Dean Koontz - Grom

Здесь есть возможность читать онлайн «Dean Koontz - Grom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Ужасы и Мистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Grom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Grom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

GROM…
…uderza po raz pierwszy. Laura Shane przychodzi na świat. Odtąd potężne siły będą rządzić jej losem.
GROM…
…uderza po raz drugi, przynosząc ze sobą zniszczenie. Groza wdziera się coraz głębiej w jej życie. Tajemnicze fatum zmienia jej przeznaczenie.
GROM…
…uderza raz jeszcze, druzgocząc straszliwie dotychczasowy świat. Otwiera się przed nią nowe życie, pełne niebezpieczeństw i nieznanej grozy.
Ale to dopiero początek…

Grom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Grom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy otrzymał właściwe cyfry i sprawdził je, wprowadził dane do programu. Trzymając pistolet w jednej ręce, a automat w drugiej, wszedł do bramy i minął punkt transmisji…

…i powrócił do instytutu.

Stał przez chwilę w bramie, zaskoczony, zdezorientowany. Potem powtórnie wszedł w pole energii…

…i powrócił do instytutu.

Wytłumaczenie dotarło do niego z taką siłą, że skulił się, jakby otrzymał cios w żołądek. Nie może wrócić wcześniej, ponieważ pojawił się już w tym miejscu pięć minut po tym, jak je opuścił. Gdyby powrócił wcześniej, stworzyłoby to sytuację, w której na pewno zobaczyłby samego siebie pojawiającego się po raz pierwszy. Paradoks! Prawa wszechświata nie pozwalają podróżującemu w czasie spotkać się ze sobą w strumieniu czasu. Kiedy próbuje się takiej wycieczki, niezmiennie okazuje się to niemożliwe. Natura nie cierpi paradoksów.

Słyszał w pamięci głos Chrisa, kiedy w nędznym motelu po raz pierwszy dyskutowali o podróży w czasie: „Paradoks! Czy to nie niesamowita sprawa, mamo? Niesamowita, co? Fantastyczna!” I uroczy śmiech podekscytowanego chłopca.

Ale musiał być jakiś sposób.

Powrócił do tablicy programującej, rzucił broń na biurko i usiadł na krześle.

Pot spływał mu z czoła. Otarł twarz rękawem koszuli.

Myśl!

Patrzył na uzi, zastanawiając się, czy mógłby jej posłać przynajmniej to. Chyba nie. Kiedy powrócił do niej po raz pierwszy, miał przy sobie automat i pistolet, więc gdyby przesłał któreś z nich cztery minuty i pięćdziesiąt pięć sekund wcześniej, pojawiłyby się w miejscu, w którym pojawią się po raz drugi cztery minuty i pięćdziesiąt pięć sekund później. Paradoks.

Ale może mógłby posłać jej coś innego, coś, co pochodziło z tego pokoju, coś, czego nie miał ze sobą i co nie stworzyłoby paradoksu.

Odepchnął broń, złapał za ołówek i napisał krótką wiadomość na kartce papieru z notatnika: SS ZABIJE CIEBIE I CHRISA, JEŻELI BĘDZIECIE DALEJ TRZYMAĆ SIĘ WOZU. UCIEKAJCIE. KRYJCIE SIĘ. Przerwał, zastanawiając się. Gdzie mogli się ukryć na płaskiej pustyni? Napisał: MOŻE W ARROYO. Wyrwał kartkę z notatnika. Potem szybko dopisał: DRUGI KANISTER VEXXONU TO TEŻ BROŃ.

Przeszukał szuflady stołu laboratoryjnego, rozglądając się za szklaną zlewką z wąską szyjką, ale takich naczyń w sali nie było, bo prowadzono tu badania raczej z zakresu fizyki niż chemii. Przeszedł wzdłuż korytarza, szukając w innych laboratoriach, dopóki nie znalazł tego, czego szukał.

Wrócił do głównego laboratorium niosąc zlewkę z umieszczonym wewnątrz listem, wszedł do bramy i zbliżył się do punktu transmisji. Rzucił przedmiot poprzez pole energii jak rozbitek na bezludnej wyspie rzuca do morza butelkę z wezwaniem o ratunek.

Nie powróciła do niego.

* * *

…po krótkim momencie pustki nastąpił wybuch gorącego wiatru, którego zapach zabarwiony był lekko alkaliczną wonią pustyni.

Stojąc przy niej blisko, przytulony do jej boku, zachwycony magicznym zniknięciem Stefana, Chris powiedział:

– Rany! To było naprawdę coś! Mamo, wspaniałe, co?

Nie odpowiedziała, ponieważ zauważyła biały samochód, zjeżdżający z drogi stanowej 111 na pustynię.

Zalśnił piorun, huk wstrząsnął niebem.

W powietrzu zawisła szklana butelka, upadła u jej stóp, rozbiła się o skalny grunt i Laura ujrzała, że wśród odłamków leży kawałek papieru.

Chris wyłowił papier spośród kawałków szkła. Jak zwykle od razu wyjaśnił niesamowite zdarzenie. Krzyknął:

– To musi być od Stefana!

Odebrała to od niego, przeczytała, zauważając równocześnie, że biały samochód jedzie w ich kierunku. Nie rozumiała, w jaki sposób ani w jakim celu ta wiadomość została jej przesłana, ale uwierzyła w nią bez namysłu. Kiedy kończyła czytać, dotarły do niej równocześnie błysk i huk pioruna i wycie silnika zbliżającego się samochodu.

Podniosła wzrok. Pojazd skoczył ku niej, kiedy kierowca wcisnął gaz. Byli prawie trzysta jardów dalej, ale zbliżali się najszybciej jak mogli, podskakując na pustynnym terenie.

– Chris, bierz obydwa uzi z samochodu i czekaj na mnie na brzegu arroyo. Szybko!

Kiedy chłopiec rzucił się do drzwi stojącego nie opodal buicka, Laura podbiegła do otwartego bagażnika, złapała kanister vexxonu, wyciągnęła go i dogoniła Chrisa, zanim dotarł do brzegu głębokiego, wyrytego przez wodę kanału, który podczas krótkotrwałych powodzi zamieniał się w szalejącą rzekę.

Biały samochód połknął już ponad sto pięćdziesiąt jardów.

– Chodź – powiedziała, prowadząc Chrisa na wschód, wzdłuż krawędzi arroyo – musimy znaleźć drogę w dół.

Prawie pionowe ściany kanału stromo opadały do leżącego trzydzieści stóp niżej dna. Erozja powyrzynała w nich niewielkie rynny; niektóre wąskie na parę cali, inne szerokie na trzy, cztery stopy. Podczas burzy woda spływała nimi do arroyo, gdzie łączyła się w wielkie rozhukane potoki. W części rozpadlin ziemia została wymyta i teraz świeciła tam naga skała. Gdzie indziej wrastające w ścianę gęste krzaki mesquito zamykały powodziowym strumykom drogę na dół.

Nieco ponad sto jardów od nich samochód zjechał z kamienistego podłoża i wskoczył na piasek. Koła zabuksowały, wóz zwolnił.

Kiedy Laura przeszła dwadzieścia jardów wzdłuż krawędzi arroyo, odkryła szeroki, pozbawiony skał czy mesquito, pionowo opadający kanał, prowadzący prosto w dół. Przed nią znajdowała się szeroka na cztery, a długa na trzydzieści stóp wypolerowana przez wodę ziemna ślizgawka.

Spuściła kanister vexxonu tym naturalnym torem zjazdowym. Ześlizgnął się płynnie do połowy długości rynny.

Odebrała jeden uzi od Chrisa, zwróciła się ku nadjeżdżającemu samochodowi, który znajdował się teraz jakieś siedemdziesiąt pięć jardów od nich, i otworzyła ogień. Zobaczyła, że przynajmniej dwie kule uderzyły w przednią szybę. Hartowane szkło rozprysnęło się natychmiast.

Samochód – dostrzegła teraz, że to toyota – obrócił się o pełne trzysta sześćdziesiąt stopni, potem jeszcze o dziewięćdziesiąt, wyrzucając tumany kurzu, przedzierając się przez zielone jeszcze, wędrujące chwasty.

Zamarł jakieś czterdzieści jardów od buicka, sześćdziesiąt jardów od nich, maską skierowany ku północy. Po tamtej stronie gwałtownie otworzyły się drzwi. Laura widziała, że pasażerowie, pochyleni, wygrzebują się gorączkowo z wozu na teren ukryty przed jej oczami.

Wzięła drugi uzi z rąk Chrisa i powiedziała:

– Na ślizgawkę, mały. Kiedy dojedziesz do kanistra, spychaj go przed sobą na sam dół.

Zjechał w dół arroyo, ściągany głównie siłą grawitacji, ale był zmuszony odepchnąć się parokrotnie, kiedy zatrzymywały go wybrzuszenia rynny. Był to dokładnie ten sam rodzaj szaleńczych wyczynów, jakie w innych okolicznościach wzbudziłyby gniew matki, ale teraz posyłała mu słowa zachęty.

Wsadziła sto pocisków w toyotę, licząc, że przebije zbiornik z paliwem i iskra od kuli zapali benzynę, piekąc żywcem bandytów, kryjących się po niewidocznej stronie wozu. Ale opróżniła magazynek bez spodziewanego rezultatu.

Kiedy przestała strzelać, wzięli ją na cel. Nie zatrzymywała się na tyle długo, żeby wystawiać im się na strzał. Z drugim uzi trzymanym przed sobą w obu rękach, siadła na skraju arroyo i zjechała ślizgawką, z której skorzystał Chris. Po paru sekundach była na dole.

Suche wędrujące chwasty spoczywały tu, zdmuchnięte przez wiatr z rozciągającej się powyżej pustyni. Pokręcone kawałki gałęzi, przyniesione przez wodę, jakieś drewniane szczątki starego pustynnego szałasu i parę kamieni pokrywał drobny jak puder piasek, zaścielający dno arroyo. Nigdzie nie dostrzegła szans ukrycia się czy choćby osłonięcia przed kulami, które wkrótce polecą na nich z góry.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Grom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Grom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Grom»

Обсуждение, отзывы о книге «Grom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x