– Czemu nie? Oboje byliśmy w szkole oryginałami – stwierdziła Liz. -On był klasowym geniuszem z ilorazem inteligencji sto osiemdziesiąt, a ja klasową kurwą mającą na liście zaliczonych stu osiemdziesięciu facetów.
– Nie rozumiem, dlaczego mówisz o sobie w ten sposób – powiedziała Amy. – Przecież, na miłość Boską, nie miałaś ich aż tylu.
– Nie myśl sobie, że ja się umartwiam czy coś w tym rodzaju. Ja się tym rozkoszuję – stwierdziła Liz. – Naprawdę. Uwielbiam to, czym jestem. To jedyny prawdziwy odlot.
– Richie zawsze był taki nieśmiały.
– Już nie jest – odparła Liz. Mrugnęła. – Wyobraź sobie, że musiałam wszystkiego go nauczyć. Był taki nieudolny, niezdarny i niewinny. Prawdziwe wyzwanie. Ale stanął na wysokości zadania i całkiem nieźle mu to wychodzi. To doprawdy bardzo podatny materiał. Łatwy do zdeprawowania.
– A ty go deprawujesz?
– Dokładnie.
– Czy to nie jest odrobinę melodramatyczne?
– Nie. Bo właśnie to robię. Sprowadzam na złą drogę Richiego Atterbury’ego, szkolnego geniusza.
– Elizabeth Ann Duncan, wieczna kusicielka, wszechwiedząca kobieta upadła z egzotycznego Royal City - rzuciła sarkastycznie Amy.
Liz uśmiechnęła się.
– To cała ja. Wiesz, że jeszcze trzy tygodnie temu, zanim zaczęłam z nim chodzić, Richie nie miał pojęcia jak smakuje trawka? Wyobrażasz sobie? Teraz już przypala regularnie.
– To jedyny powód, dla którego się z nim spotykasz? Tylko po to, by go deprawować?
– Nie – odparła Liz. – To naprawdę cholernie zabawne móc otwierać mu oczy na całkiem nowe rzeczy, nowe doświadczenia, uczyć nowych doznań. Ale nawet gdyby nie był taki zielony, i tak byłoby mi z nim dobrze. Jest taki inteligentny I wydaje się, że wie masę interesujących rzeczy na prawie każdy temat. Nigdy dotąd nie spotykałam się z geniuszem. To coś innego.
– Wygląda na to, że ten związek ma szansę przetrwać dłużej niż poprzednie – stwierdziła Amy.
– Nic podobnego – zaprzeczyła pospiesznie Liz. – Zakładam, że to potrwa jeszcze miesiąc, no, góra sześć tygodni. A potem - żegnaj Richie. Niezależnie od tego, jak jest inteligentny, po prostu mi się znudzi. Poza tym gdybym miała ochotę na stały związek – a nie mam – ale gdybym z jakiegoś osobliwego powodu miała chęć na coś takiego, nigdy nie związałabym się z nikim w tej parszywej dziurze. Nie chcę, aby ktoś zatrzymywał mnie tutaj, skoro zamierzam już niebawem wyruszyć na zachód.
– Nadal planujesz stąd wyjechać?
– Tak, do diabła. Do połowy grudnia będę pracować w biurze mojego ojca, umoszczę tam sobie gniazdko, a potem rzucę tę robotę na parę tygodni przed Bożym Narodzeniem. Po świętach spakuję swoje rzeczy do mojej małej żółtej toyoty i wyruszę na pełnym gazie ku krainie słońca i wielkich możliwości.
– Do Kalifornii?
– Zdecydowałam się na Vegas – stwierdziła Liz.
– Las Vegas?
– To jedyne Vegas, jakie znam.
– Co będziesz tam robić?
– Sprzedawać – powiedziała Liz i ponownie się uśmiechnęła.
– Ale co?
– Nie wygłupiaj się.
– Wcale się nie wygłupiam.
– Jesteś głupia jak but.
– Nie rozumiem. Co zamierzasz sprzedawać?
– Moją dupę.
– Co?
– Będę się rżnęła na prawo i lewo.
– Będziesz się rżnęła?
– Jezu! -jęknęła Liz. – Posłuchaj, dziecino, czy wiesz, ile może zarobić w Vegas dobrze płatna call girl? Sześciocyfrowe sumy, ot co!
Amy patrzyła na nią z niedowierzaniem.
– Chcesz mi wmówić, że wybierasz się do Vegas, żeby zostać tam dziwką?
– Niczego nie próbuję ci wmówić – ucięła Liz. – Po prostu stwierdzam fakt, maleńka. Poza tym nie będę zwyczajną kurwą. Kurwa to takie wulgarne słowo Kurwy są tanie. Ja będę hostessą, która co wieczór towarzyszy innemu dżentelmenowi. Wiesz, hostessy mają bardzo wysokie zarobki. A ja będę droższa niż większość z nich.
– Nie mówisz serio.
– Oczywiście, że mówię serio. Jestem atrakcyjna, mam ładną twarz, długie nogi, zgrabny tyłek, talię osy i TO – wypięła piersi, aż cienki materiał podkoszulka naprężył się mocniej, ukazując wyraźnie kształtny, jędrny biust. -Jeśli oduczę się rozrzutności i właściwie ulokuje moje pieniądze, zanim skończę dwadzieścia pięć lat, będę warta co najmniej milion.
– Nie zrobisz tego.
– Zrobię.
– Zgrywasz się.
– Posłuchaj, jestem regularną nimfomanką. Wiem o tym, równie dobrze jak ty. Praktycznie wszyscy o tym wiedzą. Nie potrafię oprzeć się facetowi i uwielbiam urozmaicenia. Tak więc skoro i tak pieprzę się prawie codziennie, czemu nie miałabym brać za to forsy?
Amy przyjrzała się jej badawczo, a Liz nie odwróciła wzroku. W końcu Amy powiedziała:
– Boże, ty naprawdę chcesz to zrobić.
– Dlaczego nie?
– Liz, życie prostytutki nie jest przyjemne. Nie składa się z samych radości i zabaw. Jest ponure i samotne.
– Kto tak twierdzi?
– No… wszyscy tak mówią.
– Wszyscy pieprzą bzdury.
– Jeśli odejdziesz, aby robić coś takiego… Liz… to będzie po prostu tragedia. Tak, Liz, inaczej nie można tego określić. Zaprzepaścisz całe swoje życie, zrujnujesz wszystko.
– Mówisz jak twoja matka – rzuciła Liz z pogardą w głosie.
– Wcale nie.
– Właśnie, że tak – oznajmiła Liz. – Mówisz tak samo jak ona,
– Naprawdę? – spytała Amy.
– Dwulicowa moralizatorka, przekonana bez reszty o swojej racji.
– Po prostu martwię się o ciebie.
– Wiem, co robię – stwierdziła Liz. – Posłuchaj, kiedy jesteś dobrze opłacaną call girl, twoje życie jest nie kończącym się przyjęciem. Co może być w tym. Ponurego czy samotnego? To ciągła zabawa, radość i śmiech. Zwłaszcza w Vegas, gdzie życie nie jest nudne nawet przez minutę.
Amy była kompletnie zbita z tropu. Nie potrafiła pogodzić się z myślą, że któregoś dnia będzie miała przyjaciółkę prostytutkę. Przez chwilę siedziały w milczeniu popijając colę i słuchając Boba Segera, którego głos wypływał z głośnika szafy grającej z siłą młota pneumatycznego.
Kiedy muzyka ucichła, Liz zapytała:
– Wiesz, co byłoby wspaniałe?
– Co takiego?
– Gdybyś pojechała ze mną do Vegas.
– JA?
– Pewno. Czemu nie?
– Boże – szepnęła Amy, poruszona tym pomysłem.
– Wiem, że jestem diabelnie seksowna i w ogóle – stwierdziła Liz. – Ale ty też jesteś niczego sobie. Masz wszystko, czego potrzeba, aby odnieść w Vegas wielki sukces.
Amy roześmiała się, odrobinę zakłopotana.
– Poważnie – dodała Liz.
– Nie ja.
– Faceci ustawialiby się w kolejce, żeby móc się z tobą przespać. Wiesz co, w tym mieście mogłabyś podbić nawet Liberace'a i Franka Sinatrę razem wziętych.
– Nie, Liz, nie mogłabym zrobić czegoś takiego. Nigdy w życiu.
– Ale z Jerrym to robiłaś.
– Nie dla forsy.
– Kompletna głupota.
– Poza tym to było coś zupełnie innego. Jerry był moim chłopakiem.
– No i co z tego? – rzuciła Liz. – Czy dla Jerry'ego miało to jakiekolwiek znaczenie? Kiedy tylko usłyszał, że zaskoczyłaś, od razu cię rzucił. Był twoim chłopakiem, ale nie okazał ci odrobiny oddania, taktu, współczucia czy lojalności, choć powinnaś się tego po nim spodziewać. Gwarantuję ci, że żaden z facetów w Vegas nie potraktuje cię jak szmatę.
– Przy moim szczęściu – stwierdziła Amy – moim pierwszym klientem byłby żądny krwi szaleniec, z nożem rzeźnickim w garści.
Читать дальше