Fiodor Dostojewski - Idiota
Здесь есть возможность читать онлайн «Fiodor Dostojewski - Idiota» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Русская классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Idiota
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Idiota: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Idiota»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Idiota — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Idiota», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Gdzież jest... Nastasja Filipowna? — spytał książę zdławionym głosem.
- Tutaj — rzekł Rogożyn, jakby zwlekając z odpowiedzią.
- Gdzie mianowicie?
Rogożyn podniósł oczy na księcia i badawczo mu się przyjrzał.
- Chodźmy...
Wciąż mówił szeptem, nie śpiesząc się, powoli i, tak jak przedtem, w dziwnym zamyśleniu. Nawet gdy opowiadał o rolecie, to tak jak gdyby opowiadaniem swoim chciał wyrazić coś innego, mimo iż mówił bardzo wylewnie.
Weszli do gabinetu. W pokoju tym od czasu bytności księcia zaszły pewne zmiany: przez całą długość pokoju przeciągnięta była kotara z zielonej, jedwabnej, sztofowej tkaniny, z dwoma wejściami po obu końcach, oddzielająca od właściwego gabinetu alkowę, w której Rogożyn sypiał. Ciężka kotara była spuszczona i wejścia zamknięte. Ale w pokoju było bardzo mroczno;' letnie "białe" petersburskie noce zaczynały już ciemnieć i gdyby nie pełnia księżyca, to w niezbyt zazwyczaj widnych pokojach Rogożyna przy opuszczonych roletach trudno byłoby cokolwiek dojrzeć. Co prawda, można było jeszcze rozróżnić twarze, chociaż niezbyt wyraźnie. Rogożyn miał twarz jak zwykle bladą; oczy jego patrzyły na księcia badawczo, błyszczały mocno, ale zarazem były dziwnie nieruchome.
- Może zapaliłbyś świecę? — rzekł książę.
- Nie, nie trzeba — odpowiedział Rogożyn i wziąwszy księcia za rękę przygiął go do krzesła; sam usiadł naprzeciwko, przysunąwszy krzesło tak, że kolanami prawie dotykał księcia. Pomiędzy nimi nieco z boku stał mały okrągły stolik. — Siadaj, posiedzimy tymczasem! — powiedział Rogożyn jakby tonem namowy. Minutę może milczeli. — Wiedziałem, że się zatrzymasz w tym samym zajeździe — zaczai mówić tak, jak to się czasem zaczyna: od ubocznych szczegółów, nie mających bezpośredniego związku z głównym tematem rozmowy. — Kiedy wszedłem na korytarz, to sobie pomyślałem, że może właśnie siedzisz i czekasz na mnie, tak jak ja w tej chwili czekam na ciebie. A u wdowy byłeś?
- Byłem — ledwo zdołał wypowiedzieć książę wskutek silnego bicia serca.
- To też mi przyszło do głowy. Myślę sobie... może tam będzie dłuższa rozmowa; a potem znowu myślę: przyprowadzę go tutaj na noc, żeby razem nocować...
- Rogożyn! Gdzie jest Nastasja Filipowna? — wyszeptał nagle książę i wstał drżąc na całym ciele. Wstał i Rogożyn.
- Tam — szepnął skinąwszy głową w stronę kotary.
- Śpi? — szepnął książę.
Rogożyn znów, jak przedtem, obrzucił go badawczym wzrokiem.
- No to chodźmy!... Tylko ty... no, wiec chodźmy! Uniósł portiery, przystanął i zwrócił się znów do księcia:
- Wejdź! — powiedział, zapraszając księcia ruchem ręki. Książę wszedł.
- Ciemno tu — zauważył.
- Widać! — mruknął Rogożyn.
- Ledwo widzę... łóżko.
- Podejdź bliżej — zaproponował cicho Rogożyn.
Książę postąpił kilka kroków i stanął. Przez chwilę stał i patrzał; obydwaj, stojąc przy łóżku, nie odezwali się przez cały czas ani słowem; księciu tak biło serce, że chyba słychać je było w pokoju wśród śmiertelnej ciszy. Ale wzrok jego już się oswoił z mrokiem tak, że mógł rozróżnić całe łóżko; ktoś spał na nim, leżąc zupełnie nieruchomo; nie słychać było najmniejszego szmeru, najlżejszego oddechu. Osoba śpiąca przykryta była z głową białym prześcieradłem, kształt całej postaci zarysowywał się jakoś niewyraźnie; ze wzniesienia tylko można było wywnioskować, że to leży wyciągnięty człowiek. Dokoła, na posłaniu, w nogach, na fotelu tuż koło łóżka, nawet na podłodze rozrzucone były w nieładzie części wspaniałej toalety, kosztowna suknia z białego jedwabiu, kwiaty, wstążki. Na małym stoliku obok wezgłowia połyskiwały zdjęte i rozsypane brylanty. W nogach leżały pogniecione jakieś koronki i na tych bielejących słabo koronkach, wystając spod prześcieradła, zarysowywał się koniuszek obnażonej nogi; wydawał się jakby toczony z marmuru i był przerażająco nieruchomy. Książę patrzył i czuł, że im dłużej patrzy, tym ciszej i martwiej robi się w pokoju. Nagle zaczęła brzęczeć obudzona mucha, przeleciała nad łóżkiem i ucichła przy wezgłowiu. Książę drgnął.
- Wyjdźmy — dotknął jego ręki Rogożyn.
Wyszli i znów usiedli na tych samych krzesłach, znów naprzeciwko siebie. Książę drżał coraz silniej i nie spuszczał swojego pytającego wzroku z twarzy Rogożyna.
- Widzę, że się trzęsiesz, Lwie Nikołajewiczu — powiedział nareszcie Rogożyn — prawie tak jak podczas tych twoich przypadłości, pamiętasz w Moskwie? Albo jak raz się zdarzyło przed atakiem. I nawet nie wiem, co ja teraz będę z tobą robił...
Książę słuchał, natężając wszystkie siły, żeby zrozumieć, i wciąż pytał wzrokiem.
- Czy to ty? — wykrztusił w końcu, skinąwszy głową w stronę portiery.
- Tak... to ja... — szepnął Rogożyn i spuścił głowę. Milczeli obaj może z pięć minut.
- Bo jeśli — zaczął nagle mówić dalej Rogożyn, jakby wcale nie przerywał — bo jeśli teraz ma być ta twoja choroba i atak, i będziesz krzyczał, to może jeszcze kto usłyszeć z ulicy albo z podwórza i zmiarkować, że w mieszkaniu nocują ludzie; może kto zapuka, wejdzie... bo tak — to wszyscy myślą, że mnie nie ma w domu. Nawet świecy nie zapalałem, żeby kto z ulicy albo z podwórza nie zobaczył. Jak wyjeżdżam, to zawsze zabieram z sobą klucze i nikt beze mnie po trzy i cztery dni nie wchodzi tutaj sprzątać, tak nakazałem. Więc, żeby się nie dowiedzieli o naszej obecności...
- Poczekaj — powiedział książę — niedawno pytałem i stróża, i tej staruszki, czy nie nocowała tutaj Nastasja Fili-powna. Więc ci już wiedzą.
- Wiem, że pytałeś. Powiedziałem Pafnutiewnie, że Nastasja Filipowna przyjechała wczoraj i tego samego dnia odjechała do Pawłowska, a u mnie była tylko dziesięć minut. I nikt nie wie, że tu nocowała — nikt. Wczoraj weszliśmy tak samo cicho, jak dzisiaj z tobą. Jeszcze po drodze myślałem, że z pewnością nie zechce wejść po cichutku — ale gdzie tam! Rozmawiała szeptem, szła na palcach, suknię ogarnęła, żeby nie robić szumu, w rękach ją niosła, a mnie groziła na schodach palcem — tak się ciągle ciebie lękała. W pociągu była całkiem zwariowana, z tego właśnie strachu, i sama chciała tu u mnie zanocować; bo ja najpierw chciałem ją zawieźć do tej wdowy — ale gdzie tam! "U wdowy — powiada — on znajdzie mnie zaraz o świcie, a ty mnie schowasz i o świcie będę mogła pojechać do Moskwy", a potem chciała gdzieś tam do Orła. I jak się kładła spać, mówiła ciągle, że pojedziemy do Orła...
- Czekaj; co chcesz teraz, jak?...
- Ano medytuję nad tobą, że się tak wciąż trzęsiesz. Tę noc przenocujemy razem. Łóżko tu jest tylko jedno, tamto; więc tak wykombinowałem, że z obydwóch kanap zdejmie się siedzenia i tu, przy kotarze, zrobi się dwa posłania, żeby spać razem. Ponieważ jak wejdą, zaczną oglądać mieszkanie, szukac, to zaraz ją zobaczą i wyniosą. A jak mnie zaczną wypytywać, powiem, że to ja, i zaraz mnie zabiorą. Więc niechże ona teraz leży tutaj, przy nas, przy mnie i przy tobie...
- Tak, tak! — potwierdził z przekonaniem książę.
- Czyli że nie przyznawać się i nie dać wynieść.
- Nie, nie! — zdecydował książę. — Za nic w świecie!
- Tak też postanowiłem, bracie, żeby za nic i nikomu jej nie oddawać! Przenocujemy cichutko. Ja dziś wyszedłem z domu tylko na godzinę, z samego rana, a tak — to ciągle byłem przy niej. No i później wieczorem poszedłem po ciebie. Boję się tylko jeszcze, że gorąc wielki i może być czuć. Jest jaki zapach czy nie?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Idiota»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Idiota» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Idiota» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.