Marion Lennox - Nie bój się uczuć

Здесь есть возможность читать онлайн «Marion Lennox - Nie bój się uczuć» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Nie bój się uczuć: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Nie bój się uczuć»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Do Kora Bay, nadmorskiej miejscowości turystycznej położonej na australijskim wybrzeżu, zawitał pewnego dnia luksusowy jacht, którego właściciel, doktor Ryan Connell, zaczął przyjmować pacjentów w znakomicie wyposażonym ambulatorium na pokładzie. Doktor Rose O’Meara, która do tej pory udzielała pomocy chorym w lokalnym punkcie medycznym, niemal natychmiast straciła pacjentów i pracę. Czy Ryan rzeczywiście chciał ją pozbawić środków do życia i perspektyw na przyszłość?

Nie bój się uczuć — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Nie bój się uczuć», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Słuchaj…

Ryan podniósł do góry rękę.

– Nie robię tego z łaski ani w ramach przeprosin za tamtą noc, choć naprawdę bardzo mi z tego powodu przykro. Chyba oboje wtedy zwariowaliśmy. Rose, musisz pogodzić się z tym, że nie mogę się wiązać z żadną kobietą. Po prostu nie mogę.

– Rozumiem. Nie rób sobie wyrzutów.

– A teraz postaraj się, żeby chociaż przez chwilę twoja duma nie zagłuszała zdrowego rozsądku. Jak mówiłem, widziałem się dzisiaj z Rogerem Bainem i powiedziałem mu parę słów do słuchu, ale to zupełnie inna sprawa. Najważniejsze jest to, że chcę jak najszybciej uruchomić szpital i potrzebuję kogoś do pomocy. Ja zajmę się stroną medyczną, a ty weźmiesz na siebie wszystkie problemy organizacyjne.

– Ale…

– Choć raz daj sobie spokój z tym swoim „ale” i zechciej mnie wysłuchać. Będziesz musiała pojechać do Batarry i innych miejscowości, w których są szpitale, żeby się wszystkiemu przyjrzeć. Zajmiesz się także skompletowaniem personelu. Roy i tak będzie miał dużo rzeczy na głowie, a poza tym znasz tu ludzi i dlatego z wieloma sprawami poradzisz sobie lepiej niż on.

– Ty… chcesz dać mi pracę?

– Tak. A kiedy będziemy mieli odpowiednią liczbę pacjentów, podejmiesz praktykę lekarską. To nie jest jałmużna, pani doktor, lecz umowa. Myślę, że powinnaś się zgodzić.

Rose zamyśliła się. Nie ulegało wątpliwości, że Ryan nie ofiarowuje jej jałmużny. To szaleństwo, mówiło jej serce, lecz rozum na to odpowiadał, że w tym wszystkim jest sens. Cudownie będzie zająć się wyposażeniem szpitala od podstaw.

A Ryan rzeczywiście będzie miał teraz mnóstwo roboty. Po zamknięciu punktu medycznego w miasteczku zwalą się na niego wszystkie przypadki – od wrośniętego paznokcia po bezsenność – i niewątpliwie będzie potrzebował kogoś do pomocy, zwłaszcza że, jak podejrzewała, ludzie wkrótce w ogóle przestaną jeździć do Batarry.

Dobrze, zostanie tutaj i będzie mu pomagać. Ale czy może mieć nadzieję, że znowu pojawi się między nimi jakaś iskra? Co musiałoby się stać, aby jej gorycz przemieniła się w spokój?

Dosyć, przestań o tym myśleć, ofuknęła samą siebie. Wyjazd był już jednak niemożliwy. Nie teraz, nie teraz, kiedy zatliła się w niej iskierka nadziei.

– Zgadzam się – szepnęła. – I dziękuję.

– Nie masz za co dziękować – rzucił szorstko. – Przez najbliższe tygodnie napracujesz się więcej niż przez całe życie.

Pracy było istotnie mnóstwo, ale Rose czuła się w swoim żywiole.

Przez następne kilka tygodni wizja Ryana Connella przeradzała siew rzeczywistość, a Rose O’Meara stanowiła jedną z głównych sił napędowych tego dzieła.

Stary dom na wzgórzu był znakomitym miejscem na szpital. Z okien rozpościerał się tak piękny widok na miasteczko i morze, że do życia musiał zachęcić nawet obłożnie chorych.

Na razie jednak była to jego jedyna zaleta. W pokojach panował brud, tapeta odklejała się płatami od ścian, które gdzieniegdzie zdobiła pleśń. To było pole do popisu dla Rose.

Remont budynku był rzeczą najłatwiejszą. Kora Bay stanowiła społeczność biedną i nietrudno było o robotników. Rose przerażały jednak koszta i początkowo konsultowała z Ryanem każdy wydatek. Czwartego dnia jednak nie wytrzymał i krzyknął do słuchawki:

– Zatrudniłem cię między innymi po to, żebym był pewien, że nie wyrzucam pieniędzy w błoto. Sama decyduj i przestań mi zawracać głowę drobiazgami.

Rose wertowała więc katalogi i rozstrzygała zgodnie z głosem swojego sumienia. Decyzji trzeba było podejmować mnóstwo; wybrać tapety, dywany, zasłony, łóżka, szafki, a do tego sprzęt ambulatoryjny.

W ciągu dwóch tygodni wnętrze budynku zmieniło się nie do poznania. Rose harowała od rana do wieczora; niemal zupełnie nie widywała Ryana. W razie potrzeby porozumiewali się telefonicznie albo przez Roya.

– Ależ wy jesteście podobni do siebie – oznajmił Roy któregoś wieczoru. – Tak jak ty z chęcią byś stąd w ogóle nie wychodziła, tak on każdemu pacjentowi gotów poświęcić pół dnia.

– Mógłby jednak wpaść na chwilę, żeby zobaczyć, jak wszystko wygląda.

– Zaufał ci chyba bez reszty – powiedział z promiennym uśmiechem Roy.

Było to zarazem i miłe, i ogromnie zobowiązujące. Rose westchnęła i zaczęła się zastanawiać nad urządzeniem pokoju lekarskiego. Wieczorem w Batarrze występował cyrk; Roy wybierał się na pokaz, Rose odmówiła pomimo nalegań.

Z planami w ręku udała się do pomieszczenia, gdzie miała być sala operacyjna. Rozłożyła papiery na podłodze, uklękła nad nimi i właśnie zastanawiała się nad rozmieszczeniem świateł, gdy usłyszała od drzwi:

– Nie płacę za nadgodziny! Rose podskoczyła z przerażenia.

– Boże, ależ mnie wystraszyłeś!

– Myślałem, że będziesz w cyrku.

– Chciałam w spokoju zastanowić się nad detalami – wyjaśniła, zarazem jednak pomyślała, że przyszedł tu, bo nie spodziewał się jej zastać.

On jednak nie sprawiał wrażenia zmartwionego.

– Zapomniałaś zamówić krzesła?

– Też coś – odparła urażona Rose. – Będą po dwa w każdym pokoju, kilkanaście na werandzie, fotele do pokoju pielęgniarek, ach, no i oczywiście krzesła do jadalni. Dostawa będzie pojutrze.

– Więc na razie przesiadujesz sobie na linoleum.

– Uwielbiam tę pracę – powiedziała Rose i uśmiechnęła się żartobliwie, po raz pierwszy od dawna nie odczuwając skrępowania w towarzystwie Ryana. – Może nawet bardziej niż wyprawy na krokodyle.

– Serio?

– Uhm. – Kiwnęła głową z entuzjazmem. – Urządzanie szpitala od podstaw to jak… cudowny sen.

Ryan stał w milczeniu i tylko po jego wargach błąkał się cień uśmiechu.

Rose pozbierała papiery i wstała.

– Muszę zamówić lampy nad stół operacyjny, więc chciałam się zorientować, gdzie najlepiej będzie go umieścić.

– Pokaż.

Podała mu arkusze z rysunkami i po raz pierwszy od dawna spojrzeli sobie w oczy.

– Wyglądasz na zmęczonego – powiedziała.

– Jestem zmęczony. W ogóle sobie nie wyobrażam, jak ty mogłaś przyjmować tych wszystkich ludzi i jeszcze wozić po rzece turystów.

– Nie musiałam przyjmować „tych wszystkich” ludzi – oświadczyła. – U mnie zjawiano się tylko z drobnymi kłopotami, a z poważniejszymi jechano do Batarry.

– To teraz zmienił się kierunek wędrówek – westchnął Ryan. – Dzisiaj musiał stamtąd przyjechać chyba cały autobus. Miałem wszystko: od drzazgi pod paznokciem po wczesną ciążę.

– Ludzie sprawdzają nowego lekarza – uśmiechnęła się Rose. – Można się było tego spodziewać.

Pokiwał w milczeniu głową i studiował plany.

– Gdzie chcesz ustawić stół?

Rose pokazała wybrane przez siebie miejsce.

– Przesuń odrobinę bliżej okna, a tutaj umieść umywalkę.

– Tak jest, panie ordynatorze. Spojrzał na nią spod oka i skrzywił się.

– Przepraszam, Rose, ale jestem trochę…

– … zmęczony?

– Waśnie.

Kiwnęła głową, myśląc, że bardzo chciałaby mu pomóc. Może mogłaby od czasu do czasu dyżurować wieczorem przy telefonie? Odkąd Ryan rozpoczął swoją praktykę na jachcie, dzwoniono do niego niemal o każdej porze i było to po nim widać. Jeśli dalej tak pójdzie, Kora Bay straci swojego nowego lekarza, zanim szpital zostanie otwarty.

– Musimy się zająć twoim dyplomem – odezwał się, jakby czytając w jej myślach. – Jak myślisz, będziemy gotowi ze wszystkim za dwa tygodnie?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Nie bój się uczuć»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Nie bój się uczuć» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Nie bój się uczuć»

Обсуждение, отзывы о книге «Nie bój się uczuć» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x