Ferdynand Ossendowski - Biały Kapitan

Здесь есть возможность читать онлайн «Ferdynand Ossendowski - Biały Kapitan» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Прочие приключения, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Biały Kapitan: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Biały Kapitan»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na pokładzie "Witezia" dowodzonego przez kpt. Olafa Nilsena płynie sztorman Pitt Hardful. Ten człowiek pragnie utrzymać się na "drodze uczciwego życia", chce swym postępowaniem zmusić wszystkich do zapomnienia o przeszłości odpokutowanej za murami więzienia. Tymczasem "Witeź" wozi kulomioty dla portugalskich rewolucjonistów. Ładunek leżący w rumie, ukryty pod innymi towarami jest lepiej opłacalny niż pszenica, mąka bądź węgiel. Ale kiepsko wróży Pittowi, który u progu nowego życia uczestniczy w zakazanym procederze… Akcja przygodowo-sensacyjnej powieści toczy się wartko, urzeka egzotyką.

Biały Kapitan — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Biały Kapitan», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– W nocy wychodzimy w morze, gdzie będziemy się ładowali – odparł Ryba.

– Co się będzie ładowało?

– To nie moja rzecz, w tym głowa kapitana – odparł bosman wymijająco. – Jego pytajcie, nie mnie.

– Skąd wy jesteście, bosmanie? – zmienił rozmowę Pitt.

– Ja z brzegów Białego Morza, pochodzę z rosyjskich Pomorzan, co wyznają starą wiarę -rzekł i z melancholijnym uśmiechem dodał: – Daleko, stąd nie widać!…

– A nasz kapitan czy też się urodził w waszych stronach? – dopytywał sztorman.

– Nie! On – Norweg, ale nie czysty, bo matkę miał Laplandkę, dlatego ma czarne, skośne oczy i policzki jak u Tatara. Ale to dzielny, śmiały żeglarz! Takich już mało po morzach chodzi.

W głosie bosmana zabrzmiały nuty szacunku i dumy.

– Lubicie Olafa Nilsena? – zadał pytanie Pitt.

– Boimy się go, bo straszny w gniewie i niesamowity -szepnął Ryba – wszystko wie, wszystko widzi… Lecz hojny i spełnia przyrzeczenia. Wszyscy będziemy prędko bogaczami, nawet Tun-Lee, chociaż w każdym porcie, gdy wyjdzie na brzeg, zgrywa się w karty i kości. Hazardowny kuk!

– Załoga zgodnie z sobą żyje? – wypytywał dalej sztorman.

– Jak Bóg da! – odparł niepewnym głosem bosman. – Na brzegu – to dobrze, ale po trzech, czterech miesiącach pływania różnie bywa… Dzieją się nieraz straszne rzeczy… Gdyby nie kapitan… Ale sami, sztormanie, ujrzycie to… wkrótce…

– Jaka przyczyna niezgody? Powiedzcie, bosmanie!

– Sami dowiecie się… – szepnął, podnosząc szerokie bary. Ciężko wzdychając, marynarz z tajemniczą miną zaczął zapalać fajkę.

Już mam do rozwiązania dwie zagadki: nocne ładowanie „Witezia" na pełnym morzu i przyczynę swarów. Jak na pierwszy dzień mego urzędowania – to dostatecznie! – pomyślał Pitt i ruszył do miasta.

PIERWSZE ZAGADKI

Po zachodzie słońca na „Witeziu" zawrzała robota. Jacyś Grecy, zabawnie mówiący po francusku, kręcili się po pokładzie. Zapracowana załoga wyciągała za pomocą kranów zawartość rumu. Na dziobie i wzdłuż burt statku powoli wyrastała góra z pustych beczek, skrzyń, zwojów lin, łańcuchów, żaglowego płótna, żelaznych sztab, gumowych worków z solą i cukrem i innych, nieraz nie znanych Pittowi przedmiotów. Nareszcie jednak bardzo głęboki i pakowny rum „Witezia" został zwolniony. Pitt zobaczył wtedy magazyny umieszczone pomiędzy żelazną, burtą a drewnianym wewnętrznym oszyciem szonera; były napełnione węglem.

W tej chwili rozległ się przeciągły gwizdek i głos kapitana:

– Wszystkie zmiany na pokład! Szychtować!

Marynarze wydobywali się po zwisających drabinkach z głębokiego wnętrza „Witezia" i tylko bosman został przy przedniej windzie.

– Co mam robić, kapitanie? – zapytał Pitt, podnosząc się na mostek.

– Tymczasem nic! – odparł Nilsen. – Teraz będziemy szychtowali, to znaczy ładowali towary. Wasza robota zacznie się w nocy, mister Siwir.

Pitt miał już na języku zapytanie o rodzaj ładowanych towarów, gdy z głośnym sapaniem do burty szonera podszedł niski, czarny holownik i straszliwie dymiąc, podprowadził dużą krypę ze stojącymi na pokładzie skrzyniami.

Znajdujący się na jej pokładzie Grek wygramolił się na dek „Witezia".

– Ładujcie! – krzyknął, machnąwszy kapeluszem w stronę bosmana.

– Sztormanie! – mruknął Nilsen. – Sprawdźcie ilość i rodzaj towarów, żeby później z tymi Grekami nie było jakiej hecy.

Pitt zbiegł na dół i wziął od bosmana dużą plikę papierów i rachunków. Z ciekawością przeglądał je. Na pozór wszystko było w porządku. „Witeź" przyjmował na pokład ładunek tkanin, skóry, obuwia, towarów aptekarskich, galety, konserwy, mąkę, makaron, sól i inne zupełnie zwyczajne rzeczy.

Pitt skontrolował ilość towarów, zmusił Greków do pokwitowania wagi nadanych do transportu przedmiotów i zażądał, aby podpisami swymi, zaświadczonymi w kancelarii portowej, stwierdzili rodzaj każdej ze skrzyń, oznaczonych znakami właścicieli.

– Teraz wszystko w porządku! – rzekł, podchodząc do kapitana. – Nie odpowiadamy za nasz ładunek. Nie potrzebujemy wiedzieć, co się w nim zawiera, bo mamy podpisy nadawców.

– Ali right! – odpowiedział Nilsen i krzyknął, przechylając się przez poręcz mostka: -Ustawić towary na rufie, przykryć brezentami!

Już ściemniło się zupełnie, gdy Grecy opuścili pokład szonera i krypa odpłynęła w stronę mola.

Załoga spożywała kolację. Na mostku pozostał tylko kapitan i Pitt, oparty o sztorwał. Nilsen wpatrywał się w ciemności.

– Czy nic nie widzicie tam na południu, mister Siwir? – zapytał nagle, podchodząc do sztormana.

Pitt zaczął uważnie oglądać morze, spowite gęstym mrokiem. Na lewo i na prawo co kilka sekund migały ognie bak, zapalały się i gasły czerwone i zielone płomyki pływających bakanów, wskazujących drogi wyjścia z portu.

– Nie o te sygnały pytam! – mruknął kapitan. – Patrzcie tam dalej! Czy nic nie spostrzegacie na pełnym morzu, tam gdzie już nie ma bakanów.

Minęła blisko godzina, nim w oddali mignęło światełko i zakreśliwszy trzy razy szeroki łuk, zgasło.

– Widzieliście? – spytał Nilsen.

– Widziałem! – odpowiedział Pitt. – Ktoś machnął trzy razy latarnią uwiązaną do wysokiego drąga.

– Sztormanie, zbiegnijcie do kajut-kompanii i gdy ludzie skończą posiłek, niech bosman zastąpi mnie na warudze, a wszyscy niech staną na swoich miejscach. Wkrótce wychodzimy z portu. Jeść będziemy później razem, mam do pomówienia z wami.

Gdy Pitt zbiegał z mostku, w oddali nieznani ludzie powtórzyli swój sygnał.

– Widzę, do stu rekinów! – zaryczał kapitan i ręką trzy razy zasłonił latarkę na sztymborku, odpowiadając komuś zaczajonemu śród fal na otwartym morzu.

Wkrótce wyciągnięto kotwicę, szczęknęła, zaturkotała maszyna, i „Witeź" zaczął chyżo pruć łagodne fale, mijając dużą bakę, która błysnęła na chwilę i oświetliła podejrzliwym okiem czarny kadłub statku; w pobliżu zaczerniał i zniknął mur brekwateru, a wtedy głęboko oddychająca pierś morza jęła podnosić i opuszczać drobny szoner Olafa Nilsena.

– Zaczynam nowe życie! – pomyślał Pitt. Kapitan zawołał go do kajuty. Zaczęli jeść. Kapitan długo milczał. Sztorman też nie odzywał się, czekając na rozmowę. Nareszcie Norweg, wychyliwszy dużą szklankę dżinu, pochylił się do Pitta i szepnął:

– Jeszcze nic nie rozumiecie, mister Siwir? Teraz dopiero będziemy się ładowali! W Portugalii ma wybuchnąć rewolucja. Potrzebują tam broni i innych rzeczy dla wojny. Dostarczymy im tego!

– Kontrabanda wojenna – zauważył Pitt – może nas zaprowadzić do więzienia; tego nie chcę i to sobie zastrzegłem, kapitanie!

– Czy myślicie, że ja chciałbym oddać życie na „Witeziu" za gnicie w kamiennym worku? – zaśmiał się Nilsen. – Nie! Żadnej kontrabandy nie wieziemy. Każdy przecież może wynająć dla siebie taki szoner jak mój. Może odbyć na nim weselną podróż z Marsylii do Rio, odwieźć ciało zmarłego wujaszka z Folkestone do Nowego Jorku, naładować dzikie zwierzęta i cyrkowych błaznów w Hamburgu i przerzucić wszystko do Buenos-Aires, a my będziemy sprawowali warugi, czyścili maszyny, palili węgiel w piecach kotłów i płynęli tam, dokąd nas wynajęto za dobre pieniądze. Tak samo wieźlibyśmy hurt australijskiego bydła, wory z brazylijską kawą lub wsypaną luzem pszenicę argentyńską. Czyż nie tak, sztormanie?

– Pewno, że tak! – odpowiedział Pitt. – Jednak z tego widzę, że zamierzacie mnie do czegoś przygotować, a tymczasem obwijacie w bawełnę, kapitanie! Mówcie wprost!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Biały Kapitan»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Biały Kapitan» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kapitan_Bramy
Неизвестный Автор
Ewa Białołęcka - wiedźma.com.pl
Ewa Białołęcka
Stephen White - Biała Śmierć
Stephen White
Anne McCaffrey - Biały smok
Anne McCaffrey
libcat.ru: книга без обложки
Ferdinand Ossendowski
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Alexandra Belinda - Biała Gardenia
Alexandra Belinda
Antoni Ossendowski - Lenin
Antoni Ossendowski
Bernhard Long - Bia Iodáilis
Bernhard Long
Отзывы о книге «Biały Kapitan»

Обсуждение, отзывы о книге «Biały Kapitan» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x