Fiodor Dostojewski - Idiota
Здесь есть возможность читать онлайн «Fiodor Dostojewski - Idiota» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Русская классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Idiota
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Idiota: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Idiota»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Idiota — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Idiota», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wiadomość o tym, co się stało, dotarła do cerkwi z niezwykłą szybkością. Kiedy Keller przeciskał się do księcia, mnóstwo ludzi, zupełnie mu nie znanych, podbiegało do niego z pytaniami. Prowadzono głośne rozmowy, kiwano głowami, śmiano się nawet; nikt nie wychodził z cerkwi, wszyscy czekali, jak przyjmie wiadomość pan młody. Książę zbladł, ale przyjął wiadomość spokojnie, wyrzekłszy kilka ledwo dosłyszalnych słów: "Obawiałem się tego; nie myślałem jednak, że to się stanie...", a po chwili milczenia dodał: "Zresztą... w jej sytuacji... jest to zupełnie zrozumiałe". Taki stosunek do tego zajścia sam Keller nazwał później "bezprzykładną filozofią". Książę wyszedł z cerkwi spokojny i rześki na pozór; tak przynajmniej wielu zauważyło i opowiadało potem. Zdawało się, że pragnął jak najszybciej dostać się do domu i uciec od ludzi; ale mu na to nie pozwolono. Zaraz za nim weszło do pokoju kilku tych, co byli zaproszeni, między innymi Pticyn, Gawriła Ardalionowicz i doktor, również nie mający zamiaru wyjść. Ponadto cały dom był dosłownie oblężony przez tłum gapiów. Już na tarasie usłyszał książę, jak Keller i Lebiediew wszczęli okropną kłótnię z jakimiś nieznanymi, chociaż wyglądającymi na urzędowe, osobami, które za wszelką cenę chciały się dostać na taras. Książę podszedł do kłócących się, zapytał, o co chodzi, i grzecznie odsunąwszy Kellera i Lebiediewa, zwrócił się bardzo uprzejmie do siwego i dość korpulentnego jegomościa, który stał na stopniach ganku na czele kilku innych amatorów sensacji, i poprosił go, aby był łaskaw wejść do środka. Jegomość trochę się skonfundował, ale wszedł; za nim weszło jeszcze kilku. W całym tłumie znalazło się siedmiu czy ośmiu chętnych do złożenia wizyty księciu; wszyscy oni, wchodząc, starali się to robić możliwie swobodnie; więcej takich amatorów jednak nie było i wkrótce w tłumie rozległy się głosy potępiające tych intruzów. Przybyłych posadzono, zaczęła się rozmowa, podano herbatę — wszystko to nadzwyczaj przyzwoicie, skromnie, ku wielkiemu zdziwieniu gości. Niektórzy z nich oczywiście próbowali skierować rozmowę na "właściwy" temat, żeby uczynić ją bardziej wesołą; ten i ów zadał niedelikatne pytanie; zrobiono kilka "dziarskich" uwag. Książę odpowiadał wszystkim z taką prostotą i życzliwością, a zarazem z taką godnością, z takim zaufaniem do rozsądku i taktu swoich gości, że niedyskretne pytania same przez się ucichły. Rozmowa zaczęła się po trochu stawać poważna. Jeden z obecnych, uczepiwszy się jakiegoś wyrazu, poprzysiągł nagle, w okropnym oburzeniu, że nie sprzeda majątku, cokolwiek by się zdarzyło: że, przeciwnie, będzie czekał i doczeka się, i że "przedsiębiorstwa są lepsze niż pieniądze"; "na tym, proszę szanownego pana, polega mój system ekonomiczny, jeśli pan chce wiedzieć". Ponieważ zwracał się do księcia, książę zaczął go chwalić z zapałem, mimo iż Lebiediew szeptał mu do ucha, że ten "dziedzic" jest goły jak święty turecki i nigdy żadnego majątku nie posiadał. Minęła prawie godzina, wypito herbatę i po herbacie gościom zrobiło się nareszcie wstyd, że tak długo siedzą u księcia. Doktor i siwy jegomość serdecznie pożegnali się z księciem; wszyscy inni też się żegnali gorąco i hałaśliwie. Wypowiadano życzenia i uwagi, takie na przykład, że "przejmować się nie ma czym, a może nawet to wszystko obróci się na lepsze" itd. Próbowano wprawdzie zażądać szampana, ale starsi goście powstrzymali młodszych. Kiedy wszyscy się rozeszli, Keller nachylił się do Lebiediewa i powiedział: "My to od razu krzyk, bójka; potem — policja, kompromitacja; a on pozyskał sobie nowych przyjaciół, i to jakich jeszcze; ja ich znam!" Lebiediew, który był prawie "gotowy", westchnął i rzekł: "Utaił przed mędrcami, a wyjawił niemowlętom, mówiłem to o nim już dawniej, ale teraz dodam, że i dziecię samo Pan Bóg zachował, wybawił od czeluści piekielnych. On i wszyscy święci Jego!"
Wreszcie, około wpół do jedenastej, pozostawiono księcia samego; bolała go głowa; najpóźniej ze wszystkich wyszedł Kola, który pomógł księciu zmienić strój ślubny na codzienne ubranie. Rozstali się z wielką serdecznością. Kola nie mówił zbyt wiele o tym, co zaszło, ale obiecał przyjść nazajutrz możliwie najwcześniej. On też zaświadczył później, że książę przy tym ostatnim pożegnaniu nie uprzedził go o niczym, czyli że nawet przed nim ukrył swoje zamiary. Niebawem w całym domu nie został prawie nikt: Burdowski poszedł do Hipolita, Keller i Lebiediew udali się dokądś. Tylko Wiera Lebiediew pozostawała jeszcze przez pewien czas w mieszkaniu, doprowadzając je naprędce do normalnego codziennego wyglądu. Wychodząc zajrzała do księcia. Siedział przy stole, oparty na nim obydwoma łokciami, z głową ukrytą w dłoniach. Cichutko podeszła do niego i dotknęła jego ramienia; książę spojrzał na nią ze zdziwieniem i jakby usiłował sobie przypomnieć; ale przypomniawszy sobie wszystko i zorientowawszy się, popadł nagle w głębokie wzruszenie. Wszystko zresztą skończyło się na usilnej i gorącej prośbie do Wiery, żeby nazajutrz rano, przed pierwszym pociągiem, o siódmej, zapukano do jego pokoju. Wiera przyrzekła; książę zaczął ją gorąco prosić, aby nikomu o tym nie mówiła; przyrzekła i to również; wreszcie, kiedy już całkiem otworzyła drzwi, żeby wyjść, książę zatrzymał ją po raz trzeci, ujął za ręce, ucałował je, potem pocałował ją w czoło i z jakimś "nadzwyczajnym" wyrazem twarzy powiedział: "Do jutra!" Tak przynajmniej opowiadała potem Wiera. Odeszła w wielkim o niego strachu. Rano nabrała nieco otuchy, gdy o siódmej, zgodnie z umową, zapukała do jego drzwi i oznajmiła, że pociąg do Petersburga odejdzie za kwadrans; wydało się jej, że otwierając drzwi miał rześką, a nawet uśmiechniętą minę. W nocy prawie się nie rozbierał, jednak spał. Oświadczył, że prawdopodobnie wróci tego samego dnia. Wynikało z tego, że uznał za możliwe i niezbędne tylko jej jednej zakomunikować w owej chwili, że udaje się do miasta.
XI
Po upływie godziny był już w Petersburgu, a o dziesiątej dzwonił do Rogożyna. Wszedł wejściem frontowym; długo mu nie otwierano. Na koniec otworzyły się drzwi od mieszkania matki i ukazała się stara, schludna służąca.
- Parfiena Siemionowicza nie ma w domu — oznajmiła z progu. - Pan do kogo?
- Do Parfiena Siemionowicza.
- Nie ma go.
Służąca spoglądała na księcia z niezwykłą ciekawością.
- Proszę mi przynajmniej powiedzieć, czy nocował w domu? I... czy sam wczoraj wrócił?
Służąca wciąż mu się przypatrywała, ale nie odpowiadała.
- Czy nie była tu z nim... wczoraj... wieczorem... Nastasja Filipowna?
- A pozwoli pan, że zapytam, jak pana godność?
- Książę Lew Nikołajewicz Myszkin, znamy się bardzo dobrze.
- Pana nie ma w domu. Służąca spuściła oczy.
- A Nastasji Filipowny?
- Nic o tym nie wiem, proszę wielmożnego pana.
- Zaraz, zaraz! A kiedy pan wróci?
- Tego też nie wiem. Drzwi się zamknęły.
Książę postanowił przyjść za godzinę. Zajrzawszy na podwórze, spotkał dozorcę.
- Czy Parfien Siemionowicz jest w domu?
- Jest.
- Dlaczegóż mi przed chwilą powiedziano, że go nie ma?
- W mieszkaniu panu powiedzieli?
- Nie, służąca jego matki; a do Parfiena Siernionowicza dzwoniłem i nikt mi nie otworzył.
- Może i wyszedł — rzekł po namyśle stróż — nie opowiada się przecie, jak wychodzi. A czasem to i klucz z sobą zabierze, i pokoje po trzy dni bywają zamknięte.
- A wczoraj... wiesz na pewno, że był w domu?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Idiota»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Idiota» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Idiota» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.