Dean Koontz - Grom

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Grom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Grom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Grom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

GROM…
…uderza po raz pierwszy. Laura Shane przychodzi na świat. Odtąd potężne siły będą rządzić jej losem.
GROM…
…uderza po raz drugi, przynosząc ze sobą zniszczenie. Groza wdziera się coraz głębiej w jej życie. Tajemnicze fatum zmienia jej przeznaczenie.
GROM…
…uderza raz jeszcze, druzgocząc straszliwie dotychczasowy świat. Otwiera się przed nią nowe życie, pełne niebezpieczeństw i nieznanej grozy.
Ale to dopiero początek…

Grom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Grom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po prysznicu i skromnym śniadaniu zeszła na dół wewnętrznymi schodami i okrążyła budynek, aby dojść do krytego parkingu, gdzie trzymała swój wóz. Chciała pójść do biblioteki i poszperać trochę w materiałach, zwłaszcza że pogoda raczej nie zachęcała do spacerów na dworze. Zimowe niebo zwisało nisko; ciężka, przedburzowa atmosfera nie wpływała dobrze na samopoczucie. Zły nastrój pogłębił się, kiedy na desce rozdzielczej jej zamkniętego chevroleta znalazła następne pudełko. Chciało jej się krzyczeć z poczucia bezsilności.

Zamiast tego usiadła za kierownicą i otworzyła paczkę.

Poprzednie figurki były niedrogie, po nie więcej niż dziesięć czy piętnaście dolarów, a niektóre były chyba nawet tańsze, ale ta najnowsza była niezwykła. Porcelanowa, o miniaturowych wymiarach, na pewno kosztowała przynajmniej pięćdziesiąt dolarów. Jednak bardziej niż sama żaba zainteresowało ją pudełko, w którym ją przyniesiono. Nie było gładkie jak poprzednie, miało nadruk sklepu z pamiątkami – „Collectibles” – mieszczącego się przy promenadzie handlowej South Coast Plaża.

Laura pojechała wprost na promenadę; zjawiła się piętnaście minut przed otwarciem „Collectibles”, zaczekała na ławce i była pierwszą osobą, która tuż po otwarciu przekroczyła próg sklepu. Prowadziła go właścicielka, siwowłosa kobieta imieniem Eugenia Farvor.

– Tak jest, rozprowadzamy ten produkt – stwierdziła po wysłuchaniu zwięzłych wyjaśnień Laury i obejrzeniu porcelanowej żaby – rzeczywiście, sama ją sprzedałam, właśnie wczoraj, pewnemu młodemu człowiekowi.

– Czy nie wie pani, jak się nazywa?

– Przykro mi, ale nie.

– A jak wyglądał?

– Zapamiętałam go dobrze ze względu na wzrost. Bardzo wysoki. Powiedziałabym, że jakieś sześć stóp i pięć cali. I niezwykle barczysty. Bardzo dobrze ubrany. Szary, elegancki garnitur, szaro-biały, prążkowany krawat. Bardzo podobał mi się ten garnitur, a on wyjaśnił mi, że ma kłopoty z kupowaniem pasujących na niego ubrań.

– Płacił gotówką?

– Mmmmm… nie, sądzę, że korzystał z karty kredytowej.

– Czy ma pani jeszcze kwit kasowy?

– O tak, zwykle trzymamy je z dzień lub dwa, aby je uporządkować i przesłać do realizacji pod adresem konta.

Pani Farvor przeprowadziła Laurę obok serwantek wypełnionych porcelaną, kryształami Laliqua i Waterforda, talerzami Wedgwooda, figurkami Hummela i innymi kosztownymi drobiazgami. Weszły do ciasnego biura na zapleczu. Nagle właścicielka zaczęła się wahać, czy wolno jej ujawnić tożsamość swojego klienta.

– Jeżeli jego zamiary są niewinne, jeżeli jest tylko pani wielbicielem, a muszę przyznać, że nie wydawał mi się groźny, był raczej miły – wtedy wszystko mu popsuję. Przedstawi się pani wtedy, kiedy sam uzna to za stosowne.

Laura spróbowała oczarować starszą panią i zdobyć jej sympatię. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek przemawiała bardziej wymownie i z większym uczuciem. Zwykle łatwiej było jej wyrazić uczucia przelewając je na papier, a nie w bezpośredniej rozmowie. Autentyczne łzy pospieszyły z pomocą, zdumiewając ją samą jeszcze bardziej niż Eugenię Farvor.

Z kwitu kasowego zawierającego numer jego konta ustaliła, że nazywa się Daniel Packard. Miała też numer jego telefonu. Prosto ze sklepu udała się do automatu na promenadzie. W książce telefonicznej było dwóch Danielów Packardów, a posiadacz tego numeru mieszkał przy Newport Avenue w Tustin.

Kiedy powróciła na parking, zaczął zacinać chłodny deszczyk. Podniosła kołnierz płaszcza: nie wzięła kapelusza ani parasolki. Zanim dotarła do samochodu, miała mokre włosy i była zmarznięta. Trzęsła się przez całą drogę z Costa Mesa do północnego Tustin.

Pomyślała, że ma duże szansę zastać go w domu. Jeżeli jest studentem, to w sobotę nie ma zajęć. Jeżeli pracuje w biurze, to także w sobotę nie będzie go w pracy. A pogoda wykluczała wiele typowych zajęć weekendowych, uprawianych w południowej Kalifornii na wolnym powietrzu.

Na podstawie adresu trafiła do zespołu jednopiętrowych budynków w stylu hiszpańskim, otoczonych ogrodem. Przez jakiś czas biegała od budynku do budynku po omiatanych przez wiatr chodnikach, nad którymi unosiły się ociekające wodą palmy i drzewa koralowe, szukając jego mieszkania. Zanim je odnalazła – mieściło się na parterze w najodleglejszej części budynku położonego najdalej od ulicy – woda ściekała jej z włosów. Była jeszcze bardziej zziębnięta. Fatalne samopoczucie stępiło obawy i wzmogło jej gniew, nacisnęła więc dzwonek bez chwili wahania.

Na pewno nie spojrzał przez wizjer, bo kiedy otworzył drzwi i ujrzał ją, osłupiał. Jakieś pięć lat starszy od niej, był naprawdę wielkim mężczyzną: sześć stóp i pięć cali wzrostu, dwieście czterdzieści funtów samych mięśni. Nosił dżinsy i jasnoniebieski T-shirt, pomazany smarem i jakąś inną, oleistą substancją; muskuły jego ramion były naprawdę wspaniałe. Na twarzy miał jednodniowy zarost i smugę smaru, a ręce kompletnie czarne.

Przezornie stojąc przed progiem, poza zasięgiem jego rąk, Laura spytała po prostu:

– Dlaczego?

– Dlatego że… – przestąpił z nogi na nogę: był niemal zbyt wielki, aby zmieścić się we framudze drzwi, w których stał. – Dlatego że…

– No, słucham.

Przesunął unurzaną w smarze dłoń po sklejonych włosach, nie zwracając uwagi na fatalne skutki. Odwrócił od niej spojrzenie ku zbryzganemu deszczem podwórku, mówiąc:

– Jak… jak udało ci się dowiedzieć, że to ja?

– To nieważne. Co jest istotne, to fakt, że cię nie znam, nigdy cię nie widziałam i mimo to mam przysłane przez ciebie żabie zoo: pałętasz się w środku nocy i zostawiasz mi je na progu; włamujesz się do mojego samochodu i zostawiasz mi je na desce rozdzielczej i tak trwa to tygodniami, więc czy ci się nie wydaje, że nadszedł czas, żebym dowiedziała się, o co w tym wszystkim chodzi?

Dalej na nią nie spoglądając, zarumienił się.

– No jasne, ale nie… nie byłem gotowy… nie sądziłem, że nadszedł już czas.

– Czas nadszedł już tydzień temu!

– Mhmm…

– Więc powiedz mi, dlaczego?

Patrząc w dół, na swoje usmarowane ręce, powiedział cicho:

– Więc, rozumiesz…

– Tak?

– Kocham cię.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem. W końcu popatrzył na nią.

– Kochasz mnie? Ale przecież nawet mnie nie znasz. Jak można kochać kogoś, kogo się nawet nie poznało.

Odwrócił od niej wzrok, przesunął jeszcze raz swoją umorusaną ręką po włosach i wzruszył ramionami.

– Nie wiem, ale tak jest i ja… no… więc, hmmmm… mam to poczucie, wiesz, to poczucie, że powinienem spędzić z tobą resztę swojego życia.

Deszcz spływał jej z mokrych włosów, w dół po szyi i po plecach. Dzień przeznaczony na pracę w bibliotece został zmarnowany. Jak miała się skupić na szukaniu materiałów po tej scenie ze szpitala wariatów. Czując coś więcej, niż tylko drobne rozczarowanie, że jej tajemniczy wielbiciel okazał się tym brudnym, spoconym, niezdolnym sklecić zdania tępakiem, Laura powiedziała:

– Niech pan posłucha, panie Packard, nie życzę sobie otrzymywać od pana więcej żab.

– Ale zrozum, ja naprawdę chcę ci je posyłać.

– Ale ja naprawdę nie chcę ich dostawać. I jutro odeślę ci te, które mi przysłałeś. Nie – dzisiaj. Odeślę je dzisiaj.

Znów spojrzał jej w oczy, zamrugał ze zdziwieniem i powiedział:

– Myślałem, że lubisz żaby.

Czuła rosnący gniew.

– Ja naprawdę lubię żaby. Kocham je. Myślę, że żaby są najcudowniejszymi istotami, jakie Bóg stworzył. Teraz nawet chciałabym być żabą, ale twoich żab nie chcę. Zrozumiano?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Grom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Grom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Grom»

Обсуждение, отзывы о книге «Grom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x