• Пожаловаться

Барбара Росек: Byłam Schizofreniczką

Здесь есть возможность читать онлайн «Барбара Росек: Byłam Schizofreniczką» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Контркультура / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Барбара Росек Byłam Schizofreniczką

Byłam Schizofreniczką: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Byłam Schizofreniczką»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Барбара Росек: другие книги автора


Кто написал Byłam Schizofreniczką? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Byłam Schizofreniczką — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Byłam Schizofreniczką», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

zupełnie naturalną sprawą, że Anka i ciotka są przy mnie, to mnie nie zaskakiwało, nie dziwiło.

Było to tak naturalne, że nie pytałam, co tu wszyscy robią, dlaczego jestem na reanimacji.

Pojawiły się pierwsze oznaki świadomości, zaczęło do mnie docierać, gdzie jestem i dlaczego.

Cały czas wszyscy sądzili, że była to pomyłka lekarska, że źle podano mi narkozę.

Wszyscy oprócz Anki i lekarzy mnie leczących. Tadeusz uświadomił jej, że jest to zamach

samobójczy, a lekarze zorientowali się z mego stanu, że musiałam sobie pomóc, by doprowadzić się do agonii.

Niewiele pamiętałam, lecz podtrzymywałam wersję błędu w sztuce lekarskiej. Wydawało

mi się niemożliwym, że można powiedzieć rodzinie, że było inaczej. Lekarze z kliniki taktownie milczeli przed rodziną.

l listopada wyjechałam z OIOM – u na salę chorych. Powoli uczyłam się chodzić, jeszcze

nie mogłam czytać i pisać, to przyjdzie z czasem. Nauka chodzenia zajmowała mnie bardzo,

odkrywałam w sobie wciąż nowe możliwości, jak małe dziecko, dla którego pierwsze kroki

oznaczają nową wolność. Chociaż nieporadne i bezbronne, lecz ciekawe, co będzie za następnym zakrętem.

Mój mózg pracował jak za jakąś kosmiczną mgłą, nie miałam świadomości, że stał się cud,

że istnieję. Przychodzili mnie oglądać różni ludzie ze szpitala, stałam się wielką wygraną medycyny.

Anka odwiedzała mnie z ciocią codziennie, opowiadała o zainteresowaniu Tadeusza,

który był na mnie wściekły. Wprawiło mnie to w stan depresji, nie rozumiałam, dlaczego się

na mnie złości, dlaczego moja choroba wywołuje u niego złe emocje, kiedy wydawało mi się,

że powinnam wywoływać współczucie i chęć pomocy. Lecz Anka tego nie wyczuwała, przekazywała mi za dużo informacji, które mogły uczynić wiele złego, nie byłam odporna na żadną prawdę, przynajmniej teraz, kiedy usiłowałam sobie odpowiedzieć, co się właściwie wydarzyło.

11 listopada zaczęłam kojarzyć datę, lecz nadal nie potrafiłam policzyć dni pobytu w

szpitalu. Na sali miałam dwie wspaniałe pacjentki, które mi matkowały, przynosiły posiłki,

wspierały w bólu i smutku. Żołądek po dwóch tygodniach niejedzenia skurczył się i każdy

kęs był prawdziwą torturą, ważyłam około 48 kg, z 60 kg. Na szczęście dostawałam dużo

leków i mogłam wszystko przespać. Byłam skrajnie wyczerpana trucizną i podawanymi lekami.

Naprzeciwko mego łóżka wisiał ogromny krzyż i po każdym przebudzeniu pytałam Chrystusa, co się stało, dlaczego tak się stało, co ja takiego zrobiłam. Na oddziale pracowała moja koleżanka ze studiów, która także odwiedzała mnie codziennie i wspierała, dodawała otuchy.

Moja rozchwiana psychika była głodna każdego gestu czułości, każdego zainteresowania.

Anka próbowała mnie terapeutyzować, coś jednak powstrzymywało mnie przed powiedzeniem jej prawdy, była to jakaś niesamowita intuicja, czas przyszły pokazał, że się nie myliłam nie chcąc ofiarować jej wyznania. Na razie pozornie wszystko było w porządku, wyczekiwałam przyjścia Anki jak zbawiennego leku, przynosiła wiadomości od Tadeusza, które były dla mnie najważniejsze. Tadeusz zorientował się, że musi mnie wspierać inaczej i takie informacje przekazywał Ance. Na szczęście nie powiedziała mi do końca wszystkiego w

szpitalu, pofrunęłabym z szóstego piętra kliniki prosto na betonowy bruk, nie dałoby się mnie uchronić.

17 listopada powróciłam do domu ze złamaną duszą, z rozpaczą w sercu. Wzbudziło to we

mnie paniczny, nieokreślony lęk. Sądziłam, że boję się pozostawienia mnie bez opieki medycznej, że mogą wrócić napady i stanie się coś złego, umrę natychmiast i nikt nie będzie w stanie mi pomóc. Nie rozumiałam wtedy, skąd mam takie totalne poczucie zagrożenia.

Powoli zaczęłam jeść, noga z odleżyną goiła się. Pragnęłam odciąć się od dotychczasowego

życia, przeczuwałam, że jest to jakiś punkt zwrotny, najistotniejszy, i wyrzuciłam całą

nagromadzoną korespondencję, oprócz listów od Kasi. To była ponownie wielka intuicja, los

połączył mnie z Kasią prawdziwą przyjaźnią.

Powoli rozglądałam się po moim królestwie, usiłowałam zorientować się w sytuacji, pytałam

siebie nieustannie – dlaczego? Pytałam, dlaczego przeżyłam, kiedy nie miałam na to żadnych

szans, ta myśl zajmowała mnie na długo, powracała obsesyjnie, wierciła we mnie otwory,

paraliżowała. Wyobraźnia pracowała, nie dawała spokoju. Usypiałam w lęku i budziłam

się w lęku.

Nie przeczuwałam absolutnie niczego.

Od 24 listopada zaczęłam ponownie pisać dziennik. Robiłam to intuicyjnie, zapisywałam

swe stany świadome i nieświadome i doprawdy nie wiedziałam, co z tego wyniknie. Nie wiedziałam, co kryje się w zapisie, czym jest systematyczne dokumentowanie siebie. Byłam jak rozbitek na tratwie, skazana na nieznane siły w oceanie nieświadomości. Powoli rodziła się nadzieja, że w gąszczu zdań wyłoni się jakiś przyjazny ląd, gdzie odnajdę człowieka, który pomoże mi żyć inaczej w nowym życiu.

Wieczorem pojawiał się znajomy lęk. Pytałam siebie, jak unieść to, co się wydarzyło, kiedy

wszystko się rozsypało, zapadło. Zderzenie z Kosmosem. Nauczyłam się chodzić. Potrafię

jeszcze wiele. Nie pamiętam.

Powracało jak bumerang słowo „szantaż". Takiego wyrażenia użył Tadeusz w rozmowie z

Anką. Budziłam się i usypiałam z tym słowem i nie wiedziałam, jak je odczytać. Było na to

jeszcze za wcześnie. Jego znaczenie odkryłam dopiero na końcu analizy, która trwała cztery

miesiące od momentu, kiedy zaczęłam pracować nad sobą. Na razie w dziecięcy sposób odkrywałam świat, litery zaczęły mieć swoje znaczenie, przestawały się zlewać, tworzyły sensowne zdania.

Pierwsza próba czytania. Przeczytałam bajkę z dzieciństwa, Małą Księżniczkę. Poczułam

się lepiej, było to coś znajomego, przywoływało dobre wspomnienia. I zmniejszał się lęk.

Mogłam iść dalej.

Już wszystko się stało. Jestem dla kolegów z pracy alkoholiczką, narkomanką i samobójczynią.

No i zwariowałam. Jestem oczyszczona, bo skazana i potępiona przez nich za wszystko.

Teraz jestem już pewna, że nie mogę wrócić na oddział do pracy.

Życie. Nigdy nie sądziłam, że to takie niesamowite słowo. Niepojęte. Cztery lata czekali, aż

się potknę i przewrócę.

Żyję. Nie mam nic do stracenia. Darowano mi życie. Jestem wolna. Niebieski ptak. A życie,

nawet w piżamie od rana do wieczora, jest życiem.

Pragnę tu podziękować wszystkim, którzy przez 19 dni walczyli o mnie wytrwale, nie pogodzili się z rozsądkiem, nie uwierzyli, że już wszystko stracone, że jest to kwestia godzin, kiedy odejdę.

Pragnę podziękować Kasi, koleżance z pracy, lekarce, która w ostatniej chwili wywiozła

mnie na reanimację, i która nie pozwoliła wypowiadać absurdów na mój temat. Czuwała cały

czas nade mną na oddziale, korygowała błędy mego szefa w leczeniu, przeżywała moją chorobą jak bliskiej osoby.

Chcę podziękować Arkowi, lekarzowi, który o mnie walczył na reanimacji, kiedy inni

mówili mu, że to już koniec i że nie warto się mną zajmować, że nie mam żadnych szans. Nie uwierzył starszym lekarzom i przewiózł mnie do kliniki, a później cały czas razem z żoną

Dorotą, moją przyjaciółką, dowiadywał się o mój stan.

I największe podziękowanie ciotce, która w najkrytyczniejszym momencie swym szóstym

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Byłam Schizofreniczką»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Byłam Schizofreniczką» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Barbara Rosiek: Byłam Schizofreniczką
Byłam Schizofreniczką
Barbara Rosiek
Барбара Барбара: Власть веснушек
Власть веснушек
Барбара Барбара
Барбара Росек: Дневник наркоманки
Дневник наркоманки
Барбара Росек
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Жак Превер
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Барбара Картленд
Отзывы о книге «Byłam Schizofreniczką»

Обсуждение, отзывы о книге «Byłam Schizofreniczką» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.