Waldemar Łysiak - Kolebka

Здесь есть возможность читать онлайн «Waldemar Łysiak - Kolebka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Историческая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kolebka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kolebka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Debiut ksiżkowy Waldemara Łysiaka, młodego wówczas 26-letniego pisarza. Jest to ksiżka szczególna – powieć historyczna z epoki napoleońskiej, przedstawiajca losy dwóch braci. Jest tu i epopeja wojenna, dramat wielkiej miłoci i dzieje spisku uknutego na życie Napoleona, a także galeria wielkich postaci historycznych Rok

Kolebka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kolebka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ma pan rację, panie pułkowniku. Tylko że kontrwywiad francuski nie będzie musiał brać na spytki przewoźnika, by dowiedzieć się o panu i poznać pański rysopis.

– Co?!… Co takiego? Czy pan oszalał, kapitanie?!

– Nie, staram się tylko myśleć logicznie. Jak panu wiadomo Schulmeister jest w takim myśleniu geniuszem, to piekielnie szczwany diabeł. W pierwszej chwili po otrzymaniu wiadomości o śmierci swego cesarza spyta, kto namówił Bonapartego na przejażdżkę do Owińsk. Wówczas pokażą mu tego oficera, z którym pan się kontaktował. Tak więc najpierw wezmą w obroty owego spiskowca i on wyśpiewa wszystko, co wie o panu, pułkowniku. A Schulmeister jest mściwy, dosięga swoich wrogów nawet wówczas, gdy uciekną do Azji…

Steinhaus pobladł. Widać było, że wkłada duży wysiłek w opanowanie się.

– Do licha – wymamrotał – to, co pan mówi, brzmi prawdopodobnie… Tak, to rozsądne… nie pomyślałem o tym. Co pan proponuje, Rotzberg?

– Oficera trzeba zabić. W konspiracji, o której pan wspomniał, jest on z pewnością jednym z wielu, jego zgon w niczym jej nie zaszkodzi, a pomoże i im, i nam, bo zamknie jedyne usta, z których Schulmeister czy Savary mogliby wydrzeć sekrety organizacji i pański rysopis. Trzeba to będzie zrobić tutaj, od razu. Klaus może strzelić dwukrotnie w ciągu czterech sekund, ta broń ładuje się podwójnie. Wystarczy więc, panie pułkowniku, że pan wskaże Klausowi tego oficera, gdy wejdą na dziedziniec, a wówczas za pomocą dwóch strzałów pozbędziemy się Bonapartego i spiskowca.

– Tak… to chyba dobry pomysł…

– Nie sądzę, byśmy mieli inne wyjście, pułkowniku, i do tego…

– Cisza!… Wydawało mi się, że słyszałem jakiś krzyk.

Steinhaus podszedł do parapetu i przyłożył do oka polową lunetę.

– Płyną promem! – obwieścił po chwili.

– Widzi pan Bonapartego? – spytał Rotzberg.

– Tak… jest! Razem z nim kilkunastu ludzi. Będą tu za kwadrans.

Rotzberg odwrócił się do snajpera.

– Jesteś gotowy, Klaus?

– Od dawna, panie kapitanie.

– Uważaj. Kiedy wejdą na dziedziniec, nie strzelaj dopóki pan pułkownik nie wskaże ci tego oficera. Pamiętaj! Potem będziesz musiał w ciągu kilku sekund położyć trupem obu i uciekamy do lochu. Dasz radę?

– Dlaczego miałbym nie dać, to nic trudnego, panie kapitanie.

– Teraz cisza, ani słowa!… Niech pan się cofnie, panie pułkowniku, w tę wnękę, obok Klausa.

Ciszę przerwało parskanie koni, głośne rozmowy, stukot wojskowych obcasów po posadzkach parteru, wreszcie głos cesarza dobiegający z dziedzińca:

– … rodzajem niepotrzebnej klatki, która wszakże może odpowiadać psychice niektórych ludzi. Nie cierpię klasztorów jako instytucji, ale ich architektura zawsze mnie urzeka.

– To stary klasztor pocysterski, najjaśniejszy panie. Wybudowano go w stylu romańskim, w XIII wieku, dla panien cystersek, ale kilkadziesiąt lat temu część murów spłonęła, zakonnice wyprowadziły się i teraz całość podupada. Kościół jest jeszcze czynny od czasu do czasu, ale i on chyli się ku ruinie. Z każdą jesienią i zimą zostaje coraz mniej, śnieg i deszcz robią swoje.

– Obiecuję ci, Klaposky, że kiedy odzyskacie niepodległość, będziecie mogli spokojnie odbudować swoje stare budowle.

Steinhaus pochylił się do ucha Melkego i szepnął:

– Melke, patrz! To ten drugi z prawej!

– Który, panie pułkowniku?… Ten w żółtych rękawiczkach, który teraz poprawia klamrę u pasa od szabli?

– Tak, to ten. Strzelaj!

Znowu dobiegł ich głos Napoleona:

– Ruiny romańskie są jednak mniej piękne od gotyckich. Gotycki łuk, zwłaszcza w ruinie, wypatroszony, mający w tle błękit nieba, odzyskuje całą pełnię swego geniuszu, jak boska wycinanka. Dużo jest u was architektury gotyckiej, Klaposky?

– Sporo, sire. Sporo też w ruinie, głównie po najeździe szwedzkim, kiedy nasza ziemia paliła się od granicy do granicy.

– Strzelaj! – syknął Steinhaus, szarpiąc Melkego za cienki półkożuszek. – Dlaczego nie strzelasz, bydlaku?! Strzelaj, już!

W tej samej chwili zza pleców dobiegł go zimny głos Rotzberga:

– Spokojnie, Herr Steinhaus. Odwróć się do ściany i rączki do tyłu, bo wsadzę ci ten nóż pod żebro! Julianie, odłóż strzelbę i zwiąż mu łapy. Potem przeszukaj, za pazuchą ma pistolet.

Odczekawszy, aż Bonaparte ze świtą opuszczą klasztor, Rotzberg rzekł krótko:

– Idziemy!

Steinhaus dopiero teraz wydobył głos ze ściśniętego gardła:

– Co to znaczy?!… Kim jesteście?!

– Masz prawo wiedzieć, przedstawimy się. To Julian Bogusz, a nie żaden Klaus Melke. Polak, tak jak i ja. Dokładniej mówiąc jestem półkrwi Prusakiem, ale moje serce jest całe polskie. Porucznik Rezler, czasowo odkomenderowany do Cabinet Secret. Teraz już wiesz, Prusaku. Idziemy.

Ruszyli. Steinhaus przytomniał z wolna. Zapytał:

– Po co wam była potrzebna cała ta maskarada z organizacją i zamachem? Po to tylko, żeby mnie aresztować? Mogliście przecież zrobić to już w Poznaniu.

– Nie mogliśmy. Pruska organizacja dywersyjna rzeczywiście powstała w Wielkopolsce po wycofaniu się waszej armii, a raczej jej niedobitków – wyjaśnił mu Dominik – ale szybko została unieszkodliwiona przez Savary’ego i Schulmeistra. Kapitan Rotzberg i jego kumple zostali rozstrzelani. Na miejsce Rotzberga przyszedłem ja… A maskarada z zamachem była konieczna, absolutnie niezbędna, Herr Steinhaus. Bo ty, wbrew temu, co sobie wyobrażałeś, byłeś w tej grze tylko pionkiem, potrzebnym nam bardzo, to prawda, lecz w istocie wartym tyle, ile wart jest ołów konieczny do rozstrzelania cię. Chodziło nam o tę konspirację wewnątrz Wielkiej Armii… Cabinet Secret wiedział, że jest taki spisek, ale nie mógł dopaść ani jednego jej członka. Potrzebowaliśmy tylko jednego, który mógłby wyśpiewać wszystko. I ty nam go pokazałeś przed chwilą! Jeszcze dzisiaj zostanie wyspowiadany i to będzie koniec owego spisku.

– Gdybyście mnie aresztowali w Poznaniu, też bym wam pokazał tego człowieka, za cenę mojego życia, czyż to nie oczywiste?

– Nie. Kto mógłby nam zagwarantować, że w chwili aresztowania nie połkniesz trucizny? Mogłeś ją mieć w ustach. Teraz, nawet jeśli ją masz, to połykaj sobie… Myślałeś, głupcze, że zabijecie cesarza i że Polska się nie odrodzi. Niedoczekanie! Cesarz będzie żył i Polska też! Popatrz, Warszawa już wolna, Gdańsk będzie wolny lada chwila. Czarny orzeł miał pognębić białego, a teraz biały siedzi na nim jak jastrząb na głupiej kurze i bije, bije aż pióra lecą!

Steinhaus, kroczący ze spuszczoną głową, już nie blady, lecz siny z wściekłości i niemocy, podniósł naraz głowę i rzekł miękko:

– Panie… panie poruczniku…

– Czego?

– Pan i ja… pracowaliśmy w ten sam sposób, w służbie wywiadowczej, wypełnialiśmy rozkazy przełożonych… Jesteśmy kolegami, a to, co chcieliście, osiągnęliście już… więc może…

Dominik roześmiał się na cały głos, dając w ten sposób upust nerwom, które męczyły go przez wiele godzin, i wlewając do żył strumień wielkiej ulgi.

– Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha! Słyszałeś, Julianie?… Nie rozśmieszaj mnie, łotrze! Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha! Słyszałeś go, Julianie?

– Słyszałem, panie poruczniku. Walnąć w czapę!

– Nie, nie trzeba. Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha!

Steinhaus, niedostatecznie widać zrażony, podjął jeszcze jedną próbę:

– Panie poruczniku… dam okup za siebie. Olbrzymią sumę, stos złota, będzie pan bogaty.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kolebka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kolebka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - Kolebka
Arthur Clarke
Waldemar Łysiak - Lider
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak - Cena
Waldemar Łysiak
Waldemar Pfoertsch - Going Abroad 2014
Waldemar Pfoertsch
Waldemar Paulsen - Bismarck von unten
Waldemar Paulsen
Waldemar Bonsels - Himmelsvolk
Waldemar Bonsels
Waldemar Paulsen - Bürde der Lust
Waldemar Paulsen
Waldemar R. Sandner - 38 Geniale Geschäftskonzepte
Waldemar R. Sandner
Waldemar Knat - Бег
Waldemar Knat
Отзывы о книге «Kolebka»

Обсуждение, отзывы о книге «Kolebka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x