Eliza Orzeszkowa - Marta

Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Marta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Marta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

«Nam idzie o życie» — powiedziała ona.

Co za myśl! miałżeby on intencję zabijać kogoś? Nic na świecie nie było bardziej obcym czułemu sercu jego, nic bardziej nieprzystępnym myśli, wcale do dramatów wszelkich nie skłonnej, jak intencja jakiegokolwiek morderstwa.

A jednak z jaką siłą przemawiała ona do niego! jaka bolesna błyskawica strzelała z jej źrenic, jak była bladą i jak piękną! Oleś oddałby w tej chwili bez wahania parę lat swego skrzydlatego, błogiego życia, aby móc zobaczyć ją, błagać o przebaczenie. wynagrodzić krzywdę, jeśli zadał jej jaką, i… odprowadzić ją do jej mieszkania.

Ba! ale gdzie było to jej mieszkanie? nie wiedział. Zmarszczył czoło, strzepnął niecierpliwie palcami i podnosząc głowę zawołał prawie ze złością:

— Teraz już ją chyba nie znajdę!

W tej samej chwili wbiegła z ulicy w bramę młodziutka panienka, podlotek jeszcze prawie, w obcisłej szubce i przedziwnie zgrabnym buciku. Na widok jej wyraz twarzy Olesia zmienił się nagle. Zdjął z pośpiechem kapelusz i kłaniając się ładnemu podlotkowi wymówił z uśmiechem:

— Jakże dawno nie miałem szczęścia widzieć panny Eleonory.

Podlotek nie wydawał się niezadowolonym ze spotkania.

— A! już to pan Aleksander bardzo grzeczny, doprawdy! bardzo grzeczny! z miesiąc już u nas nie był. Babcia i ciocia kilka razy mówiły, że pan Aleksander jest niegrzeczny.

Pan Aleksander marzącym okiem ścigał ruch różowych usteczek, które szczebiotały te wyrazy.

— Pani! — rzekł — serce ciągnie ku domowi pani, ale rozum odradza.

— Rozum! ciekawa jestem, dlaczego rozum ma odradzać panu bywać u nas?

— Lękam się o mój spokój! — szepnął pan stworzeń. Podlotek zarumienił się po włosy i uszy.

— No, niech się już pan nie lęka i przychodzi do nas, bo inaczej babcia i ciocia gniewać się będą naprawdę.

— A pani?

Chwila milczenia. Oczy podlotka patrzą na gwóźdź sterczący w podłodze bramy, oczy zdobywcy rachują złote loczki wysypujące się spod kapelusika na białe czoło.

— I ja także będę się gniewać na pana.

— O! jeżeli tak, przyjdę, przyjdę z pewnością!

Podlotek wbiega na dziedziniec, kędy pan stworzeń iść za nim nie śmie. Z ubogą robotnicą to co innego, ale z wnuczką kobiety, w której domu się bywa, z panną Szwejcówną, która, jak powiadają, mieć będzie ze sto tysięcy złotych posagu, przechadzać się ni stąd, ni zowąd po dziedzińcu nie wypada.

Oleś wychodzi na ulicę, a przed oczami jego przesuwają się dwie postacie kobiece: biednej wyrobnicy z płomieniem w oburzonym oku i ładnego podlotka ze złotymi loczkami wkoło białego czoła. Sam już nie wie, która z nich piękniejsza i powabniejsza. «Tamta — myśli — to dumna i płomienista bogini; ta — śliczniuchna mała boginka! Prawdę mówią uczeni! cóż to za nieprzebrane bogactwa rozlane są po tym państwie natury! Ile odcieni, ile rodzajów! Jak przyjdzie człowiekowi wybór czynić, to mu aż w głowie się kręci, a w sercu taje. Ale na co tam wybór, tous les genres sont bons, hors le genre — vieux et laid!»

Mężczyzno! puchu marny! ty wietrzna istoto!

Część VIII

A Marta?

Marta po silnych doświadczonych wzruszeniach zapadła znowu całkiem w rachunek groszowy. Sześć rubli otrzymane od księgarza oddała rządcy domu, spłacając tym sposobem dług, dotąd nie opłacony, i kupując zarazem prawo mieszkania w izbie na poddaszu przez dwa jeszcze tygodnie.

— Należy się jeszcze za sprzęty — rzeki rządca biorąc z jej rąk pieniądze.

— Zabierz je pan z mojej izby, bo za używanie ich płacić nie mogę.

Dostatni jacyś państwo, mieszkający na pierwszym piętrze, potrzebowali do kuchni swej czy przedpokoju stołu, kilku krzeseł i łóżka. Nad wieczorem sprzętów tych nie było już w izbie Marty. Rozciągnęła ona uszczuploną wielce pościel swą na nagiej podłodze i usiadła na ziemi przed pustym kominem. Z drugiej strony komina usiadła Jancia. Postawa matki była nieruchoma aż do sztywności, dziecka — skurczona i drżąca od chłodu, a może i żalu. Dwie twarze blade. stoczone półzmrokiem zapadającego wieczora i głęboką ciszą samotnej izby. przedstawiały widok posępny. Był to także widok tajemniczy.

Dwie dole nieszczęsne siedziały tam przed zimnym otworem okropnego komina.

Jakiż będzie ich koniec?

Jancia miała tej nocy sen niespokojny i przerywany.

Dotąd, jeśli często płakała w dzień, w nocy spała przynajmmej spokojnie.

Ale wieczoru tego wyniesiono z izby ostatni przedmiot jej zabawy: dwa stare kulawe krzesełka. Żałowała ich jak dobrych przyjaciół, z którymi bawiła się w chwilach swobodniejszych, którym cichutko powierzała swoje biedy i żale: głód, chłód szturchańce Antoniowej, wtedy gdy wiedziona instynktem dobrego dziecka nie chciała skarg swych zanosić przed matką. Dziecię rzewnie płakało widząc, jak wynoszono jej ukochanych, kalekich staruszków, potem położywszy się na ziemi przypomniało sobie może swoje dawne mahoniowe łóżeczko galeryjką otoczone, przykryte włóczkową kołderką, z której różnobarwnych szlaków uczyło się rozróżniać kolory i podziwiać piękność…

Północ już była bliską. Dziecię rzucało się na swoim niskim posłaniu, stękało niekiedy i płakało przez sen. Marta siedziała wciąż na ziemi u komina, pogrążona w ciemności i gorzkich wyrzutach samej sobie czynionych.

Gorzko, boleśnie wyrzucała sobie postępek swój ze Szwejcową. Po co uniosła się obrażoną dumą? Po co opuściła to miejsce, w którym miała jakąkolwiek możność jakiegokolwiek zarobkowania? Obelga wprawdzie, jaką jej tam w oczy rzucono, była nie zasłużoną, wielką, krwawą może, ale i cóż stąd?

Czyż kobiecie w jej położeniu wolno w zamian obelgi rzucić komuś w oczy kęs chleba czarny, twardy, gorzki, ale ostatni? Nie umieć uczynić nic, aby dźwignąć się z upośledzonego położenia, i zarazem nie móc cierpliwie przenieść ciosów i poniżeń tego położenia, co za niekonsekwencja! Przez własną nieudolność oddawszy się w ręce kobiety wyzyskującej tę nieudolność, wymagać od niej dla siebie szacunku i wymiaru sprawiedliwości? Co za bezrozum!

«Nie! — myślała Marta — jedno z dwojga. Trzeba być na świecie albo silną i dumną, albo słabą i pokorną. Trzeba umieć dźwigać i chronić godność swą osobistą albo zrzec się do niej wszelkiej pretensji. Jestem słabą, powinnam być pokorną. Nie mogę czynami mymi podnieść się do takiego położenia, aby nakazać ludziom szacunek dla mnie, nie powinnam go też wymagać, zresztą, za cóż ludzie szanować mnie mają? Jaż sama czy naprawdę szanuję siebie?

Czy mogę bez wstydu i wyrzutów sumienia patrzeć na to dziecię, któremu powinnam być opieką i podporą, a jestem niczym? Czy mogę bez najgłębszego upokorzenia myśleć, że na kształt owcy bezbronnej i głupiej pochylam kark mój przed nieuczciwą ręką, pozwalając, prosząc nawet, aby z pracy dni moich, z potu mego czoła tworzyła ona dla siebie i dzieci swych bogactwo? Za kogo zresztą ma mnie świat cały, ludzie? Jeden odrzuca pracę moją, bo jest nieudolną; inny z góry już jej nie przyjmuje w przekonaniu, że musi ona być nieudolną; inny jeszcze wyzyskuje ją nikczemnie, dlatego właśnie, że jest nieudolną; inny na koniec nie widzi we mnie nawet człowieka równego mu w czci i cnocie, ale tylko niebrzydką kobietę, którą można… kupić! Dlaczegóż wymagałam od Szwejcowej tego, czego cały świat mi odmawia, czego zdobyć sobie u ludzi, u samej siebie — nie potrafiłam?»

Noc ustępowała przed szarym zimowym świtem. Marta siedziała wciąż na jednym miejscu, z łokciami opartymi o kolana, z głową w dłoniach. Czuła się teraz pokorną, bardzo pokorną, uśmiechała się sama z siebie na myśl, że wczoraj jeszcze mogła rościć jakieś pretensje do szacunku ludzkiego, była pewną, że nigdy już nie zadziwi się nad poniżeniem własnym i nie sarknie przeciw poniżającej ją ręce.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Marta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eliza Orzeszkowa - Wesele Wiesiołka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Złota nitka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - W ogniu pracy i łez…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Początek powieści
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - O rycerzu miłującym
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Czternasta część
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - A… B… C…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Zefirek
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Szara dola
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Silny Samson
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Magon
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Gloria victis
Eliza Orzeszkowa
Отзывы о книге «Marta»

Обсуждение, отзывы о книге «Marta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x