Neurolog zgasił papierosa.
– Nie chcesz chodzić do szkoły, prawda?
– Nie chcę.
– Czy bawisz się z chłopcami w parku?
– Czasem.
– Bawisz się w zbója i policjanta?
– Bawię się.
– Kim lubisz być, zbójem czy policjantem?
– Lubię być policjantem… ale jestem zbójem.
– W co się bawisz jeszcze?
– W kolej. U nas w domu.
– Z kim?
– Sam albo z Fredkiem. Główna stacja jest koło pieca.
Emil zaczerwienił się, bo uważał, że powiedział to niepotrzebnie. Mając lat siedem, czuł już, jak należy postępować z lekarzami.
– Czy jesteś silniejszy niż ci chłopcy, z którymi się bawisz?
– Fredek jest słabszy.
– Twoja mamusia powiedziała, że nie będzie cię więcej biła. Mamusia jest nerwowa i robi czasem takie rzeczy, których nie chce robić. Ty robisz zresztą to samo. Wiesz o tym i wiesz też, że ona cię kocha.
Emil nie odpowiedział.
– Czy w szkole jest ci przyjemnie?
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo muszę…
– Co musisz?
– Tam chodzić.
– Wcale nie musisz chodzić do szkoły, ale gdy ci wytłumaczę, zrozumiesz, że tak trzeba i że tak jest dobrze. I będziesz sam chciał.
– Jak ja zrozumiem, to będę musiał. Nie chcę rozumieć… i nie chcę musieć… i chcieć też nie.
– A gdy się bawisz?
– Samo się bawi. Jak chcę i muszę, to nie mogę.
Teraz neurolog po raz pierwszy popatrzył na Emila. Opuścił powoli swoje przezroczyste oczy i jego usta stały się jeszcze bardziej wąskie. Przypomniał sobie dwa nazwiska: Ludwig Klages i Theodor Lessing 53 53 Ludwig Klages i Theodor Lessing – Ludwig Klages (1872–1956), niem. filozof, psycholog i grafolog oraz Theodor Lessing (1872–1933), niem. filozof pochodzenia żydowskiego, zamordowany przez sympatyków nazizmu, na podstawie wypowiedzi Nietzschego rozwinęli filozofię życia: antyintelektualną i antycywilizacyjną, największą wartość przypisującą „duchowi”, spontaniczności i biologicznej sprawności. [przypis edytorski]
. Podszedł do dużego fotela obitego skórą. Emil był tak mały, że poręcz fotela sięgała dużo wyżej niż jego głowa. Dlatego neurologowi było nieco trudno pogłaskać go po głowie.
W tym czasie Emil był zakochany w pewnej dziewczynce, z którą chodził do szkoły i która nazywała się Zosia. Na pauzie bawiono się w zabawę, podczas której kawalerowie wybierali sobie damy. I Emil nigdy nie wybierał Zosi.
Po południu, przy zestawianiu pociągu, gdzie wagonami były pudełka, zdarzało się, że oglądali sobie z Fredkiem jądra i obmacywali pośladki. Mieli czerwone uszy i byli nie bardzo przytomni. Zawsze jednak słyszeli, jak nadchodziła bona.
Fredek umiał się dobrze bawić, ale był godny pogardy. Nie umiał zatrzymywać moczu i zanim zdołano cośkolwiek zrobić, miał mokre majtki. Bona biła go za to bardzo, ale to nie pomagało. W takich chwilach Emil patrzył z uwagą na jego twarz, tak jak patrzył na glisty w parku. Widział, jak marszczy mu się czoło, jak kąciki ust opadają w dół, jak zaczyna płakać. Wtedy bona biła Fredka, trzymając go za kołnierz, i mruczała z pasją.
– Nie rycz, bo cię zatłukę.
Fredek zwisał jak worek. To było bardzo przyjemne i interesujące.
Pewnego razu w szkole, gdy Zosia nie napisała zadania, a nauczycielka zaczęła krzyczeć, zdarzyło się Zosi coś podobnego jak Fredkowi. Dzieci udawały, że nie wiedzą, o co chodzi, tylko jeden Lolo, dureń, powiedział na głos:
– O, leje się coś.
Emil zbladł prawie tak bardzo, jak wtedy w klozecie, zrobiło mu się niedobrze. Pani wyprowadziła Zosię na korytarz; za chwilę Emil wyszedł na podwórze i wymiotował długo pod pięknym kasztanem.
W trzecim oddziale 54 54 oddział (daw.) – klasa w szkole podstawowej. [przypis edytorski]
, w rok później, zaszło pewne zdarzenie, które zadecydowało w pewnym sensie o przyszłości Emila.
Temat zadania szkolnego: „Opisać wycieczkę”.
Przez piętnaście minut Emil nie wiedział, co pisać (bo nie był nigdy na wycieczce), i myślał o różnych rzeczach, które nie miały związku ze szkołą: o zagryzaniu kur; o kimś, kto gonił go w ciemnym przedpokoju, i czy to był sen, czy nie; o morzu i o tym, jak zrozumiał, że wiatr wiejący z boku w żagle może pchać okręt naprzód (to wytłumaczył mu ojciec). Postanowił pisać o morzu, o jechaniu okrętem, bo uważał, że to też była wycieczka. Pisał: „…albatrosy wrzeszczały i leciały pod niebem, wieczorem gwiazdy podnosiły się i opadały i niebo się kiwało”. Wtedy przebiegł go dreszczyk, jak mała mysz, wzdłuż kręgosłupa. Nacisnęło mu coś lekko oddech i serce, zęby zaczęły mu szczękać.
Widział dokładnie i pamiętał dokładnie, jak kołysał się okręt, jak ojciec mu tłumaczył:
– To zdaje się tak, widzisz, że księżyc jest raz z jednej strony, raz z drugiej strony masztu, lecz się nie porusza, przynajmniej porusza się dużo wolniej.
Ale na złość sobie i temu, co wiedział – a było to wspanialsze niż odkrycie możliwości manewrowania żaglami – dopisał: „Niebo wahało się i niebo kiwało się”.
Na drugi dzień tak zwana pani przyniosła poprawione zadania i powiedziała:
– Emil, masz swój zeszyt. Albatrosy nie wrzeszczą, i to nie jest ładne wyrażenie. A niebo nie może się kiwać.
Emil patrzył na nią i był czerwony. Mruknął:
– No, to co?
Wtedy ona też poczerwieniała i przestała mówić. Wczoraj czytała po raz pierwszy Rimbauda 55 55 Rimbaud, (Jean) Arthur (1854–1891) – francuski poeta, zaliczany do tzw. poetów wyklętych, wybitny przedstawiciel symbolizmu. [przypis edytorski]
Statek pijany i Verlaine'a 56 56 Verlaine, Paul (1844–1896) – francuski poeta, zaliczany do tzw. poetów wyklętych, wybitny przedstawiciel symbolizmu. W latach 1871–1873 w burzliwym związku z młodym poetą A. Rimbaud, dla którego porzucił żonę i syna. [przypis edytorski]
Pieśń jesienną . Została nauczycielką niedawno i starała się jeszcze rozumieć pewne rzeczy. Dlatego dodała:
– A może odpisałeś? Może słyszałeś, jak czytał ktoś coś podobnego? Byłoby ładnie, gdybyś pamiętał.
To było nieoczekiwane. Coraz więcej gorąca napływało mu do twarzy i zasłaniało oczy. Zdawało mu się, że ma głowę zanurzoną we krwi.
Lolo szepnął cicho do Zosi:
– Słyszysz, jak on zgrzyta zębami? Mój brat też tak robi w nocy.
Emil miał o trzy lata młodszego brata. Pewnego razu ojciec zawołał go i powiedział:
– Wiesz Emil, będziesz miał brata albo siostrę.
– Kiedy?
– Dziś albo jutro.
– A kiedy ją będę widział?
– Za kilka dni.
Wtedy Emil poszedł do klozetu i zaczął się modlić.
Ponieważ chciał mieć brata, a był głęboko przeświadczony o przewrotności Pana Boga, mówił:
– Panie Boże, ja chcę, żeby była siostrzyczka. Nie brat. Panie Boże itd. – tak Go zaklinał i prosił. Potem zrobił w ścianie dziurę gwoździem na znak tego zdarzenia.
Cała ta historia nie obchodziłaby go teraz, gdyby nie musiał chodzić z boną tego małego i trzymać wózka ręką. To chodzenie na spacer było jeszcze nudniejsze niż siedzenie w domu. Nuda drążyła go jak wiercenie zęba u dentysty, zjadała go i męczyła. Była w nim otchłań nudy i senności, niezaspokojonej, przerosłej samoobserwacji, która jak głodne zwierzę szukała zdarzeń, aby je pożreć.
– Mamo, co ja będę robił? – gdy go ubierano w paletko.
– Pójdziesz się bawić.
– W co?
– W klasy… W co chcesz…
Читать дальше