Uśmiechnęła się do niego. W jej uśmiechu było trochę nieśmiałości i trochę niepewności. Jakby powróciła dawna Molly.
– Dobrze spałeś? – zapytała.
– Prawdę mówiąc, nie spaliśmy dłużej niż trzy godziny, prawda?
Zaczerwieniła się, przez chwilę patrzyła na niego, a potem szybko odwróciła wzrok i zajęła się nalewaniem soku.
– Jajecznica jest już zimna. Wstałeś za późno, choć trudno tak powiedzieć, bo jest dopiero szósta. Zostały tylko resztki.
– Nie spodziewałem się nawet tego. Molly… – Przesunął ręką po włosach. Nie wiedział, jak ma to powiedzieć. Najbardziej pragnął chwycić ją w objęcia i pocałować. Kochał ją jak dotąd nigdy nikogo. Nawet nie przypuszczał, że można tak to odczuwać. Przyszłość z nią wydawała mu się czymś naturalnym.
Dlaczego jednak Molly postanowiła właśnie poprzedniego wieczoru kochać się z nim? Może było jej go żal? Może po prostu mu współczuła? Jego rodzina oceniła go bardzo surowo.
– Co się stało? – spytała cicho.
– Nic. Rankami jestem ponurakiem. – Kulka jajecznicy trafiła go w oko. Dylan roześmiał się, za nim Molly… i w końcu Flynn.
Ale jego śmiech nie trwał długo. Nie potrafił udawać, że jest w radosnym nastroju. Molly postawiła przed nim talerz i usiadła naprzeciwko.
– Wyrzuć to z siebie – rozkazała.
– Jedzenie? – zażartował.
– To, co cię tak gnębi.
– Nie… nie wiem, czy dobrze czujesz się po tym wszystkim.
Wydawało się, że Molly tłumaczy sobie jego nieudolne stękanie na normalny język. Popatrzyła na niego z czułością.
– Nie kochałabym się z tobą, gdyby nie było mi dobrze. Nawet lepiej niż dobrze. – Zawahała się. – A może ty tego żałujesz?
– Z całą pewnością nie. Nigdy w życiu. Ale… – wiedział, że Molly musi coś czuć do niego. Nie zrobiłaby tego, gdyby nie łączyło jej z nim uczucie. Ale jakkolwiek piękna i upojna była ta noc, Flynn zdawał sobie sprawę, że musi sobie zasłużyć na szacunek Molly.
– Molly, nie wiem, jak chcesz, żeby to się rozwijało dalej. Jakich obietnic ode mnie oczekujesz?
– No cóż, nie są to zbyt trudne pytania. Ta noc nie oznacza pętli założonej na twoją szyję. Nie prosiłam o żadne obietnice i nie proszę o nie teraz.
– Wiesz o mnie wszystko. Rozumiesz, że nie jestem pewien, co stanie się z Dylanem. Znasz też historię mojej rodziny i przyczyny, dla których nie jestem zbyt dobrym materiałem na męża…
– Przepraszam cię bardzo. Czyja coś mówiłam o małżeństwie?
– Nie, ale…
– Więc zjedz śniadanie i omówimy wszystko, co nas nurtuje. Zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi. Masz coś przeciwko temu?
– Nie.
– Nie wiem, jak to się skończy. Jeśli nam się nie uda, to trudno, oboje jesteśmy dorośli. Najważniejsze, żebyśmy byli szczerzy wobec siebie.
Kochał ją nawet wtedy, gdy kłamała mu prosto w oczy. Flynn dobrze wiedział, że Molly nie jest kobietą, którą interesuje tylko przelotny romans. A on znowu zachował się nieodpowiedzialnie. Jeśli wczoraj powodowało nią współczucie, to nie chciał, żeby tak było zawsze. Jej radosne stwierdzenie, że pragnie romansu, było zwykłym kłamstwem.
Nie byłaby z mężczyzną, którego nie szanowałaby. Flynn dobrze wiedział, że ma niewiele czasu. Albo zdobędzie jej szacunek, albo przegra.
Flynn właśnie zastanawiał się nad jakimś trudnym zagadnieniem związanym z nowym programem komputerowym, gdy usłyszał wrzask Dylana. Wybiegł z gabinetu i przeskakując po dwa stopnie, popędził na górę do sali konferencyjnej.
– Co się stało? – Odkąd dwa tygodnie temu zatrudnił Gretchen, zamienił salę na pokój dziecinny.
Zamiast stołu i krzeseł były grube maty, wszędzie walały się porozrzucane przez Dylana samochodziki i książeczki. W środku tego kolorowego chaosu leżał Dylan czerwony na buzi i wrzeszczał z całych sił. Gretchen klęczała przy nim, starając się go uspokoić.
– Co się stało? – powtórzył.
– Nic takiego, proszę pana. Dylan jest na mnie wściekły, bo postanowił wdrapać się na schody i udało mi się go złapać, zanim zdążył z nich zlecieć. Nie lubi, gdy się mu sprzeciwiam – powiedziała Gretchen z uśmiechem, ale na jej twarzy pojawił się wyraz zniecierpliwienia.
Dylan popatrzył na ojca i zaczął wrzeszczeć jeszcze głośniej. Widać było na pierwszy rzut oka, mimo udawanej rozpaczy że nikt go nie skrzywdził. Flynn, choć niechętnie, wziął go na ręce, by się uspokoił. Gdy tylko Dylan znalazł się w jego ramionach, ucichł i wsadził palec do buzi.
– Wezmę go do siebie – zwrócił się Flynn do Gretchen.
– Nie musi pan tego robić. Wiem, że ma pan zaraz zebranie. Naprawdę nie dzieje się nic złego. Po prostu Dylan nie toleruje żadnych zakazów.
Flynn wiedział o tym aż za dobrze, ale Dylan przylgnął do niego z całych sił. Jeśli go puści, całe piekło zacznie się od nowa.
– Wezmę go. Nie przejmuj się. Odpocznij trochę. Dylan był tak szczęśliwy, jakby wygrał los na loterii. Dla
Flynna cały ten dzień był jedną wielką klęską i nie wyglądało na to, że coś się zmieni. Nie był przygotowany do zebrania – dostali trzy nowe zamówienia i nie zdążył wymyślić żadnej strategii. Trochę wcześniej zajrzał do niego Bailey, który chciał omówić pewien problem. Jeśli Bailey nie był w stanie go rozwikłać, to rzeczywiście sprawa była trudna. Flynn na ogół lubił skomplikowane problemy związane z komputerami, ale nie wtedy, gdy nie mógł się nad nimi skupić. A to ostatnie było rezultatem braku snu. Dylan ząbkował i uspokajał się dopiero wtedy, gdy ojciec nosił go na rękach po mieszkaniu.
Bezsenne noce dawały mu wiele czasu na rozmyślania o Molly. Od pamiętnej nocy nie opuszczały go wyrzuty sumienia. Żaden mężczyzna – żaden porządny mężczyzna – nie kocha się z kobietą, jeśli wszystko nie zostało wyjaśnione. Może nie wszystko, tylko to, co najważniejsze. Ich związek. Wspólna przyszłość.
W zasadzie Molly nie ma żadnego powodu, by się z nim wiązać, chyba iż zobaczy, że się zmienił. Musi też uwierzyć w jego przemianę.
Od pewnego czasu zaczął nosić zwyczajne spodnie, eleganckie koszule i marynarki. Sprzedał sportowy samochód i kupił na jego miejsce szacownego, rodzinnego dżipa marki Cherokee. Z biura zniknął kosz do gry, pojawiły się za to wygodne krzesła dla klientów. Przestał pokrzykiwać na pracowników i opowiadać nieprzyzwoite dowcipy Baileyowi. Zebrania prowadzone były w bardziej uporządkowany, niemal ceremonialny sposób.
Te zmiany były jedynie na pokaz i Flynn dobrze o tym wiedział, ale jak inaczej miał przekonać Molly, że jest poważnym, odpowiedzialnym i godnym zaufania człowiekiem?
Powoli zaczynała ogarniać go panika, bo wydawało mu się, że to nie działa. Nic mu się nie udawało w ostatnich dniach.
Gdy wchodził do gabinetu, zadzwonił telefon, przerywając mu rozmyślania. Postawił Dylana na ziemi i z niecierpliwością chwycił słuchawkę.
– Flynn? Tu Virginia.
Poczuł suchość w ustach. Opadł na fotel. Od tygodni spodziewał się od niej telefonu.
– Dlaczego nie dzwoniłaś wcześniej? Nie zostawiłaś mi przecież ani adresu, ani telefonu. Nie mogłem się z tobą porozumieć…
Z początku jej głos był cichy, ale nagle stał się napastliwy.
– Mówiłam ci, że nie wiem, gdzie będę. Straciłam pracę i musiałam znaleźć sobie nowe mieszkanie. Całe moje życie poplątało się. Ale musiałam zatelefonować, by dowiedzieć się, czy z Dylanem wszystko w porządku.
– Dylan czuje się dobrze. To diabeł wcielony. – Mały wyciągnął właśnie papier z faksu i gniótł go starannie. Flynn próbował go powstrzymać, ale nie udało mu się. Nawet gdyby faks był od samego prezydenta, nikt nie mógł go już przeczytać.
Читать дальше