i rozpaczy krzyk Simy Tinga rozproszył gorzkie wspomnienia Simy Ku. Zobaczył kilku żołnierzy, przeprowadzających jego starszego brata przez tłum.
– Jestem niewinny! To fałszywe oskarżenie! Mam wielkie zasługi, już dawno zerwałem z moim młodszym bratem… – szlochał Sima Ting, lecz nikt nie zwracał uwagi na jego słowa.
Sima Ku westchnął, czując w sercu ukłucie winy. Jego starszy brat był dobrym, lojalnym krewnym, w ciężkich czasach zawsze troszczył się o niego, choć jego słowa nieraz temu przeczyły. Sima Ku przypomniał sobie, jak wiele lat temu wybrał się z bratem do miasta.
Byłem jeszcze niewyrośniętym chłopakiem. Pewnego razu poszliśmy z bratem odbierać długi. Kiedy szliśmy uliczką Pudrową, wyskoczyła grupka upudrowanych i uróżowanych kobiet i gdzieś go wciągnęła. Gdy wrócił, miał całkiem pustą sakiewkę. „Braciszku – powiedział. – Kiedy wrócimy do domu, powiemy ojcu, że nas napadli i okradli po drodze". Innym razem, a było to Święto Środka Jesieni, brat spił się do nieprzytomności. Mąż kobiety, z którą spał, rozebrał go do naga i powiesił na soforze. „Braciszku, pomóż mi zejść, migiem, migiem!" Z głowy leciała mu krew. „Co się stało, bracie?" – spytałem. Zawsze był bardzo dowcipny. Powiedział: „No cóż, braciszku, główka nieźle się zabawiła, a głowa musiała zapłacić!"
Sima Ting miał miękkie kolana i nie był w stanie stać samodzielnie.
– Sima Ting, gadaj, gdzie jest skarbiec Szczęśliwej Rezydencji? – spytał go wioskowy urzędnik. – Jeśli nie powiesz, pójdziesz na śmierć razem z nim!
– Nie ma żadnego skarbca! W czasie reformy rolnej przekopali wszystko na trzy stopy w głąb! – tłumaczył się żałośnie Sima Ting.
– Nie rób tyle hałasu, braciszku – rzekł z uśmiechem Sima Ku.
– To przez ciebie moja krzywda, głupcze! – krzyknął Sima Ting. Sima Ku pokręcił głową z gorzkim uśmiechem.
– Dość tego zamieszania! – krzyknął oficer służby bezpieczeństwa do wioskowego urzędnika, trzymając dłoń na kolbie pistoletu. – Zabierzcie stąd tego człowieka! Czy wy tu w ogóle macie jakieś zasady?
– Pomyśleliśmy, że może tak uda nam się coś z niego wyciągnąć – odparł wioskowy urzędnik, ciągnąc Simę Tinga z powrotem.
Oficer kierujący egzekucją podniósł czerwoną flagę i donośnym głosem oznajmił:
– Gotowi!
Żołnierze z plutonu egzekucyjnego podnieśli broń, czekając na komendę. Sima Ku spoglądał w czarne wyloty luf z lodowatym uśmiechem. W tym momencie nad wałem rozbłysło czerwone światło, zapach kobiety wypełnił niebo i zasnuł ziemię.
– Kobiety to wspaniała rzecz! – zawołał Sima Ku.
Zagrzmiał głuchy huk wystrzałów. Czaszka Simy Ku rozpadła się na części jak roztrzaskana tykwa; czerwona posoka i biały mózg trysnęły na wszystkie strony. Jego ciało na chwilę zastygło w bezruchu, po czym runęło do przodu.
W tym momencie, niczym w punkcie kulminacyjnym przedstawienia, tuż przed opadnięciem kurtyny, wdowa Cui Fengxian z wioski Piaszczyste Doły, ubrana w kurtkę z czerwonego jedwabiu i zielone spodnie, z kiścią złotych jedwabnych kwiatów we włosach, sfrunęła ze szczytu wału i wylądowała obok zwłok Simy Ku. Przypuszczałem, że rzuci się na jego ciało i uderzy w płacz, lecz tego nie zrobiła – być może przeraził ją widok rozpłatanej czaszki Simy Ku. Wyjęła zza pasa nożyce. Myślałem, że wbije je sobie w serce, by towarzyszyć Simie Ku na jego ostatniej drodze, lecz myliłem się. Na oczach tłumów zatopiła ostrze w klatce piersiowej martwego Simy Ku. Następnie zakryła twarz i uciekła ze szlochem, zataczając się w biegu.
Читать дальше