Jennifer Greene - Błękitna sypialnia
Здесь есть возможность читать онлайн «Jennifer Greene - Błękitna sypialnia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Błękitna sypialnia
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Błękitna sypialnia: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitna sypialnia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Błękitna sypialnia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitna sypialnia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Jeżeli zechce pan zajrzeć do tej teczki, stwierdzi pan, że pracowałem dla firmy Stuart-Spencer w San Francisco. Jason Stuart był moim szefem. Ten sam, z którym mieszkał pan za studenckich czasów.
Jedynie lekka bladość pod opalenizną twarzy Mike'a zdradzała jego zdenerwowanie.
– Przyszedłem do pana – powiedział wreszcie – ponieważ jest pan dokładnie takim menedżerem, z jakim chciałbym pracować. I także dlatego, że pan dobrze wie, jakim człowiekiem był i jest Jason Stuart.
Zapanowała cisza. Saxton siedział nieruchomo w swoim fotelu. Teczki nie otworzył. Mijały sekundy, jedna dłuższa od drugiej.
Nagle wielka, twarda dłoń wyciągnęła się do Mike'a.
– Niech się panu nie zdaje, że będzie panu lekko – mruknął Saxton. – Jeżeli rzeczywiście chce pan dla mnie pracować, Ianelli, to niech pan zacznie od zaraz.
W dziewięć godzin później Mike wsiadł z powrotem do swojego samochodu. Szalała marcowa wichura. Zbliżała się północ. Wóz Mike'a był jedynym autem na parkingu.
Mike odchylił się, ziewnął szeroko i z wielkim wysiłkiem powstrzymał się od triumfalnego okrzyku. Jakże pragnął, by u jego boku siedziała teraz Maggie.
Rozstał się z nią sześć tygodni temu. Przez ten czas szukał, jak szalony, pracy. Nie robił tego dla Maggie, ale dla samego siebie. Ale gdyby jej nie było, nie zdobyłby się chyba na dzisiejszy wyczyn. To ona, zielonooka czarodziejka z Filadelfii, skłoniła go, nawet o tym nie wiedząc, do podjęcia takiego ryzyka. Ona, obca dziewczyna, która mu zaufała, wzięła go w ramiona i oddała mu się, ślepo wierząc w jego uczucia.
Kilkanaście razy chwytał za słuchawkę, by zadzwonić do niej, ale nigdy nie mógł się na to zdobyć. Czuł, że nie powinna wiązać się z człowiekiem bez pracy, z człowiekiem załamanym i zgorzkniałym.
Napisał do niej jeden starannie wyważony liścik i zamierzał napisać drugi, potwierdzający spotkanie na początku kwietnia – i tyle.
Był jej bezgranicznie wdzięczny za to, co mu dała, ale właśnie dlatego nie chciał się z nią wiązać. Wciąż powtarzał sobie: Ianelli, nie nalegaj, nie naciskaj, może ona cię wcale nie chce, może był to chwilowy kaprys, może potrzebny jej był obcy człowiek, do którego można się było na chwilę przytulić, no i trafiło na ciebie. Przeżyli dwa wspaniałe dni, o których być może pragnęła zapomnieć.
Pierwszy weekend kwietnia wydawał mu się oddalony o całe wieki.
Twarz, patrząca na nią z lusterka, była obojętna i spokojna. Maggie zamknęła puderniczkę i zapięła pasy. Samolot wylądował gładko, bez przykrych podskoków. Toteż uczucie strachu, które ściskało jej gardło, nie mogło być wynikiem twardego lądowania.
Ludzie wstawali, wyjmowali bagaże ze schowków. Maggie nie mogła się zdobyć na to, by wstać z fotela. Dopóki była w samolocie, czuła się stosunkowo spokojnie i bezpiecznie. Było ciepło. Jedzenie niezłe. Kietły dwie godziny wcześniej opuszczała dom, myślała, że cieszy się na spotkanie z Mikiem, że jest ono ważne i potrzebne. Chciała mu pokazać swoją niezależność i samej sobie dowieść, że to, co uważała za miłość, było tylko iluzją.
Może powinna po prostu wrócić do domu? Najlepiej schować się w ubikacji i zostać w niej do odlotu.
Jednakże po chwili wstała i wolnym krokiem przeszła do hali przylotów.
Mike obserwował uważnie kłębiący się tłum. Wzrok jego spoczął wreszcie ma bramce, przez którą przechodzili pasażerowie z Filadelfii. Ukazywali się w niej najrozmaitsi ludzie, starzy, młodzi, mężczyźni, kobiety i dzieci, ale rudej dziewczyny ani śladu.
Przestraszył się. Na pewno nie przyjechała. Musiało jej się coś stać. Bał się takiej sytuacji od tygodni. Że nie będzie mogła albo nie będzie chciała go zobaczyć. Że znalazła sobie innego mężczyznę, że zapomniała o nim, człowieku bez pracy, który nie miał jej nic do zaofiarowania.
Serce biło w piersi Mike'a jak młotem.
Wreszcie ukazała mu się sylwetka Maggie. Szła tuż za jakimś jasnowłosym, rozczochranym chłopcem. Wyglądała na osobę zrównoważoną, chłodną, w każdym razie nie na kobietę, która spieszy się, by paść w ramiona kochanka.
Nie spodziewał się, że będzie taka spokojna, obojętna i pewna siebie. Ze zdumieniem obserwował jej staranny makijaż, elegancki, ale skromny kostium, buty na wysokich obcasach, na których poruszała się swobodnie. Tylko oczy miała te same, co wtedy. Zielone, połyskliwe, cudowne. Spojrzały na niego i uśmiech pojawił się na jego twarzy.
Liczył na ten swój uśmiech, wiedział, że potrafi nim wyprowadzić z równowagi nawet zakonnicę. Liczył na to, że przypomni jej błękitną sypialnię. Maggie odpowiedziała mu chłodnym spojrzeniem.
Zlustrowała go od stóp do głów. Wyglądał wspaniale, przybyło mu kilka kilogramów, ale nadal był smukły i zgrabny, tyle że dżinsy nieco ciaśniej przylegały do jego wąskich bioder.
Był wyraźnie rozluźniony. Szedł pewnym siebie, trochę nawet kogucim krokiem, no i uśmiechał się niemal zaczepnie. Do całego świata, pomyślała Maggie, ale nie do mnie.
– Cześć, Mike – powitała go obojętnym tonem i podała mu rękę.
Zdawał się nie zrażony jej chłodem.
– Cześć, Flannery, nie poznałem cię, jak Boga kocham. Co za elegancja. Gdzie nasz worek, który mnie niemal przyprawił o lumbago?
Słowo „nasz" ukoiło nieco jej napięte nerwy. Mimo to nie poddała się od razu.
– Najwyższy czas, żebym nauczyła się mądrze pakować – oświadczyła. – Praktykuję tę umiejętność. Wnoszę z twoich liścików, że wyprowadziłeś się z Kalifornii? – dodała.
– To prawda – odparł krótko. Nie chciał się teraz wdawać w rozmowę o swojej pracy.
– Już byłem na naszych włościach – oświadczył. – Nie masz pojęcia, jak tam teraz pięknie. Rzeka zrobiła się wąska i potulna, trudno byłoby ją posądzić o lutowe bezeceństwa. Wszystko wokół kwitnie.
Nie odpowiadała, więc ciągnął dalej.
– Nie miałem zbyt wiele czasu, ale naprawiłem niektóre urządzenia. Wyobraź sobie, że mamy ciepłą wodę.
Gdy wyszli na dwór, ogarnął ich ożywczy powiew wiatru. Cały świat pachniał wiosną. A niech to wszyscy diabli!
– Jestem gotowa włożyć wiele wysiłku w to, żeby jak najszybciej przygotować tę ruderę dla przyszłego nabywcy – powiedziała Maggie.
– A więc jedźmy – uśmiechnął się znowu Mike, trochę może mniej spontanicznie.
– Słuchaj – powiedział, gdy już siedzieli w samochodzie. – Dobrze wiem, że nie masz ochoty pozbywać się tego domu, zakochałaś się w nim od pierwszego wejrzenia. Wspomniałaś, że można by go wynająć jakiejś instytucji. Rozpatrzyłem tę możliwość…
– To był głupi pomysł – przerwała Maggie. – Nie martw się, jestem rozsądną osobą. Całe moje życie związane jest z Filadelfią. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy. Oczywiście, że sprzedamy tę ruderę, tak jak tego chciałeś.
Mike wyprostował się i wcisnął sprzęgło. Maggie zerknęła na niego z ukosa. Wyglądał na człowieka bardzo opanowanego, pewnego siebie, gotowego stawić czoło wszelkim wyzwaniom losu.
– Z początku byłem przekonany – mówił teraz – że sprzedaż domu jest czymś koniecznym, ale później zacząłem się zastanawiać nad jakąś alternatywą i twoim pomysłem wynajęcia go jakiejś instytucji. Indianapolis położone jest w niewielkiej odległości od kilku miast różnej wielkości: Louisville, Cincinnati, Dayton, St.Louis, Gary, Cleveland. Z każdego z nich można tu przyjechać samochodem w kilka godzin. Jak mówiłaś, zarówno duże, jak i małe przedsiębiorstwa pragną obecnie kształcić swoich menedżerów. Łączenie nauki z wypoczynkiem jest dziś bardzo modne. Twój pomysł żeby stworzyć ośrodek szkoleniowy…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Błękitna sypialnia»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitna sypialnia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Błękitna sypialnia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.