Владимир Короткевич - Latający Holender
Здесь есть возможность читать онлайн «Владимир Короткевич - Latający Holender» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: short_story, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Latający Holender
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Latający Holender: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Latający Holender»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Latający Holender — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Latający Holender», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
"Tam, do diabła, a może to wszystko jest rzeczywiście prawdą?" - przyszło naraz Kasaczeuskiemu do głowy.
Pozbył się jednak tej myśli, błądził po uliczce Józefitów jeszcze przez pół godziny, dopóki nie znalazł się przed Starą Wieżą czyli, jak ją nazywano, przed Wieżą Hermana.
Istotnie, tutaj uliczka się kończyła, przy samej zaś Wieży przycupnął domek jak najbardziej staroświecki. Małe, szare piętro z występem nad parterem, stromy lach, a czuwa nad nim spiczasta wieża - po prostu tylko to rysować!
Wyglądał Kasaczeuski chyba dość niezwykle, skoro jakiś młodzieniec w pstrym krawacie - gdy tylko na niego spojrzał - roześmiał się całą gębą. Ale Lawon prawie tego nie zauważył. Przeszedł na drugą stronę uliczki i wszedł do środka domu, by powoli wdrapywać się po krętych schodach: było ciemno, pachniało pleśnią.
Oto i piętro, nad podestem jedyne, obite zwyczajną ceratą, drzwi. Nie ma dzwonka. "Dobre i to" - pomyślał Kasaczeuski.
Zastukał do drzwi raz, potem drugi - nikt się nie odezwał. Nacisnął je - otworzyły się. Znalazł się w ciasnym, ciemnym przedpokoju, tylko promień światła dziennego przedostawał się przez otwarte drzwi. Chciał głośno zawołać, czy tu ktoś jest, gdy naraz usłyszał głos kobiecy i osłupiał z wrażenia.
Zacisną się wkoło mej szyi korale,
Ślubny wianek głowę mą biedną przygniecie.
Niczego ja nie chcę, skoro morskie fale
Statek pochłonęły i wy nie żyjecie!
W głosie słyszało się tęsknotę. Tyle w nim było młodej, silnej goryczy, tyle bólu, że Kasaczeuski poczuł ściskanie gardła.
Tak na zawsze skryły głębokie odmęty
Przede mną, nieszczęsną, i przed ich ojcami
Odwagę, sumienie i ów gniew zawzięty,
Co wiódł ich do walki z ojczyzny wrogami...
Głos pytał, wzywał. Czuło się w nim łzy. A potem gniew:
Gdzieżeś, ukochany? O, jak serce tęskni!
Gdybym w twe raz jeszcze oczy spojrzeć mogła,
W których czułość dla mnie, w których błysk zwycięski
Niby stal przerażał zawziętego wroga!
Kto je dziś pamięta? Boże, wielki Boże!
Oto wszystko płonie i naród nasz ginie...
W głosie było tyle tkliwości, że w oczach Kasaczeuskiego pojawiły się łzy. Cóż to mogło być? Baśń?
O, sercu tak bliska, miła mi ojczyzno,
Nie włożę na głowę mego z ruty wianka!
Jeśli nie ma jego, wezmę ślub z trucizną.
Żegnaj mi, ziemio! Jam jego kochanka!
Głos rwał się z przejęcia i bólu.
Jaki ból w mym ciele, lecz umrę bez skargi.
Pośpiesz się, kochany, przez wszystkich mórz fale,
By mnie pocałować w martwiejące wargi!
Koniec... To już koniec...
Głos zamierał. Jednocześnie rozległ się jakiś rumor, jak gdyby ktoś upadł. Zupełnie się zapominając, Kasaczeuski wtargnął do pokoju:
- Co wy tu robicie? Przestańcie!
W pokoju na podłodze leżała dziewczyna. Kasaczeuski nie zdążył nawet zauważyć, czy jest ładna, czy brzydka. Widział tylko jej strój: aksamitną wiśniową suknię dawnego kroju, utkany ze srebrnych nici "stateczek" wpleciony w długie warkocze.
Dziewczyna powoli podniosła się z podłogi.
- Cóż to takiego?
Nikt chyba nie wypowiedziałby tego w godniejszy sposób, przeto Kasaczeuski niewyraźnie zamamrotał:
- Proszę mi wybaczyć, pukałem, ale pani mi nie odpowiedziała. Potem zaś usłyszałem... więc czym prędzej rzuciłem się...
- Kiedy j a wcale nie mam zamiaru umierać.
Kasaczeuski wolałby zapaść się pod ziemię. Poczuł się niezgrabny, olbrzymi, przestępował z nogi na nogę. Kosmyki jasnych, słomianych włosów opadały na oczy błękitne jak niebo.
- Proszę mi wybaczyć, ale ja naprawdę nie wiem, w jakim znalazłem się stuleciu?!
Zamiast słów, usłyszał tę pełną goryczy strofę:
Dom ten opuścić racz, dostojny mój panie!
Tam konie czekają, rozsyła się wici -
A tutaj żałoba i łzy, choć świtanie,
Żałoba i smutek po tych, co zabici.
Lawon, nie zauważając dziwnego ogienka w jej oczach, zmieszany ukłonił się i zaczął tyłem się wycofywać.
- Jjj-uż dobrze. To ja sobie... pójdę. Proszę o wybaczenie. Przeszkodziłem... zamiarom...
Usłyszał głośny śmiech.
- Proszę zaczekać, dokąd pan? Skoro już pan tutaj się znalazł, to proszę mi wyjaśnić, w jakim celu?
Teraz nie wytrzymał Kasaczeuski:
- Słuchajcie, kiedyż wreszcie przestaniecie mnie ogłupiać? Co się tutaj, prawdę mówiąc, dzieje? Czy to wszyscy zwariowali, czy też tylko ja? Gdzie ja w rzeczywistości się znajduję?
Spoważniała.
- Oczywiście, że w ...tym stuleciu. Słyszy pan, jak konie grzmią kopytami? Proszę zauważyć, że w tym pokoju jest tylko jeden żyrandol, ale tam za ścianą znajduje się olbrzymia sala, wszędzie wiszą zbroje... A mojego narzeczonego pochłonęło morze!
Kasaczeuski przymrużył oczy, potrząsnął głową.
- Kim pani jest? Marią?
- Właśnie. Po co jednak zawitał tutaj błędny rycerz? Jestem rzeczywiście Marią.
- A więc to dla pani - powiedział Lawon, ostatecznie rezygnując z wysiłku zrozumienia czegokolwiek.
Wzięła list i zaczęła czytać. Oczy jej zrobiły się okrągłe.
- Niestety. Słabo znam niemiecki. Skąd pan to ma? Może ja to wszystko niewłaściwie zrozumiałam?
Kasaczeuski zaczął tłumaczyć treść listu.
- Skąd on się wziął? Co to wszystko znaczy?
- Właśnie dzisiaj otrzymałem ten list bezpośrednio z "Latającego Holendra", byłem wtedy na morzu.
Teraz dla odmiany kobieta całkiem osłupiała.
- Cóż to, jakieś żarty? Czy to możliwe?
- Ni mniej, ni więcej, tylko oto w śródmieściu współczesnego miasta spotkałem widmo, liczące niemal trzysta lat, w dodatku żywe widmo.
Zamyśliła się, po czym powiedziała po cichu:
- Tak, to jest istotnie coś dziwnego. To jak... los. A jednak to jest tylko jakieś nieporozumienie.
Kasaczeuski dopiero teraz zaczął przyglądać się jej twarzy. Regularny nos, wyraziste usta o wargach skłonnych do uśmiechu, w dużych szarych oczach wesołe diabliki iskierek. Długie rzęsy, łukowate, naturalne jednak brwi. Dumnie osadzona głowa. Widać, że dziewczyna z charakterem. Dziwi tylko to, że ta twarz jest jakaś bardzo znajoma, zna też te piękne ręce.
- Ja gdzieś panią musiałem widzieć. Jestem przekonany, żeśmy się gdzieś poznali.
- Oczywiście! W jakimś innym życiu...
Kasaczeuski poczuł się dotknięty. On też odznaczał się swoistym charakterem, mimo iż jego twarz była wiejska, nie wzbudzająca zainteresowania.
Być może, że to właśnie spowodowało ciąg dalszy. Choć czuła, że żart przekroczył wszelkie granice, powiedziała:
- Przecież pan walczył o mnie w turnieju.
- Och, jaki ja jednak miałem zły gust! - zawołał z wściekłością.
- Ho, ho! To zaczyna być ciekawe. - Skłoniła głowę i raptem powiedziała po prostu i szczerze: - Proszę pana, skoro tak się już zdarzyło, to niech się pan rozgości, bardzo chciałabym wyjaśnić wszystko do końca. Zaparzę herbatę.
Zmęczony Kasaczeuski usiadł na krześle przy stole, ona zaś wyszła. Szczególna osoba! Co chwila inne usposobienie, co chwila inny człowiek. Głupio jest siedzieć tutaj i po takim preludium popijać herbatę, ale jednak ciekawe, czym to wszystko się skończy?
Przy herbacie gospodyni spokojnym i ufnym tonem zapytała:
- Co właściwie się zdarzyło? Proszę szczegółowo o tym mi opowiedzieć...
Lawon niczego nie zataił.
- I pan od razu udał się tutaj? - spojrzała na niego z takim zainteresowaniem, jak gdyby dopiero teraz go ujrzła.
- A co zrobiłaby pani na moim miejscu?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Latający Holender»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Latający Holender» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Latający Holender» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.