Margit Sandemo - Zbłąkane Serca

Здесь есть возможность читать онлайн «Margit Sandemo - Zbłąkane Serca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zbłąkane Serca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zbłąkane Serca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Szesnasty wiek, Norwegia pod panowaniem duńskim… W społeczeństwie norweskim narasta opór przeciwko królowi i jego bezdusznym urzędnikom. W osadzie nad jeziorem Mjosa dochodzi do buntu przeciwko znienawidzonemu gubernatorowi, baronowi von Litzenowi. W krwawych walkach bierze także udział młody szlachcic Magnus Maar wraz ze swym giermkiem, wiernym przyjacielem Endrem. Na ich drodze staje młodziutka żona barona, księżniczka Maria Brandenburska. Mężczyźni decydują się uratować piękną dziewczynę, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji tego czynu…

Zbłąkane Serca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zbłąkane Serca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Och, jak dobrze wrócić do domu – westchnął Magnus. – Jeszcze tylko kawałek, a dojedziemy do naszej osady, spokojnej i bezpiecznej jak zawsze…

Już z daleka przyciągnęło ich uwagę stado kruków. Endre wstrzymał konia i z rosnącym niepokojem spoglądał na krążące wysoko czarne ptaki.

– Nie podoba mi się to – mruknął. – Zachowują się jakoś dziwnie, niechybnie zwiastują nieszczęście.

Magnus spojrzał na niego kpiąco.

– Ależ ty jesteś przesądny! – zaśmiał się. – Pewnie polują na naszego starego tłustego kota.

– Nie żartuj – rzekł Endre cicho. – Nie słyszysz głosów ptactwa? Podjedźmy na wzgórze!

Rasowy wierzchowiec Magnusa Maara, z bogato zdobionym siodłem i uprzężą, podążył za mocniejszej budowy gniadoszem Endrego. Gdy konie dotarły na szczyt, jeźdźcy zatrzymali je gwałtownie.

– Wielkie nieba – wyszeptał Magnus. – Co to jest?

Nad brzegiem jeziora Mjøsa krążyły chmary rozkrzyczanego ptactwa. Gawrony z rozdzierającym wrzaskiem mieszały się ze stadem rozzłoszczonych wron i kłótliwych mew. A wysoko w powietrzu szybowały samotne kruki, obserwując, co dzieje się w dole. Ptaki opadały i podrywały się w powietrze niczym wirujące jesienne liście. Ale przez cały czas ich uwaga skupiała się na jednym punkcie: na polu położonym nie opodal jeziora leżały nieruchomo dwa ciała, obok których przechadzał się w tę i z powrotem wartownik.

Na spokojnej twarzy Endrego odmalowało się najpierw zdumienie, a potem przerażenie. Z gardła wydobył mu się zdławiony krzyk rozpaczy.

Magnus przez chwilę patrzył, nic nie pojmując, ale zaraz odwrócił się do przyjaciela i z gniewem zapytał:

– Dlaczego nikt ich nie pochował? Gdzie są wszyscy ludzie? Jedźmy tam i zakończmy ten okrutny spektakl. Dość tego!

Cmoknął na konia, ale w tej samej chwili las się ożywił i otoczyła ich gromada mężczyzn.

– Nie ruszaj się, panie! – zabrzmiał władczo głos Henryka Granuma. – Nie widzisz wartownika?

– To tylko żałosne lokaje von Litzena! Nie przestraszą mnie!

Henryk odrzekł stanowczo:

– Być może, należysz, panie, do warstwy uprzywilejowanej. Pamiętaj jednak, że za von Litzenem stoi sam król Christian Drugi. Jeśli podjedziesz tam, panie, i zaatakujesz wartownika, zostaniesz oskarżony o bunt. Wiesz dobrze, że król duński wykorzysta każdą okazję, by uderzyć w szlachtę norweską. Pamiętaj o swej matce, panie. Już teraz jej pozycja na dworze w Solstad jest bardzo niepewna. Jeśli się wtrącisz, twoja matka straci dwór na rzecz von Litzena!

Magnus zacisnął zęby i stanął zrezygnowany.

– Co tu się stało? – spytał. – Kto tam leży?

– Dwaj chłopi, którzy nie byli w stanie opłacić kolejnego, trzeciego już podatku, nałożonego na nich w przeciągu krótkiego czasu. Nie mieli więcej inwentarza ani zapasu plonów. Poborca podatkowy zagroził, że odbierze im zagrody, a wtedy stracili panowanie i zaatakowali go.

– Trudno im się dziwić! – wybuchnął Magnus poruszony do żywego. – Te podatki są nieludzkie! I co dalej?

Henryk zniżył głos.

– Buntowników zadźgano, a von Litzen zabronił ich pogrzebać. Mają tam zostać jako żer dla drapieżnego ptactwa.

– Właściwie kto to?

– Ten biedak Mads, oczywiście, i… i Peter ze Svartjordet!

Dopiero teraz Magnus spostrzegł, że milczący Endre siedzi ze zwieszoną głową i zaciska dłonie w pięści.

– Ależ to ojciec Endrego! – krzyknął. – Jego ojciec!

– Cii… – powstrzymał go Henryk.

Magnus siląc się na spokój zapytał:

– Co zamierzacie uczynić?

– Mamy tego dość! – powiedział stanowczo Henryk. – Wykurzymy ze wsi tego duńsko-niemieckiego sługusa! W nocy zamierzamy uderzyć szturmem na pałac zagarnięty przez podstępnego barona. Przyłączycie się do nas?

– Tak, idziemy z wami! – rzekł Magnus zdecydowanie.

Północ nadeszła mroczna i cicha. W kierunku posiadłości zajmowanej przez von Litzena, prawdziwego pałacu, leśnym duktem ciągnął długi sznur mężczyzn. Posuwali się bezgłośnie pod osłoną drzew, uzbrojeni w co kto znalazł w swej ubogiej zagrodzie. Prymitywna, ale skuteczna broń. W oczach tych ludzi odbijały się determinacja i nienawiść, wywołane wieloletnim uciemiężeniem.

Zostało ustalone, że nikt spośród mieszkańców pałacu nie może ujść z życiem. Tylko w ten sposób sprawcy nocnego napadu nie zostaną rozpoznani i to pozwoli im unieść głowy, gdy król Christian zechce pomścić śmierć swego urzędnika.

Skradający się napastnicy nie wiedzieli zbyt wiele o von Litzenie. Od czasu do czasu pojawiał się we wsi. Był gruby, wejrzenie miał zimne i posępne. Jeździł wspaniałym powozem, z którego prawie nigdy nie wychodził. Mówiono, że niedawno się ożenił, że zrobił świetną partię, ale nikt spoza pałacu dotąd nie widział jego żony. Jego służba składała się prawie wyłącznie z obcokrajowców: Duńczyków, Niemców, francuskich i szkockich knechtów. Garstkę zaledwie stanowili Norwegowie, którzy zdecydowanie trzymali stronę sprawujących władzę…

Księżyc to wychodził, to chował się za chmury, a za każdym razem, kiedy rzucał na las srebrzystą poświatę, widać było, że mężczyźni są coraz to bliżej pałacu.

Von Litzen beknął głośno i odsunął puste półmiski.

Zadowolony powiódł spojrzeniem po bogato zdobionej jadalni. Był najmłodszym synem w duńsko-francuskim rodzie w niewielkiej posiadłości w Holsztynie. Najmłodszym, a więc pozbawionym prawa dziedziczenia. Na szczęście przydzielono mu urząd gubernatora okręgowego w Norwegii. Bardzo intratna posada. Mógł przechwytywać dość dużo z tego, co ludność dostarczała koronie.

Ale najmądrzejszym posunięciem okazał się ślub z księżniczką Brandenburgii, dzięki któremu wyraźnie wzmocnił swą pozycję u króla. Teraz miał szansę objąć urząd gubernatora na całą Norwegię…

Nagle poczuł się nieswojo. Najgorzej z tymi niepokornymi chłopami, pomyślał. Niedobrze, że ucierpiał mój najbliższy pomocnik. W tej wsi po raz pierwszy doszło do buntu. Przez ostatnich dziesięć lat wybuchały niesnaski w innych rejonach kraju: w Hedemark, Nord-Hordaland, Trøndelag. Poborcy podatkowi wszędzie byli narażeni na gniew chłopów. A teraz i tutaj…

Dobrze, że zareagowałem natychmiast, ostro i skutecznie, myślał dalej. Na ustach von Litzena pojawił się okrutny uśmieszek. Pozostali chłopi zrozumieli ostrzeżenie i zapłacili bez mrugnięcia okiem.

Ostry krzyk przeszył ciszę. Do jadalni wbiegła pomoc kuchenna, a z jej oczu wyzierał strach.

– Nie żyją! – krzyczała. – W kuchni wszyscy są martwi. A na dziedzińcu leżą trzej knechci.

– Bzdury! – zdenerwował się von Litzen, ale niezwłocznie poderwał się z miejsca i chwycił skórzany mieszek, w którym przechowywał najcenniejsze kosztowności.

W tej samej chwili zjawił się dowódca warty.

– Zostaliśmy napadnięci! – wołał. – Napastnicy zaczaili się i zamordowali strażników!

– Ilu ich jest? – spytał von Litzen, wstrzymując oddech.

– Dość dużo. Wyglądają na chłopów. Jest z nimi młody panicz Magnus Maar.

Von Litzen posiniał na twarzy, ale już za moment odzyskał zimną krew.

– Zbudzić knechtów! Dać sygnał do walki! Nie wolno tu wpuścić buntowników! – komenderował. – A wy czterej za mną! Do podziemia! – Wskazał na kilku żołnierzy oniemiałych z przerażenia.

Magnus odważnie rzucił się w wir walki. Jako jeden z nielicznych miał miecz i ciął nim ile sił.

Wtargnęli do sali rycerskiej, ale von Litzena tu nie było, pozostały jedynie resztki obfitego posiłku. Magnus palił się do bitki, jednak wraz z nim podążało tylu chłopów, że zabrakło dla niego przeciwnika.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zbłąkane Serca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zbłąkane Serca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Margit Sandemo - Gdzie Jest Turbinella?
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Przeklęty Skarb
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Kobieta Na Brzegu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Miasto Strachu
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Magiczne księgi
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Cisza Przed Burzą
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Lód I Ogień
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Wiosenna Ofiara
Margit Sandemo
libcat.ru: книга без обложки
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Ogród Śmierci
Margit Sandemo
Margit Sandemo - Milczące Kolosy
Margit Sandemo
Отзывы о книге «Zbłąkane Serca»

Обсуждение, отзывы о книге «Zbłąkane Serca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x