Яцек Дукай - Starość aksolotla
Здесь есть возможность читать онлайн «Яцек Дукай - Starość aksolotla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, Издательство: Allegro, Жанр: sf_postapocalyptic, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Starość aksolotla
- Автор:
- Издательство:Allegro
- Жанр:
- Год:2015
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Starość aksolotla: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Starość aksolotla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Starość aksolotla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Starość aksolotla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Grześ obrócił się ku irigochi. Hello Kitty i Pan Robal stali naprzeciwko siebie pod ścianą ze stelażami i powtarzali wszystkie gesty i całą choreografię rozmowy Star Troopera Miharayasuhiro i seksbota Hondy. Hello Kitty szczypała powietrze, a Pan Robal błyskał ślepiami i pyszczkiem.
— Inteligencja połowów, zobacz. One miały być przyjacielami-przytulankami dla dzieci Japonii. Włożono im w procesory akurat taką architekturę neuro, tak plastyczną, żeby się mogły nieustannie uczyć swoich właścicieli, każde jednego dziecka, tego, dla którego je zakupiono. Jego osobowości, zachowania, humorów, przyzwyczajeń, kaprysów, emocji. Braciszkowie i siostrzyczki jedynaków. Pojedyncze irigochi nie przeskoczy poziomu jaszczurki, ale kiedy się po Zagładzie zaczęły łączyć w stada — ile w Tokio może być takich zabawek, milion? — i kiedy zaczęły modyfikować tę połączoną strukturę neuro przy braku choćby jednego człowieka… Jak te sieci głębinowe, Zjadacz, no powiedz, dokoła czego, dokoła kogo się one oplatają?
SoulEater wyświetlił im ukrzyżowanego Chrystusa i żabę rozkrojoną w sekcji.
— Dokoła ciebie?
— Stado uliczne przecwałuje i nie zauważy, dla stada jestem drobna nierówność terenu. Ale gdybym zaczął od jednej, kilku zabawek, i tak stopniowo rozbudowywał sieć, nawijał wokół siebie jak watę na patyku…
Grzesiu postawił Totoro na blacie przy monitorze i pluszak z miejsca jął wyklepywać coś na klawiaturze. Spojrzeli na ekran: losowy bełkot.
Grzesiu emotnął wzruszenie ramionami.
— Też nie człowiek, wiem, i nie pies, nie kot, chomik. Ale jednak — coś innego, nie-ja, ktoś drugi.
— Milion jaszczurek.
Kpi? Tego nie sposób powiedzieć, głośnik nastawiono na neutralny ton.
Frances ostrożnie odsunęła Totoro i wpisała ręcznie IP oraz długi kod RioBitu.
— Sprawdź, zapraszam cię.
— Teraz?
— Teraz.
SoulEater39 skinął mu kanciastą łepetyną.
To poważna kwestia, chyba najważniejszy punkt savoir-vivre’u transformerów: zaufanie do cudzego hardware’u. Czy nie otworzą się tam wtem jakieś tylne drzwi, przez które wpisze się do twojego umysłu Zaraza. Zwłaszcza że nadal nie rozstrzygnięto o jej naturze. Metodą prób i błędów wyznaczono bezpieczną granicę: pliki poniżej siedemdziesięciu megabajtów nie groziły infekcją. Przynajmniej mogli swobodnie emotować z gugla. Ale niewiele więcej.
Nikt się oczywiście nie przenosi na procesory samych robotów, one są daleko za słabe, żeby unieść cały soft neuro standardu IS3. Otwiera się jedynie twarde łącze z robotem, z milisekundową zwrotną. Ale i w ten sposób w pierwszych dniach po Zagładzie sporo transformerów skaszaniło się bezpowrotnie.
— Okay.
Zaparkował Star Troopera przy serwerach warsztatu. Nie musiał nic robić, switch łącza miał w myśli. Sprawdził protokoły prywatności, po czym przepiął na siebie sensorykę z IP Frances — obraz i dźwięk w porządku — i na koniec wdział całego nowego robota razem ze zwrotną.
Znajdowali się w bezokiennych, lecz jasno oświetlonych magazynach pełnych pudeł, plastikowych pojemników i szklanych butli. RioBit rozpoznał sterowniki Cyphera 4.2 General Electric: biurowego robota humanoidalnego dopiero wprowadzanego do produkcji przed Zagładą. Frances Rory stała obok w swoim Cypherze. Te dwie maszyny różniły się tylko kolorem obudowy barkowej; był to model uniseks.
— Tędy.
Wyszli na korytarz, i do windy, winda działała, wszędzie jarzyły się szerokie pasy LED-ów, pomieszczenia były czyste, prawie lśniące — Grzesiu poczuł się jak na wycieczce w science fiction z dzieciństwa.
Maternica nie odpowiadała na pingi, nie widział nawet tagów drzwi i progów. W holu na trzecim piętrze zdołał odczytać w zoomie treść starych ulotek przypiętych do korkowej tablicy — były to ogłoszenia o studiach doktoranckich. Znajdowali się w MIT.
— Dobry transfer.
— Nasz satelita.
Frances wybłyskiwała sekwencje świetlne otwierające kolejne drzwi.
Weszli do olbrzymiego laboratorium, pod sufit zapchanego skomplikowaną maszynerią medyczną.
— Ach.
— Rozumiesz teraz. Każdy fachowiec od hardware’u jest dla nas na wagę złota.
Laboratorium było tak rozległe — szklane przepierzenia zamiast ścian, a za nimi kolejne szeregi centryfug, sekwenserów, sterylizatorów, dyfuzorów, spektroskopów i mikroskopów — że dopiero po chwili Grześ dostrzegł w głębi sali ruch: dwa mechy GE uwijające się przy szafach IBM.
Dostrzegłszy je, od razu jednak rozpoznał w ich ruchach coś nienaturalnego, to znaczy: nietransformerowatego.
Emotnął zmarszczone brwi.
— A oni?
Frances wyemitowała długie westchnienie.
— Nie mamy ludzi. Już nie mówię o fachowcach, ale o lojalnościach wobec gildii i aliansów.
— Właśnie, nie udało mi się wyguglać — jesteś freelancerem, tak?
— Ten projekt musi być freelancerski, jeśli w ogóle ma mieć sens. Dlatego rozmawiam bezpośrednio z SoulEaterem i z tobą, a nie z radą królewską, nawet nie z Kozłami. Jestem ja, jest Cho, który za życia był tu asystentem w dziale grantów, i jest Lagira, postdoc z São Paulo. A teraz ty.
— A oni? — Grześ wskazał na parę mechów na drugim końcu labu.
Teraz to Frances emotowała wzruszenie ramionami.
— Siebie nie będę kopiowała, a nikomu innemu nie mogłam dotąd zawierzyć. No to co mi pozostało? Boty sprawdzone w bitwach i questach. Ten tam to nekromancer dwudziestego czwartego levelu z koreańskiej AMMORPG, a tamten — Łowca Asteroidów ze space opery Blizzarda.
— Czemu tak dziwnie chodzi?
— Skille do motoryki przypięłam mu z chińskiej opery wu xia. Normalnie latał na dopalaczach egzoszkieletu, głównie w nieważkości.
— No to fakt, degradacja.
— I grawitacja. Słowem: dół.
Grześ chciał się zaśmiać i trącić Frances łokciem w odruchu niby-spontanicznego afektu — wyszła mu kraksa metalu, od której zimne echo poszło po całym labie.
— Sorry.
Wyświetlił gif Flipa i Flapa.
Ale Frances była już dwa kroki dalej w labie i w wywodzie.
— Dobra. Zobacz. Chodzi nam o takie rzeczy.
Podszedł, zoomnął na obudowy maszyn o gabarytach przemysłowych lodówek.
— Okay, wyguglałem tę linię produktów Polygenu, wysokotemperaturowa synteza chemiczna, ale nie bardzo chwytam —
— Teorię jakoś odkopiemy z baz prac naukowych, ale potrzebujemy kogoś, kto zająłby się samym hardware’em, od poziomu głupiego chłodzenia i czyszczenia obwodów. Nikt z nas nie rozumie, jak właściwie to działa — tylko tyle, co mamy dostać na wyjściu.
— Co macie dostać?
— Życie. Człowieka.
Of gods and bots
Blank.
I Grześ emotnął blank:
— Hę?
— Nie ocalał żaden związek organiczny, tak? Wyprażyło całą chemię białka. — Frances podeszła do Grzesia i ściszyła głośniki. — Ale pomyśl: skąd się w ogóle wzięło na Ziemi życie organiczne? Skąd? Z chemii nieorganicznej. Na początku miałeś tylko gorącą zupę pierwiastków i miliony lat kotłowaniny wysokich i niskich energii. I bum: RNA, DNA, komórki, rośliny, zwierzęta, ryba wyłazi na brzeg, voilà, Homo sapiens . A przecież nie musimy teraz całego procesu powtarzać krok po kroku. Przed Zagładą biochemicy syntetyzowali już łańcuchy nukleotydów dezo. Klocki mamy gotowe, całą tę chemię składników pierwotnych, przejścia od nieorganiczności do organiczności. I mamy receptury: dokładne mapy DNA z Human Genome Project. Trzeba oczywiście zsyntetyzować także samo jajeczko i przygotować macice w inkubatorach, ale ta technologia też już istniała. Istnieje.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Starość aksolotla»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Starość aksolotla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Starość aksolotla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.