Mary Balogh - Garść Złota

Здесь есть возможность читать онлайн «Mary Balogh - Garść Złota» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Garść Złota: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Garść Złota»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowiadanie o miłości, która spełnia się w święta Bożego Narodzenia. Po licznych nieporozumieniach, konfliktach i przeszkodach, zdawałoby się, nie do pokonania, odnajdują szczęście, odkrywając, że kochają i są kochani, zdolni ofiarować siebie i swoje uczucie drugiemu człowiekowi.

Garść Złota — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Garść Złota», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– O pani – odparł bez wahania. – Niech mi pani opowie coś o sobie. Proszę zacząć od swego akcentu. Nie potrafię wyczuć, skąd pani pochodzi.

Verity zawsze z łatwością przejmowała akcent, z jakim mówili ludzie, z którymi pracowała; poza tym umiała maskować fakt, że pochodzi z dobrej rodziny.

– Bardzo łatwo chwytam akcent – wyjaśniła. – A mieszkałam w wielu miejscach. Podejrzewam więc, że w mojej mowie są naleciałości wszystkich tych miejsc.

– A na dodatek, by sprawę jeszcze bardziej pogmatwać, ktoś udzielał pani lekcji dykcji.

– Naturalnie – odparła z czarującym uśmiechem. – Nawet tancerce nie wolno przy każdym słowie znęcać się nad językiem angielskim, mój panie. Jeśli ktoś myśli poważniej o karierze, musi dbać o swój język i wymowę.

Przez dłuższą chwilę przyglądał się jej w milczeniu. Trzymająca widelec dłoń znieruchomiała w połowie drogi do ust. Verity poczuła, jak na twarz wypełzają jej rumieńce. Jaką, jego zdaniem, zamierza zrobić karierę?

– Rozumiem – odparł w końcu cichym, aksamitnym głosem i wsunął do ust kawałek mięsa. – Ale o tych właśnie miejscach chcę posłuchać. Proszę powiedzieć, gdzie pani się urodziła. Proszę opowiedzieć mi o swej rodzinie. Przecież nie będziemy jeść kolacji w kompletnym milczeniu.

Odniosła wrażenie, że całe jej życie to jedno wielkie pasmo łgarstw. W każdym następnym środowisku, które poznawała, skrzętnie zacierała prawdę o poprzednim. Ostatecznie nawarstwiła się tych kłamstw cała masa. Osobiście znała tylko dwa miejsca – wioskę w Somersetshire, gdzie żyła dwadzieścia dwa lata, i Londyn, w którym przebywała od dwóch miesięcy. Ale rozwodziła się też o Irlandii, przytaczając opowieści zasłyszane w dzieciństwie od babci ze strony matki, oraz o mieście York, w którym przez jakiś czas mieszkał ze swoim stryjem pewien jej znajomy. Opowiedziała też o kilku innych miejscach, które znała wyłącznie z lektur.

Miała tylko gorącą nadzieję, że wicehrabia nie zna miejsc, które mu opisywała. Wymyśliła całą rodzinną legendę – jej ojciec był kowalem, matka, kobieta o gołębim sercu, zmarła przed pięciu laty, miała trzech braci i trzy siostry, wszyscy znacznie od niej młodsi.

– I przybyła pani do Londynu w poszukiwaniu fortuny? – przerwał jej opowieść Julian. – Nigdzie indziej pani nie tańczyła?

Verity chwilę się wahała. Nie chciała, by myślał o niej jak o niedoświadczonej dziewczynie, którą łatwo manipulować.

– Tańczę od kilku lat, mój panie. – Z uśmiechem popatrzyła mu prosto w oczy i sięgnęła do patery po gruszkę. – Ale jak wiesz, panie, wszystkie drogi w końcu prowadzą do Londynu.

Zaskoczył ją wyraz nie skrywanego pożądania, jaki pojawił się w jego oczach, gdy śledził ruchy jej ręki. Szybko jednak opuścił powieki i zamaskował swe prawdziwe uczucia kpiącym uśmiechem.

– Naturalnie – stwierdził cicho. – A my, którzy większość czasu spędzamy właśnie tutaj, jesteśmy zachwyceni, mogąc podziwiać różnorodne talenty osób takich jak pani, talenty, które nabyłyście w innych stronach kraju.

Verity bez reszty skupiała uwagę na obieraniu gruszki. Owoc był bardzo soczysty i niebawem dłonie miała już lepkie od soku. Serce biło jej jak oszalałe. Nieoczekiwanie odniosła wrażenie, iż brodzi w głębokiej wodzie. Poczuła, że między nią a mężczyzną narasta napięcie. Oblizała usta, lecz nie potrafiła znaleźć żadnej stosownej riposty na jego słowa.

Nieoczekiwanie dotarł do niej jego głos.

– Panno Heyward, skoro już pani obrała tę gruszkę, należy ją zjeść. Nie można przecież marnować tak dorodnego owocu.

Podniosła połówkę gruszki do ust i wbiła w nią zęby. Po brodzie popłynął jej obficie sok. Cokolwiek speszona sięgnęła po serwetkę, świadoma tego, że Folingsby nie spuszcza z niej wzroku. Zanim jednak zdążyła wytrzeć usta, on wyciągnął ponad stołem ramię i długim, smukłym palcem starł jej z brody dużą kroplę gęstego soku, która miała właśnie skapnąć na suknię. Zaskoczona Verity uniosła głowę i ujrzała, że Julian zlizuje z palca sok, nie spuszczając przy tym z niej uważnego spojrzenia.

Poczuła nieznośne gorąco w całym ciele. Policzki jej się zarumieniły.

– Bardzo słodki – mruknął wicehrabia.

Verity zerwała się z krzesła. Po chwili jednak żałowała już tego gestu. Nogi prawie się pod nią ugięły. Podeszła niepewnie do kominka i wyciągnęła ręce, jakby chciała je ogrzać, jakkolwiek to ogień mógł czerpać od niej żar.

Kilkakrotnie głęboko odetchnęła. W izbie panowała martwa cisza. Kątem oka Verity spostrzegła, że Julian również podchodzi do kominka i staje po jego drugiej stronie. Oparł ręce na wysokim gzymsie i bacznie ją obserwował. Nadchodzi czas, pomyślała. Za chwilę padnie to nieuniknione pytanie, a ona będzie musiała na nie odpowiedzieć. A wciąż nie znała odpowiedzi… a może znała? Być może tylko oszukiwała samą siebie, że wciąż jeszcze ma wybór. Decyzję wszak podjęła tam, w poczekalni dla artystów… nie, jeszcze wcześniej. Niewątpliwie wicehrabia zamówił już w gospodzie sypialnię… podobnie jak ten gabinecik. A zatem za kilka minut…

Co będzie czuła? Nie wiedziała nawet, czego ma się spodziewać.

– Panno Heyward, jakie ma pani plany na Boże Narodzenie? – dobiegł ją głos Juliana.

Zaskoczona Verity gwałtownie drgnęła.

Odwróciła głowę i popatrzyła w stronę pytającego. Boże Narodzenie? Miało nadejść za półtora tygodnia. Oczywiście, spędzi je z rodziną. Będą to ich pierwsze święta z dala od domu, pierwsze Boże Narodzenie bez przyjaciół i sąsiadów, których znały całe życie. Ale miały przynajmniej siebie; i wciąż były razem. Postanowiły, że w te święta pozwolą sobie na większą ekstrawagancję; kupią gęś i obdarzą się wzajemnie niedrogimi prezentami. Święta Bożego Narodzenia zawsze były dla Verity najpiękniejszym okresem roku. W te dni z jakichś niejasnych względów nabierała nadziei i przypominała sobie, co jest dla niej w życiu najważniejsze – rodzina, miłość, bezinteresowność.

Bezinteresowność.

– Czy ma pani jakieś plany? – zapytał ponownie Julian.

Nie mogła przecież skłamać, że wybiera się do swej dużej rodziny w kuźni w Somersetshire. Potrząsnęła więc tylko odmownie głową.

– Ja spędzę spokojny tydzień w Norfolkshire w towarzystwie mego przyjaciela i jego… hm… damy – wyjaśnił. – Może zechciałaby pani mi towarzyszyć?

Spokojny tydzień. Przyjaciel i jego dama. Doskonale rozumiała, co ma na myśli, doskonale wiedziała, gdzie i po co ją zaprasza. Jeśli teraz się zgodzę, pomyślała Verity, kości zostaną rzucone. Nieodwołalnie wkroczy w świat, z którego nie będzie już powrotu. Kiedy raz tak nisko upadnie, nigdy już nie odzyska cnoty i honoru.

A jeśli się zgodzi?

Opuści dom na całe Boże Narodzenie. Spędzi je bez matki Chastity. Cały długi tydzień. Czy cokolwiek było warte aż takiej ofiary, nie mówiąc już o ofierze, jaką złoży z samej siebie?

On jakby czytał w jej myślach.

– Daję pięćset funtów, panno Heyward – powiedział cicho. – Za jeden tydzień.

Pięćset funtów? Verity z wrażenia aż zaschło w ustach. Była to kwota kolosalna. Czy wiedział, ile to jest pięćset funtów dla kogoś takiego jak ona? Oczywiście, że wiedział. Kusił ją.

Tydzień stosownych usług. Siedem nocy. Siedem; podczas gdy nawet myśl o jednej była nie do zniesienia. Kiedy jednak już będzie się miało za sobą pierwszą, reszta straci znaczenie. Zdrowie Chastity wymagało kolejnej wizyty lekarza i dalszego leczenia. Jak Verity czułaby się, gdyby jej siostra umarła tylko dlatego, że zabrakło pieniędzy? Zwłaszcza że teraz nadarzała się jej znakomita okazja zdobycia gotówki. Co takiego powiedziała o Bożym Narodzeniu?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Garść Złota»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Garść Złota» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Garść Złota»

Обсуждение, отзывы о книге «Garść Złota» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x