Najważniejsze było zapewnienie bezpieczeństwa. Kiedy Lee wraz z grupką sztygarów przeprowadzał inspekcję, okazało się, że zawalił się tylko korytarz numer jeden. W innych miejscach nie było nawet pęknięć na dźwigarach, podartego płótna, wygięć na szynach. Cała siła wybuchu ograniczyła się do korytarza numer jeden.
Ten człowiek to geniusz – pomyślał Lee tępo, gdy razem z Summersem poszedł korytarzem numer jeden tak daleko, jak się dało. Alexander tak podłożył ładunek, żeby spowodować jak największe spustoszenie w bardzo ograniczonej przestrzeni. Nie ucierpiał żaden fragment Apokalipsy poza najstarszym korytarzem.
– Stary, kochany numer jeden. Lubi mnie jak nikt. Summers zachowywał się jak mały chłopiec, większość mężczyzn w galerii szlochała, ale Lee nie mógł zdobyć się na łzy. Podczas gdy Prentice i sztygarzy przygotowywali sprzęt do próby odkopania Alexandra, Lee podszedł dyskretnie do rozdzielni i wyjął kabel, który łączył ją z generatorem. Obrócił drut w rękach, odsunął dodatkową osłonę i zrozumiał, co zrobił Alexander. Zawsze lubiłeś sztuczki, prawda? Nikt go nie obserwował, więc Lee odpiął obejście, wsadził kabel do kieszeni spodni, a potem zdemontował całe urządzenie. Gdyby ktoś je zbadał, nawet przetestował w laboratorium, zachowałoby się dokładnie tak, jak powinno. Idę o zakład, że nawet wiedziałeś, iż ja to znajdę. Alexandrze Kinrossie, chciałeś zginąć w wypadku, który wyglądałby na kaprys losu i za który nikt nie ponosiłby żadnej odpowiedzialności. Pomogę ci w dokonaniu przestępstwa. Jestem ci to winien. Zresztą nie tylko to.
Oczywiście, nigdy go nie znajdą. Kiedy nastąpił koniec świata, Alexander wcale nie wracał do galerii. Był tam, na przodku, z gołymi drutami w rękach. Wzniosłeś sobie wieczny grobowiec, Alexandrze Kinrossie. Jak król w złotym mauzoleum.
– Jim – powiedział Lee do Summersa, który wciąż zawodził. – Posłuchaj mnie! Nie mogę tu zostać, ponieważ ktoś musi zawiadomić kobiety. Mężczyźni, jeśli chcą, mogą przekopać trzydzieści metrów, nie więcej. Jeśli nie znajdą go w tej odległości, będzie to znaczyło, że nie żyje. Zresztą i tak wszyscy dobrze wiemy, że zginął. Pozwól im jednak spróbować, dzięki temu poczują się lepiej. Wrócę tak szybko, jak będę mógł.
Summers, który przez całe życie słuchał rozkazów, wytarł twarz i nos, po czym spojrzał na Lee zmęczonymi oczami.
– Tak jest, doktorze Costevan. Dopilnuję wszystkiego.
– Dobry z ciebie człowiek – powiedział Lee, poklepując go po plecach.
Zjechać w dół, do miasta, czy zacząć od Kinross House? Pojadę w dół – zadecydował. Ruby pierwsza usłyszy plotki, więc to ją trzeba zawiadomić najpierw.
Co Alexander powiedział wczoraj pod koniec rozmowy? Że musi wymyślić jakiś sposób, aby mnie zatrzymać, a jednocześnie zwrócić wolność Elizabeth? Tak, coś takiego. Tylko kto się domyśli, że tak właśnie wyglądało jego rozwiązanie? Kto będzie na tyle zdeterminowany, by spróbować dotrzeć do sedna sprawy? Kobiety nigdy się nie dowiedzą, że to nie był wypadek, w związku z tym Elizabeth nie będzie miała wyrzutów sumienia, a Ruby nie zacznie pałać nienawiścią. Gdyby moja matka wiedziała, że Alexander popełnił samobójstwo, uważając, że to najlepszy sposób na wybrnięcie z trudnej sytuacji, znienawidziłaby Elizabeth na zawsze. To oznaczałoby następny rozłam. W ten sposób rozmowa między mną a Alexandrem została naszą tajemnicą. Zginął w wypadku w kopalni. Zdarza się. Och, nie obejdzie się bez spekulacji! Jakim cudem ładunek wybuchnął, skoro był wyłączony prąd? Dlaczego wybuch był tak silny? Dlaczego Alexander nie wpuścił nikogo innego do korytarza numer jeden? Tyle że nikt nie będzie znał prawdy – oprócz mnie… i Alexandra.
Kiedy Ruby, która czekała niespokojnie na werandzie, zobaczyła, jak Lee nadchodzi od strony kolejki, musiała przytrzymać się słupka, żeby nie upaść. Gdy Lee podszedł bliżej, zobaczyła jego twarz – twardą, poważną, napiętą. Czy to widok syna, czy może jakieś tajemnicze przeczucie, coś jednak nagle powiedziało jej z absolutną pewnością, że Alexander nie żyje. Wyciągnęła jedną rękę, drugą nadal trzymając się palika jak kuli. Lee ujął jej dłoń i pogłaskał ją.
– W korytarzu numer jeden był wypadek. Alexander nie żyje.
Ogromne zielone oczy wyglądały dokładnie tak samo jak oczy kotki, której odebrano kocięta, żeby je potopić: były pełne smutku, konsternacji, bólu. Wkrótce – pomyślał Lee – mama zacznie go szukać w zakamarkach zrozpaczonego umysłu, pewna, że to jakaś pomyłka.
– Jego wielki odstrzał? – spytała.
– Tak. Ładunek nie odpalił, więc poszedł szukać przerwy w kablu.
Zachwiała się. Objął ją ramieniem, wprowadził do środka, posadził na krześle i przyniósł brandy.
– To do niego niepodobne. Nigdy się nie mylił, jeśli chodzi o materiały wybuchowe czy wysadzanie skał. Robił to od trzydziestu pięciu lat – powiedziała, powoli odzyskując kolory.
– Może w tym problem, mamo. Przestał uważać.
– To nie leżało w jego naturze i dobrze o tym wiesz.
– Po prostu próbuję to jakoś wyjaśnić, sobie również.
– W taki oto sposób zostałam wdową! – powiedziała ze zdumieniem w głosie. – Czuję się jak wdowa. Tylko popatrz, wystarczyło pozwolić Alexandrowi, żeby robił wszystko po swojemu, a zostawił po sobie dwie wdowy.
– Poradzisz sobie, mamusiu? Muszę zawiadomić Elizabeth.
– Nie będzie po nim płakać. Teraz może mieć ciebie.
– To niesprawiedliwe, mamo.
– Och, idź już! – powiedziała ze znużeniem. – Po prostu pod wpływem szoku zaczynam głupio gadać. Powiedz Elizabeth, że później do niej wpadnę. Do tego czasu jakoś sobie poradzi, Constance jej pomoże. Teraz wszystkie trzy jesteśmy wdowami.
Przez cały czas wózki opróżniały sztolnię, gdyż pół miasta próbowało usunąć gęsto zbite kamienie z korytarza numer jeden. Lee pojechał kolejką do Kinross House. Zastał Elizabeth i Constance przy herbatce w palmiarni. Dwie zwrócone w jego stronę twarze były całkiem spokojne, póki kobiety nie przyjrzały się baczniej Lee – był pokryty warstwą kurzu, spocony i miał minę taką jak Sung, gdy wśród jego ludzi następowała jakaś ogromna zmiana.
– Co się stało? – spytała Elizabeth. – Słyszałyśmy słaby wybuch.
– Wypadek. Alexander nie żyje.
Filiżanka Constance z hukiem rozbiła się o podłogę. Elizabeth ostrożnie odstawiła swoją i poprawiła ją, żeby tworzyła jeden wzór ze spodkiem. Biała skóra pani Kinross zrobiła się jeszcze bielsza, ale minęła długa chwila, nim spojrzała na Lee. W jej oczach dostrzegł przerażającą mieszaninę żalu i radości, ponieważ walczyły w niej te dwa uczucia. Kiedy walka ustanie – pomyślał Lee – Elizabeth poczuje jedynie ulgę. Żona Alexandra nie będzie go opłakiwać. Będzie to robić moja matka. Ta ocena była niesprawiedliwa wobec kobiet Alexandra; dwadzieścia trzy lata wspólnego życia, nawet jeśli było ono pełne goryczy, musiały zaowocować poczuciem pustki, a zatem i żalu.
– Co z Ruby? – spytała Elizabeth drżącym głosem. – Czy już wie?
– Tak. Powiedziałem jej jako pierwszej ze względu na wieści, które lotem błyskawicy rozniosły się wśród mieszkańców miasta. Tam było słychać potężny wybuch.
– Cieszę się, że powiadomiłeś ją wcześniej niż nas. Dziękuję – szepnęła Elizabeth. – Dla niej Alexander był znacznie ważniejszy. Och, biedaczka!
Constance płakała i wykręcała ręce.
– Nie płacz – powiedziała Elizabeth tym samym łagodnym głosem. – Tak jest lepiej. Lepiej umrzeć w kwiecie wieku niż czekać, kiedy nadejdzie śmierć. Cieszę się za niego.
Читать дальше