Katarzyna Grochola - Przegryźć Dżdżownicę

Здесь есть возможность читать онлайн «Katarzyna Grochola - Przegryźć Dżdżownicę» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przegryźć Dżdżownicę: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przegryźć Dżdżownicę»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wiem, jak boli zdrada, i wiem, czego w życiu nie należy robić komuś, kogo się kocha. Wiem, czego sama nie chcę doświadczyć, bo kocham, ufam i wierzę w powroty. Joanna, 19 lat. Katarzyna Grochola – najpoczytniejsza polska pisarka ostatnich lat, autorka bestsellerowych powieści, opowiadań, sztuk teatralnych i telewizyjnych, współautorka scenariuszy seriali M jak miłość i Na dobre i na złe. Na podstawie jej powiesci nakręcono film z Danutą Stenką i Arturem Żmijewskim w rolach głównych.

Przegryźć Dżdżownicę — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przegryźć Dżdżownicę», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie mogę lam wejść. Tam są żywi, ja umieram. Muszę choć raz jeszcze odetchnąć, a duszę się i wiem, że to niemożliwe, i wiem, że po tym jednym jedynym maleńkim oddechu wszystko się zmieni – i nie mogę tego zrobić – a lekarze przywiązują mnie pasami do wózka na korytarzu.

Śmierć pojawia się nagle – i nagła jasność umysłu: jeden jedyny raz muszę wziąć sobie powietrze, żeby zdążyć powiedzieć – niech będzie tak jak chcesz – i mogę umrzeć. Niech się dzieje wola twoja.

I wtedy pasy na moment puszczają – zdążyłam. I umarłam. I wiedziałam, że umarłam. Że wszystko się skończyło. Ze wszystko trwa. Ze skoro wiem, to zaledwie początek.

Budzę się, siadam na łóżku. Serce wali jak oszalałe.

– Co robisz? – odwracasz się w moją stronę, półprzytomny, z czwartku na piątek przestępnego roku. – Miałam taki okropny sen, śniło mi się…

– Daj spokój, jest wpół do trzeciej, śpij, ja też mam prawo spać o tej porze.

No i co… no, masz prawo…

A jeszcze wtedy nie wiedziałam, że… Nic nie wiedziałam.

Nawet nie podejrzewałam, że… Niczego.

Nic. Przecież cały dzień ciężko pracowałeś, przecież nie mogłam wiedzieć, że wypagerowałeś ją, że była w moim domu, że rozkładała nogi w moim łóżku!!!

Owszem, jak wróciłam – byłeś lekko niespokojny: stłukłem cukiernicę, tam, cholera, taki bałagan! Pomyślałam głupia, że jest mu przykro, mój prezent imieninowy…

A w sobotę ten sąsiad.

– Dlaczego nie otwierałaś drzwi? – pyta. Mnie pyta.

– Kiedy? – ja pytam.

I jeszcze nic, jeszcze nie chwytam, jeszcze wiem, że to po prostu paranoja, nie rozumiem, o czym mówi.

– Byłem wczoraj – a ty, mój mąż, siny siedzisz i nic nie mówisz. – Byłem wczoraj – sąsiad tłumaczy – przyniosłem te książki, ale tylko czerwony mercedes stał pod bramą i nikt nie otwierał…

Ja robię herbatę dla siebie – taką jak lubię – dla nich kawę i nagle dociera do mnie, o co pyta: dlaczego nie otwierałam, a byłam cały dzień w pracowni – tylko ty byłeś w domu – i dalej nie rozumiem, co robił czerwony mercedes pod moim domem.

Niosę tę kawę i tę herbatę, patrzę na ciebie i widzę – wszystko widzę, wszystko wiem – ona jeździ tym pieprzonym mercedesem, jak jej mąż w delegacji, była tu, to ona była!!!

…przysięgam, że nigdy nie wejdzie do tego domu – kochana jesteś dla mnie najważniejsza…

Patrzę na lego swojego męża i nie wierzę, i pytam, idiotka, jeszcze pytam, jeszcze raz pytam:

– Ona była?

A sąsiad słodzi kawę, w nagłej ciszy tylko ta łyżeczka… a ty… a tobie twarz coraz bardziej sinieje. Mówisz do sąsiada:

– Musiałeś się pomylić, nikogo nie było. Słychać wysoki wrzask bażanta, martwieję.

– Może to była łada nie mercedes – zgadza się nagle sąsiad. – Muszę iść…

Nie dopita kawa zostaje na stole, on wychodzi, psy szczekają przy furtce… potem biegną wzdłuż płotu, stoję na ganku i patrzę na bezlistne drzewa możemy razem patrzeć jak rosną…

Jak możemy razem patrzeć jak rosną?

Tak zimno, tak strasznie zimno, wchodzę do środka, siadam obok ciebie, przerażonego męża – dosyć, dosyć – nie kłam, nie kłam!- a ty podnosisz się z fotela, potrącasz filiżankę, kawa ciemnym strumieniem cieknie po złotawej serwecie, po frędzelkach kap kap kap na dywan – będzie plama – nie kłam – teraz nie kłam!!!- a ty odwracasz się i krzyczysz:

– Owszem, pierdoliłem ją wczoraj na górze, w twoim pokoju, zadowolona jesteś?!

Bladoniebieski kolor mojej paranoi ciemnieje, to już czerń… i to nie paranoja, plama na dywanie robi się coraz ciemniejsza, więc to tak?

Tak… tak sobie… No proszę… Po prostu…

Tu jest ta plama, nie wiem, czy ta plama puści, od kawy tak trudno wywabić… Od kawy tak ciężko… od owoców leż…

Ale można wymoczyć w wodzie z chlorkiem… z białego materiału… z bawełny…

A z kolorowych letnią wodą mydlaną… tak się już nie mówi… Albo rozcieńczonym amoniakiem… a z jedwabiu?… jedwab jest delikatny… wódką, albo gorącym mlekiem… a kawę? Z dywanu…? I szum w uszach.

I świat lekko przechyla się na obie strony. I drzewa dotykają koronami ziemi.

I ziemia wznosi się ku górze i łagodnie opada. I niebo skłania się ku dołowi.

A ja stoję nieporuszona w centrum tego zamieszania.

Nie dziwię się niczemu.

Nie mogę powstrzymać ani ziemi, ani nieba. Usta puchną.

Bezwilgotny język i nie majak przełknąć śliny. Gardło zaciska się i hektolitry krwi w głowie.

Oczy bolą coraz bardziej.

Widzą coraz wyraźniej tę rzeczywistość, o jakiej nie mam pojęcia, jakiej jeszcze przed chwilą nie było, jakiej nie dostrzegałam, jakiej nie podejrzewałam o istnienie, a która teraz jawi się w całej okazałości i zagarnia miejsce tej innej, tej nieprawdziwej, gdzie wszystko miało swój czas i miejsce.

Nieprawdziwy czas i niewłaściwe miejsce.

I to jest tak lepkie, chłodne dłonie zaciśnięte w pięści opieram o policzki, niech nikt nie zauważy, co się dzieje, niech nikt nie widzi krwi przeciekającej przez zaciśnięte palce.

Dalej, patrz! Patrz, co się dzieje i pamiętaj! Przesuwa się ta nowa rzeczywistość na sprzęty – to już nie to łóżko, na którym…

– to inne łóżko, łóżko, na którym migotliwie mruga, jak światła na przejściu, jego wspomnienie nas dwóch, w nowym łóżku nie ma dla miejsca, takie było duże, a teraz takie maleńkie

– i okno, to inne okno

– i niebo w oknie obce, nieznane i nareszcie prawdziwe, żadnej bajki,

– a woda cieknie z kranu do niczyjej wanny, nie naszej, niby tej samej, a zupełnie innej

– i nasz pokój to nie nasz pokój, bez miejsca dla mnie – bo już zajęte, już splamione.

Nic nie mogę zrobić.

Tamta rzeczywistość była fałszywa.

I dom dziwny – za wysoki? Czy za niski? Nowy, inny, nie zauważyłam wcześniej, że rynna, że dach, że podmurówka nie moja?

Jakaż musiałam być głupia, żeby widzieć inne rzeczy, w miejsce łych, które są. Jakaż dziecinna.

Nic już nie jest.

Nawet moje psy zbrukane jej ręką chodź,

– chodź, śliczny piesek, nie ugryzie?

– Nie, ależ skąd, spokojnie Kuba, spokojnie, dobry pies, widzisz, pogłaszcz go.

– Co z psami?

Może chociaż kota nie było w domu, wtedy, wczoraj, a to mnie nie było w domu, a ty byłeś, ty byłeś i ona była w moim domu, nie moim już domu.

Ale to już nie ma żadnego znaczenia.

Zawsze tak było, to ja po prostu nic nie chciałam widzieć.

Nie chciałam wiedzieć.

Żyłam w wymyślonym świecie.

Umieram z miłości. Umieram z braku miłości. Dogorywam.

Dzień po dniu, noc po nocy. Każdy ranek jest zaskoczeniem. Jeszcze nie? Jeszcze jeden dzień?

Dzień, po którym znowu będę umierać, i noc, w której czai się śmierć?

Krokodyl siedział pod łóżkiem. Wciągnął mnie tam i krzyczałam, tak strasznie krzyczałam, a żaden głos się nie wydobywał. A ty, mamo, przechodziłaś mimo, widziałam twoje pończochy z brązowym szwem, prostym szwem od pięty aż tam, wysoko, ale wysoko nie widziałam, tylko łydkę widziałam i buty z obcasem, i spadła ci łyżeczka srebrna, krokodyl zamarł, aleja leż zamarłam i nie mogłam się ruszyć, i krzyczałam, krzyczałam bezgłośnie, ale ty się schyliłaś po łyżeczkę i nie spojrzałaś pod łóżko, gdzie on mnie trzymał i nie zauważyłaś mnie…

Dlaczego, mamo, mnie nie zauważyłaś i mnie nie uratowałaś?

Dlaczego mamusiu, nie możesz mnie teraz uratować?

No i jak zobaczyłam wtedy tę twoją sperloną potem twarz jak nagle błysnęło Boże to przecież prawda to wszystko była prawda a potem stoisz w Kuchni i krzyczysz:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przegryźć Dżdżownicę»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przegryźć Dżdżownicę» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Ja wam pokażę!
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Podanie O Miłość
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Serce na temblaku
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola
Отзывы о книге «Przegryźć Dżdżownicę»

Обсуждение, отзывы о книге «Przegryźć Dżdżownicę» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x