George Martin - Przystań Wiatrów

Здесь есть возможность читать онлайн «George Martin - Przystań Wiatrów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Историческая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przystań Wiatrów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przystań Wiatrów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Mieszkańcy Przystani Wiatrów odkryli, że na ich planecie możliwe jest realizowanie odwiecznego marzenia ludzi. Wspomagani przez słabą grawitację i gęstą atmosferę, na skrzydłach wykutych z metalu uzyskanego z porzuconego statku — zaczęli latać!
Na planecie małych wysepek, trapionych przez potwory mórz i rozdzierające powietrze sztormy, lotnicy pełnili funkcję wysłanników i zazdrośnie strzegli prawa do dziedziczenia skrzydeł. Jednak Maris z Amberly, która ponad wszystko pragnęła latać, rzuciła im wyzwanie i wywalczyła skrzydła dla siebie. Wkrótce przekonała się, że toczy bój nie tylko o własne przetrwanie, ale także o dalsze istnienie Przystani Wiatrów.

Przystań Wiatrów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przystań Wiatrów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Barrion uśmiechnął się i żeby nie zmarznąć, szczelniej owinął się płaszczem.

— Gdybyś tylko mogła trochę polatać — powiedział.

Dziewczyna skierowała wzrok ku brzegowi, gdzie na tle drzew majaczył ciemny, drewniany dom Corma. W oknie na górze paliło się światło. Trzy dni, pomyślała z rozgoryczeniem. Powinien już się pojawić. Jak długo mogli czekać? Coraz mniej godzin dzieliło Maris od przybycia Devina, człowieka, który miał zabrać jej skrzydła.

— Myślisz, że dzisiejszego wieczoru? — zagadnęła Barriona.

Wzruszył ramionami. Zawzięcie czyścił paznokcie długim sztyletem.

— Wiesz lepiej ode mnie — odparł, nie podnosząc oczu. W wieży świetlnej nadal jest ciemno. Jak często wzywa się lotników?

— Często — rzekła Maris. Zastanawiała się, czy Corm zostanie wezwany. Już dwie noce pływali w pobliżu, mając nadzieję, że otrzyma nakaz stawienia się i nie będzie mógł pilnować skrzydeł. Być może zwierzchnik korzystał tylko z usług Shalli do czasu pojawienia się Devina. — Nie podoba mi się to — dorzuciła. — Musimy coś zrobić.

Barrion wsunął sztylet do pochwy.

— Mógłbym go użyć przeciw Cormowi, lecz nie zrobię tego. Jestem z tobą, Maris, a twój brat jest dla mnie prawie jak syn, ale nie zamierzam zabijać dla pary skrzydeł. Nie. Zaczekamy, aż wieża świetlna wezwie Corma, a potem włamiemy się do środka. Każda inna akcja byłaby zbyt ryzykowna.

Maris pomyślała o zabijaniu. Czy doszłoby do niego, gdyby wdarli się do środka podczas obecności Corma? Od razu uświadomiła sobie, iż taka możliwość jest realna. Człowiek pokroju Corma na pewno stawiałby opór. Maris była w jego domu jeden raz. Przypomniała sobie szereg lśniących, obsydianowych noży, skrzyżowanych na ścianie. Musieli pomyśleć o innym rozwiązaniu.

— Zwierzchnik nie wezwie go — oznajmiła, wiedziona przeczuciem. — Chyba że zaszłaby konieczność natychmiastowego wysłania kogoś z misją.

Barrion obserwował kłębiące się na wschodzie chmury.

— A więc co zrobimy? — zapytał. — Trudno by nam było wymyślić coś pilnego.

— Możemy jednak nadać sygnał — zauważyła Maris.

— Hmm… — mruknął śpiewak. Przez chwilę rozważał ten pomysł. — Tak, chyba moglibyśmy to zrobić. — Wyszczerzył zęby w uśmiechu. — Maris, łamiemy coraz więcej praw. Nie dość, że mamy ukraść twoje skrzydła, to jeszcze chcesz, żebym wdarł się do wieży świetlnej i nadał fałszywy sygnał. Dobrze, że jestem śpiewakiem, bo inaczej uznano by nas za największych przestępców w historii Amberly.

— Dlaczego twoje zajęcie miałoby nas od tego uchronić?

— A jak myślisz, kto układa piosenki? Już wolę uczynić z nas wszystkich bohaterów.

Wymienili uśmiechy.

Barrion chwycił za wiosła i szybko skierował łódź do brzegu, na błotnistą plażę, która znajdowała się niedaleko domu Corma, skryta za drzewami.

— Zaczekaj tutaj — powiedział, wlazłszy po kolana w chlupiącą wodę. — Pójdę do wieży. Jak tylko zobaczysz, że Corm wychodzi, biegnij do środka i zabieraj skrzydła.

Maris posłusznie kiwnęła głową.

Przez prawie godzinę siedziała samotnie w gęstniejącym mroku i patrzyła, jak w oddali na wschodzie pojawiają się błyskawice. Coraz silniejszy wiatr świadczył o tym, że w jej kierunku nadciąga burza. Wreszcie na najwyższym wzgórzu Amberly Mniejszej rozbłysło światło wieży zwierzchnika; mrugało rytmicznym staccato. Nagle Maris uświadomiła sobie, że Barrion jakimś cudem zna odpowiedni sygnał, choć ona zapomniała mu go wyjawić. Śpiewak wiedział całkiem sporo, z pewnością więcej, niż się po nim spodziewała. Może jednak nie był takim łgarzem, za jakiego uchodził.

Kilka minut później Maris leżała w chwastach, zaledwie metr od drzwi domu Corma. Trzymała głowę nisko, chowając się w cieniu drzew. Drzwi otworzyły się i ciemnowłosy lotnik z zarzuconymi na plecy skrzydłami opuścił dom. Miał na sobie ciepłą odzież. Maris pomyślała, że przyszykował się do lotu. Mężczyzna zaczął szybko iść główną drogą.

Teraz należało tylko znaleźć jakiś kamień, przekraść się do budynku i rozbić szybę w oknie. Na szczęście Corm był kawalerem i mieszkał sam. Oczywiście istniała możliwość, że zaprosił tego wieczoru kobietę, ale Maris i Barrion uważnie obserwowali dom — zauważyli jedynie posługaczkę, która sprzątała tam za dnia.

Maris usunęła pojedyncze odłamki szkła, skoczyła na parapet i znalazła się w środku. Jej oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności. Musiała odnaleźć skrzydła, swoje skrzydła, zanim wróci Corm. Nie potrzebował wiele czasu, aby się zorientować, że ma do czynienia z fałszywym alarmem, a Barrion musiał szybko opuścić wieżę, aby nie zostać złapany.

Poszukiwania trwały krótko. Skrzydła Maris znajdowały się na wieszaku, zaraz za drzwiami, w miejscu, gdzie Corm zostawiał własne. Zdjęła je ostrożnie, przepełniona miłością i tęsknotą. Przesunęła dłonie po chłodnym metalu, żeby sprawdzić złącza. Nareszcie, pomyślała. Już nigdy mi ich nie odbiorą.

Przypięła je do ramion i rzuciła się do drzwi. Pobiegła w stronę lasu, inną drogą niż ta, którą wybrał Corm. Mógł wrócić w każdej chwili, a wówczas zauważy brak skrzydeł. Musiała szybko dostać się na skałę lotników.

Zajęło jej to dobre pół godziny; dwukrotnie musiała się chować w zaroślach, żeby uniknąć spotkania z jakimś nocnym podróżnikiem. I nawet gdy dotarła na górę, zauważyła, że na plaży stoją jacyś ludzie — dwaj mężczyźni z bazy lotników — i znowu schowała się za skały, skąd mogła obserwować ich latarnie.

Wkrótce zdrętwiała w tej pozycji, a chłodne powietrze przyprawiało ją o dreszcze. W pewnej chwili dostrzegła w oddali nad morzem kolejną parę srebrzystych skrzydeł. Lotnik opadał bardzo szybko, zatoczył koło nad plażą, zwracając na siebie uwagę mężczyzn z bazy, a potem łagodnie wylądował. Pomocnicy zajęli się odwiązywaniem jego skrzydeł. Maris zorientowała się, że lotnikiem jest Anni z Culhall; nie ulegało wątpliwości, że zjawiła się tu, aby przekazać wiadomość. Ta okoliczność stwarzała szansę. Dyżurujący pomocnicy na pewno odprowadzą wysłanniczkę do zwierzchnika.

Kiedy odeszli, Maris dźwignęła się na nogi i szybko weszła po skalistej ścieżce na urwisko lotników. Powoli, mozolnie, zdołała rozłożyć swoje skrzydła, chociaż zawiasy na lewym płacie stwardniały tak bardzo, że musiała je odginać pięć razy, żeby odblokować ostatnią rozporę. Uświadomiła sobie z przykrością, że Corm wcale nie dbał o jej skrzydła.

Po chwili zapomniała o bożym świecie. Przebiegła po skale i skoczyła w wietrzną przestrzeń.

Narastająca zawierucha była jak uderzenie pięści, lecz Maris zręcznie balansowała ciałem, aż w końcu złapała mocny prąd powietrzny i osiągnąwszy sporą prędkość, zaczęła się wzbijać coraz wyżej. Poczuła, że tuż za nią ciemności rozświetla błyskawica, i zadrżała ze strachu. Potem jednak zrobiło się spokojniej. Znowu unosiła się w górze i gdyby trafił ją piorun, na Amberly Mniejszej nie płakałby po niej nikt z wyjątkiem Colla, lecz byłaby to wspaniała śmierć. Przechyliła się i wzleciała jeszcze wyżej; mimo woli wydała okrzyk radości.

W tym momencie usłyszała czyjś głos.

— Skręć! — zabrzmiał gniewny okrzyk.

Strach utrudniał Maris sterowanie lotem. Spojrzała nerwowo w górę i za siebie.

Nad Amberly Mniejszą ponownie zajaśniała błyskawica. W jej świetle Maris ujrzała nad sobą ciemne jak noc skrzydła. Zza chmur wyłonił się Corm. Nie przestając wrzeszczeć, sunął ku niej z ogromną szybkością.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przystań Wiatrów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przystań Wiatrów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przystań Wiatrów»

Обсуждение, отзывы о книге «Przystań Wiatrów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x