– Jakaż to znakomita innowacja – stwierdził, te derki podszyte baranicą do powozu! Jakaż to wygoda, nie odczuwa się zimna ani trochę! Nowoczesne wynalazki uzupełniły dawniejsze braki, dzisiejszym karetom nic już nie można zarzucić. Bronią i zabezpieczają podróżnych od chłodu tak znakomicie, że ani jeden mroźny powiew nie może się przedostać samowolnie. Pogoda przestała odgrywać jakąkolwiek rolę. Wieczór jest dziś taki chłodny, a my w karecie wcale o tym nie wiemy. Cha! śnieg zaczyna sypać, jak widzę.
– Tak – odrzekł Jan Knightley – myślę, że niedługo spadnie go więcej.
– Pogoda gwiazdkowa – zauważył pan Elton. – Bardzo na czasie, wielkie to dla nas szczęście, że nie zaczęła się już wczoraj, gdyż byłaby prawdopodobnie pokrzyżowała nasze dzisiejsze plany, pan Woodhouse bowiem nie byłby zapewne odważył się na tę wyprawę, gdyby ziemię pokryła gruba warstwa śniegu, a teraz to już wszystko jedno. Wkraczamy w okres zebrań towarzyskich, to najlepsza na nie pora. Na Boże Narodzenie ludzie zapraszają do siebie przyjaciół, ci zaś kpią sobie nawet z najgorszej pogody. Kiedyś śnieg nas zasypał w domu znajomych na cały tydzień. Jakież to było przyjemne! Pojechałem tam na jeden wieczór, a wydostałem się dopiero na siódmy dzień.
Pan Jan Knightley słuchał z taką miną, jak gdyby nie był w stanie ocenić tej przyjemności, i rzekł chłodno:
– Nie pragnąłbym, aby śnieg zasypał nas na cały tydzień w Randalls. Kiedy indziej rozmowa ta byłaby może zabawiła Emmę, teraz jednakże
była zbyt niemile zdziwiona dobrym humorem pastora, aby myśleć o czym innym. Zdawał się całkowicie zapominać o Harriet w oczekiwaniu przyjemnego zebrania towarzyskiego.
– Czeka nas suty ogień na kominku w każdym pokoju – ciągnął dalej – i najwyższy komfort we wszystkim. Cóż to za czarująca para, państwo Weston! Pani domu jest doprawdy ponad wszelkie pochwały, on zaś posiada tyle zalet, taki jest gościnny i towarzyski; zbierze się nieliczne grono, ale nieliczne a dobrane grono, to najprzyjemniejsza rzecz na świecie. Jadalny pokój w Randalls nie może pomieścić wygodnie więcej niż dziesięć osób; ja osobiście w takich wypadkach wolałbym, aby było o dwie osoby mniej niż o dwie za dużo. Sądzę, że pani się ze mną zgodzi – dodał zwracając się do Emmy z czułym spojrzeniem -jestem pewien, że pani mi przyzna rację, choć pan Knightley, nawykły do wielkich zebrań w Londynie, będzie może innego zdania.
– Nie mam pojęcia o wielkich zebraniach w Londynie. Nie bywam na żadnych proszonych obiadach.
– Doprawdy! – wykrzyknął ze zdziwieniem i współczuciem. – Nie wyobrażałem sobie, aby zawód prawnika był aż taką niewolą. Ale, proszę pana, przyjdzie czas, kiedy wszystko to zostanie panu sowicie wynagrodzone, kiedy będzie pan miał niewiele pracy, a dużo, dużo miłych chwil.
– Najmilszą chwilą dla mnie – odrzekł Jan Kinghtley, gdy wjeżdżali w bramę – będzie znaleźć się znów bezpiecznie pod dachem Hartfield.
Wypadało, aby obaj panowie uderzyli w nieco inny ton przekraczając próg salonu państwa Weston: od tej chwili pan Elton musi przygasić zbyt rozpromienione oblicze, zaś pan Jan Knightley stłumić zły humor; pan Elton winien uśmiechać się rzadziej, a pan Jan Knightley częściej, by nie razić w tym otoczeniu. Jedynie Emma mogła zachować się naturalnie i okazać, jak się czuje zadowolona. Obcowanie z państwem Weston sprawiało jej bowiem prawdziwą radość. Serdecznie lubiła pana Westona, nie było zaś na świecie istoty, z którą mogłaby mówić tak szczerze jak z jego żoną; nikomu nie zdawała szczegółowych relacji o sobie z taką pewnością, że jej słowa będą wysłuchane z uwagą i zrozumieniem, że drobne sprawy, plany, kłopoty i przyjemności, zarówno ojca, jak jej własne, wzbudzą zainteresowanie i zostaną należycie ocenione. Pani Weston brała żywy udział we wszystkim, co dotyczyło Hartfield; toteż gdy spotykała swoją dawną pupilkę, pierwsze pół godziny wypełniał zawsze nieprzerwany potok nowinek na wszystkie, tak na pozór błahe tematy, od których zależy codzienne szczęście domowe.
Tej przyjemności nie zapewniłyby nawet całodzienne odwiedziny, a w każdym razie nie pierwsze pół godziny dzisiejszej krótkiej wizyty; jednakże sam widok pani Weston, uśmiech, głos, dotknięcie dłoni, napełniały Emmę taką radością, że postanowiła nie myśleć o dziwnym zachowaniu pana Eltona, ani o niczym nieprzyjemnym i czerpać jak najwięcej uciechy z tego, co miłe sercu.
Temat niefortunnego przeziębienia Harriet został już niemal wyczerpany przed przyjazdem Emmy. Pan Woodhouse od dawna usadowił się wygodnie, aby zdać z niego dokładnie sprawę, jak również opowiedzieć całą historię podróży karetą w towarzystwie Izabelli i oznajmić rychły przyjazd Emmy; kończył właśnie swoje wywody, jak go cieszy, że James mógł przy tej sposobności odwiedzić córkę, kiedy pojawiła się reszta towarzystwa, a pani Weston, której uwagę pochłaniała dotąd niemal całkowicie jego osoba, mogła się odwrócić i powitać kochaną Emmę.
Emma postanowiła zapomnieć o panu Eltonie, toteż była dość nierada przekonawszy się, gdy zajęli miejsca, że pastor siedzi tuż przy niej. Trudno było bowiem puścić w niepamięć jego dziwną obojętność względem Harriet wówczas, gdy nie tylko zasiadł przy jej boku, lecz nieustannie starał się narzucić jej swój radosny nastrój; nie omieszkał ani razu zwrócić się do niej, gdy tylko nadarzyła się po temu sposobność. Zamiast więc o nim zapomnieć, nie mogła uniknąć – zmuszał ją bowiem do tego swoim zachowaniem – zapytywania siebie w duchu: „Czy to możliwe, aby było tak, jak przypuszcza mój szwagier? Czy to możliwe, aby ten człowiek przenosił swoje uczucia z Harriet na moją osobę? To idiotyczne, to nie do zniesienia!”. Jednakże pan Elton tak troszczył się, czy jest jej aby dość ciepło, tyle okazywał zainteresowania jej ojcem, tak się zachwycał panią Weston, w końcu zaś zaczął podziwiać jej rysunki, zdradzając taki zapał i tak zupełną nieznajomość rzeczy, że trudno było nie przyznać, iż wygląda to zgoła na zaloty zakochanego, a jeszcze trudniej nie uchybić wobec niego zasadom dobrego wychowania. Nie chciała być niegrzeczna, zarówno ze względu na samą siebie jak i przede wszystkim ze względu na Harriet, w nadziei, iż pastor skieruje znowu swe afekty we właściwym kierunku, była nawet bardzo uprzejma: kosztowało ją to wprawdzie niemało wysiłku, zwłaszcza w chwili, gdy gadanina pastora zagłuszała rozmowę reszty towarzystwa o czymś, czego Emma chętnie by posłuchała. Uchwyciła jednak dosyć, by się zorientować, że pan Weston mówi o swoim synu, dolatywały ją poszczególne słowa: „mój syn”, „Frank” i znów „mój syn”, powtarzane po kilka razy, zaś z innych jeszcze półsłówek mogła się domyślić, że zapowiada rychłą wizytę młodzieńca; zanim jednak zdołała pohamować elokwencję pana Eltona, temat został całkowicie wyczerpany, że byłoby niezręcznie do niego powracać.
Tak się złożyło tymczasem, że choć Emma postanowiła nigdy nie wyjść za mąż, było coś w nazwisku, w samej osobie Franka Churchilla, co ją zawsze interesowało. Myślała często, zwłaszcza odkąd ojciec jego ożenił się z panną Taylor, że gdyby mimo wszystko miała wyjść za mąż, on jeden by jej odpowiadał pod względem wieku, charakteru i pozycji. Od czasu tamtego związku wydawał się jakby dla niej przeznaczony. Przypuszczała, że każdy, ktokolwiek zna ich oboje, musi sądzić, że tworzą wymarzoną parę. Była głęboko przekonana, że w każdym razie oboje państwo Weston o tym myślą, a choć nie wierzyła, aby zarówno ów młodzieniec, jak i ktokolwiek inny mógł ją nakłonić do wyrzeczenia się obecnej sytuacji, tak wyjątkowo uprzywilejowanej pod każdym względem, to jednak była bardzo ciekawa go poznać, z góry postanawiając sobie, że wyda jej się sympatyczny, że postara się, by i on ją polubił; sprawiało jej przyjemność przekonanie, że przyjaciele łączą w myśli ich nazwiska.
Читать дальше