W tym samym czasie żona zarządcy urodziła martwe dziecko, więc jej powierzyliśmy niemowlę. Rozgłosiliśmy, że chłopiec urodził się martwy.
– Ale Inez musiała przecież o tym wiedzieć?
– Nie, nic jej nie powiedzieliśmy, że dziecko przeżyło upadek. Spędzała tyle czasu z Elsbeth, że baliśmy się, iż może przypadkowo się zdradzić. I dzięki Bogu, że tak się stało.
– Ale jak w ogóle mogliście uwierzyć w taki absurd, że dziecko zabiło twego ojca, Malcolmie?
– No cóż, Elsbeth przywykła do tego, że miała matkę tylko dla siebie. Mój ojciec był więc dla niej groźnym rywalem. Poza tym Inez wyznała nam, że widziała, jak mała wsypała mu do jedzenia trutkę na szczury.
Catharina poczuła ucisk w dołku. Doprawdy, pomyślała, ta kobieta musiała być psychicznie chora, opętana zazdrością i nienawiścią w stosunku do tych, którym powodziło się lepiej.
– Potem na kilka lat zapanował spokój – ciągnął swą opowieść Malcolm. – Ale my czuliśmy się, jakbyśmy siedzieli na beczce prochu. Kontrolowaliśmy z Tamarą każdy krok Elsbeth. Kiedy więc Inez z własnej woli zadeklarowała się, że przejmie nadzór nad dziewczynką, byliśmy szczęśliwi. Tamara doczytała się w pamiętniku, że Inez pragnęła w ten sposób zapewnić sobie możliwość zamieszkania na stałe blisko mnie. Okazuje się, że żywiła dla mnie wielką namiętność.
Malcolm wzdrygnął się, wypowiadając te słowa, co Catharina doskonale rozumiała. Zaraz jednak podjął urwany wątek:
– Potem ożenił się mój brat. Inez nie zaakceptowała jego wybranki i w trzy dni po ślubie moja bratowa zabiła się, spadając ze schodów. Inez twierdziła, że to sprawka Elsbeth, ale mój brat oznajmił głośno, że ma pewne podejrzenia. Zaraz po tym popełnił samobójstwo w dość zagadkowych okolicznościach. Potem znowu na jakiś czas ucichło. Pilnowaliśmy Elsbeth i dziękowaliśmy niebiosom, że Inez z takim poświęceniem strzeże małej, nawet na moment nie spuszczając jej z oczu. Jak mogliśmy być tacy ślepi? Dlaczego jej wierzyliśmy?
– No cóż, Elsbeth nie jest taka jak jej rówieśnice – przyznała w zamyśleniu Catharina.
– Tak – zgodziła się Tamara. – Nie rozwija się prawidłowo, trzeba spojrzeć w oczy bolesnej prawdzie. A przy tym przeżywa teraz trudny wiek.
– To zrozumiałe – wtrąciła Catharina. – Pamiętam, że kiedy miałam piętnaście lat, wszystko wydawało mi się strasznie trudne. W gruncie rzeczy zaczynam rozumieć, dlaczego wcześniej nie przejrzeliście Inez. Mnie samej, w końcu osobie postronnej, ona także wydawała się godna zaufania i podziwiałam ją za to, że z takim oddaniem pilnuje Elsbeth.
Malcolm ukrył twarz w dłoniach i westchnął:
– Gdybym wiedział, kto naprawdę dopuścił się tylu morderstw, dawno już bylibyśmy małżeństwem. Inez przekazałbym bez wahania organom sprawiedliwości. Ale przecież nie mogłem oddać do zakładu dla obłąkanych jedynej córeczki mojej macochy. Serce nam się krajało, wzięliśmy więc z Tamarą na swoje barki ciężki obowiązek dozoru nad nią, byleby tylko uchronić ją przed straszną egzystencją w takim okropnym miejscu. Kiedy w tego typu instytucjach nauczą się traktować chorych nieszczęśników jak ludzi? Nie zdawałem sobie sprawy, Catharino, jaką cenę za moją decyzję płacisz ty i twoje siostry.
– Wszystko to moja wina – powiedziała z żalem w głosie Tamara. – Ale ja wciąż się wahałam. Omal całkiem nie oszalałam z tego zmartwienia. A przy tym odczuwałam straszne wyrzuty sumienia wobec Joachima. Tłumaczyłam sobie jednak, że dzięki temu chłopiec żyje i nie dzieje mu się krzywda, a ja mogę go często widywać. Uważałam, że nie mogę oddać Elsbeth pod opiekę obcym ludziom. Ach, jaki straszny popełniłam błąd. Catharino i Malcolmie, czy wy i wasze dzieci kiedykolwiek zdołacie mi wybaczyć?
– Doskonale wszystko rozumiemy – łagodnym głosem zapewniała Catharina. – Wiele o tym myślałam. Zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdyby moje dziecko… nie, nie mogę nawet mówić o tym… Tak więc Inez domyśliła się w końcu, że coś jest między nami, Malcolmie?
– Cały dom huczy od plotek, że spędziłeś noc w pokoju Cathariny – rzekła surowo Tamara.
Malcolm pokiwał głową zakłopotany.
– Pewnie Inez podsłuchała, że umówiliśmy się na wzgórzu. Wydaje mi się, że już wcześniej żywiła jakieś podejrzenia w stosunku do Joachima. Tak często odwiedzaliśmy go ja i jego matka.
– O, tak! – pokiwała głową Tamara. – Przeczytałam jej notatki i muszę przyznać, że nigdy jeszcze nie spotkałam się z równie obrzydliwą lekturą. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale zgadza się to, o czym mówiłeś, Malcolmie. Inez traktowała mnie jako swoją własność, ale równocześnie chorobliwie mi wszystkiego zazdrościła. Nie mogła więc znieść, bym pod jakimkolwiek względem miała nad nią przewagę. Poza tym kochała się do szaleństwa w Malcolmie i wydawało jej się, że z wzajemnością. Wiesz, Catharino, nigdy dotąd nie czytałam tylu obscenicznych zwrotów, jak te, których używała snując swe fantazje na jego temat. Sądziła, że to przeze mnie Malcolm nie wyznaje jej swych uczuć. Podejrzewała, że coś mnie z nim łączy… Buntowała Elsbeth przeciwko mnie, wmawiając jej, że narzucam się Malcolmowi. Prawda jest natomiast taka, że zawsze starałam się jak najlepiej zastąpić mu matkę i traktowałam go jak rodzonego syna.
– Doceniałem to – uśmiechnął się ciepło Malcolm.
Catharinie przypomniała, się kartka z nieprzyzwoitymi rysunkami, którą Inez znalazła w pokoju Elsbeth pierwszego ranka, kiedy podjęła pracę służącej. „Nieznośne dziewuszysko” – mruknęła wtedy pod nosem. Najprawdopodobniej jednak sama upuściła niechcący tę kartkę, gdy kucnęły przy piecu.
– A co z Agnetą? Czy tę historię o duchach także wymyśliła Inez?
– Oczywiście! Słyszała gdzieś jakieś stare bajdy o okrutnej dziedziczce, powtórzyła je Elsbeth i pozwoliła, by dziecko rozgłosiło wszem i wobec tę bzdurę o duchu Agnety. O ile mi wiadomo, nikt nigdy nie natknął się na białą damę tu w pałacu – uśmiechnęła się Tamara.
– Oczywiście – potwierdził Malcolm. – W Markanäs nie ma żadnych duchów!
– Całe szczęście – westchnęła Catharina i dodała: – Krótko mówiąc, tam na wzgórzu Inez zamierzała upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu? Pozbyć się Joachima i mnie?
– Tak – odpowiedziała Tamara. – Zresztą jak wynika z jej zapisków, była także zazdrosna o bratową Malcolma. Pragnęła zachować wszystkich mężczyzn dla siebie. Ale kiedy brat Malcolma nabrał podejrzeń, zdecydowała, że i on musi zginąć. Wszystko w najdrobniejszych szczegółach opisała w pamiętniku. Jak podburzała Elsbeth przeciwko Joachimowi, jak podłożyła piłkę pod portretem Agnety Järncrony, jak nastraszyła Catharinę, zostawiając otwarte drzwi do sali balowej, i jak obwiniła Elsbeth za wypadek Cathariny na schodach i w piwnicy. Nie, nie mogę o tym dłużej rozmawiać. Zbyt wielki sprawia mi to ból.
– Teraz wszystko się zmieni, mamo – pocieszył ją Malcolm, przytulając Catharinę, która poczuła się od razu bezpiecznie i tak błogo…
Kiedy nadeszło lato, w Borg odbyło się huczne wesele. Wszystkie cztery córki właściciela kopalni stanęły w tym samym dniu na ślubnym kobiercu. Elsbeth i Joachim razem z innymi dziećmi z rodziny zajęli miejsce w orszaku drużbów, z czego byli niesłychanie dumni.
Ciotka Aurora niczym dobra wróżka, która doprowadziła do szczęśliwego finału, nie kryła swego zadowolenia i osobiście czuwała, by uroczystość odbyła się bez najmniejszych zakłóceń.
Читать дальше