— Księga obiecuje także wielkie zniszczenie.
— To wszystko zależy od tego, jaki opór stawią mi uparci ludzie. Nie da się zrobić omletu bez rozbicia jajek. Nie krzyw się na te banały. Owo powiedzenie stało się banalne tylko dlatego, że jest prawdziwe.
Quentin wstał i podszedł do drzwi. Nogi miał jak z ołowiu.
— Nie licz na moją pomoc — powiedział.
— Och, Lizzy będzie strasznie przykro to usłyszeć.
— Ona mnie zrozumie.
— Ale ty nic nie rozumiesz, Quentinie. To nie jest żadne tymczasowe więzienie. Jeśli ty mi nie pomożesz, ja nigdy, przenigdy jej nie wypuszczę.
Quentin zatrzymał się w drzwiach.
— Czas twojego życia, i czas jaki obejmuje słowo “nigdy”, to dwa okresy znacznie różniące się długością, dziewczynko. Tobie tylko się wydaje, że jesteś nieśmiertelna.
— Nie muszę żyć wiecznie. Wystarczy, że zakopię obecne miejsce przebywania twojej siostry na podwórku za domem, a wtedy — powiedz mi, Quentinie — kto ją stamtąd wykopie? Ile tysięcy lat będzie musiało minąć, zanim erozja wydobędzie jej zamkniecie na powierzchnię? A wtedy co? Ty nie wiesz, w czym ona jest zamknięta. Ale powiem ci jedno. To coś nie ulega biologicznemu rozkładowi.
Quentin był tak przepełniony bezsilnym gniewem, że z trudem oddychał.
Roz wstała z kolan ojca i w podskokach podbiegła w kierunku schodów.
— Jestem tylko małą dziewczynką — powiedziała. — Nie powinieneś się na mnie tak złościć.
— Najchętniej widziałbym cię martwą — powiedział Quentin.
— Kiedyś na pewno nią będę. A teraz pożegnaj się z moimi rodzicami.
Wbiegła po schodach do góry.
Niemal w tej samej chwili państwo Duncan ocknęli się. Ray wyglądał na zaskoczonego.
— Musiałem przysnąć, do licha! O czym to ja myślałem? Rowena zaś popatrzyła na Quentina z wyrazem niewymownego smutku na twarzy.
— Nie mogę dłużej niczemu zaprzeczać — powiedziała. — Jak sam pan widzi, moja córka ma nade mną całkowitą kontrolę.
— Tylko dlatego, że ją kochasz — powiedział Quentin. — Ale jak i dlaczego, nie jestem w stanie odgadnąć.
Łzy popłynęły po policzkach Roweny.
— Bo ona jest moim dzieckiem. Bo nie jestem taka jak moja matka. Ja kocham swoje dzieci.
— Twoja matka też kochała swoje dzieci — powiedział Quentin. — Ale zaufaj swojej matce przynajmniej w jednej rzeczy: to bestia ukradła jej dziecko. A ona nie wychowywała go po to, by stał się potworem.
— Więc ośmiela się pan mnie osądzać? Quentin pokręcił głową.
— Nie osądzam cię za to, co zrobiłaś, czy za to, czego nie zrobiłaś. Ale jeśli pozwolisz swojej córce zrealizować to, co planuje, wtedy, owszem, widzę twoją winę.
— Nie obchodzi mnie w czym widzisz moją winę — odparła Rowena. — Ja nie jestem taka jak moja matka!
— Tym gorzej dla wszystkich ludzi — powiedział Quentin. — Tym gorzej dla twojej córki. Ona myśli, że jest w stanie panować nad bestią.
Wtedy Rowena i Ray znowu opadli bezwładnie na swoje krzesła. Na szczycie schodów pojawiła się Roz.
— Wystarczy, Quentinie — powiedziała wesoło. — Nawet mała wiedza mogłaby im zaszkodzić.
— A absolutna władza absolutnie niszczy — odpowiedział Quentin.
— Och, strasznie się boję. — zakpiła. Następnie machnęła ręką. — Otwórz drzwi i znikaj, chłopcze.
Chciał powiedzieć coś, co mogłoby porazić ją brutalną trafnością. Ale nic nie przychodziło mu do głowy. Dalsza rozmowa z Rowena i Ray’em również nie miała najmniejszego sensu, przynajmniej dopóki byli w takim stanie.
— Roz — odezwał się wreszcie.
— Słucham cię, Tin, mój pieseczku? — W jej czułości było tyle ironii, że aż poczuł ukłucie w sercu. Niedługo naprawdę stanie się jej pieseczkiem, o ile ona zwycięży w tej grze. Jeśli przegra, on i tak pozostanie wierzchowcem smoka, ogierem bestii, zaś Lizzy nigdy nie wydostanie się ze swego więzienia.
— Może ci pomogę — powiedział.
— Lizzy bardzo się z tego ucieszy.
— Musisz przynieść Lizzy ze sobą. W czymkolwiek ją masz, przynieś ze sobą.
— Ani mi się śni — powiedziała Roz. — Myślisz, że jestem głupia. Mała dziedźma-śmalkula? — jej dziecięca paplanina tak go rozzłościła, że znów miał ochotę stłuc ją na kwaśne jabïko. — Ojojoj! Nie ciemy siecieś, zięby jakiś niedobly chopcik żłobił mnie w bambuko?
— Mówisz tak, jakbym rzeczywiście miał jakieś możliwości.
— Mówię to na wypadek, gdybyś miał podobnie szalone pomysły — powiedziała. — Pamiętaj, że ja nie jestem złudzeniem, tak jak Madeleine. Jeśli między nami dojdzie do walki, ja ją wygram. Nie jesteś w stanie zwyciężyć z wiedźmą, Quentinie. Masz zbyt mało siły.
— Jeśli zdecyduję się pomóc ci, jak mam cię o tym zawiadomić?
— Sama się o tym dowiem, wielki, naiwny matołku. — Znowu wydała z siebie chichot zalotnego kociaka.
— Dlaczego sądzisz, że tym razem ci się powiedzie, skoro ostatnio nic z tego nie wyszło.
— Teraz mam lepszy plan.
— To znaczy?
— Tym razem zjawię się tam osobiście. Nie będzie też tylu osób, które mogłyby mi przeszkadzać.
— Nie jesteś w stanie dorównać swojej Babce, jeśli o to ci chodzi.
— Jestem w stanie dorównać każdemu — powiedziała. — Jestem młodsza od Aleksandra Wielkiego, kiedy ten odziedziczył królestwo po swoim ojcu.
— Ale nie jesteś tak bystra, jak ci się wydaje.
— Ty zaś nie jesteś wystarczająco bystry, żeby móc to ocenić. Teraz proszę się wynosić, panie Fears. Moim rodzicom wszystko cierpnie i dostają odleżyn, kiedy zbyt długo trzymam ich w takim stanie na siedząco.
Quentin otworzył drzwi i wyszedł, zostawiając je uchylone. Był już w połowie schodów prowadzących na dół, kiedy ponownie usłyszał jej głos:
— Co za dziecinada, Quentinie! To całe zostawianie otwartych drzwi. Ale z ciebie wielki dzieciak!
Zignorował ją i wrócił do swojego samochodu.
Musiał być jakiś sposób na powstrzymanie tej dziewczyny. Kłopot w tym, że zbyt mało wiedział, aby żywić jakąkolwiek nadzieję na znalezienie takiego sposobu. Ale jeszcze nie było potrzeby się martwić. Pani Tyler ponownie chciała się z nim zobaczyć. Ona na pewno pomoże mu coś wymyślić, żeby mógł uwolnić Lizzy bez konieczności wypuszczania bestii na świat.
Wiedział jednak, że jeśli przyjdzie mu wybierać pomiędzy wolnością dla Lizzy, a ocaleniem własnego życia, czy nawet ocaleniem świata, nie będzie musiał się zastanawiać. Obecnie jego życie wydawało mu się całkowicie bezwartościowe. A świat? Świat niech sam się zatroszczy o siebie. Smok nieraz już grasował po świecie, a świat jakoś to przeżył. Poza tym nawet smoki nie żyją wiecznie. Peter, Paul and Mary nie wiedzieli o czym mówią w swojej piosence.
Smoki umierają, to fakt. Czy nie mógłby spłatać wspaniałego figla Roz i bestii? Gdyby tak tuż przed otwarciem szkatułki zażył sporą dawkę trucizny. Niech smok zawładnie jego ciałem, a potem niech pada martwy.
Ale w ten sposób nie uwolni Lizzy. Musi ułożyć jakiś lepszy plan. Pani Tyler będzie wiedziała, co powinien zrobić. Musi do niej wrócić.
Quentin zadzwonił do firmy wynajmującej samochody, żeby wyjaśnić dlaczego samochód wynajęty na lotnisku La Guardia zostanie oddany w Porcie Lotniczym im. Dullesa. Kobieta, z którą rozmawiał miała śpiewny, nosowy głos, co samo w sobie było wystarczająco irytujące. Ale do prawdziwej furii doprowadził go jej ton, znamionujący poczucie wyższości i kompletny brak najmniejszego choćby zrozumienia dla przyczyn, które zmusiły Quentina do przyjęcia takiego rozwiązania.
Читать дальше