Alberto Moravia - Rzymianka

Здесь есть возможность читать онлайн «Alberto Moravia - Rzymianka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1974, Издательство: Czytelnik, Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rzymianka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rzymianka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Adriana jest młoda i olśniewająco piękna. Wychowana została przez matkę, która przeżyła całe swoje dorosłe życie w przekonaniu, że nawet jeżeli miała kiedyś szansę na szczęśliwe i dostatnie życie, straciła ją przez ciążę i małżeństwo z ojcem Adriany. Teraz chce by córka nie powtórzyła jej losu i nie utrzymywała się tak jak ona z bieliźniarstwa, ale została kurtyzaną.

Rzymianka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rzymianka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Myślałam o tym z takim natężeniem, że wcale nie zauważyłam, kiedy weszłam do mieszkania i znalazłam się w swoim pokoju. Gdy otrząsnęłam się, siedziałam na łóżku, a Sonzogno rozbierał się powoli i systematycznie, układając rzeczy na krześle z dokładnością pedanta. Złość jego minęła i powiedział spokojnie:

— Już od dawna wybierałem się do ciebie, ale nie mogłem przyjść; pomimo to stale o tobie myślałem.

— Coś myślał? — spytałam machinalnie.

— Że jesteśmy dla siebie stworzeni — stanął przede mną trzymając w ręku kamizelkę i dodał dziwnym tonem: — I przyszedłem, żeby zrobić ci pewną propozycję.

— Jaką?

— Mam pieniądze… Jedźmy razem do Mediolanu, mam tam trochę znajomości, chcę założyć garaż i potem w Mediolanie możemy się pobrać.

Ogarnęła mnie taka słabość, że przymknęłam oczy. Pierwszy mężczyzna, poza Ginem, proponował mi małżeństwo, i był nim Sonzogno! Tak bardzo pragnęłam normalnego życia, przy boku męża i dzieci, i oto zostało mi ono zaofiarowane. Ale pod pokrywką tej najnormalniejszej w świecie oferty kryła się groza i zwyrodnienie. Odpowiedziałam drżącym głosem:

— Ale skąd ci to przyszło do głowy? Przecież prawie się nie znamy, widzieliśmy się tylko raz. Usiadł obejmując mnie wpół i powiedział:

— Nikt nie zna mnie lepiej niż ty… Wiesz o mnie wszystko.

Przeszło mi przez myśl, że jest wzruszony, i chce dać mi do zrozumienia, że mnie kocha, i że ja powinnam go kochać. Ale raczej uroiłam to sobie, bo jego zachowanie bynajmniej nie zdradzało tego rodzaju uczuć.

— Nic o tobie nie wiem — odrzekłam cicho. — Wiem tylko, że zamordowałeś tamtego człowieka.

— A poza tym — ciągnął dalej, mówiąc jakby do siebie samego — sprzykrzyła mi się samotność. Kiedy człowiek jest sam, zawsze musi w końcu zrobić jakieś głupstwo.

Powiedziałam po chwili milczenia:

— Nie mogę ci od razu odpowiedzieć tak czy nie… Musisz mi zostawić trochę czasu do namysłu. Ku memu zdumieniu odpowiedział przez zaciśnięte zęby:

— No to się namyśl… namyśl się, nie ma gwałtu. — Wstał i dalej się rozbierał.

Najbardziej uderzyło mnie jego powiedzenie: „Jesteśmy dla siebie stworzeni” — i zadawałam sobie pytanie, czy on pomimo wszystko nie ma racji. Czy obecnie mogłam spodziewać się jeszcze czegoś więcej niż oświadczyn takiego jak on człowieka? A z drugiej strony, czy nie było prawdą, do czego przyznawałam się z lękiem sama przed sobą, że łączą nas jakieś ponure więzy? Złapałam się na tym, że powtarzam w duchu: „Uciec, uciec” — i rozpaczliwie potrząsam głową. Odpowiedziałam przezornie spokojnym głosem:

— Do Mediolanu? Przecież mówiłeś, że boisz się, czy nie jesteś śledzony?

— Tak sobie tylko powiedziałem, w rzeczywistości oni w ogóle nie wiedzą o moim istnieniu.

Moje osłabienie nagle minęło, poczułam się silna i zdecydowana. Wstałam, zdjęłam płaszcz i poszłam powiesić go na wieszaku. Jak zwykle przekręciłam klucz w zamku, powoli podeszłam do okna i spuściłam żaluzje. Potem stanęłam przed lustrem i zaczęłam odpinać stanik. Nagle obejrzałam się i spojrzałam na Sonzogna. Siedział schylony na krawędzi łóżka, rozsznurowując trzewiki. Siląc się na jak najobojętniejszy ton, powiedziałam:

— Zaczekaj chwileczkę… miał ktoś do mnie przyjść, więc muszę uprzedzić matkę, żeby go nie wpuszczała. — Nic nie odpowiedział, a zresztą nawet nie miałby na to czasu. Szybko wyszłam z pokoju, zamykając drzwi za sobą i pobiegłam do jadalni.

Matka szyła przy oknie na maszynie, ostatnio dla zabicia nudy przyjmowała drobne zamówienia. Powiedziałam szeptem:

— Zatelefonuj do mnie jutro rano, do Gizeli albo do Zelindy. — Zelinda wynajmowała pokoje w centrum miasta. Chodziłam czasem do jej mieszkania z moimi kochankami i matka znała ją.

— Dlaczego? Co się stało?

— Muszę wyjść — powiedziałam — gdyby tamten pytał o mnie, powiedz mu, że nic nie wiesz.

Matka spoglądała na mnie z otwartymi ustami, podczas gdy ściągałam z wieszaka jej wytartą futrzaną kurtkę, w której chodziłam kilka lat temu. — A przede wszystkim nie mów mu, dokąd poszłam — dodałam — mógłby mnie zamordować.

— Ale…

— Pieniądze leżą tam gdzie zawsze i pamiętaj, żebyś nie pisnęła ani słowa, zatelefonuj do mnie rano. — Wyszłam szybkim krokiem przechodząc na palcach przez przedpokój.

Kiedy znalazłam się na ulicy, zaczęłam biec. Wiedziałam, że o tej porze Mino bywa w domu, i chciałam go zastać, zanim wyjdzie po kolacji na spotkanie z przyjaciółmi. Wsiadłam na placu do taksówki, podając adres Mina. W drodze wiedziałam już, że uciekam nie tyle przed Sonzognem, ile sama przed sobą, bo czułam, że przyciąga mnie niczym magnes jego bestialskie okrucieństwo. Przypomniałam sobie mój rozdzierający krzyk grozy i rozkoszy tej nocy, kiedy po raz pierwszy i jedyny oddałam się Sonzognowi, i zrozumiałam, że zdobył on mnie wtedy raz na zawsze. Żadnemu mężczyźnie, nawet Minowi, nie udało się dotychczas wzbudzić we mnie owego uczucia zupełnej uległości i całkowitego podporządkowania. Tak, musiałam stwierdzić, że jesteśmy rzeczywiście stworzeni dla siebie, ale tak jak przepaść stworzona jest po to, żeby przyprawić człowieka o zawrót głowy, zamglić jego wzrok i wciągnąć na dno otchłani.

Wbiegłam na schody, przeskakując po dwa stopnie naraz. Stara służąca szybko otworzyła mi drzwi; zadyszanym głosem spytałam ją o Mina.

Spojrzała na mnie z przerażeniem i uciekła bez słowa, zostawiając mnie samą na progu.

Pomyślałam, że poszła zawołać Mina, i weszłam do przedpokoju zamykając drzwi za sobą.

Usłyszałam wtedy jakieś przyciszone głosy za kotarą oddzielającą przedpokój od korytarza. Potem kotara uchyliła się i weszła wdowa Medolaghi. Widziałam ją tylko raz w życiu i w ogóle zapomniałam o jej istnieniu. Ta posągowa, żałobna postać o śmiertelnie bladej twarzy, przeciętej czarną maską oczu, wzbudziła we mnie lęk, ukazując się niespodziewanie niczym straszliwa zjawa. Zatrzymała się w przyzwoitej odległości ode mnie i zapytała szorstko:

— Pani przyszła do pana Diodati?

— Tak.

— Został aresztowany.

Nie zorientowałam się od razu i nie wiem, dlaczego przyszło mi na myśl, że to aresztowanie ma związek ze zbrodnią Sonzogna.

— Aresztowany… przecież on nie ma z tym nic wspólnego — wybełkotałam.

— Nic nie wiem — odpowiedziała wdowa — wiem tylko tyle, że przyszli tutaj, zrobili rewizję i potem go zabrali. — Wywnioskowałam z jej niechętnego wyrazu twarzy, że nie dowiem się nic więcej, pomimo to nie mogłam powstrzymać się od pytania: — Ale za co?

— Już pani powiedziałam, że nic nie wiem.

— Ale dokąd go zawieźli?

— Nic nie wiem.

— Niech mi pani chociaż powie, czy on nie zostawił jakiegoś polecenia?

Tym razem w ogóle nie raczyła mi odpowiedzieć. Nieprzejednana i pełna obrażonej godności, odwróciła się do mnie plecami i zawołała: — Diomiro!

Ukazała się stara służąca z przerażoną twarzą. Pani Medolaghi wskazała drzwi, odsunęła kotarę na znak, że odchodzi, i powiedziała: — Wyprowadź tę panią — po czym znikła.

Dopiero kiedy zeszłam na dół i znalazłam się na ulicy, zrozumiałam, że aresztowanie Mina i zbrodnia Sonzogna to są dwie różne i niezależne od siebie sprawy. Jedyne, co łączyło je ze sobą, to moje przerażenie. Widziałam w tym niespodziewanym wyścigu nieszczęść przesadną szczodrobliwość losu, który obdarzył mnie w jednej chwili tyloma makabrycznymi darami, tak jak żyzne lato przynosi urodzaj wszystkich owoców naraz. Doszłam do tego wniosku raczej wyczuciem niż myślą, kiedy szłam przed siebie ze zwieszoną głową, uginając się pod brzemieniem tych nieszczęść.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rzymianka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rzymianka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Mario Alberto Zambrano - Loteria
Mario Alberto Zambrano
Alberto Moravia - Two Friends
Alberto Moravia
Alberto Moravia - Conjugal Love
Alberto Moravia
Alberto Moravia - Agostino
Alberto Moravia
Alberto Moravia - A Romana
Alberto Moravia
Alberto Moravia - La romana
Alberto Moravia
Albert Morava - Die Flucht
Albert Morava
Albert Morava - Mondschein-Serenade
Albert Morava
Alberto Moravia - Der Konformist
Alberto Moravia
Alberto Moravia - Die Gleichgültigen
Alberto Moravia
Отзывы о книге «Rzymianka»

Обсуждение, отзывы о книге «Rzymianka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x