Maggie spojrzała na przygotowane mięso, na owinięte w srebrną folię ziemniaki, na małą stertę ślazowych cukierków i zdenerwowała się. Przypomniał jej się dokładnie taki sam posiłek przy kominku sprzed kilku tygodni.
– Chcę ci podziękować – powiedziała uprzejmym tonem -za to, że tak pięknie urządziłeś moją sypialnię.
Przez chwilę walczył z przemożną ochotą chwycenia Maggie w ramiona i pokrycia jej twarzy pocałunkami, chociażby po to, by zetrzeć z jej warg ten uprzejmy uśmieszek, ale zreflektował się.
Rozpostarł pled, zaprosił ją, żeby usiadła, otworzył butelkę szampana i nalał złocistego płynu do dwóch papierowych kubków, na których widniały jakieś głupie napisy.
– Mówiłaś, że po podróży cierpisz na bezsenność. To jest znakomite lekarstwo na takie przypadłości. Lepsze niż ta twoja irlandzka whisky. Czy spełnisz toast za ten przybytek grzechu?
Maggie poczuła suchość w gardle.
Mike za wiele pamięta, pomyślała. Najmniejsze drobiazgi. Po co ją dręczy?
– Świetny pomysł – odrzekła z uśmiechem.
– Za przybytek grzechu! Stuknęli się kubkami.
– Za przybytek!
Zimny szampan smakował nadzwyczajnie. Jeszcze zanim zdążyła przełknąć pierwszy łyk musującego napoju, Mike zaproponował następny toast.
– Za grzech – powiedział śmiało. – O ile pamiętam, ostatnim razem ty zaproponowałaś taki toast.
Spojrzał jej wyzywająco w oczy, jakby chciał zobaczyć, czy odważy się zaprzeczyć.
Maggie nie zaprzeczyła. Pomyślała, że wielu rzeczom nie mogłaby w tej chwili zaprzeczyć.
Drzewa rzucały coraz dłuższe cienie. Wiatr poruszał ich konarami. Słychać było cichy szum wolno płynącej rzeki. Kiedy tu przebywali w lutym, niebo było stale pokryte chmurami. Teraz było czyste i ciemnoniebieskie. Zmrok zapadał szybko. Pierwsze gwiazdy ukazały się na horyzoncie, odbijały się w wodzie niczym brylanty. Mike był tak blisko, na odległość wyciągniętej ręki. Wdychała zapach jego ciała. Nie spuszczał z niej wzroku,
Poczuła gwałtowne bicie serca. O Boże, pomyślała, czyżbym miała w sobie tak mało dumy? Dlaczego wmawiam sobie, że go kocham i że jestem kochana?
Wiedziała, że przy pierwszej pokusie bez większego oporu znowu sięgnie po zakazany owoc. Łatwo było żyć chwilą, nie myśleć o przyszłości. Nie różniła się niczym od swoich przodków. A oczy Mike'a były tak uwodzicielskie.
Chodzi mu wyłącznie o seks, upominała samą siebie. Już raz się na to nabrałaś. Wskoczyłaś mu do łóżka z bezwstydnym pośpiechem, więc nie dziw się, że spodziewa się, iż ponownie to zrobisz.
– Jeszcze trochę szampana? – zaproponował.
Potrząsnęła przecząco głową.
– Nie, już wystarczy. Chciałabym ci w czymś pomóc.
– Dziękuję… Wystarczy, że jesteś.
Ognisko zgasło wraz z ostatnim promieniem słońca. Niebo stało się nagle pomarańczowozłote, powoli zapadał zmrok.
Mike podał jej befsztyk na papierowym talerzu i przykucnął przy niej. Ich kolana stykały się, gdy tylko któreś z nich się poruszyło. Od rzeki powiało chłodem. Mike narzucił Maggie na plecy swoją kurtkę. Kurtka pachniała skórą i męską wodą kolońską. Wiatr rozwiewał włosy Maggie. Jedno pasmo opadło jej na policzek. Gdy sięgnęła, by je odsunąć, napotkała na ciepłą dłoń Mike'a. Odgarnął jej delikatnie włosy.
– Nic nie jesz – zauważył cicho. – Może wolisz mięso bardziej wypieczone?
– Jest doskonałe – odparła.
Befsztyk był rzeczywiście bardzo dobry. Przypomniało jej się na pół surowe mięso, jakie podała mu, kiedy to ona przygotowała kolację. Gdyby mogła o tym zapomnieć, może udałoby jej się zjeść to, co leżało teraz przed nią na talerzu.
– Słuchaj, Mike – powiedziała po chwili. – Musimy poważnie porozmawiać na temat sprzedaży domu.
Mike odsunął się nieco i oparł plecami o duże polano.
– Czy jesteś zupełnie pewna, że chcesz go sprzedać? – zapytał cicho.
– Absolutnie pewna – odparła, lecz po chwili dodała: – Chyba że ty tego nie chcesz, to wtedy…
– Sam nie dałbym rady utrzymać tak wielkiego domu. Poza tym dla jednej osoby jest stanowczo za duży.
Przeczekał niespokojnie kilka sekund. Czuł, że nie ma niej szans. Maggie chyba zapomniała, co przeżyli. Była tak obojętna. Przez krótki czas spędzony w kuchni zdawało mu się, że jest ona tą samą, cudowną Maggie, jaką była kilka tygodni temu. Mógłby przysiąc, że nadal zachwyca ją ten stary dom. Teraz szukał gorączkowo jakiegoś argumentu, który mógłby go do niej zbliżyć.
– Posłuchaj – powiedział -jeżeli wolisz nie mieć do czynienia z formalnościami, to sam zajmę się sprzedażą.
– Moglibyśmy jutro rano wybrać się do którejś z agencji sprzedaży nieruchomości – zaproponowała.
– Oczywiście.
Mike wyciągnął przed siebie długie nogi, Maggie natychmiast podwinęła swoje.
Kiedy niechcący dotknął ręką jej ramienia, odsunęła się gwałtownie.
– Miałem inne plany na jutro, Maggie. W poniedziałek mógłbym sam pójść do agenta. Myślałem, że może zainteresowałabyś się moją propozycją.
– Jaką propozycją?
Mike poczuł się zakłopotany. Zupełnie nie wiedział, co zaproponować. Tak mu się po prostu powiedziało. Zaczął bardzo intensywnie myśleć o tym, co by mogło pobudzić wyobraźnię Maggie. Zachęcić ją, ożywić.
– Zdobyłem trochę wiadomości o historii tego domu i przy okazji także o ukrytym skarbie twojego dziadka.
Maggie pokręciła głową z niedowierzaniem.
– Dozorca zaprowadził mnie do staruszki, która pracowała tu za życia naszych dziadków. Może moglibyśmy ją jutro odwiedzić. Wydaje mi się, że kiedy zniesiono prohibicję, spółka Ianelli-Flannery szybko się rozpadła, co bynajmniej nie znaczy, że dom wówczas opustoszał.
Maggie uniosła w górę ciemne brwi.
– Myślisz, że ktoś tu mieszkał?
– Raczej się ukrywał.
Mike pochylił się i zaczął dogaszać ogień.
– Gangster Dillinger terroryzował wówczas środkowy zachód. Napadał przeważnie na banki. Mam na myśli lata tysiąc dziewięćset trzydzieści trzy-trzyrzydzieści cztery. Wszystkie dawne spelunki pijackie i domy gry były dla bandytów idealnymi kryjówkami. Policja schwytała go jednakże już w tysiąc dziewięćset trzydziestym czwartym roku, w rok po zalegalizowaniu sprzedaży i produkcji alkoholu, ale kobieta, z którą rozmawiałem, twierdzi, że nigdy nie znaleziono łupów Dillingera. W tej okolicy wzdłuż koryta rzeki ukryte są po dziś dzień ogromne ilości złota.
Mike spojrzał na Maggie i zauważył w jej oczach błysk zainteresowania. Dogasające płomienie ogniska wyczarowały w jej kasztanowych włosach złote refleksy, kładły rumieńce na jej krągłych policzkach. Jakże pragnął, by to ożywienie oznaczało zainteresowanie jego osobą, a nie romantycznymi przygodami szmuglerów, bandytów i losem ukrytych skarbów.
W gruncie rzeczy wcale nie zamierzał zabawiać jej tymi legendami. Osobiście nie traktował serio opowieści o przeszłości tego domu. Był człowiekiem uczciwym, a uczciwy człowiek nie posługuje się głupimi plotkami dla zdobycia zainteresowania kobiety.
Nagle poczuł, że zaczyna postępować jak jego dziadek. Kiedy statek tonie, uczciwość trzeba czasami wyrzucić za burtę. Jeżeli dla wywołania uśmiechu na ustach Maggie trzeba pleść niestworzone historie, uczyni to bez wahania. Jeżeli pociągają tajemniczość, to proszę bardzo, może zaskoczyć ją jakąś niezwykłą opowieścią.
– To nonsens – oburzyła się Maggie. – Nigdy nie wierzyłam, że w tym domu znajduje się ukryty skarb. I ty też nie.
Читать дальше