Eliza Orzeszkowa - Marta

Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Marta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Marta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wraz ze światłem dnia wstąpiły do izby na poddaszu przypomnienia potrzeb codziennych. Marta wyjęła z kieszeni złotówkę. Więcej pieniędzy nie miała i zarobku żadnego.

«Trzeba iść prosić!» — pomyślała.

Wyszła na miasto i skierowała się ku znajomej sobie księgarni. Szła do człowieka, którego litościwa ręka obdarzyła ją raz już pracą, drugi raz jałmużną.

Otwierając drzwi księgarni Marta doświadczyła pewnego uczucia zdziwienia.

Przed wyjściem z domu wyobrażała sobie, że z wielką ciężkością przyjdzie jej próg ten przestąpić, że tak jak dawniej przed wymówieniem słowa prośby spłonie wstydem, utraci na chwilę głos. Myliła się. Serce jej nie uderzyło mocniej, rumieniec nie oblał czoła, kiedy spotkała wzrokiem spojrzenie księgarza.

Stał on jak zwykle za kantorem, pochylony nieco nad sporym stosem notat i rachunków. Kiedy usłyszawszy dzwonek podniósł twarz, czoło jego mniej pogodne było jak dawniej, w oczach malował się lekki niepokój czy zmartwienie.

Był widocznie zakłopotany czymś czy zasmucony. Nie powiodło mu się może przedsięwzięcie jakieś, z którego obiecywał sobie wiele, albo chory mu był ktoś z rodziny, z przyjaciół? Z widoczną trudnością oderwał myśl od przedmiotu swego zajęcia i zwrócił na wchodzącą kobietę wzrok mniej jasny, mniej dobry i uprzejmy jak wprzódy. Marta spostrzegła to. Kilka dni temu byłaby się cofnęła i wyszła albo przynajmniej zataiła cel swego przybycia; teraz jednak zbliżyła się do kontuaru i zamieniwszy ukłon z księgarzem rzekła:

— Byłeś pan tak dobry, że wspomogłeś mię poradą i datkiem, przyszłam więc znów do pana…

— Czymże pani służyć mogę?

Przemawiał grzecznie, ale zimniej jak wprzódy. Roztargnione jego oczy zwracały się co chwilę ku leżącym na stole papierom.

— Utraciłam zajęcie w szwalni, w której zarabiałam czterdzieści groszy dziennie. Czy nie wiesz pan o jakim miejscu stosownym dla mnie, o jakimkolwiek…

Księgarz spuścił oczy i stał chwilę w milczeniu. Do uprzedniego zakłopotania jego dołączyło się teraz trochę zmieszania, a nawet zniecierpliwienia.

— A! — rzekł po chwili, czyniąc obu rękami gest oznaczający pożałowanie — trudno, pani! trzeba coś umieć, trzeba koniecznie coś umieć…

Nie dokończył swej myśli i umilkł. Marta ściskała w obu dłoniach końce chustki, którą miała na głowie.

— A więc — rzekła po chwili — cóż ja uczynię?

Powiedziała to w taki sposób, że księgarz podniósł wzrok i popatrzył na nią uważnie. Głos jej posiadał dźwięki krótkie i nieco ostre, w zapadłych oczach palił się ogień, ale nie boleści jak dawniej, nie milczącego, przejmującego błagania, lecz jakby tłumionego głuchego gniewu. Patrząc na nią i słuchając jej głosu można by rzec, że do człowieka tego, z którym rozmawiała, czuła jakąś urazę, że czyniła go w duchu odpowiedzialnym po części za to, czego doświadczała. księgarz chwilę jeszcze pomyślał.

— Smutno mi — rzekł — bardzo smutno widzieć w takim położeniu żonę człowieka, którego znałem i uważałem. Zdaje mi się, że będę mógł jeszcze coś dla pani uczynić… chociaż będzie to tylko nowa próba, znajomi moi, państwo Rzętkowscy, potrzebują teraz właśnie kogoś… kogoś do… pokojowej usługi… jeżelibyś pani miejsca takiego życzyła sobie.

— Proszę o nie pana — bez chwili namysłu rzekła Marta.

— W takim razie napiszę kilka słów do państwa Rzętkowskich. Jeżeli pani będziesz życzyła sobie, udasz się do nich z tą kartką…

— Udam się z pewnością — wymówiła kobieta.

Księgarz napisał pośpiesznie kilkanaście słów na kartce papieru i wręczył ją oczekującej kobiecie. Śpieszył się, niespokojny był i ciągle jakby zmartwiony.

Natychmiast po oddaniu listu ukłonił się…

Ukłon ten był wyraźnie pożegnalnym, znaczył tyle, co «nie mam czasu i nic więcej uczynić nie mogę!» Marta wyszła z księgarni. List, który trzymała w ręku, nie był zamkniętym. Rozwinęła złożoną we dwoje ćwiartkę papieru i obróciła ją kilka razy w ręku. Zdawało się, że pomiędzy cienkimi kartkami szukała czegoś. W istocie, przebiegła przez głowę jej myśl, że jak onegdaj w zeszycie z jej rękopismem, tak teraz w ćwiartce papieru księgarz umieścił może dla niej datek jakiś. Datku jednak nie było. Marta pomyślała: «Szkoda, że nic nie dał».

Księgarz był dobrym człowiekiem i miał bardzo litościwą rękę. Ale litościwe ręce tym są niedogodnymi dla tych, którzy ich potrzebują, że nie zawsze w jednostajnym bywają usposobieniu. Najlepszy nawet człowiek nie może być w każdej chwili swego życia jednostajnie skłonnym do spełniania dobrych uczynków. Dobre uczynki są rodzajem zbytku dla ducha, którego chlebem codziennym jest obowiązek. Litościwa ręka w chwili pilnego spełniania obowiązku może być bardzo nieusposobioną do wykonywania litościwych czynów.

Jakaż zmiana! kilka miesięcy temu Marta jęknęła z bólu, ze wstydu otrzymawszy jałmużnę, teraz żałowała, że jej nie otrzymała!

Spojrzała na adres trzymanej w ręku kartki i skręciła na Świętokrzyską ulicę. W kilka minut potem znalazła się w kuchni należącej do obszernego i porządnego mieszkania. Znalazła tam kucharkę, której wręczyła kartkę od księgarza otrzymaną. Kucharka udała się w głąb mieszkania. Marta usiadła na drewnianej ławce. Siedziała tam dobre dziesięć minut. Państwo Rzętkowscy namyślali się znać czy naradzali. Po dziesięciu minutach weszła do kuchni niemłoda kobieta z przyjemną powierzchownością, w ubraniu oznaczającym dostatek. Trzymała w ręku kartkę księgarza. Zbliżyła się do Marty, która na widok jej powstała i kilka sekund patrzyła na nią uważnie.

— Przepraszam panią — rzekła z trochą zmieszania w głosie — przed kilku dniami potrzebowaliśmy w istocie pokojowej, ale teraz już nie potrzebujemy… bardzo żałuję… przepraszam.

Rzekłszy to niemłoda pani ukłoniła się stojącej przed nią kobiecie daleko grzeczniej, niż się to czyni zwykle względem kandydatki na pokojową, i opuściła kuchnię.

W pokoju, do którego weszła, siedział z fajką przy ustach szpakowaty mężczyzna i dwie młode panienki haftowały przy oknie.

— Cóż? — zapytał niemłody mężczyzna — nie przyjęłaś jej?

— Naturalnie, że nie przyjęłam… Wdowa po urzędniku… wymagałaby zapewne dla siebie szczególnych jakichś względów… taka szczupła, delikatna… gdzieby jej tam pokoje wymiatać albo godzinami całymi stać nad żelazkiem… pewnie nawet i nie umie prać ani prasować. Mielibyśmy z nią kłopot tylko i nic więcej.

— To prawda — rzekł mąż niemłodej pani — a jednak szkoda, żeś ją tak z niczym odprawiła. Musi być bardzo biedna, skoro, tak delikatna, jak mówisz, i wdowa po urzędniku, chce służyć za pokojową. Należałoby może spróbować…

— Ależ, mój Ignacy, pan Laurenty pisze, że ona ma dziecko! Żeby już nie co innego, możemyż przyjmować sługę z dzieckiem?

— To prawda, to prawda! z dzieckiem niesposób, koszt wielki i kłopot… Bóg wie, jakie jeszcze dziecko… Tylko, że to Laurenty nam ją rekomendował.

Obawiam się, aby się nie obraził na nas, żeśmy ją tak z niczym odprawili, aby nie wziął nas za ludzi bez serca…

— No! to dać jej tam trzeba cokolwiek! Wolę już dać jej raz, choćby rubla, jak nabawić się ciągłego kłopotu… subiekcji… i jeszcze przyjmować do domu cudze dziecko…

Marta była już na wschodach, gdy usłyszała za sobą szybkie kroki i dwa razy powtórzony wykrzyk:

— Pani! proszę pani!

Obejrzała się i zobaczyła ładną, młodą panienkę, która otulając się ciepłym kaftanikiem biegła za nią.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Marta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eliza Orzeszkowa - Wesele Wiesiołka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Złota nitka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - W ogniu pracy i łez…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Początek powieści
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - O rycerzu miłującym
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Czternasta część
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - A… B… C…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Zefirek
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Szara dola
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Silny Samson
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Magon
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Gloria victis
Eliza Orzeszkowa
Отзывы о книге «Marta»

Обсуждение, отзывы о книге «Marta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x