– Z takim okazałym bukietem w dłoni wyglądam pewnie jak zalotnik. Położę je tu, na stoliku, dobrze?
– Proszę. Bukiet jest rzeczywiście wyjątkowo piękny.
– To zasługa matki. Ona wybrała kwiaty i sama je ułożyła. Zawsze to potrafiła robić. – Oskar spoważniał. – Kari, postaraj się nas zrozumieć! Nasza rodzina naprawdę nie jest taka zła, jak się wam wszystkim wydaje. Uważasz na pewno, że należę do „wrogiego obozu”, ale wierz mi, że marnie się czułem, gdy nie dopuszczaliście mnie do swojej paczki Poza wami nikogo tu nie znałem.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nigdy przedtem w ten sposób o nim nie myślałam. A dziś siedzi przede mną zupełnie inny, odmieniony Oskar, chłopak, którego dotąd nie znałam. Zrobiło mi się wstyd.
– Wiesz, Oskar. Chyba nie jest aż tak źle. Nie żywimy do was niechęci, ale między nami pozostały niedomówienia sprzed lat. Jeśli jest ci z tego powodu przykro, proszę, żebyś się dłużej nie gniewał. No i ja także cię przepraszam.
Oskar przybrał tak rozanieloną minę, że teraz byłam gotowa uściskać nawet jego matkę.
– Doskonale, wiedziałem, że jesteś rozsądną dziewczyną – Oskar ujął moją dłoń. – Zawsze uważałem, że właśnie my powinniśmy być dobrymi przyjaciółmi. Nigdy nie mogłem pojąć, dlaczego nie dajesz mi żadnych szans. Ale jest w tym trochę mojej winy. Przecież mogliśmy wcześniej porozmawiać. Jaki ja byłem głupi! Zyskałbym choć jedną bratnią duszę, a tak przez lata włóczyłem się samotnie.
Ku mojemu zdumieniu nagle otworzyły się drzwi i pojawił się w nich Bråthen. W jednej chwili straciłam humor i miałam ochotę wysłać Oskara tam, gdzie pieprz rośnie. Żeby tylko Bråthen nie pomyślał, że…
Tymczasem Bråthen szybkim krokiem podszedł do okna, gdzie wcześniej pozostawił swój notatnik. Wychodząc, uśmiechnął się do mnie, po czym zagadał ciepło:
– Zostawiłem go tu dzisiaj. Człowiek się starzeje. Czy u pani wszystko w porządku?
– Tak, naturalnie – odparłam zakłopotana.
– No to dobrze – lekarz mrugnął do mnie porozumiewawczo i zniknął za drzwiami.
– Coś takiego? – zdziwił się Oskar. – Skąd on się tu wziął?
– Jak to, znasz go? Opowiadaj natychmiast! – zapaliłam się w jednej chwili.
– No, no! Ale się poderwałaś. Właściwie jego nie znam, ale byłem kiedyś z jego bratem na obozie wędrownym. Zdaje się, że to dosyć zabawna rodzina. Zwłaszcza ich ojciec to oryginał. Profesor czy docent, nie pamiętam. W każdym razie zajmuje się mitologią nordycką. Swoich synów, a wyobraź sobie, że to trojaczki, nazwał imionami bogów morza, pioruna i ognia.
– Trojaczki? I on jest jednym z nich?
– Tak, tylko że oni wcale nie są tak bardzo do siebie podobni. Na pewno ich wspólną cechą są rudobrązowe włosy. Całkiem do rzeczy chłopaki. Mają spore osiągnięcia w sporcie. Ten tutaj ma chyba na imię Tor.
Oczami wyobraźni ujrzałam siebie otoczoną tłumem rudowłosych wielbicieli, z których każdy nazywał się Tor. Poczułam się nieswojo.
– O ile się nie mylę, jest żonaty.
O, nie! To niemożliwe! pomyślałam przerażona. Oskar pozostawił mi jednak nadzieję.
– Nie jestem pewien, czy o niego chodzi – dodał. – W końcu jest ich aż trzech.
Potem podniósł się z krzesła, strzepnął niewidzialne pyłki ze spodni i powiedział:
– Moje pięć minut dawno już upłynęło. Rad nierad, muszę się zbierać. Żegnaj, moja nowa przyjaciółko. Czy będę mógł cię jeszcze odwiedzić?
– No pewnie – odpowiedziałam lekko zakłopotana. – Możesz przyjść, kiedy chcesz.
Po zakończeniu tej niespodziewanej wizyty czułam się naprawdę wyczerpana. Najchętniej zapadłabym w głęboki sen. Ale właśnie wtedy zjawiła się siostra Hilda i oznajmiła, że bardzo chciałby ze mną rozmawiać Erik Moe. Nie mogłam go odprawić, bo na pewno by się na mnie obraził.
Spotkanie nie rozpoczęło się najszczęśliwiej. Erik złapał moją dłoń i przytulił do swojego policzka.
– Och, Kari! Dlaczego mi to zrobiłaś? Wszystkie moje plany…
Zmieszana, delikatnie przyciągnęłam dłoń z powrotem.
– Jak się miewasz, Erik?
Tym pytaniem wyzwoliłam nie kończącą się tyradę.
– Och, Kari! Nie masz pojęcia, jak mi ciężko! Oni wciąż coś knują! Od czasu śmierci ojca ona prawie w ogóle się do mnie nie odzywa. Kari, najdroższa, ja tego nie wytrzymam! Gdybym miał tyle odwagi co Grethe, już dawno bym się stąd wyrwał Pomóż mi, proszę. Sam nic nie jestem w stanie zdziałać, a ty jesteś taka mądra. Pomóż mi!
Po takich zwierzeniach poczułam się wyjątkowo nieswojo. W tej samej chwili Erik chyba zorientował się, że przesadził, bo powiedział:
– Nie powinienem cię tak zamęczać. Jestem egoistą, myślę wyłącznie o sobie i swoich problemach. Nie gniewaj się na mnie. Nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak się cieszę, że mogę z tobą szczerze porozmawiać. Przyjdę jutro, gdy będziesz już bardziej wypoczęta. Chciałbym prosić cię o radę, dobrze?
Uśmiechnęłam się do Erika i pokiwałam głową.
Zrobiło mi się żal Erika, ale właśnie teraz zupełnie nie byłam usposobiona, aby oprócz swoich rozwiązywać jeszcze jego problemy. Odczuwałam ogromne zmęczenie, tak że aż dudniło mi w uszach. Odwiedziny okazały się zbyt wyczerpujące.
Był jeszcze inny powód mojego niezadowolenia: Grim, mój najwierniejszy kompan, dotąd się nie pokazał. Rozmowy z sympatycznym lekarzem, zaskakująca postawa Oskara Olsena i całej jego rodziny oraz niespodziewane wyznania Erika tak bardzo mnie rozstroiły, że ukoić mógł mnie jedynie zawsze opanowany Grim. Miałam mu tak wiele do opowiedzenia.
Przymknęłam powieki. Obawiałam się, że z czasem nasze drogi zupełnie się rozejdą. Grim zachowywał się dziwnie. Wyglądało na to, że nie ucieszył się z mojego powrotu, ale gdy trafiłam do szpitala, wypytywał o mój stan dzień w dzień. Dzisiaj, gdy wreszcie doszłam do siebie, wcale się nie pojawił. Przypomniałam sobie, że Grim w ostatnich dniach nie raz zachowywał się bardzo dziwnie, tak jakby coś go we mnie irytowało.
Ale co miały znaczyć tajemnicze uwagi Erika? I dlaczego Grim mnie nie odwiedził?
W końcu uznałam, że mogą być tylko dwa rozwiązania: jeśli Grim nie pojawi się dzisiaj u mnie, to znaczy, że mnie nie lubi, jeżeli zaś przyjdzie, to najwyraźniej zależy mu na naszej przyjaźni.
Mimo to moje samopoczucie ani trochę się nie poprawiło. W miarę upływu czasu stawałam się coraz bardziej rozdrażniona. Wiedziałam, że przyczyną jest nieobecność Grima, Gdy już całkiem straciłam nadzieję na jego przyjście, niespodziewanie stanął w drzwiach.
Na stoliku nocnym ułożył pakunek.
– To ciasto od mamy – powiedział. – Mam nadzieję, ze możesz jeść domowe wypieki?
Ulga, jaką wywołała jego obecność, o mało nie doprowadziła mnie do płaczu.
– Mogę. Podziękuj mamie bardzo serdecznie.
– Widzę, że jesteś zmęczona. Leż sobie spokojnie, nie będę ci przeszkadzał. Chciałem cię tylko zobaczyć i już uciekam.
– Nie, proszę! Nie idź jeszcze. Tak się cieszę, że przyszedłeś. Twoja obecność działa na mnie kojąco, zwłaszcza po pełnym wrażeń dniu.
Wyciągnęłam do niego rękę i poprosiłam, żeby usiadł. Przymknęłam na chwilę powieki.
– Grim, tak bardzo się bałam, że nie przyjdziesz – wyszeptałam niewyraźnie.
Poczułam, że delikatnie pogłaskał mnie po policzku. Na wpół uśpiona, przechyliłam lekko głowę, przytulając się do jego ciepłej dłoni. Drżała odrobinę, jak zazwyczaj u osób wykonujących na co dzień ciężką fizyczną pracę. Poczułam wielką ochotę, by opowiedzieć Grimowi o przystojnym lekarzu, który rozpalił płomień w moim sercu. Chciałam podzielić się swoją radością z kimś bliskim.
Читать дальше