Katarzyna Grochola - Przegryźć Dżdżownicę

Здесь есть возможность читать онлайн «Katarzyna Grochola - Przegryźć Dżdżownicę» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przegryźć Dżdżownicę: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przegryźć Dżdżownicę»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wiem, jak boli zdrada, i wiem, czego w życiu nie należy robić komuś, kogo się kocha. Wiem, czego sama nie chcę doświadczyć, bo kocham, ufam i wierzę w powroty. Joanna, 19 lat. Katarzyna Grochola – najpoczytniejsza polska pisarka ostatnich lat, autorka bestsellerowych powieści, opowiadań, sztuk teatralnych i telewizyjnych, współautorka scenariuszy seriali M jak miłość i Na dobre i na złe. Na podstawie jej powiesci nakręcono film z Danutą Stenką i Arturem Żmijewskim w rolach głównych.

Przegryźć Dżdżownicę — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przegryźć Dżdżownicę», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jak ciebie spotkałam, to wiedziałam, że wszystko odzyskało sens. Ty nie byłeś tym sensem, broń Boże – ale nagle świat ustawił się na właściwym miejscu, ziemia zaczęła nareszcie krążyć po swoim wyznaczonym od dawna torze, zieleń była zielona, a ziemia brunatna. Miłość to była miłość, krzesło to było krzesło itd. Takie tam różne…

No. bo tylko zadurzenie jest niebezpieczne. Zmienia świat – wędrujesz sobie spokojnie nad ziemią, aż się w końcu spierdalasz w dół. Chyba nie muszę być kulturalną osobą. Spierdalasz się! Po prostu.

O, proszę – używam słów. które uchodzą za obsceniczne.

O matko, wiem, że tego nie znosiłeś. Pamiętasz, jak zaprosiłeś swoich przyjaciół, żeby mnie poznali Pamiętasz tę pierwszą wizytę?

– Asieńko. tylko nie opowiadaj tego kawału między pierwszym a drugim daniem, tego wiesz, o babie co przychodzi do lekarza i włosy jej rosną tu i tu. aż do samego… Dobra? Błagam, to tacy fajni ludzie, nie chcę. żeby pomyśleli…

No i przyszli…

Jacy cudowni… Siedzieliśmy chyba z sześć godzin – to naprawdę niezwykłe spotkać się tak od razu. od serca, jęzor trzymałam za zębami, żadnej baby i doktora – aż po tych sześciu godzinach oni się podnoszą. Ula całuje mnie w policzek i szepcze mi do ucha:

– Fajnie, że cię poznałam, ale czas nie kutas, nie stoi, czas lecieć.

Przyjaźnię się z nią do dzisiaj. Czy teraz… Teraz to ja miałam gdzieś zadzwonić…

A moja matka mówiła tylko „psiakrew” – ze dwa razy w życiu tak powiedziała. I „cholera”.

A ja. jak wróciłam pierwszy raz z obozu harcerskiego – było kapitalnie – rzuciłam plecak w przedpokoju, wpadłam jak burza do łazienki – położyłam się w ciepłej wodzie, z włosów spłynął jeden skórek i ze dwa deko igliwia – leżałam chyba z pół godziny, a jak wyszłam czułam się lżejsza przynajmniej o parę kilo, z plecaka wyszły nowe żwawe skórki – deptałam je – zostawiały drobne ślady na linoleum…

No więc, jak wróciłam z obozu, to potem weszłam do kuchni, a tam mama przy lodówce, górna szafka uchylona, sięgnęłam po chleb i walnęłam czołem prosto w róg otwartych drzwiczek, zanim pomyślałam, to mi się wyrwało „o kurwa” – zmiękły mi nogi. mama schylona dalej grzebała w lodówce, aż mnie policzki zapiekły z przerażenia…

Nie zareagowała, dzięki Bogu. udawałyśmy, że ona nic nie usłyszała, a ja nic nie powiedziałam, no bo jakże mogła usłyszeć coś, co nie zostało powiedziane?

No właśnie. Więc udawałam, że nic nie widzę, nie słyszę.

Przytulasz się do mnie w nocy – uwielbiam jak kładziesz mi na udzie rękę i lekko – tak jakby mimochodem, niedbale, niechcący, przez przypadek po prostu – przesuwasz ku górze, ja leżę odwrócona tyłem, jedna noga podgięta w kolanie, jedna ręka obejmująca poduszkę – już śpię – już nie muszę – nic nie muszę, a twoja dłoń leciuteńko przesuwa się po wewnętrznej stronie mojego uda i czuję się jakby delikatnie dostrajana do swojego wnętrza, które już czeka na następny centymetr dotknięcia, jeszcze jeden, jeszcze – już… Piersi mi się robią takie obrzmiałe na tym prześcieradle – śpię przecież, ale niech on nie cofa tej ręki… a twoja ręka nabiera pewności, już jej nie cofniesz…

A udo mam w tym miejscu rozwalone.

O, tutaj… tutaj o – o tu mam następny ślad po cierpieniu miłosnym. Aż mnie musieli' zszyć…

Wyszłam z psem na spacer – takiego mieliśmy ślicznego psa, dotąd sięgał, a może dotąd… w każdym razie łeb miał na wysokości właśnie mojego uda. Lipy prawie kwitły, wiosna, za chwilę koniec szkoły – do dzisiaj myślę w kategoriach „za chwilę wakacje” – stałam pod tymi lipami i namawiałam psa, żeby szybciej siusiał, a zza bloku wyszedł Marek – kochał się we mnie – miał 17 lat i kuratora, i krzyknął – co krzyknął?

Coś w rodzaju:

– Też mam z tobą do pogadania! Czy coś takiego.

Aż się zagotowałam, wszystkie dzieciaki wpatrzone we mnie, postrach podwórka wali taki tekst, oczywiście wzruszyłam ramionami, pies akurat znalazł interesujący ślad po suczce, nie dawał się odciągnąć, Marek krzyknął:

– No, podejdź tu!

Smycz się wyprężyła, dzieciaki wgapiały się we mnie – dziś bym powiedziała, że pod presją opinii publicznej, odkrzyknęłam odważnie:

– Daj ty mi święty spokój!

A wtedy Marek podniósł kawał szyb, takie grubej, z drzwi wejściowych, i powiedział:

– Podejdź, bo ci psa upierdolę. – Spróbuj – powiedziałam.

I wtedy rzucił ten kawał szkła, tak jakby puszczał kaczkę… prosto w Brysia… Zasłoniłam go – nawet nie podniósł głowy – a ja poczułam: gorące smagnięcie na nodze, takie ostre krótkie sparzenie i to gorąco spłynęło aż do tenisówki, Marek krzyknął „O Jezu”, spojrzałam na nogę – była cudownie czerwona, kucnęłam – nic nie bolało, tylko w środku tej czerwieni pojawił się wąwóz zapełniający się szybko świeżą krwią, ktoś pobiegł zadzwonić.

Przyjechało pogotowie i zabrali mnie na szycie uda.

Marek jechał na rowerze za karetką: widziałam go wyraźnie przez tylną szybę, zanim nie wyjechaliśmy w Grójecką…

Dwanaście szwów, do dzisiaj blizna…

A twoja ręka taka ciepła, pewna, zna mój każdy kawałeczek, a ja z takim drżeniem czekam, aż ominie bliznę, przesunie się wyżej… Uwielbiam być tak dotykana…

Nie widzę, nie słyszę… Czuję tę twoją rękę… I potem tak samo…

Nie widzę, nie słyszę…

Siedzimy razem, tak dużo ludzi, tylko jedna kobieta nie patrzy na mnie, ale jakże jest zabawnie – opowiadamy historie prawdziwe – opowiadanie historii prawdziwych jest zawsze interesujące, ponieważ nikt nie wymyśli lepszych.

O, na przykład jak Sarniccy poszli do przyjaciół na brydża. Po czwartym robrze i kolacji Otworzyli whisky – pili whisky, aż wpadli na pomysł, żeby w lipcową noc pojeździć na nartach. Dziewiąte piętro, na Jerozolimskich – olbrzymie blokowiska, mieszkanie przy mieszkaniu, zsypy do śmieci na każdym piętrze… To ważne, zsyp na śmieci czasem odgrywa dziejową rolę..

No więc, panowie się spiwszy – z pawlacza został zdjęty sprzęt narciarski, kombinezony, narty, gogle, srogie – założyli to wszystko i postanowili zjechać jedno piętro schodami, żeby przypomnieć sobie to wspaniałe uczucie.

A cichutka sąsiadka, emerytka śmieci poszła akurat wynieść. Naukowiec wpadł na nią z półpiętra, kobieta walnęła głową w ścianę, śmieci się potoczyły, panowie otrzeźwieli natychmiast – pogotowie i te rzeczy.

Ponieważ ludzie kulturalni, rano pobiegli do szpitala dowiedzieć się, co ze starszą panią. Starsza pani już była przytomna, po badaniach EEG – w mózgu nic – idą do lekarza prowadzącego zatroskani…

A lekarz mówi, że no, badania w porządku, tylko staruszka jest nienormalna, bo upiera się, że narciarze na nią wpadli.

Siedzimy sobie i opowiadamy takie historie – a ja mam wrażenie, że narciarze na mnie wpadli. Że widzę rzeczy, które nie są.

Tamta kobieta nie patrzy na mnie – jak to dobrze widać, kiedy ktoś na ciebie nie patrzy, ale oczywiście w mózgu mi się nic nie zapala – mój wyłącznik bezpieczeństwa, moja czerwona lampka przepalona na amen – tylko czuję coś oślizgłego w jej spojrzeniu, które błądzi w okolicach mojego męża. Ale w tym nie ma żadnego niebezpieczeństwa, a ja mam paranoję – wcale na ciebie specjalnie nie patrzy, ja jestem przewrażliwiona.

Wracamy do domu, wieczór łagodnieje, napięcie mija.

Jestem w złym stanie.

Stoimy w łazience, ja już opatulona ręcznikiem – ty namydlasz gąbkę płynem do mycia Ph pięć i pół. Miło było?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przegryźć Dżdżownicę»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przegryźć Dżdżownicę» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Ja wam pokażę!
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola
libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Podanie O Miłość
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Serce na temblaku
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola
Отзывы о книге «Przegryźć Dżdżownicę»

Обсуждение, отзывы о книге «Przegryźć Dżdżownicę» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x