Houston siedziała w ciepłej wodzie i starała się nie koloryzować, opowiadając powoli smutną historię Charity Taggert.
Pam ustawiła sobie krzesełko obite różowym materiałem.
– Nie miałam pojęcia – powiedziała w końcu. – Mówisz, że wszystko, co mój ojciec posiada, należy prawnie do Kane’a. Nic dziwnego, że jest taki zły na mojego ojca, a ojciec trzęsie się ze strachu. Ale przecież nie odeszłaś dziś od Kane’a dlatego, że nie urodził się żebrakiem. Co jeszcze się wydarzyło?
Było jej trudniej mówić o sobie, przyznać, że występowała właściwie w zastępstwie Pameli, a teraz, kiedy odegrała wyznaczoną przez Kane’a rolę, była mu niepotrzebna.
– Niech go diabli! – Pam wstała i zaczęła chodzić po łazience. – On na pewno uważa, że jest w porządku. Jest najbardziej rozpuszczonym mężczyzną, jakiego znam.
Houston, okazując już ślady życia, zdziwiona popatrzyła na Pam.
– Lubi sobie wyobrażać, że jego życie było pasmem udręki, ale kiedy mieszkał u nas, to on rządził całym gospodarstwem. Ludzie patrzyli na mnie z góry za to, że zakochałam się w chłopcu stajennym, ale nigdy nie mieli w stajni kogoś takiego jak Kane Taggert. – Znów usiadła i nachyliła się nad wanną. – Znasz go. Widziałaś jego humory i wiesz, jak potrafi ustawiać wszystkich dookoła. Czy myślisz, że był inny, kiedy u nas niby służył?
– Chyba się nad tym nie zastanawiałam – powiedziała Houston. – Marc mówił coś, że Kane był tyranem.
– Tyranem! – prychnęła Pam, znów wstając. – Rządził wszystkim. Wiele razy ojciec nie pojechał na spotkanie służbowe, bo Kane twierdził, że nie mógł przygotować powozu albo koni, albo konie nie nadawały się do podróży. Na kolację jedliśmy to, co lubił Kane, bo kucharka bardziej zważała na upodobania jego niż ojca.
Houston przypomniała sobie, jak pani Murchison reagowała na jego żarciki i jak go uwielbiała.
– Zawsze był przystojny i wiedział, jak dostać od kobiet to, co chciał. Służące mu sprzątały, prały, zanosiły jedzenie. Nie rządził kopalnią i hutą, ale rządził naszym domem. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, co by to było, gdyby wiedział, że pieniądze należą do niego. Może mój ojciec wyświadczył mu przysługę, może życie w stajni nauczyło go odrobinę pokory, bo z pewnością nie urodził się z nią. – Uklękła przy wannie. – Możesz tu zostać, jak długo chcesz. Uważam, że słusznie go zostawiłaś. Nie wolno się z kimś żenić, żeby zrealizować swój plan zemsty. Teraz wychodź z tej wanny, a ja ci przyniosę coś do picia, żebyś mogła zasnąć.
Znów Houston zrobiła, jak jej kazano, wytarła się w różowy ręcznik i ubrała w nocną koszulę gospodyni.
Pam wróciła z dymiącym kubkiem.
– To jest gorąca woda z miodem i alkoholem. Jeśli nawet cię nie uśpi, nie będziesz się przejmowała, że nie śpisz. A teraz idź do łóżka. Jutro będzie lepiej.
Houston wypiła prawie wszystko i zaraz zasnęła. Kiedy się obudziła, słońce było wysoko, a ją bolała głowa. W nogach łóżka leżała jej bielizna i szlafrok. Była też karteczka od Pameli, że musiała wyjść, ale żeby Houston wzięła sobie śniadanie w jadalni i powiedziała służącej, jeżeli czegoś potrzebuje.
Edan – mówiła Jean Taggert – nie wiem, jak ci dziękować za to, co zrobiłeś dziś w nocy. Naprawdę nie musiałeś tu ze mną siedzieć.
Oboje wyglądali na zmęczonych. Stali na korytarzu w hotelu Chandler. Przyjechali tu, kiedy opuścili dom Kane’a. Ian poszedł od razu spać, ale Sherwin był zdenerwowany tym, co się wydarzyło, zaczął kaszleć i nie mógł złapać tchu. Charczał i narzekał, że Jean i Ian będą musieli wrócić do kopalni.
Edan zadzwonił po doktora Westfielda. Lee przyjechał po paru minutach, jeszcze ubrany, bo właśnie wrócił od Jakuba Fentona. Edan postawił na nogi całą służbę hotelową, najpierw w poszukiwaniu termofora z gorącą wodą i dodatkowych koców, a później posłał boya hotelowego, żeby wyciągnął z łóżka aptekarza i przyniósł zapisane lekarstwo.
Jean siedziała cały czas przy ojcu zapewniając go, że nie wrócą do kopalni. Teraz, gdy wschodziło słońce, Sherwin nareszcie zasnął, a oni wyszli z pokoju.
– Naprawdę nie wiem, jak ci dziękować – po raz setny powiedziała Jean.
– Więc przestań. Zjadłabyś śniadanie?
– Myślisz, że jadalnia jest otwarta o tej porze?
Edan uśmiechnął się do niej, odgarniając jej kosmyk włosów z czoła.
– Po ostatniej nocy wszyscy w hotelu tak się mnie boją, że zrobią dla mnie wszystko.
Miał rację. Zmęczony recepcjonista zaprowadził ich do jadalni, zdjął dwa krzesła ze stolika i poszedł wyciągnąć kucharza z łóżka. Niestety, kucharz mieszkał pięć kilometrów za miastem, więc długo trwało, nim przyszedł. Ani Jean, ani Edan nie zauważyli, że czekali na śniadanie dwie godziny.
Rozmawiali o swoim dzieciństwie. Jean opowiadała, jak musiała dbać o wszystkich mężczyzn w rodzinie, o tym, jak straciła matkę w wieku jedenastu lat. Edan mówił o swoich rodzicach, ich śmierci w pożarze i o tym, jak Kane zabrał go do siebie.
– Był dla mnie dobry. Nie chciałem już nikogo kochać, bo bałem się, że też umrze, ale nie chciałem być znowu sam. – Odłożył serwetkę. – Jesteś już gotowa? Chyba urzędy są już otwarte.
– Tak, oczywiście – odpowiedziała wstając. – Nie chcę ci przeszkadzać w pracy.
Przytrzymał jej łokieć.
– Nie chodzi o mnie, tylko o ciebie. Idziemy zaraz do pośrednika nieruchomości kupić dom. Musi być duży, żebyśmy się wszyscy pomieścili.
Odsunęła rękę i spojrzała na niego.
– Wszyscy? Nie wiem, o co ci chodzi, ale Ian, ojciec i ja nie możemy przecież u ciebie mieszkać. Ja znajdę jakąś pracę w mieście, może Houston mi pomoże, Ian może chodzić do szkoły i pracować, a ojciec…
– Twój ojciec byłby nieszczęśliwy, gdyby miał być dla was ciężarem, a Ian jest za duży, żeby chodzić do szkoły i lepiej mu będzie z prywatnym nauczycielem. A ty na to wszystko nie zarobisz. Chodź, pomóż mi znaleźć duży dom i możesz być moją gospodynią.
– Nie mogłabym tego zrobić – powiedziała zdumiona. – Nie mogę być gospodynią u samotnego mężczyzny.
– Twój ojciec i kuzyn będą na straży, gdybym cię molestował, a zresztą, z tego, co widziałem przez ostatnie miesiące, życie małżeńskie raczej mi się podoba. Chodź, Jean, przestań gadać. Idziemy na zakupy. Będziemy musieli kupić meble, żywność i różne inne rzeczy, nim się wyprowadzimy z hotelu. Czy myślisz, że ci pracownicy nam pomogą, jak się dowiedzą, że dzięki temu wcześniej się nas pozbędą?
Jean była zbyt oszołomiona, żeby się w ogóle odezwać, gdy Edan zaprowadził ją do pokoju ojca i powiedział, dokąd idą. W końcu Ian, Jean i Edan poszli do pośrednika.
Houston siedziała przy stole w jadalni, dłubiąc w owsiance. Do pokoju wpadła Pamela i już w drodze ściągała długie, białe rękawiczki.
– Houston, całe miasto huczy od plotek na temat ostatniej nocy. Kiedy ty odjechałaś, Kane i Edan pokłócili się. Jedna ze służących powiedziała, że trwało to godzinami, a kiedy się skończyło, Edan opuścił dom w pośpiechu.
– Edan też wyjechał? – spytała Houston zdumiona.
– Nie tylko Edan, ale i Taggertowie: Jean, Ian i Sherwin. A kiedy wyjechali, Kane zszedł na dół i wyrzucił całą służbę.
Houston westchnęła głęboko.
– Powiedział, że ma dosyć nas wszystkich, bo zabieramy mu tyle czasu. Teraz może sobie pracować, ile chce, albo wrócić do Nowego Jorku.
Pam zdjęła kapelusz z białej włoskiej słomki z powiewającym strusim piórem.
Читать дальше