– Co za los! – chichotał Dane. – Pomyśl, połowa jeszcze żyje, gdy druga połowa jest już trawiona.
Upodobanie do lektury – namiętność mieszkańców Droghedy – sprawiło, że dzieci już od najmłodszych lat miały bogaty słownik. Były inteligentne, żywe i ciekawe wszystkiego. Korespondencyjne lekcje odrabiały przy zielonym kuchennym stole pani Smith, bawiły się w swoim domku na drzewie. Miały kucyki, które rosły wraz z nimi, kotki, pieski, a nawet jaszczura, który posłusznie chodził na smyczy i przybiegał na wezwanie. Ich ulubionym zwierzęciem był różowiutki prosiaczek, zwany Iggle-Piggle, mądry jak pies.
Oddalone od miejskich tłumów, chorowały niewiele, nigdy się nie przeziębiały ani nie przechodziły anginy. Meggie obawiała się wszelkich chorób dziecięcych, które mogły spaść na nie niespodziewanie i zabrać je, toteż gdy tylko pojawiła się jakaś nowa szczepionka, aplikowała ją dzieciom. Było więc to życie idealne, pełne ruchu i umysłowej aktywności.
Gdy Dane skończył dziesięć lat, a Justyna jedenaście, zostali wysłani do szkół w Sydney. Dane, zgodnie z tradycją, do Riverview, a Justyna do Kincoppal. Meggie odprowadziła je na lotnisko. Patrzyła na ich blade twarzyczki, wyglądające przez okno, i białe chusteczki, którymi machały. Nigdy jeszcze nie leciały tak daleko od domu. Bardzo chciała pojechać razem z nimi, by ułatwić trudne początki, ale uległa presji rodziny. Wszyscy, począwszy od Fee, a skończywszy na bliźniakach uważali, że dzieci poradzą sobie same, jeśli im się na to pozwoli.
– Nie pieść się tak z nimi – powiedziała Fee surowo.
Meggie czułą się rozdarta, obserwując samolot DC-3, który w tumanie kurzu odrywał się od ziemi i powoli nabierał wysokości w migotliwym powietrzu. Żałowała, że traci Dane'a, bowiem pogodny i zrównoważony chłopiec chętnie odwzajemniał jej uczucia. Co do Justyny, cieszyła się w gruncie rzeczy z jej wyjazdu. Dziewczynka byłą kochanym, lecz okropnym potworem. Nie można było jej nie kochać, bo miała naprawdę wiele zalet: siłę, prawość, samodzielność. Odrzucała jednak miłość i nigdy nie pozwoliła Meggie, by czułą się potrzebna jako matka. Nie była ani towarzyska, ani skora do zabawy, a na dodatek miała okropną łatwość wprowadzania ludzi w przygnębienie, w szczególności, jak się wydawało, swojej matki. Meggie widziała w niej wiele cech Luke'a, które tak ją denerwowały, mogła być jedynie wdzięczna, że przynajmniej Justyna nie jest skąpa.
Po krótkim okresie adaptacji oboje zaczęli czerpać radość z nauki. Dane tęsknił do Droghedy po każdym pobycie na farmie, ale Justyna wolała Sydney, jakby mieszkała tam od zawsze, i czas w Droghedzie spędzała marząc o powrocie do miasta. Jezuici w Riverveiw byli zachwyceni, bowiem Dane był celującym uczniem. Siostry w Kincoppal miały mniej powodów do radości. Justyna, ze swoimi bystrymi oczkami i niezwykle ciętym językiem, nie mogła być dzieckiem lubianym. Była dobrą uczennicą – i to wszystko.
Gazeta „Sydney Morning Herald” z dnia 4 sierpnia 1952 roku okazała się szalenie interesująca. Na pierwszej stronie umieszczano zazwyczaj tylko jedno zdjęcie, ilustrujące najciekawszą informację dnia. Tego dnia opublikowano udaną podobiznę Ralpha de Bricassart.
„Jego Wielebność Arcybiskup Ralph de Bricassart, obecnie przebywający w Stolicy Apostolskiej, został przez Jego Świątobliwość papieża Piusa XII mianowany kardynałem.
Kardynał Ralph Raoul de Bricassart ma za sobą wiele lat owocnej współpracy z rzymskokatolickim Kościołem w Australii. Przybył tu jako nowy wyświęcony kapłan w lipcu 1919 roku, a w marcu 1938 roku został wezwany do Watykanu.
Urodzony 23 września 1893 roku w Irlandii, kardynał de Bricassart był drugim synem rodziny, której korzenie wywodzą się od barona Ranulfa de Bricassart, przybyłego z Anglii w orszaku Willhelma Zdobywcy. Kardynał de Bricassart karierę w Kościele rozpoczął zgodnie z tradycją rodzinną. Wstąpił do seminarium w wieku lat siedemnastu i po wyświęceniu został wysłany do Australii. Pierwsze miesiące spędził w służbie świętej pamięci biskupa Michaela Clabby w diecezji Winnemurra.
W czerwcu 1920 roku został przeniesiony do parafii w Gillanbone w północno-zachodniej części Nowej Południowej Walii. Jako prałat pozostał w Gillanbone do grudnia 1928 roku, kiedy to został prywatnym sekretarzem Jego Wielebności arcybiskupa Cluny Darka, a następnie legata papieskiego kardynała di Contini-Verchese. W tym czasie został biskupem. Gdy kardynał di Contini-Verschese został przeniesiony do Rzymu, by tam rozpocząć karierę w Watykanie, biskup de Bricassart został arcybiskupem i powrócił z Aten do Australii jako legat papieski. Pełnił tę ważną funkcję do 1938 roku, kiedy to został wezwany do Watykanu. Jego dalszy awans w hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego jest szybki i spektakularny. Obecnie, w wieku 58 lat, uważany jest za jednego z nielicznych ludzi aktywnie wpływających na politykę papieską.
Reporter naszej gazety rozmawiał wczoraj z byłymi parafianami kardynała de Bricassart w rejonie Gillanbone. Kardynał pozostawił po sobie dobre i cieple wspomnienia. Mieszkańcy tego bogatego rejonu, specjalizującego się w hodowli owiec, są w większości wyznawcami wiary rzymskokatolickiej.
– Ksiądz de Bricassart założył Świętokrzyskie Towarzystwo Miłośników Książek – powiedział Harry Gough, burmistrz Gillanbone. – W tamtych czasach byłą to niezmiernie ważna instytucja, bardzo hojnie obdarowana przez świętej pamięci panią Mary Carson z Droghedy, a po jej śmierci przez samego kardynała, który nigdy nie zapomniał o nas i o naszych potrzebach.
– Ojciec de Bricassart był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego znałam – powiedziała pani Fiona Cleary, pani na Droghedzie, jednej z największych i najlepiej prosperujących farm w Nowej Południowej Walii. – Podczas swojego pobytu w Gilly był wspaniałym duchowym przewodnikiem swoich parafian, a szczególnie dla nas w Droghedzie, która, jak pan wie, należy do Kościoła. Podczas powodzi pomagał nam przepędzać bydło, podczas pożarów przychodził także z pomocą, chował naszych zmarłych. Był to człowiek ze wszech miar niezwykły i posiadał więcej uroku niż jakikolwiek inny mężczyzna, którego znałam. Był rzeczywiście przeznaczony do wyższych celów. Wspominamy go, choć już minęło prawie dwadzieścia lat od jego wyjazdu. Tak, sądzę, że mogę to powiedzieć bez obawy – w Gilly są jeszcze ludzie, dla których jest nadal kimś bardzo ważnym.
Podczas wojny ówczesny arcybiskup de Bricassart służył Jego Świątobliwości. Uważa się, że to on przekonał marszałka Alberta Kesselringa, by ogłosił Rzym miastem otwartym po przejściu Włoch na stronę aliantów. Florencja, która zwróciła się do marszałka o ten sam przywilej, nie otrzymała go i w rezultacie straciła wiele ze swych skarbów sztuki, zwróconych jej później tylko dlatego, iż Niemcy przegrały wojnę. Zaraz po wojnie kardynał de Bricassart wspomagając tysiące bezdomnych ludzi szukających schronienia w innych krajach, w szczególności energicznie popierał australijski program dla uchodźców.
Choć jest z pochodzenia Irlandczykiem i jako kardynał de Bricassart zapewne nie będzie miał nic wspólnego z Australią sądzimy, iż Australia może z dumą uznać go za jednego ze swych synów”.
Meggie oddała gazetę Fee i uśmiechnęła się smutno.
– Trzeba mu pogratulować, tak jak to powiedziałam reporterowi „Heralda”, ale tego nie wydrukowali. Za to twoją mowę pochwalną, przytoczyli niemal dosłownie. Ale masz cięty język! Przynajmniej wiem, po kim Justyna odziedziczyła swój. Ciekawa jestem, ile ludzi będzie na tyle inteligentnych, by domyślić się podtekstu?
Читать дальше