– Wyglądasz jakoś inaczej, Nell – powiedział Lee, gdy usiedli w hotelowej kawiarni przy kawie i drinkach.
– Co masz na myśli? Bardziej niechlujnie niż normalnie? Błysnął białymi zębami. Jezu – pomyślała – on jest naprawdę przystojny! Dobrze, że mam całkiem inny gust.
– Iskierka błysnęła na nowo – domyślił się.
– Jesteś rzeczywiście spostrzegawczy! Co prawda jeszcze nie błysnęła, ale ma szansę błysnąć. Wpadłam na niego wczoraj na uniwersytecie.
– Wciąż zasiada w parlamencie i reprezentuje nieodpowiednią opcję?
– O tak, ale tym razem w federalnym. Porządnie natarłam mu uszu o to, że w swym programie laborzyści opowiadają się przeciwko imigracji kolorowych – wymruczała.
– To go nie zniechęciło?
– Przypuszczam, że jeśli się czegoś uczepi, wtedy już nic nie jest w stanie go zniechęcić. Pod tym względem przypomina trochę buldoga.
– To powinno ci odpowiadać. Tylko pomyśl, ile kłótni przed wami.
– Po tym, co widziałam między mamą i tatą, wolałabym żyć w spokoju, Lee.
– Rzadko się kłócili, i to był jeden z ich problemów. Jesteś podobna jak dwie krople wody do ojca, Nell, walka będzie sprawiać ci przyjemność. Gdyby nie to, nigdy nie ukończyłabyś medycyny.
– Punkt dla ciebie – przyznała. – Czy ty i mama często się kłócicie?
– Nie, nie musimy. Zwłaszcza teraz, kiedy mamy dwójkę dzieci i następne… mam nadzieję… w drodze. To dopiero sam początek, ale Elizabeth twierdzi, że jest całkiem pewna.
– Jezu, Lee! Nie mogłeś dać jej spokoju chociaż przez jakiś czas? Po bliźniakach powinna trochę odpocząć.
Roześmiał się.
– Nie miej o to do mnie pretensji! To był jej pomysł. Ruby rozmawiała z Sophią o Mary Isabelle.
– Kropka w kropkę podobna do mnie! – zachwycała się. – Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła ją nauczyć odpowiednich przekleństw. Moje nowe nefrytowe kociątko.
– Ruby! – sapnęła Sophia. – Ani mi się waż!
Nell otrzymała dyplom wraz z dwiema innymi kobietami i znacznie większą liczbą mężczyzn. Bede Talgarth obserwował wszystko z daleka i czekał, aż świeżo upieczona pani doktor zostanie wyściskana i wycałowana przez niewielką grupkę krewnych. Jeżeli to jest jej matka, Nell z pewnością nie odziedziczyła po niej urody, wyniosłości ani dobrych manier. Jej ojczym był bardzo przystojny i splatał włosy w chiński warkoczyk. Gdyby tego nie robił, trudno byłoby powiedzieć, że jest mieszańcem. Każde trzymało na rękach dziecko – matka chłopca, ojciec dziewczynkę. W pobliżu stały dwie ładne Chinki w haftowanych jedwabnych spodniach i kaftanach, trzymając w pogotowiu wózki dziecinne. Była też Ruby Costevan. Jak mógłby zapomnieć tamten dzień w Kinross, kiedy podnosił Nell z podłogi, a potem jadł lunch z nią i milionerką, jak się nazwała Ruby. Dzisiaj z prawdziwym zafascynowaniem usłyszał, że ojczym Nell zwraca się do niej „mamo”.
Wszyscy wyglądali na bogatych, ale nie wyczuwało się wokół nich atmosfery typowej dla osób z wyższych sfer. Inaczej było z rodzicami innych świeżo upieczonych lekarzy. Ludzie ci chodzili dumnie jak pawie i pod angielskim akcentem ukrywali australijskie nosowe brzmienie. Do uszu Bede docierały słowa „Mafeking” *i „Uitlanders” **. Bede uśmiechnął się. Szowinizm z drugiej ręki. A w samym środku tego wszystkiego byli Burowie. Dlaczego my, Australijczycy, nie wywołamy rewolucji jak Amerykanie i nie wyrzucimy Brytyjczyków? – zastanawiał się. Wyszlibyśmy na tym o wiele lepiej.
Zdenerwowany zbliżył się do grupki Nell, mając świadomość, że, mimo porządnego garnituru, koszuli ze sztywnym kołnierzykiem i sztywnymi mankietami, parlamentarnego krawatu oraz miękkich skórzanych mokasynów, wygląda na człowieka, którym jest – syna górnika, który sam również pracował w kopalni. To czyste szaleństwo! Nell nigdy nie będzie do niego pasowała!
– Bede! – zawołała Nell z radością, ujmując jego wyciągniętą dłoń.
– Gratulacje, doktor Kinross.
W typowy dla siebie, bezceremonialny sposób dokonała prezentacji. Najpierw przedstawiła mu swoją rodzinę, potem powiedziała:
– To Bede Talgarth. Socjalista.
– Miło mi pana poznać – powiedział Lee z najprawdziwszym angielskim akcentem i serdecznie uścisnął dłoń Bede. – Jako głowa rodziny, witam na naszym kapitalistycznym sabacie czarownic, Bede.
– Nie masz nic przeciwko temu, żeby jutro zjeść lunch z milionerką? – spytała Ruby, przyglądając mu się z kokieterią.
Podeszli do nich rektor i dziekan, którzy wyczuli pieniądze i ewentualne darowizny.
– Moja żona, pani Costevan – powiedział Lee do rektora – a to moja matka, panna Costevan.
– Sami się o to prosili! – oświadczyła Nell, zwijając się ze śmiechu, gdy obaj panowie oddalili się małymi kroczkami. – Jestem lekarką, mimo to nie mogę nawet liczyć na posadę w szpitalu, ale ich to gówno obchodzi!
– To znaczy, że zaczniesz praktykę gdzie indziej? – spytał Bede. – W Kinross?
– Gdy w Sydney szaleje dymienica morowa, wszędzie pełno szczurów, a ludzi nie stać na to, żeby wezwać lekarza? Nie! Zacznę praktykę w Sydney – zapowiedziała Nell.
– Może w moim okręgu? – spytał, biorąc ją pod łokieć i odprowadzając nieco na bok. – Nie będziesz miała z tego żadnych dochodów, ale przypuszczam, że wcale nie musisz zarabiać.
– To prawda, nie muszę. Mam pięćdziesiąt tysięcy funtów rocznie.
– Chryste! W takim razie nic z tego nie będzie – jęknął ponuro.
– Dlaczego? Co twoje, to twoje, a co moje, to moje. Na początek muszę kupić sobie auto. Przyda się na wizyty domowe. Chcę, żeby miało daszek na wypadek deszczu.
– Przynajmniej będziesz umiała je naprawić, jak się zepsuje – powiedział ze śmiechem – a z tego, co wiem, bez przerwy coś w nich wysiada. Ja nie potrafię nawet zmienić uszczelki w kranie.
– Dlatego wybrałeś politykę – wyjaśniła życzliwie. – To idealne zajęcie dla ludzi, którzy mają dwie lewe ręce i ani odrobiny zdrowego rozsądku. Przewiduję, że skończysz jako premier.
– Dziękuję za zaufanie. – Z jego oczu zniknęło rozbawienie, stały się śmiałe, a jednocześnie czułe. – Wygląda pani dzisiaj bardzo ładnie, doktor Kinross. Częściej powinna pani nosić jedwabne pończochy.
Nell stanęła w pąsach, co potwornie ją zawstydziło.
– Jasne – mruknęła.
– Nie mogę jutro zjeść z tobą lunchu, ponieważ jestem umówiony z milionerką – powiedział, nie zwracając uwagi na jej zmieszanie – ale jeśli tylko będziesz chciała, w każdy dowolny dzień mogę przygotować dla ciebie pieczony udziec jagnięcy. Mam teraz w domu trochę nowych mebli.
– Wygląda na to, że Nell mimo wszystko da sobie radę – stwierdziła Elizabeth z wyraźnym zadowoleniem.
– Każda potwora znajdzie swego amatora – zawyrokowała Ruby spokojnie. – To zapalony działacz robotniczy, ale ona szybko wybije mu to z głowy.
Gdy Elizabeth i Lee wrócili do Kinross, przywieźli ze sobą w gigantycznej drewnianej skrzyni posąg Alexandra. Ostatecznie rzeźba została wykonana z marmuru, nie z granitu. Powód był nietypowy: włoski rzeźbiarz, u którego Lee złożył zamówienie, uparł się, że jeśli dzieło sztuki ma być dziełem sztuki, musi zostać wykonane z marmuru! Nie z byle jakiego kawałka, ale specjalnego bloku, który artysta znalazł w Carrarze i zarezerwował na takie zadanie jak posąg sir Alexandra Kinrossa. Dzięki temu nie będzie to jeden z owych lichych pomników, które zazwyczaj stawiają rady miejskie – oświadczył signor Bartolomeo Pardini z pogardą. To będzie dzieło sztuki! Dorówna Rodinowi, chociaż trudno zrozumieć, dlaczego ten człowiek wybrał brąz. Okropieństwo! Nie zgadzam się na granit, nie, nie i jeszcze raz nie! To kamień odpowiedni na nagrobek.
Читать дальше